piątek, 10 stycznia 2020

21



  -Coś Ty taki milczący? - po prawie godzinie jazdy. Luca zaparkował samochód na niewielkim lotnisku w Memmingen.
-Moja matka ma jakieś problemy- prychnął, wyciągając walizkę.
-Nie gadaj, że robiła Ci jakieś jazdy o ten wypad?- Luca parsknął śmiechem. Kierując się w stronę hali lotniska.
-Zwariowałeś? Ona po prostu przyczepiła się ....- przerwał i  zaczął gorączkowo przeszukiwać kieszenie. Przecież miał zadzwonić do Tiny. Jego telefonu nigdzie jednak nie było - Kurwa.
   Luca spojrzał na niego zdziwiony , a on nadal przetrzepywał kieszenie bluzy , jakby chciał w nich znaleźć jakieś ukryte miejsca. Znów zaklął głośno. Musiał mu wylecieć, gdy wybiegał z domu.
-No co jest?
-Telefon. Wyleciał mi telefon- warknął.
-Przecież możesz skorzystać z mojego, jak tak bardzo chcesz się zameldować mamusi- zachichotał Luca, na co Philipp zgromił go wzrokiem.
-Miałem dać znać  Tinie , że nie będzie mnie kilka dni. Nie znam jej numeru na pamięć- warknął wściekły sam na siebie. Przecież , jak się nie odezwie. Dziewczyna jeszcze pomyśli, że zależało mu tylko na jednym.
-Tinie? Czy Ty znowu? - Luca parsknął śmiechem- Serio? Ty i Tina?
-Tak wyszło- też w końcu się zaśmiał. Na samą myśl o ostatnich godzinach, od razu powrócił mu dobry humor- nie chciałem jej rano budzić. Dlatego miałem potem zadzwonić. Jakoś w nocy nie miałem czasu powiedzieć jej o tym wyjeździe.
-Wytłumaczysz się jak wrócisz. A teraz chodź i opowiadaj- Luca pociągnął go za ramię, śmiejąc się- serio spędziłeś z nią ostatnią noc?



  Obudziła się,  bo  było jej cholernie zimno. W sumie nie powinna się dziwić. Nie miała nic na sobie. Przykryta była tylko kołdrą. Była sama. Philipp musiał już pewno iść do siebie. Na wspomnienia chłopaka mimo wszystko uśmiechnęła się. Może nie powinna kolejny raz popełniać tego samego błędu. Zrobiła to jednak. I o dziwo nie żałowała. Chyba nawet cieszyła się z tego. Philippowi chyba serio na niej zależało. Może powinna dać im jednak szansę. Może akurat im się uda. Może z czasem i jej zacznie zależeć. A nawet go pokocha. 
  Znów się uśmiechnęła . Przekręciła się i ręka wymacała telefon. Musiała do niego zadzwonić . Teraz , natychmiast. Powiedzieć mu , że tym razem na pewno nie zniknie. Wybrała jego numer i ciągle się uśmiechając czekała aż odbierze.
-Słucham- zmarszczyła nos, słysząc po drugiej stronie kobiecy głos. Zerknęła szybko na wyświetlacz czy  wybrała dobry numer. 
- Dzień dobry - wybąkała gdy upewniła się , że to na pewno  numer chłopaka - Z tej strony Tina. Czy  mogłabym rozmawiać z Philippem?
-Witaj Martino - głos po drugiej stronie nie brzmiał przyjaźnie. Dziewczyna już zaczynała żałować, że zadzwoniła- Philipp nie może teraz rozmawiać. 
- Czy może mu pani przekazać że dzwoniłam? Muszę powiedzieć mu coś naprawdę ważnego. 
-Chyba nie wyraziłam się zbyt jasno Martino. Philipp nie ma ochoty z Tobą rozmawiać. 
-Ale...
- Nie dzwoń do niego więcej - sygnał przerwanego połączenia wiercił jej dziurę w głowie. 
  Usiadła gwałtownie. Nie ma ochoty? Jak to ? Przecież nic nie zrobiła. Zacisnęła usta  starając się nie rozpłakać. Dlaczego ? Co się stało? Przecież nie mogło mu chodzić o to co powiedziała. Potem wszystko było idealnie. Kochali się ze sobą.  Ona naprawdę czuła, że jemu zależy. Okazywał to każdym pocałunkiem. Każdym dotykiem. Jakim cudem tak się pomyliła? Jak on potrafił tak dobrze udawać? Wzdrygnęła się. Otarła twarz wierzchem dłoni. Nie będzie płakać.
  Rozglądnęła się w poszukiwaniu swoich ciuchów. Nagle jej wzrok zatrzymał się na poduszce. Pieniądze. Chwyciła je do ręki. Dwieście euro. Więc  tyle była warta.
-Dupek. Skończony dupek- warknęła. Chwyciła do rąk telefon i rzuciła nim o drzwi garażu - Pieprz się Raimund. Ty i cała reszta.
 
