poniedziałek, 23 grudnia 2019

20

 
    Siedział w domu i wgapiał się w ekran laptopa szukając jakiegoś krótkiego wyjazdu. Niedawno skończył się sezon. Do tego udało mu się załatwić  wszystkie zaliczenie w szkole. I teraz cierpiał na nadmiar wolnego czasu, dlatego postanowili z Lucą wybrać się gdzieś na kilka dni. Przeskakiwał ze strony na stronę, nie potrafiąc się zdecydować. Teneryfa, Sycylia , albo Toskania? Przyciągnął się, znów przełączając stronę . Może jednak Cypr? Uśmiechnął się pod nosem , widząc jutrzejszą datę wylotu. Szybko zrobił rezerwację i zadzwonił do przyjaciela przekazać mu szczegóły. Umówili się, że Luca podjedzie po niego o szóstej .
   Odłożył telefon, gdy rozbrzmiał jego dzwonek. Był pewny , że to Luca. Zaśmiał się i na powrót wziął go do ręki.
Zmarszczył brwi wpatrując się w wyświetlacz. 
- A ten czego chce  -prychnął pod nosem , odrzucając połączenie.
  Zatrzasnął laptopa. Gdy telefon zabrzmiał ponownie. Zignorował go. Wyciągnął walizkę i zaczął się pakować. Powoli układał wszystko w środku. Kompletnie nie myśląc co robi. Wyjazd zszedł na drugi plan. Nie potrafił się na tym skupić. 
Włożył do walizki ostatnią rzecz i zamknął ją. Gdy jego telefon znów się rozdzwonił.
-Czego chcesz ?  - warknął, w końcu odbierając. 
-Ona Cię potrzebuje - te trzy słowa mu wystarczyły. Wspomnienia sprzed dwóch miesięcy nagle do niego wróciły. 
-A pomyślałeś, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego?
-Ona całkowicie się pogubiła. Potrzebuje pomocy. A ja nie potrafię do niej trafić.
-Jonas daj mi spokój- prychnął coraz bardziej zirytowany. Nie mógł jednak pozbyć się uczucia niepokoju. Tina miała kłopoty. Jego mała Tinka. 
-Przestań się zgrywać Philipp.  Dobrze wiem że Ci na niej zależy. Uciekła i okradła Cię wtedy. Ale nadal jest dla Ciebie ważna. 
- Nie dzwoń do mnie więcej- warknął . Już miał się wyłączyć. Gdy dobiegł go jeszcze głos Jonasa. 
-Mieszka  w  swoim garażu.
  Zacisnął usta w wąską kreskę. W garażu. Była tak blisko. Przez cały ten czas. Kilka razy , gdy już minęła mu pierwsza złość, był pod jej domem. Wpatrywał się w jej okna. Ale nie dostrzegł nigdy niczego , co mogłoby mu sugerować że tam jest. 
  Potem starał się skupić na treningach i zawodach. Żeby o niej zapomnieć. I gdy już myślał , że prawie mu się udało. Zadzwonił ten pieprzony telefon. Zaklął i założył buty. Po chwili już przemierzał ciemne uliczki Oberstdorfu.


  Stanął niepewny pod jej domem. Czy to naprawdę możliwe , że za chwilę znów ją zobaczy? Że naprawdę jest tam w środku? Westchnął i powoli podszedł do drzwi garażu. Uchylił je po cichu i wsunął się do środka. Zamknął je i dokładnie zasunął zasuwkę.  Rozglądnął się po  pomieszczeniu. Kilka świeczek słabo oświetlało wnętrze. Z prawej strony jakieś stare szafki. Na których walały się pojemniki po jedzeniu. Zrobił kilka kroków do przodu. Pod tylną ścianą stała kanapa, na podłodze przy niej kilka butelek po winie. Dziewczyna spała zwinięta w kłębek, cała zakryta kołdrą. Usiadł przy niej, delikatnie odsunął jej kosmyki włosów z twarzy i pogładził ją po policzku. Momentalnie otworzyła oczy.
-Nie chciałem Cię obudzić Tinka- szepnął.
-Philipp? Co Ty tutaj robisz?- dziewczyna usiadła gwałtownie. Patrzała na niego ze zdziwieniem i lekkim przerażeniem. Ubrana w króciutką sukienkę. Trzęsła się z zimna, gdy odsunęła kołdrę.
-Martwiłem się - odezwał się cicho. Nie spuszczając z niej wzroku. Dziewczyna przygryzła wargi. Podciągnęła nogi pod brodę i objęła je rękami. Uśmiechnął się do niej słabo i na powrót ją okrył.
-Nic mi nie jest jak widzisz. Możesz się już zbierać- prychnęła. Jej wzrok był jakiś pusty i pozbawiony wyrazu.
-Dlaczego wtedy uciekłaś? Dlaczego..
-Dlaczego Cię okradłam?- przerwała mu i zaśmiała się kpiąco- bo chciałam żebyś dał mi spokój. Żebyś mnie znienawidził. I żebyś się w końcu odpieprzył.
-Ale..
-I chyba mi się udało, co?- przerwała mu kolejny raz. Wzięła do rąk wino i pociągnęła kilka łyków. Po cholerę on tutaj przyszedł? Wspomnienia zaczęły do niej wracać. Powodując, że znów chciało jej się płakać. Znowu się napiła. Niech on sobie już idzie. Niech da jej święty spokój. Przecież już o nich zapomniała. Już nie tęskniła. Już przestało ją boleć.
-Tina, porozmawiajmy-  chwycił jej ręce. Chciała wyrwać dłonie ale przytrzymywał je mocno.
-O czym ? No powiedz mi o czym Ty chcesz ze mną rozmawiać? Bo ja naprawdę nie mam Ci nic do powiedzenia - rzuciła oschle. Miała nadzieję , że sobie stąd pójdzie. Że zostawi ją samą.
-O Tobie, o nas...
-O nas? Jakich nas Philipp?- przerywanie mu było chyba dzisiaj jej ulubionym zajęciem- przespałam się z Tobą. Raz. To chyba nie zobowiązuje mnie do bycia z Tobą aż do śmierci. Nie zapominaj przecież , że z Twoim kumplem też spałam. I jak mam być szczera, powinieneś się jeszcze sporo od niego nauczyć.
  Wiedziała, że to go zaboli. Ale tak bardzo chciała, żeby sobie stąd poszedł. Żeby dał jej spokój. Żeby nie mieszał w jej życiu. Bo to tak strasznie bolało. Chłopak zacisnął ręce w pięści. Ze świstem wypuścił powietrze. Podniósł się gwałtownie.
- Jesteś... - przerwał. Pokręcił głową i odwrócił się do wyjścia. A ona zamiast odetchnąć z ulgą, że sobie idzie. Bo przecież właśnie o to jej chodziło. Rozpłakała się. Skuliła się, a szloch wstrząsnął jej ciałem .
   Nawet się nie zastanawiał. Już po sekundzie , trzymał ją w swoim uścisku. I kołysał jak małe dziecko.
-Przepraszam- wychlipała- ja wcale tak nie myślę. Przepraszam. Ja po prostu chciałam żebyś sobie poszedł. Żebyś mnie znienawidził i zostawił mnie samą.
-Nie potrafię Cię nienawidzić Tinka- no bo nie potrafił, choćby nie wiem co się działo. Mógł się na nią wściekać i obrażać. Ale nie potrafił jej nienawidzić.
-Naprawdę?- podniosła wzrok. Patrzyła na niego oczami pełnymi łez, a jemu pękało serce.
-Naprawdę- starł łzy z jej policzków. Zaśmiała się cicho. Po chwili jednak spoważniała. Odsunęła się od niego. I zza kanapy, wyciągnęła małe drewniane pudełeczko. Zmarszczył czoło wpatrując się w pieniądze w środku. Martina wyciągnęła kilka banknotów. I wsunęła mu do ręki.
-Sto sześćdziesiąt euro. Tyle wtedy zabrałam- odezwała się cicho.
-Schowaj to - prychnął zirytowany- nie wracajmy do tego. Jakby ta noc nigdy się nie wydarzyła.
-Cała noc?- przekrzywiła głowę, wpatrując się w niego- naprawdę chciałbyś żeby to wszystko nigdy nie miało miejsca?
-Nie,  Tinka. Nie cała - szepnął.
-Więc schowaj to. Proszę- na powrót wcisnęła mu pieniądze. Pokręcił zrezygnowany głową i wsunął je do kieszeni spodni.
-Jesteś głodna? Zamówię jakąś pizzę albo może wyjdziemy gdzieś razem?
-To chyba nie najlepszy pomysł. Poza tym jadłam już dzisiaj.
-Jadłaś już dzisiaj? Za pewne raz. I mam niby uwierzyć, że to Ci wystarcza?- spojrzał na nią ze śmiechem.
-Naprawdę nie jestem głodna. Ale gdybyś miał ochotę mógłbyś ze mną posiedzieć- odezwała się cicho- oczywiście jeśli nie chcesz to ja zrozumiem, ale może...
-Jasne , że chcę Tinka- przerwał jej. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i z całej siły się w niego wtuliła.
-Cały czas tutaj byłaś?- odsunął ją trochę  od siebie, rozsiadając się wygodniej. 
-Mhm . Od momentu jak wtedy zwiałam. 
-Wiesz, że to niezbyt bezpieczne? 
-Daj spokój.  Nic mi tutaj nie grozi. Wszyscy okoliczni pijacy znali mojego ojca. Co mogą mi zrobić?
-Mam nadzieję,  że się nie mylisz.
-Powiedz lepiej co u Ciebie? Sezon się skończył,  masz trochę wolnego ?
-Dwa , trzy tygodnie. Nie mamy go za wiele. Potem wracamy do treningów. Siłownia,  skocznia i tak na okrągło. Nudy- zaśmiał się.
-Kochasz te nudy. I wydaje mi się , że już za tym tęsknisz.
-Za Tobą też tęskniłem Martina - spojrzał jej głęboko w oczy. Aż się zaczerwieniła.
-Wydawało Ci się -bąknęła zawstydzona. 
-Tęskniłem. Nawet nie wiesz jak bardzo. Za rozmowami z Tobą. Za Twoimi pocałunkami . I za tym co wydarzyło się między nami ostatniej nocy.
-Philipp ja....
-Dajmy sobie szansę Tina- przerwał jej szybko- nie mówię , że mamy być ze sobą do końca życia. Ale spróbujmy przynajmniej. Pozwól mi się Tobą zająć. Chciałbym być z Tobą. I Ci pomóc. Jako przyjaciel. I jako ktoś więcej. Zależy mi na Tobie Tina.
  Nie miała pojęcia co jej odbiło. Usiadła okrakiem na jego kolanach. I najzwyczajniej w świecie zaczęła go całować. Jęknął, całkowicie zaskoczony jej ruchem. Ale od razu oddał pocałunek.
- Za tym tęskniłeś? - odsunęła się od niego na sekundę. Aby już za moment na powrót zacząć go całować. Nie zastanawiał się ani chwili. Wsunął ręce pod jej sukienkę i pociągnął do góry. Zachichotała zawstydzona , znów się odsuwając.
-Jesteś piękna- szepnął , nie potrafiąc oderwać od niej wzroku. Gdy tak siedziała na nim w samej bieliźnie. 
-I trochę mi zimno . Więc może coś z tym zrobisz ?- przygryzła wargę,  całkowicie wyłączając racjonalne myślenie.


   Tej nocy to on obudził się pierwszy. Z szerokim uśmiechem , odsunął od siebie śpiącą dziewczynę i wstał z kanapy. 
  Jęknął gdy sprawdził , godzinę na wyświetlaczu telefonu. Za godzinę miał podjechać po niego Luca.
Szybko się ubrał. I oświetlając pomieszczenie latarką , spróbował znaleźć jakąś kartkę i długopis. Zaklął gdy nie dostrzegł niczego , na czym mógłby jej napisać,  kilka słów.  Nie chciał jej budzić. Dlatego postanowił później do niej zadzwonić.
   Wyciągnął z kieszeni pieniądze które mu wczoraj oddała. Z portfela wygrzebał jeszcze czterdzieści euro. Zaklął cicho, że nie odwiedził wczoraj bankomatu. Położył  je na poduszce przy jej głowie. Jemu nie były potrzebne. A jej pomogę przeżyć te kilka dni gdy go nie będzie.  Bo jak wróci. Zajmie się nią. I nawet nie pozwoli jej protestować. Jeszcze raz spojrzał na śpiącą dziewczynę i  wyszedł z garażu. 

  Wszedł po cichu do domu, nie chcąc nikogo obudzić. Nie udało mu się. Gdy tylko przekroczył próg swojego pokoju, jego matka stanęła w drzwiach.
-Wiem, że jesteś dorosły. Ale mógłbyś nas informować gdy znikasz na całą noc- spojrzała na niego z wyrzutem. Siadając na łóżku.
-Przepraszam . Koleżanka miała kłopoty i musiałem szybko wyjść.
-Selina?- w sumie o kim innym mogła pomyśleć jego mama. Była jedyną dziewczyną z którą się trzymał.
-Nie Selina, mamo- przełknął ślinę siadając przy niej- Martina. Pamiętasz ją , prawda?
-Tina? Ta Tina?- kobieta zmarszczyła czoło, a to nie wróżyło niczego dobrego. Pokiwał tylko głową , szykując się na zbliżające się kazanie- zdajesz sobie sprawę , że to nie jest towarzystwo dla Ciebie?
-No co Ty, mamo- prychnął oburzony- przecież znasz ją. Zawsze ją lubiłaś.
-Lubiłam Philipp. Małą dziewczynkę z którą się przyjaźniłeś. Minęło wiele lat. Ona się zmieniła.
-To ta sama Tina, mamo.
-Daj spokój . Myślisz, że nie wiem co ludzie o niej gadają? Szlaja się nocami po klubach z przypadkowo poznanymi mężczyznami . Do tego sporo pije. Zupełnie jak jej ojciec. Podobno to ona sama podpaliła swój...
-Przestań- przerwał jej ze złością podnosząc głos. Zupełnie nie przejmował się tym, że obudzi resztę domowników- jak możesz w ogóle myśleć w ten sposób? Znałaś ją. Myślałem , że jesteś mądrzejsza. Że nie wierzysz w okoliczne plotki.
-Uspokój się Philipp. Widziałam ją ostatnio. Rozumiem, że zawróciła Ci w głowie. Bo naprawdę ładna z niej dziewczyna. Ale nie możesz ...
 Ten cały bezsensowny wywód przerwał dzwonek jego telefonu. Odetchnął z ulgą , gdy na wyświetlaczu pojawiło się imię jego przyjaciela. Nie miał ochoty dłużej z nią dyskutować. Odebrał szybko, rzucając do słuchawki,  że zaraz będzie. Wsunął niedbale telefon do kieszeni bluzy. I chwycił do rąk walizkę.
-Luca czeka na mnie na dole- warknął tylko - nie będzie mnie kilka dni.
-Wyjeżdżacie? - spojrzała na niego podejrzliwie.
-Tak, skończył się sezon. Jakbyś nie zauważyła. Mam chyba prawo do kilku dni wakacji. I tak jadę tylko z Lucą. Żebyś nie musiała się martwić, że ktoś sprowadzi mnie na złą drogę- prychnął zbiegając ze schodów.
-Philipp! -  dlaczego ona nie mogła po prostu odpuścić. Dopadła do niego zanim wyszedł przed dom- po prostu się martwię.
-Nie musisz mamo. Jestem dorosły. Wyluzuj czasem- wrzucił walizkę do bagażnika. I z ulgą zajął miejsce pasażera, trzaskając drzwiami.



Obiecałam skakajca to jest ;) Przy okazji chciałam Wam wszystkim życzyć Wesołych Świąt 🎄🎄🎄

czwartek, 12 grudnia 2019

19



    Mijały tygodnie, na dworze w końcu zaczęło się robić cieplej. Noce nie były już tak przeraźliwie zimne , a śnieg leżał już tylko wysoko w  górach. Dni stały się dłuższe, a na drzewach zaczęły pojawiać się pierwsze zielone liście.  Jednak najważniejsze było to , że kilkanaście dni  temu nareszcie zakończył się sezon. I ekipy skoczków przynajmniej przez jakiś czas nie będą pojawiać się w miasteczku.

    Tina przeciągnęła się leniwie i zsunęła nogi z kanapy. Brzęk przewróconej butelki po winie rozniósł  się po pomieszczeniu. Zaklęła głośno i podniosła ją. Sprawdziła czy zostało jeszcze coś w środku. I gdy okazało się , że jest pusta odłożyła ją na bok koło kilku innych. Rozglądnęła się w okół siebie.
-Chyba przydałoby się tu trochę posprzątać- jęknęła. Ale na tym się skończyło. Nie miała na to ochoty. I nie chciało jej się. Zresztą i po co. Nikt oprócz Jonasa, tu nie przychodził. A jej w sumie ten bałagan, aż tak bardzo nie przeszkadzał.