 

       Nadal wściekła, ubrała się i skierowała w stronę drzwi. Jęknęła , gdy schyliła się po telefon. Uklękła i zaczęła zbierać to co z niego zostało.
-Lepiej się dziś czujesz?- głos Jonasa zabrzmiał tuż przy jej uchu. A ona spojrzała na niego oczami pełnymi łez.
-Da się coś z tym zrobić?- odezwała się łamiącym głosem, wciskając mu do ręki to co kiedyś było jej telefonem.
-Wolę nie pytać, co tu się działo- pokręcił tylko głową i pomógł jej wstać-  zjedz coś , a ja zobaczę co z tego będzie.
 Tina dopiero teraz zauważyła reklamówkę w jego rękach. Usiedli razem. Chłopak podał jej kanapki i termos z kawą. A sam zajął się jej telefonem.  Uśmiechnęła się smutno. Tylko jemu na niej zależało. Tylko on się o nią martwił. I tylko na niego mogła liczyć.


 - Ja naprawdę nigdy niczego nie brałam. I nie zamierzam Jonas. Przysięgam- przełknęła ostatni kęs i popiła kawą.
-Dajmy temu spokój Tina.
-To dla mnie ważne, żebyś mi uwierzył.
-Chcę Ci wierzyć. Tylko skąd to się tutaj wzięło?
-Pamiętasz tego gościa, który przychodził do mojego ojca? Tego Chrisa, który..
-Który aż ślinił się na Twój widok? - warknął wściekły.
-Był tutaj. Dwa razy. Ostatnio nie byłam w najlepszej formie. I dał mi to. Powiedział, że to lepsze niż alkohol.
-Chyba mu nie wierzysz?
-Nie jestem głupia Jonas. Może naiwna, ale nie głupia. Powiedziałam Ci zresztą , że nie jestem ćpunką. Nie wezmę tego świństwa.Już nawet nie wiem, gdzie to jest.
-Naiwna? Może czasem- zaśmiał się w końcu. Jakby nareszcie uspokojony jej zapewnieniami.
-Był tutaj Philipp- przekrzywiła głowę i przyjrzała mu się uważnie - jakoś nie jesteś zdziwiony.
-Przepraszam. Zadzwoniłem wczoraj do niego. Martwiłem się o Ciebie. Miałem nadzieję, że on jakoś do Ciebie dotrze.
-Dotarł. Aż za bardzo. I nawet zapłacił- warknęła.
-Zapłacił?- chłopak zmarszczył brwi niczego nie rozumiejąc.
-Nieważne Jonas. Zrobisz coś z tym telefonem?
-Przykro mi Tina. Ale chyba nic z tego nie będzie.
-Jeszcze tego mi brakowało- warknęła wściekła- tak jakbym mało miała problemów.



    Na  dworze zaczęło już wschodzić słońce gdy wracała do domu. Dziś zabalowała dłużej niż zazwyczaj. Nie miała pojęcia co ją podkusiło żeby się wrócić gdy Jonas odstawił ją pod dom po czwartej. Ale w sumie opłacało jej się. 
  Gdy sama wróciła do klubu , od razu znalazła towarzystwo dwójki przyjezdnych chłopaków. Ich zainteresowanie nią było tak duże  , że całkowicie nie zwrócili uwagi na to jak opróżniła im kieszenie. Zaśmiała się na samą myśl o tym jakie będą mieć miny gdy się zorientują. 