   Sprawdziła godzinę na wyświetlaczu telefonu. Niedawno minęła szesnasta. Miała niecałą godzinę, żeby zdążyć się wykąpać u Jonasa. Później jego rodzice wrócą z pracy. Wiedziała , że nie będą mieli nic przeciwko. Ale ciągle było jej jakoś niezręcznie. Dlatego  wolała pojawiać się gdy ich nie ma.
  Naciągnęła na głowę kaptur i wyszła na ulicę. Zawsze lubiła wiosnę. Uwielbiała gdy na dworze, zaczynało się robić cieplej.  Niestety przez to też coraz więcej osób plątało się po ulicach Oberstdorfu.
   Jej najbliżsi sąsiedzi  doskonale wiedzieli, że mieszka w garażu. Że to tam się ukryła przed opieką społeczną. Przed policją. Przed wszystkimi. Nikt nie szukał jej nigdy w tak oczywistym miejscu. A Ci którzy wiedzieli, siedzieli cicho. Wiedząc co przeszła . Często znajdowała przy drzwiach paczki z jedzeniem i ubraniami. Czasem ktoś zostawił parę euro. Zawsze skrzętnie chowała je do pudełka za kanapą. Razem z resztą pieniędzy , które udało jej się zdobyć w ostatnich tygodniach.
   Bo wychodziła każdej nocy. Z Jonasem. Lub sama. Już się nie bała. Przestała. Chyba tamtej lutowej nocy , gdy zginął jej ojciec. A jej zabrali Dominika.
   Kradła w klubach, na ulicy, w autobusach , sklepach. Kradła gdzie tylko się dało. Dochodząc w tym co robi do perfekcji. I tylko Jonas ostrzegał , że ta pewność siebie kiedyś ją zgubi.




      Miała dosyć. Była zmęczona i śpiąca.  Po całej nocy bolały ją nogi. A wypity alkohol też robił swoje. Kręciło jej się w głowie. Jak prawie co rano ostatnio. Ale pijąc z nimi. Było jej później łatwiej. Nie targały nią aż tak straszne wyrzuty sumienia. Przynajmniej dopóki alkohol krążył w jej żyłach. Bo wyrzuty sumienia, to było jedyne co jeszcze odczuwała.
   Dziś była sama. Jonas nie mógł się wyrwać. Jego rodzice , już i tak zaczęli mieć pretensje , o conocne eskapady. Ona też mu obiecała, że nie pójdzie. Ale przecież nie mogła odpuścić. Musiała iść. Musiała zdobyć pieniądze.
     Ziewnęła. Zaczynało świtać. Jeszcze tylko kilka przecznic i będzie w domu.

   Nie słyszała kroków za sobą. Ale też nie zwracała na to uwagi. Z ledwością trafiła do dziurki i przekręciła klucz w kłódce. Weszła do środka. Już miała się zamknąć gdy ktoś szarpnął drzwi od zewnątrz. Wystraszyła się. Na moment jej oddech przyspieszył. Ale tylko na moment.
-Mogę wejść ? - z ust nieproszonego gościa, usłyszała pytania. Wzruszyła obojętnie ramionami. I skierowała swoje kroki w stronę kanapy. Usiadła, podciągając nogi , pod brodę. Jej sukienka , niebezpiecznie podwinęła się do góry. Mężczyzna od razu to zauważył. Nie spuszczał z niej wzroku. Tak jak ostatnio,  lustrował ją całą. Wtedy się go bała. Dziś , o dziwo już nie. Dziś nie czuła już niczego. Strachu, tęsknoty, nienawiści. Niczego. Miała wrażenie , że pozbyła się wszystkich uczuć. Że nie jest zdolna odczuwać czegokolwiek.
-Więc ludzie gadali prawdę. To tu się ukryłaś po śmierci ojca.
-Nie ukryłam się. Nie mogłam się przecież ukryć w tak oczywistym miejscu- burknęła- jestem u siebie. To przecież ciągle mój dom.
-Chyba masz rację -zaśmiał się. Zajął miejsce przy niej. Blisko. Zbyt blisko. Powinna się odsunąć. Kiedyś by się odsunęła.
-A śledziłeś mnie bo?
-Nie śledziłem . Szedłem do pracy. A tu taka niespodzianka.
Ziewnęła.  Nudziła ją ta rozmowa. Chciała się położyć. Chyba to zauważył.
-Śpiąca?
-Tak jakby -znów ziewnęła ostentacyjnie.
-Nie powinnaś mieszkać tu sama. Robi się ciepło. Różni ludzie zaczną się kręcić po nocy- dotknął jej twarzy. Po chwili przesunął rękę na jej plecy. Kiedyś wstałaby z wrzaskiem. Teraz nawet nie drgnęła.
-Nie boję się - parsknęła śmiechem.
-Odważna jesteś. Śliczna i odważna - jego ręką przysunęła się na jej udo. Uniosła głowę i spojrzała na niego. Nie odezwała się jednak. Nagle się podniósł. Wolnym krokiem przeszedł do drzwi garażu - zamknij drzwi młoda. 
  Też się podniosła. Choć w głowie tak bardzo jej wirowało. Zatoczyła się wpadając na niego. Zaśmiał się . Przytrzymując ją w pasie. 
-Pozwolisz , że znów Cię odwiedzę ? Wolę mieć pewność , że córce Erica nic nie grozi. 
Pokiwała głową. Było jej wszystko jedno. 



  Pojawił się znowu po kilku dniach. Martina akurat wróciła od Jonasa. I miała jeszcze sporo czasu do wyjścia. Dlatego bez słowa wpuściła go do środka. 
-Pomyślałem że jesteś głodna- uśmiechnął się i wręczył jej pojemnik z jakimś chińskim żarciem- lubisz chińszczyznę ?
-Może być - wzruszyła obojętnie ramionami, ale oczy aż jej się zaświeciły na widok ciepłego jedzenia. 
-Mam też coś do tego - uniósł w górę reklamówkę w której zabrzęczało szkło. Po chwili wyciągnął ze  środka dwie butelki wina.
-Wybacz ale kieliszków tutaj nie mam - prychnęła.
-Nie szkodzi - mężczyzna zaśmiał się i otworzył od razu obie. Podając jej jedną. Zmrużyła oczy, wpatrując się w niego z wahaniem - nie lubisz wina ?
-Nie wiem. W sumie jest mi obojętne - zabrała z jego rąk butelkę i pociągnęła spory łyk. Alkohol przyjemnie rozszedł się po jej wnętrzu. 
  Siedzieli przez chwilę w ciszy. Mężczyzna nie spuszczał z niej wzroku . Jadła zachłannie. Raz za razem popijając winem.
-Sporo pijesz -odezwał się w końcu ze  śmiechem.
-Nie muszę wtedy za dużo myśleć- odłożyła pusty pojemnik na podłogę i oparła się o ścianę. Prawie kończyła swoje wino. On zrobił dopiero kilka łyków. Usiadł blisko niej. Jego ręką od razu zawędrowała na jej udo. Przesuwał ją wolno w górę i w dół. Nie  reagowała. Ze spokojem opróżniła swoją butelkę do końca. 
-Nie lubisz myśleć ?
-Nie lubię bo to boli - drgnęła. Na moment w jej oczach pojawiły się łzy. 
-Chyba mam na to lepszy sposób- zabrał rękę.  Szukał czegoś w kieszeni. Po chwili na jego otwartej dłoni dojrzała małą foliową  torebkę.
-Zabieraj to -warknęła. Nie była ćpunką. Co to, to nie.
-Może kiedyś Ci się jednak przyda - położył paczuszkę na kanapie i się podniósł- możesz wypić też moje. 
Włożył jej butelkę do rąk i wyszedł z garażu. 


  I tak po kilku minutach zastał ją Jonas.  Z butelką wina w ręce i foliową torebką pełną białego proszku przy jej nodze.
-Co Ty odpieprzasz Martina ?! - w jego oczach szalały błyskawice - dragi  serio ? Tak nisko upadłaś?
-Powaliło Cię ? - warknęła - nigdy nie brałam i nigdy nie będę brać. 
-Jasne. Kiedyś nie piłaś też tyle -zakpił.
-Daj spokój. Wypiłam trochę wina -zachichotała. 
-Trochę dziś. Trochę wczoraj i jutro też będzie trochę ? Nie zauważyłaś że pijesz codziennie ?
-A myślisz że bez tego potrafiłabym robić to wszystko ? Myślisz że to takie proste ? Lizać się z tymi obleśnymi typami i dawać im się obmacywać ?
-Wiem , że...
-Nie wiesz. Nic nie wiesz Jonas. To ja muszę znosić to codziennie. To ja zasypiam widząc ich twarze. Czując ich ręce. Ale muszę to robić. Muszę dla Dominika.
-Właśnie dla Dominika. Nie byłaś u niego ani razu. Ani razu Tina - dosadnie podkreślił ostatnie słowa- czasami się zastanawiam czy Ty serio robisz to wszystko dla niego.
-Wyjdź Jonas- wycedziła przez zaciśnięte zęby - wyjdź i daj mi święty spokój.
Chłopak zmrużył oczy ze złością. Nie chciał żeby tak to zabrzmiało. I nie chciał się z nią kłócić. Ale dziewczyna zmieniła się . Nie była już Tiną którą znał.
-Przepraszam. Nie powinienem...
-Masz rację nie powinieneś- warknęła.
-To jak zbieramy się?- uśmiechnął się do niej. Chciał załagodzić sytuację.
-Chcę dziś odpocząć Jonas. Zostaw mnie samą - przymknęła oczy i przestała zwracać na niego uwagę.





Rozdział bez moich skakajców ;) Musiałam Wam dać trochę od nich odpocząć ;) Ja od nich odpoczywać nie mogę i właśnie jestem w drodze  do miejsca, które zdobyło szczególne miejsce w moim serduszku :) Dosłownie miłość od pierwszego wejrzenia, prawie jak do Richarda :) Także jak zawsze proszę, o trzymanie kciuków ( Wy już wiecie za kogo) no i za pogodę. W moich cudownym Klingenthal. A ja obiecuję, że już następnym rozdziale powróci jeden z chłopaków :)

   

niedziela, 1 grudnia 2019

18


 
  Smród spalonych rzeczy był nie do wytrzymania. Ale musiała wejść dalej. Musiała dostać się na górę. Miała nadzieję, że ocalały jakieś jej rzeczy.
 Delikatnie postawiła nogę na pierwszym stopniu schodów. Niepewna czy dość mocno nadpalona konstrukcja wytrzyma jej ciężar. Gdy upewniła się , że chyba tak jest. Weszła powoli na górę.
   Piętro wyglądało dużo lepiej, niż parter budynku. Na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. Na widok  prawie nietkniętych  rzeczy.
 Przemknęło jej przez myśl , że gdyby nie ten okropny odór mogłaby tu nawet zostać. Potrząsnęła głową. I szybko wrzuciła kilka swoich ubrań, do plecaka.

   Zeszła na dół i ostatni raz omiotła spojrzeniem swój dom. Otarła łzy zbierające jej się kolejny raz w kącikach oczu. I wyszła na zewnątrz. Jej wzrok nagle zatrzymał się na uchylonych drzwiach garażu.   Dopadła do nich i weszła do środka. Był w stanie nienaruszonym. Ogień nie zdążył się do niego dostać. A swąd spalenizny też był tu o wiele mniejszy.

   Od dawna nie mieli samochodu. A garaż służył im za składowisko starych rzeczy. Zrobiła kilka kroków, rozglądając się po zagraconym pomieszczeniu. Zatrzymała spojrzenie na starej kanapie w kącie. I nagle ją olśniło. Przecież mogła tutaj na razie pomieszkać. Nie tylko mogła. Ona musiała. Nie miała innej możliwości. A ta w sumie nie była taka zła.
 Rzuciła plecak w kąt. I usiadła na brzegu kanapy.  Na dworze zaczynało świtać. Było jej coraz zimniej. Objęła się ramionami. Próbując się rozgrzać. Niestety nie pomogło. Wstała i na powrót włączyła latarkę w telefonie.  Równocześnie rozglądając się za czymkolwiek do przykrycia. Na szafce w kącie, leżał jakiś koc.  Uśmiechnęła się  . Nie miała ochoty kolejny raz, po ciemku wchodzić do swojego pokoju. Tym postanowiła zająć się rano. Jeśli chciała tu zostać. Musiała tam iść ponownie. Sprawdzić , czy coś nadaje się do użytku.



  Otworzyła oczy, trzęsąc się z zimna.  Temperatura na dworze spadła sporo poniżej zera. I w całym pomieszczeniu dało się czuć przenikliwy chłód. Mocniej otuliła się kocem. Niestety niewiele to pomogło. Zaklęła pod nosem, przeciągając się. Spojrzała na wyświetlacz telefonu. Poziom naładowania baterii  niebezpiecznie zbliżał się do zera. Wymacała w plecaku ładowarkę. Znów przeklęła, zdając sobie sprawę, że w całym domu został odcięty prąd.  Musiała iść do Jonasa. I nie chodziło tylko o telefon. Potrzebowała prysznica. Gorącego.
  Wiedziała, że jego rodzice za chwilę wyjdą do pracy. Nie chcąc siedzieć bezczynnie. Opróżniła plecak i uchyliła słabo drzwi garażu. Gdy nie zobaczyła nikogo w pobliżu, przemknęła do drzwi domu.
   Weszła na górę, ładując do plecaka kolejne ciuchy. Z ledwością dopięła zamek i zarzuciła go na ramię. Chwyciła kołdrę i koc. I ostrożnie zeszła na dół.  Szybko rzuciła wszystko na kanapę w garażu. Ze sobą zabrała tylko czyste ciuchy . I pobiegła w kierunku domu Jonasa.




     Obudziło go walenie do drzwi. Ledwo przytomny otworzył oczy i poczłapał w ich kierunku.
-Wiem , że fajnie Wam się śpi , ale za godzinę mamy trening- Luca szczerzył się do niego głupkowato w progu - mogę wejść, czy zobaczę coś czego nie powinienem ?
Philipp dopiero teraz przypomniał sobie o Tinie. Na jego twarzy na wspomnienie ostatniej nocy pojawił się szeroki uśmiech.
-Poczekaj - rzucił i odwrócił się w kierunku łóżka, nie będąc pewnym czy Martina zdążyła się ubrać. Zamarł w pół kroku wpatrując się w puste miejsce . Nie było jej. Otworzył drzwi łazienki. W środku było jednak ciemno i pusto.
-Mogę? Nie będę stał w drzwiach swojego pokoju jak idiota - Luca parsknął śmiechem i wsunął się do środka.
-Nie ma jej . Widziałeś ją gdzieś ?
-Taaaaa. W nocy jak wychodziła z Tobą - Luca rozglądnął się po wnętrzu , jego wzrok zatrzymał się na białej kartce papieru. Na której nakreślone było kilka słów- " Przepraszam. Zapomnij. I nie szukaj mnie." To chyba do Ciebie.
-Kurwa- chłopak zaklął , przerażonym wzrokiem wpatrując się w jej równe pismo- kurwa.
-Pokłóciliście się? Zrobiłeś coś nie tak?
-Zwariowałeś? Było.... ja pierdzielę. Muszę ją znaleźć. Ona sobie nie poradzi.
-Ona chyba nie chce żebyś jej szukał - Luca jeszcze raz podsunął mu pod nos kartkę papieru.
-Ona sama nie wie czego chce. Ma mętlik w głowie, po tym wszystkim co działo się ostatnio.
-To jej decyzja Philipp. Podjęła ją sama. Nikt jej do tego nie zmuszał. Uszanuj to.
-Ale..
-Daj jej trochę czasu. Nie wiem co się wydarzyło między Wami. Choć chyba mogę przypuszczać. Dlatego daj jej sobie to wszystko spokojnie poukładać. Może ona potrzebuje pomyśleć trochę w samotności?
-Boję się , że coś jej się stanie. Bez dachu nad głową i pieniędzy- jego wzrok mimowolnie zatrzymał się na portfelu, leżącym na szafce. Był pewien, że nie było go tam jak kładli się spać.
-To duża dziewczynka. Potrafi o siebie zadbać.
  Philipp już go nie słuchał. W szoku wpatrywał się w zawartość portfela. A tak właściwie w pustkę w nim. Okradła go. Kurwa, przecież mogła poprosić . Dałby jej te pieniądze. Nawet oferował jej to wcześniej. Nie musiała kraść. A jednak to zrobiła. Nie miał pojęcia co o tym myśleć.
-Zapewne potrafi- wycedził przez zaciśnięte zęby i rzucił portfelem w kąt pokoju.



-Co Ty tutaj robisz?- chłopak patrzył na nią półprzytomnym wzrokiem, gdy w końcu zdołała go obudzić waląc w drzwi przez dłuższą chwilę.
-Twoje powitania są ostatnio urocze, serio - uśmiechnęła się krzywo. Wyminęła go i weszła do kuchni - zrobisz mi kawę? A ja szybko wezmę prysznic.
   Nie czekając na odpowiedź , zatrzasnęła się w łazience. Stanęła pod strumieniem gorącej wody, próbując się rozgrzać. Gdy stwierdziła, że jest jej już wystarczająco ciepło. Zakręciła wodę i mocno wytarła całe ciało ręcznikiem. Ubrała się szybko. Pociągnęła nosem. Trochę zalatywało spalenizną. Ale przynajmniej było czyste. Będzie musiała poprosić chłopaka o pranie w najbliższym czasie.