  Alkohol ciągle przyjemnie krążył w jej żyłach,  gdy weszła do sklepu kupić coś na śniadanie.  Dziś mogła sobie na to pozwolić. W kieszeni ściskała prawie pięćset euro. 
Załadowała do koszyka trochę jedzenia i zatrzymała się przy półce z alkoholem. Zmarszczyła nos i chwyciła do rąk dwie butelki wina i kilka puszek piwa. 
 Należało jej się.  Poza tym znów musiała zapomnieć. O tym , że przez chwilę znów była naiwna . Że chciała mu zaufać. A on ją okłamał. Chciał tylko się z nią przespać. Prychnęła pod nosem. Dołożyła jeszcze butelkę wódki. I udała się w kierunku kasy. 
- Chyba nie jesteś jeszcze pełnoletnia- kasjerka spojrzała na nią mrużąc oczy i odkładając na bok mocniejszy alkohol. 
- Jestem - warknęła i udała , ze szuka w kieszeniach dokumentów - musiałam zostawić dowód w domu.
-Przykro mi. Wódki nie mogę Ci sprzedać.
-Niech pani da spokój. To dla ojca - kłamstwo bez problemu przeszło jej przez usta - prosił jeszcze o papierosy.
 Martina zmrużyła oczy ze złością,  gdy kobieta nieubłaganie pokręciła głową.
-Ona jest ze mną. Daj spokój Anne - odwróciła głowę słysząc czyjś głos. Wysoki chłopak mrugnął do niej z uśmiechem. Poznała go od razu. Był jednym z tych skaczących dupków. 
-Niech Ci będzie Karl - kasjerka zaśmiała się. Robiąc maślane oczy do chłopaka. Na co Tina prawie wybuchnęła śmiechem.  Skasowała resztę zakupów , włącznie z papierosami  i wódką. Martina rzuciła  na ladę pieniądze. I szybko wybiegła ze sklepu. 
-A jakieś dziękuję?- chłopak dogonił ją po paru metrach zrównując z nią krok.
-Dziękuję. Ale poradziłabym sobie i bez Ciebie- prychnęła . Nawet na niego nie patrząc.
- Nie wątpię -zaśmiał się. Zabierając jej torbę - Daj , pomogę Ci. 
Pokręciła głową ze złością. Ale się uczepił. Kolejny dupek. 
-Radzisz sobie jakoś ? - przerwał ciszę po kilku minutach marszu.
-Jak widać - nie miała najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Chciała iść do siebie i położyć się spać. A nie mogła tego zrobić. Jeszcze tego brakowało żeby kolejny z nich dowiedział się gdzie mieszka. 
- Jakbyś czegoś potrzebowała ....
- Serio się nudzicie bez tych skoków- przerwała mu - niczego od Was nie chcę. Kiedy to do Was wszystkich dojdzie?
- Nie wściekaj się tak. Myślałem, że...
-Że co ? Że też przelecisz naiwną panienkę? Że upadłam aż tak nisko, że będę się z Tobą pieprzyć za kilka euro ?- wrzasnęła. Jakieś starsze małżeństwo spacerujące z psem wpatrywało się w nich z zainteresowaniem. Chłopak za to wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami , kompletnie nie wiedząc co powiedzieć.
-No co tak patrzysz ? Myślisz że nie wiem o co Ci chodzi? Przelecisz mnie od razu jak Freitag, czy poudajesz najpierw dobrego przyjaciela jak...
-Uspokój się Martina - chłopak chwycił ją za ramię, w końcu odzyskując głos - odbiło Ci czy jak ? Nie mam zamiaru się do Ciebie dobierać. Jestem z kimś. I może to dziwne dla Ciebie. Ale kocham ją i nigdy jej nie zdradzę.
Teraz to ona nie wiedziała co powiedzieć. Otworzyła usta i zamknęła je ponownie. Czuła jak się czerwieni. Zrobiła z siebie zupełną idiotkę.
- Nie mam pojęcia co Richi i jak sądzę Philipp kombinowali. I co Cię tam z nimi łączyło. I serio nie interesuje mnie to. Pomyślałem po prostu , że możesz potrzebować pomocy. Bo wiem , że znalazłaś się w nieciekawej sytuacji.
-Przepraszam , po prostu....- przerwała . Może był miły, ale był jednym z nich. A ona nie chciała mieć nic wspólnego z żadnym z nich . Już nigdy- dzięki za pomoc. Serio niczego od Ciebie, od Was nie chcę. Nie obraź się. Ale dajcie mi wszyscy święty spokój.
Zabrała zakupy i najszybciej , jak tylko mogła oddaliła się w kierunku domu. Musiała się chwilę przespać. By później móc zająć się zdobyciem jakiegoś telefonu.