-Dowiem się w końcu co Ty tutaj robisz?- Jonas stanął nad nią, gdy usadowiła się już wygodnie na kanapie i szczelnie owinęła  kocem.
-Uciekłam. Okradłam go i uciekłam- szepnęła.
-Kogo? Freitaga? Wiem, że leci na Ciebie  ale  w końcu się wścieknie.
-Gorzej Jonas- wbiła wzrok w podłogę - Philippa. Zabrałam wszystko co miał i po prostu spieprzyłam stamtąd.
-Odbiło Ci? Nie przepadam za gościem. Ale sporo Ci pomógł. I chyba na to nie zasłużył.
-Wiem, zachowałam się okropnie. Ja .... po prostu chciałam żeby mnie znienawidził. I wydawało mi się, że to najlepszy pomysł.
-Co teraz Tina? Twoja miejscówka w hotelu jest już chyba spalona. Co zamierzasz?
  Dziewczyna przełknęła ślinę. Wiedziała , że gdy mu powie to się wścieknie. Ale chyba nie miała wyjścia. Jonas musiał wiedzieć. Potrzebowała go.
-Tylko się nie drzyj- zaczęła niepewnie- garaż jest w dobrym stanie.
-Garaż? Czy Ty siebie słyszysz? - wrzasnął - zamarzniesz tam.
-Nie ma tak źle. Naprawdę.
-To niebezpieczne Tina. Nie wiadomo jakie menele będą się tam kręcić po nocy.
-Będę się zamykać. Od środka jest zasuwka. I  załatwię jakąś kłódkę. Nic mi nie będzie .
-Nie podoba mi się to Tina.
-Daj spokój. Tylko potrzebuję Twojej pomocy. Moje ciuchy trochę śmierdzą. Przyda im się pranie, Do tego nie ma prądu i ciepłej wody- pociągnęła nosem i uśmiechnęła się.
-Zastanawiam się czy będę potrafił Ci kiedyś odmówić- prychnął i zajął miejsce przy niej.


  W ciszy gapili się w telewizor, przeskakując pomiędzy kanałami. Nagle chłopak odezwał się cicho.
-Rozmawiałem z mamą. Podobno jutro jest pogrzeb.
Tina zacisnęła ręce w pięści.  Nie interesowało ją to . Nie chciała tam iść. Nienawidziła go. Cieszyła się, że zginął. Ale był jej ojcem. Dawno temu kochała go. Gdy żyła jeszcze mama, był jej ukochanym tatusiem. Przełknęła łzy. Nie potrafiła wydusić słowa.
-Jeśli będziesz chciała pójdę tam z Tobą , Tina - przytulił ją do siebie. Już nie powstrzymywała  łez. Swobodnie spływały jej po policzkach.





  Kolejnego ranka, gdy tylko zamknęły się drzwi za jego rodzicami. Nastawił wodę w czajniku i zaczął robić kanapki.
 Tak jak się spodziewał już po dosłownie kilku minutach , rozległo się pukanie do drzwi. Dziewczyna od razu zniknęła w łazience. A już po chwili słyszał szum pralki i lejącej się wody.
  -Musisz jeszcze o czymś wiedzieć Tina- usiadł przy niej  , gdy ta wprost pochłaniała przygotowane przez niego jedzenie.
-Tak?- przerwała na chwilę i uniosła głowę.
-Tylko się nie wściekaj- zaczął niepewnie, nie do końca wiedząc jak jej to powiedzieć- ludzie gadają, że to Ty.
-Co?- nie zaskoczyła. Nie miała pojęcia o czym mówił.
-Że tak bardzo go nienawidziłaś , że podłożyłaś ogień.
-Że co?- wrzasnęła. Podniosła się gwałtownie , rozlewając kawę- przecież wiesz , że to nie ja. Że nigdy bym tego nie zrobiła. Przecież tam był Domi. A nawet gdyby go nie było. Kurwa to jednak był mój ojciec . Nigdy bym nie zrobiła czegoś takiego.
-Ja to wiem Tina- położył jej ręce na ramionach i posadził z powrotem- ale ludzie gadają. Muszą o czymś gadać. Wiesz jak to jest.
-Ale jak w ogóle mogło komuś wpaść coś tak strasznego do głowy?-jęknęła.
-Nie wiem Tina. Policja  dojdzie do tego jak było. A ludzie pogadają i przestaną.
  Pokiwała wolno głową. Wstała i włożyła do zlewu pusty talerz. Wytarła rozlaną kawę. Z nieobecnym wyrazem twarzy wyjęła pranie i rozwiesiła je na suszarce.
-Pójdziesz ze mną na ten cmentarz ?-odezwała się nagle cicho. Chłopak tylko pokiwał głową. I w ciszy wyszli z mieszkania.



     Już z oddali widziała małą grupkę ludzi i księdza w tylnej części cmentarza. Zatrzymała się gwałtownie kilkanaście metrów od nich . Niezdolna iść dalej. Jonas chwycił jej dłoń, próbując dodać jej otuchy. Nie pomagało. Łzy mimowolnie spłynęły po jej policzkach. Pociągnęła nosem. I odezwała się cicho.
-Nienawidziłam go. Wiele razy życzyłam mu śmierci. Nawet kilka godzin przed tym pieprzonym pożarem. Więc dlaczego to i tak boli Jonas?
-Był Twoim ojcem Tina. To zupełnie normalne- przytulił ją do siebie. Stali tak w ciszy przez dłuższą chwilę. Dopóki grupa ludzi przed nimi nie zaczęła się zbierać do wyjścia.  Ktoś na nią spojrzał. Widziała jak szepczą między sobą. Pokazując ją sobie palcami. Westchnęła cicho. Miała wszystkiego dosyć.  Omiotła wzrokiem wszystkich zgromadzonych, szukając Dominika. Gdy nigdzie go nie ujrzała. Pociągnęła Jonasa z powrotem w stronę wyjścia.






czwartek, 21 listopada 2019

17



 -Masz klucz?- zatrzymał się pod jej pokojem. Ze spokojem poczekał , aż wygrzebie go z kieszeni. Zabrał go jej ze śmiechem , gdy zauważył, że ma problem z trafieniem do dziurki. Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka.   Zsunęła buty i pociągnęła go za rękę w kierunku łóżka. Jęknął gdy znów zaczęła go całować, a jej ręką zawędrowała na skraj jego spodni. Szybkim ruchem chwycił jej dłoń, póki miał siłę jeszcze to powstrzymać.
-Nie jestem aż takim dupkiem- westchnął. I odsunął się od niej na bezpieczną odległość. Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem, nie do końca rozumiejąc o czym mówi - nie chcę żebyś jutro tego żałowała.
-Serio przejmujesz się tym czego chcę? -zachichotała.
-Może nie powinienem , ale chyba tak- jęknął. Bo jej ręce znów zabłądziły tam gdzie nie powinny. Odetchnął głęboko i znów ją od siebie odsunął- nie zaczynaj. Bo nie mam pojęcia jak długo jestem w stanie Cię odpychać.
-To nie odpychaj. Przecież wiem , że myślisz tylko o tym żeby kolejny raz się ze mną przespać - szepnęła.
-I zrobię to- zaśmiał się. Podniósł się z łóżka. Bo jej bliskość była nie do wytrzymania- ale nie dzisiaj. Zrobię to gdy będziesz tego w pełni świadoma. I udowodnię Ci, że Ty też nie jesteś w stanie mi odmówić.
Dziewczyna prychnęła. I opadła na poduszki. Pocałował ją , życząc miłych snów i wyszedł z pokoju. Sam się sobie dziwiąc , że przepuścił taką okazję.



  Obudził ją kac. Suchość w ustach była nie do wytrzymania. Zapaliła nocną lampkę i rozejrzała się po pustym pokoju. Zwlokła się  z łóżka i podreptała do łazienki. Przemyła twarz zimną wodą. Przez kilka minut szczotkowała zęby próbując pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia w ustach.
  Wróciła do pokoju i usiadła na łóżku. Gdzie do cholery był Philipp? Dopiero po chwili jej wzrok przykuła jej własna karteczka z wiadomością do chłopaka. Na której widniał dopisek, że są z Lucą w klubie. I jak ma ochotę, może do nich dołączyć.  Spojrzała na zegarek.  Było kilka minut po dziesiątej , a ona już czuła się wyspana.
  Z jednej strony nie chciała tam schodzić. Z drugiej nie miała ochoty siedzieć tu sama. Do tego musiała się czegoś napić. A w pokoju nie było niczego.
  Przeczesała włosy, ostatni raz spojrzała na siebie w lustrze i wyszła na zewnątrz.

  Westchnęła ciężko gdy zobaczyła Philippa i Lucę z kadrą A.  Twarz tego pierwszego  rozjaśnił uśmiech na jej widok. A ona dopiero teraz przypomniała sobie , jak trafiła do pokoju popołudniu.  Jej twarz zabarwiła się na czerwono, gdy dojrzała wśród zawodników Freitaga. Jej sytuacji nie poprawiał fakt , że chłopak nie spuszczał z niej wzroku , a na jego ustach błąkał się uśmieszek.
 
   Philipp przesunął się aby zrobić jej miejsce, a Luca już po chwili podsunął jej pod nos zimne piwo.
Chwyciła je szybko i łapczywie wypiła połowę. Brunet nie spuszczał z niej wzroku, a ona raz za razem oblewała się rumieńcem. Nie miała pojęcia jak długo wytrzyma jego spojrzenie. Musiała się czymś zająć. Musiała przestać myśleć o tym, że to ona sama chciała się z nim dziś przespać. Musiała raz na zawsze wybić sobie go z głowy. Ta znajomość nie prowadziła przecież do niczego dobrego.

   Wdała się w cichą rozmowę z Lucą. Philipp przysłuchiwał im się z lekkim zainteresowaniem. A ona mimowolnie chwyciła go za rękę. Spojrzał na nią zdziwiony , ale przysunął się bliżej i splótł ich palce ze sobą.  Ciągle czuła na sobie wzrok bruneta. Uniosła głowę i odważyła się na niego spojrzeć.      Z jego twarzy zniknął już uśmiech , patrzył na nią z coraz większą złością. Zagryzła wargi. Niech się wścieka. Przynajmniej da jej święty spokój. Przynajmniej przestanie jej mieszać w głowie. Odczepi się od niej. Zniknie z jej życia. A ona zajmie się tym czym powinna. Zdobywaniem pieniędzy i odzyskaniem Dominika. A nie rozpamiętywaniem ich wspólnych chwil.


  Kończyła kolejne piwo i dalej rozmawiała z dwójką młodszych chłopaków. Gdy Freitag nagle się podniósł  . Rzucił w jej stronę kpiący uśmiech i podążył w kierunku baru. Tina mimowolnie odwróciła głowę w tamtym kierunku. Zacisnęła szczękę ze złością , gdy jej oczom ukazała się sprawczyni jej nocnej pobudki.
-Chyba już pójdę- podniosła się , puszczając dłoń Philippa. Chłopak jednak też wstał. I na powrót splótł ich palce ze sobą.
-Nie czekajcie na mnie- Luca uśmiechnął się do nich - będę spał gdzieś indziej.
-Freitag Ci kiedyś łeb urwie młody - Wellinger wybuchnął śmiechem. Tina zmierzyła go nieprzyjemnym spojrzeniem.
-Freitag niech się zajmie swoją blondynką- burknęła.
-Wierz mi , że zdecydowanie wolałby Tobą-  nie wierzyła mu. Gdyby tak było. Nie poszedłby do tamtej. Zostałby tutaj. Z nimi. Z nią. Pociągnęła Philippa za rękę. Przełykając kolejne łzy.



 Znów wirowało jej w głowie. Teraz jednak nie miała tak dobrego nastroju jak popołudniu. Zamiast chichotać, miała zwyczajną ochotę się rozpłakać. Przełknęła jednak gulę w gardle i dzielnie pomaszerowała pod prysznic. Miała nadzieję , że przynajmniej ten helikopter w jej głowie zniknie.

   Dziś zdecydowanie przesadziła z alkoholem . I to dwukrotnie. Od jutra zdecydowanie bierze się za siebie. Koniec z rozpamiętywaniem wszystkiego i koniec z alkoholem.  Z tym solidnym postanowieniem weszła do łóżka i  wsunęła się pod kołdrę .
  Łzy jakoś tak same zaczęły spływać po jej twarzy. Gdy Philipp wyszedł z łazienki, szlochała już na dobre, zupełnie nie mogąc przestać.
-Dlaczego wszystko co mnie spotyka jest takie popieprzone?- wychlipała w jego koszulkę. Nie odpowiedział. Przytulił ją tylko mocniej do siebie. Zaczął gładzić ją po plecach czekając , aż się uspokoi. Uniosła głowę i spojrzała na niego oczami pełnymi łez.
   Nagle ją pocałował. Zaskoczona , oddała pocałunek. Zupełnie poddając się chwili. Potrzebowała jego bliskości. Jego ciepła. Wszystkiego. Wplotła palce w jego włosy i jeszcze mocniej go do siebie przyciągnęła. Chciała czuć go przy sobie. Chciała czuć , że jest dla kogoś ważna. Ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Tina nagle poczuła jego dłonie wsuwające się pod jej koszulkę. Jego dłonie błądzące po całym jej ciele.  Odsunęła się na moment. Z jednej strony chciała to przerwać. Z drugiej tak bardzo pragnęła czyjejś bliskości. Znów się do niego przysunęła. Jednym ruchem zerwała z niego koszulkę. Jej paznokcie delikatnie drażniły jego skórę.
  Chłopak od razu zareagował na jej coraz śmielszy dotyk. Oddychał coraz szybciej. Wpił się zachłannie w jej usta , jednocześnie pozbywając się jej koszulki.
  Nagle przerwał pocałunek, kierując swoje usta na jej piersi. Z jej ust wydobył się cichutki jęk.
Jego ręce błądziły po jej udach. Po chwili pozbywając się ostatniego skrawka materiału z jej ciała.



-Nie powinniśmy Philipp- uniosła głowę wpatrując się w uśmiechniętego chłopaka przy jej boku. Jej nie było do śmiechu. Resztki alkoholu zupełnie wywietrzały z jej głowy.
-Dlaczego? Gdybyśmy oboje tego nie chcieli, nic by się nie wydarzyło- znów ją pocałował. Szybko i zachłannie.
-Jesteś moim przyjacielem. I chciałabym żeby tak zostało- szepnęła.
-I zostanie. Możemy się przyjaźnić, równocześnie będąc ze sobą.
-Będąc ze sobą?- jęknęła przestraszona. Nie mogła z nim być. Nie chciała. To przed chwilą. To była tylko chwila słabości. Chwila zapomnienia. Była pewna , że gdyby nie alkohol. I cała ta sytuacja z Freitagiem .Nigdy nie posunęłaby się do tego.
-Po tym co się stało, chyba nie sądzisz , że pozwolę Ci odejść- zaśmiał się. Przytulił ją do siebie.
-Porozmawiamy rano, dobrze?- szepnęła. Wiedząc, że nie będzie żadnego rano. Że właśnie teraz nadszedł ten moment który miał nadejść już dawno. Moment w którym zniknie z ich życia.
Zapomni o nich, a oni zapomną o niej . Będzie tak jakby nigdy jej nie spotkali.


  Od dobrych kilkunastu minut wsłuchiwała się w miarowy oddech Philippa. Gdy była już całkowicie pewna, że twardo śpi. Najdelikatniej jak potrafiła wysunęła się z objęć chłopaka. Wstała cicho i szybko się ubrała. Ze spodni skoczka wyciągnęła portfel. Czując do siebie obrzydzenie. Wyciągnęła wszystkie pieniądze. Musiała to zrobić. Musiała, by ją znienawidził. Odłożyła portfel na komodę. Wzięła kartkę i napisała na niej kilka słów. Umieściła ją obok.
 Jeszcze raz spojrzała na śpiącego chłopaka. Zbliżyła się do niego i delikatnie pocałowała w czoło.
-Przepraszam- szepnęła sama do siebie. I najciszej jak potrafiła wyszła na zewnątrz.


 Wybiegła przed hotel i popędziła w kierunku domu. Wzdrygnęła się gdy spojrzała na nadpaloną ścianę budynku.
  Przeszła przez policyjną taśmę i zbliżyła się do drzwi. Otworzyła je niepewnym ruchem i stanęła w progu. Zmarszczyła nos czując intensywny zapach spalenizny. W jej oczach zaszkliły się łzy, gdy rozglądnęła się w około. Oświetlając sobie wnętrze latarką w telefonie.
  Spędziła w tym domu siedemnaście lat. Ostatnie nie należała do zbyt przyjemnych. Ale przecież wcześniej, gdy żyła jej mama. Byli tutaj wszyscy szczęśliwi.  Westchnęła ciężko i zrobiła kilka kroków do przodu, zupełnie nie wiedząc czego może się spodziewać w środku.


 
  Witam wszystkich z pociągu do Wisły i przepraszam za ewentualne literówki , ale rozdział kończyłam na komórce :)
 Nie mogę wprost uwierzyć, że już jutro zaczyna się kolejny sezon.  Niestety  bez Andreasa i Davida. Mam nadzieję , że wrócą szybko i w jeszcze lepszej formie :) Na całe szczęście będzie Richard i Kamil . I już nie potrafię się doczekać , aż ich zobaczę . Jak zawsze proszę, trzymajcie kciuki za moich ulubieńców , no i za pogodę :) Bo jak na razie jest cieplej niż na zakończeniu LGP w Klingenthal ;)  I jakoś słabo widzę ten śnieg. 

sobota, 9 listopada 2019

16



    Wszedł do restauracji, w momencie gdy go całowała. Nie dość , że czuł się koszmarnie po ostatniej nocy. To ten widok nie poprawił mu samopoczucia. Zaklął pod nosem i skierował swoje kroki do ekspresu. Musiał napić się kawy. Może przynajmniej po niej zniknie ten pulsujący ból głowy.
-Kolejna ciężka noc?- Wellinger spojrzał na niego z uśmiechem, gdy zajął miejsce przy stoliku. W rękach ściskając upragniony gorący napój.
-Po cholerę mnie w ogóle wczoraj wyciągnąłeś do tego klubu?- prychnął nawet nie podnosząc głowy.
-Najlepiej , zwal wszystko na mnie- Andreas parsknął rozbawiony-to ja wlewałem Ci alkohol do gardła, a potem to ja kazałem Ci wyjść z tą blondynką.
-Blondynki w to nie mieszaj. W stanie nienaruszonym , wróciła do domu- niewinnie wtrącił Sev na co Freitag obrzucił go spojrzeniem pełnym wyrzutów.
-Zejdźcie ze mnie i zajmijcie się czymś innym- warknął.
-Może tą rozwijającą się znajomością naszego młodszego kolegi? -wtrącił Stephan- słyszałem , że Luca szukał w nocy noclegu.
 Freitag przewrócił oczami ze złością. Czy oni naprawdę nie mogli dziś  rozmawiać o czymś innym. O skokach, pogodzie, o czymkolwiek a nie o nim lub jeszcze gorzej,  o niej i tym cholernym gówniarzu.
-Widzę, że ten temat jest jeszcze bardziej drażniący , więc już się zamykam- chłopak podniósł ręce w obronnym geście , zanosząc się śmiechem.
-Słyszeliście o pożarze? Tu niedaleko hotelu. Kawałek koło Twojego domu Richi - Karl podniósł głowę z nad kubka kawy.
-Nie miałem ostatnio głowy do wiadomości - to też go niezbyt interesowało, ale było już lepsze od słuchania o niej - coś poważnego?
-Zginął jakiś facet. Jego syna cudem ktoś uratował.
-Wiesz coś więcej?- nagle go to zainteresowało. Nie miał pojęcia czemu, ale w jego głowie pojawiła się jakaś przerażająca myśl.
-Facet sam wychowywał dwójkę dzieci. Chłopak był z nim w domu gdy wybuchł pożar. Dziewczyny nie było. Podobno często znikała po nocach, nie mogąc wytrzymać towarzystwa wiecznie pijanego ojca. Niektórzy mówią, że gość zasnął z papierosem. Inni , że to ta młoda miała już wszystkiego dosyć.
-A Ty co zajmujesz się lokalnymi plotkami?- wtrącił Wellinger.
-Moja ciotka pracuje w szpitalu, gdzie przywieźli tego małego. Byłem wczoraj na moment w domu i się nasłuchałem.
-Jak się nazywali? Wiesz cokolwiek ?
-Nie mam pojęcia. Aż tak mnie to nie zainteresowało. Choć może , czekaj. Ten mały Daniel , albo Dominik. Coś takiego nie wiem.
  Freitag już nie słuchał. Z hukiem odsunął krzesło, nie zwracając uwagi nawet na zbliżającego się Wernera. W kilku krokach dopadł do stolika zajmowanego przez Tinę i młodszego skoczka.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- usiadł przy niej chwytając ją za ręce.
-Słucham? - warknęła nawet na niego nie patrząc.
-O pożarze. Dlaczego mi nie powiedziałaś?- powtórzył. Dziewczyna zacisnęła powieki. Jakby walczyła z nadchodzącymi łzami. Coś ścisnęło go w sercu jak na nią spoglądał.
-Martina chyba nie ma ochoty z Tobą rozmawiać - zamiast niej odezwał się Philipp, wywołując w nim złość.
-A ja nie mam ochoty rozmawiać z Tobą-  wstał i wycedził przez zaciśnięte zęby.
-To może wrócisz do swojego stolika i dasz nam spokój- Philipp podniósł się i stanął przed nim mierząc go wzrokiem.
-Taki gówniarz jak Ty nie będzie mi mówił co mam robić.
-Przestańcie ! - dziewczyna nagle stanęła pomiędzy nimi , próbując zapanować nad wiszącą w powietrzu coraz większą awanturą.
-Przepraszam Tinka. Po prostu wkurza mnie, że przychodzi tutaj jakby nigdy nic i nie rozumie , że nie chcesz z nim rozmawiać.
-Philipp pozwól, że sama będę decydować o tym z kim chcę rozmawiać- posłała słaby uśmiech w kierunku przyjaciela i odwróciła się do niego - Nie powiedziałam Ci bo to nie Twoja sprawa.
-Porozmawiajmy gdzieś na spokojnie. Może mógłbym Ci jakoś pomóc?-nie zraził go jej oschły ton. On po prostu musiał z nią porozmawiać. Teraz. Natychmiast.
-Nie chcę z Tobą rozmawiać- wycedziła przez zaciśnięte zęby nawet na niego nie patrząc.
-Proszę. Tylko jedna rozmowa. Kilka minut Tina.
Widział jak myśli, jak się waha . I w końcu przy niezadowoleniu Philippa kiwa głową. I powoli wychodzi na zewnątrz. Rzucił jeszcze triumfujący uśmiech w stronę młodszego chłopaka i podążył za nią.

 
   Zatrzymała się gwałtownie , zaraz za drzwiami restauracji i wbiła w wzrok w podłogę. Stanął przed nią i spróbował chwycić ją ze ręce . Szarpnęła się i szybko włożyła je do kieszeni jeansów.
-Czego chcesz?- jej głos był pozbawiony jakichkolwiek uczuć. Całkowicie wyprany z emocji.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Dlaczego Philipp wie , a ja nie miałem o niczym pojęcia?
-Bo Philipp jest moim przyjacielem- prychnęła- a z Tobą nie mam nic wspólnego. Jesteś dla mnie zupełnie obcym człowiekiem. I nie odczuwam potrzeby zwierzania Ci się z czegokolwiek.
Poczuł się jakby dostał w twarz. Kochała się z nim. A nazywa go obcym człowiekiem. Udał jednak , że nic go to nie obeszło.
-Może mógłbym Ci jakoś pomóc? Coś zrobić? Potrzebujesz czegoś? Czegokolwiek?
-Niczego od Ciebie nie chcę.
-Przestań unosić się dumą- zrobił krok w jej kierunku- wiem, że zginął Twój ojciec. Wiem , że jest Ci ciężko...
-Gówno wiesz- przerwała mu ze złością.
-Dobra, przepraszam. Masz rację, gówno wiem. Nie mam pojęcia jak to jest stracić ojca, dom..
-Więc daj mi spokój. Zajmij się się sobą i swoimi sprawami- znów mu przerwała. Odwróciła się i popędziła w stronę otwierających się drzwi windy. Bez zastanowienia pobiegł za nią. Wcisnął się do środka przy jej widocznemu niezadowoleniu.
-Pozwól sobie pomóc Tina- stanął tuż przed nią. Dotknął jej twarzy i zmusił by w końcu na niego spojrzała.
 Dziewczyna zacisnęła zęby. Próbowała odwrócić wzrok , ale nie pozwalał jej na to. Delikatnie, ale stanowczo przytrzymywał jej podbródek. Oparła się o ściankę windy. Od razu przysunął się do niej.
Czuła jak jej żołądek wykręca salto. Wpatrywał się w nią intensywnie, a jej tętno przyspieszyło.
Wiedział, że ma nad nią przewagę i bezczelnie to wykorzystywał.
Winda zatrzymała się na jakimś piętrze, chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. Bezwolnie dała mu się zaciągnąć do pokoju. Gdy tylko zatrzasnęły się za nimi drzwi, przyciągnął ją do siebie i zaczął całować. Jęknęła i momentalnie oplotła jego szyję rękami.  Potrzebowała tego, tak bardzo potrzebowała czyjejś bliskości. A on , mimo tego że ją zranił , cholernie ją pociągał.
 Przerwał na moment pocałunek i delikatnie popchnął ją w kierunku łóżka. Opadła na nie i teraz to ona zaczęła go całować.
 Pragnął jej , ale przecież nie po to wyciągnął ją z hotelowej restauracji. Chciał jej pomóc. Chciał pierwszy raz w życiu zachować się przyzwoicie. Odsunął ją od siebie, ciężko oddychając.
-Chcę Ci pomóc Tina- wychrypiał, dotknął jej policzka i odsunął kosmyk włosów z jej twarzy. Pokręciła głową. Zaklął w myślach. Była uparta jak osioł- może przynajmniej dam Ci pieniądze?
-Pieniądze?- uniosła głowę, w jej oczach pojawiła się wściekłość. Nie do końca zrozumiał o co jej chodzi. Wstała gwałtownie i patrzała na niego z coraz większą złością- chcesz mi zapłacić? Chcesz mnie przelecieć , bo w nocy spierdoliła Ci panna i jeszcze chcesz mi za to dać kasę.
-Zwariowałaś?- jak w ogóle mogła wpaść na tak głupi pomysł.
-Jesteś skończonym dupkiem- wycedziła - przez moment myślałam, że serio się mną przejąłeś. A Ty po prostu potrzebujesz .......
-Naprawdę myślisz, że chcę Ci zapłacić za seks?- przerwał jej, ona nie była normalna. Ona była jakąś cholerną wariatką.Nie miał pojęcia jak mógł choć przez chwilę pomyśleć , że mu na niej zależy- nie muszę za to płacić, kochana. Takie naiwne jak Ty same wchodzą mi do łóżka.
Chciała go uderzyć. Ale nie potrafiła. Łzy złości potoczyły się jej po policzkach. Dlaczego nie posłuchała Philippa, dlaczego z nim wyszła.
-Nienawidzę Cię - to jedyne co była w stanie wydusić, zanim odwróciła się na pięcie. Już w tym momencie wiedział , że przegiął. Może była stuknięta i doprowadzała go do czasem do szału. Ale nie powinien się tak do niej odzywać. Dogonił ją na korytarzu, próbując zatrzymać.
-Przepraszam. Nie powinienem.....
-Odpieprz się ode mnie w końcu. Nie chcę Cię już nigdy więcej oglądać- nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem. Wpadła do pokoju Philippa i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
-Spieprzyłeś?- Severin zjawił się jakby znikąd i patrzył na niego z powątpiewaniem.
-Daj spokój, ona jest jakaś narwana. Nie zrobiłem nic głupiego , a ona od razu na mnie naskoczyła.
-To może spróbuj jeszcze raz z nią porozmawiać?
-Odpuszczam. Teraz już naprawdę. Ta znajomość, serio nie ma zbytniego sensu. I gdy jeszcze raz zobaczysz , że choć przez sekundę mój wzrok powędruje w jej kierunku, walnij mnie porządnie- prychnął zrezygnowany i udał się do pokoju.


-Jestem głupia - jęknęła podnosząc głowę z poduszki, gdy usłyszała trzaśnięcie drzwi.
-Nie głupia, tylko troszkę naiwna - Philipp usiadł na podłodze przy łóżku i wytarł łzy z jej policzków.
-To prawie to samo- prychnęła- naprawdę dziś przez krótki moment uwierzyłam, że
on chce mi pomóc. Że tak, troszkę mu na mnie zależy. Rozumiesz jaką trzeba być debilką, żeby pomyśleć, że ktoś taki jak Freitag zainteresuje się kimś takim jak ja?
-Nie myśl w ten sposób. Nie jesteś żadną debilką, po prostu dałaś się nabrać na te ich głodne kawałki. Oni wszyscy potrafią tak idealnie zwodzić i bajerować. Nie Ty jedna na to poleciałaś.
-Nie pocieszasz , wiesz?-mimo wszystko zaśmiała się. Jakoś nie potrafiła długo się przy nim smucić.
-Ale uśmiechnęłaś się. To już chyba jakiś sukces , co?
-Twoje towarzystwo tak na mnie działa- mrugnęła do niego, na co zaraz się zaczerwienił.
-Tym bardziej nie wiem jak mam Cię teraz zostawić- jęknął , a ona spojrzała na niego pytająco unosząc brwi- muszę iść na trening. Nie mam jak się wykręcić. Naprawdę próbowałem.
-Daj spokój. Nie rzucę się z okna jeśli o to się martwisz- nie podobała jej się perspektywa samotnego siedzenia tutaj, no ale bez przesady- poleżę , popatrzę na telewizor. Może się prześpię. Mało spałam tej nocy.
-Na pewno?
-Tak. Leć już. Nie chcę żebyś miał przeze mnie kłopoty. Ale jak wrócisz pójdziesz ze mną po rzeczy?
-Obiecuję. Tylko Ty obiecaj , że nie pójdziesz tam sama - gdy pokiwała głową , musnął ustami jej policzek i zniknął za drzwiami.



Po kilku godzinach bezsensownego gapienia się w telewizor miała dosyć. Wygrzebała z kieszeni pieniądze od bruneta i powoli obracała je w palcach. Nagle zeskoczyła z łóżka i chwyciła telefon. Szybko wybrała numer Jonasa. Chłopak odebrał po pierwszym sygnale , jakby ciągle czekał na jej telefon.
-Gdzie Ty się podziewasz?- warknął zanim zdążyła się odezwać.
-Też się cieszę, że Cię słyszę Jonas- prychnęła.
-Martwiłem się. Nie odbierasz moich telefonów i sama się nie odzywasz- rzucił z wyrzutem.
-Właśnie to robię. Za ile możesz być w hotelu?
-Daj mi kilka minut - wyłączył się. A ona na kartce nagryzmoliła krótką wiadomość, że wychodzi. I już po kilku minutach stała pod hotelem czekając na kumpla.



 Jonas cmoknął ją w policzek , a ona chwyciła go za rękę. I pociągnęła w stronę hotelowego baru. Zamówiła po piwie, z lekkim wyrzutem zapłaciła pieniędzmi Freitaga. I oboje zajęli miejsce, w dość pustym o tej porze lokalu.
-Więc jednak? Zamelinowałaś się w hotelu?
-Dwa , trzy dni. Philipp chce żebym trochę odpoczęła i doszła do siebie- na wspomnienie chłopaka Jonas skrzywił się nieznacznie. Ale nie dało się zaprzeczyć , że skoczek miał rację . Martinie naprawdę był potrzebny odpoczynek.
-Całkiem dobry pomysł.
-Tylko ja nie dam rady. Nie chcę tutaj być. Nie pasuję tutaj. Oni wszyscy doprowadzają mnie do szału. Bogate , nadęte dupki- prychnęła. I ku zdziwieniu chłopaka, opróżniła swój kufel do końca.
-Twój Philipp też?- warknął.
-On nie jest mój Jonas. Przyjaźnimy się tylko. Ale nie , on nie. On jedyny jest normalny. I tylko z nim mogę porozmawiać , gdy Ciebie nie ma- podniosła się. Po chwili postawiła na stole, kolejne dwa piwa . Mimo, że chłopak ledwo zaczął swoje.
-Co potem Tina? Gdzie pójdziesz jak stąd znikniesz?
-Nie mam pojęcia Jonas. Z zewnątrz dom nie wyglądał tak źle , więc może w środku...
-Popieprzyło Cię Tina?- przerwał jej wściekły - nie możesz tam zamieszkać. Choćby nie wiem co . To niebezpieczne. Porozmawiam z matką. Na pewno zgodzi się byś pomieszkała u nas trochę.
-Dziękuję, ale sami nie macie łatwo. Niepotrzebna Wam kolejna osoba na karku.
-Ale tam wrócić nie możesz- wycedził akcentując każde słowo. Pokiwała wolno głową na znak , że tam nie wróci, że nie będzie ryzykować. Wiedziała jednak , że nie ma zbytnio innej możliwości.

 
-Co tak słabo Ci dzisiaj idzie?- zaśmiała się , patrząc na chłopaka. Który pomału kończył drugie piwo.
-Tobie za to chyba idzie zbyt szybko - warknął. Nie miał pojęcia co się z nią działo. Nigdy nie stroniła od alkoholu, zawsze wypijała na imprezie jakieś piwo czy wino. Ale nie tyle. Dziewczyna skończyła właśnie kolejne piwo i już miała się wybrać po następne . Gdy chwycił ją za rękę- wystarczy Ci Tina. Jest dopiero szesnasta  , a Ty jesteś już nieźle wstawiona.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić Jonas- wybuchnęła śmiechem- mam chyba prawo odreagować?
-Już odreagowałaś. Idziemy na górę- chwycił ją ze ręce i wyprowadził z baru- odprowadzę Cię do pokoju.
-Nie musisz- dziewczyna znów zachichotała, wpatrując się w kogoś za jego plecami. Odwrócił głowę. Do hotelu właśnie wchodził Freitag. Tina odsunęła się od Jonasa i lekko chwiejnym krokiem podeszła do bruneta - on mnie odprowadzi.
-Podobno nie chcesz mnie oglądać- na twarzy skoczka błąkał się uśmiech gdy tak stała przed nim chichocząc.
-Podobno - parsknęła śmiechem, zarzucając mu ręce na szyję.
-Zajmę się nią- rzucił tylko w stronę Jonasa i objął ją w pasie.  Wprowadził ją do windy , ciągle się uśmiechając pod nosem. Ona serio nie była normalna. Przestał nadążać za jej zmianę nastrojów.
-Zajmiesz się mną? - przysunęła się do niego jeszcze bliżej, uniosła głowę i wpatrywała się w niego intensywnie. Czuł od niej alkohol. Zresztą po jej zachowaniu mógł wnioskować , że trochę już wypiła.
  Nie mógł się powstrzymać. Choć przecież miał ją sobie odpuścić. Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Najpierw delikatnie, bo bał się jej reakcji. Bał się czy zaraz nie rzuci się na niego z pięściami. Nie rzuciła się. Zachłannie oddała pocałunek . Z trudem odsunął ją od siebie , gdy winda zatrzymała się na ich piętrze. Chwycił jej dłoń i pociągnął w stronę hotelowego pokoju.



poniedziałek, 28 października 2019

15



  Richard zatrzymał się w pół kroku wpatrując się w dziewczynę znikającą za drzwiami z Philippem. Prychnął pod nosem i zrezygnowany wrócił do stolika. Nie zamierzał za nią biec. Choć na początku ta myśl przeszła mu przez głowę.
  Wszystko wskazywało na to, że dziewczyna była z jego młodszym kumplem. Mimo , że on temu zaprzeczał. A ona to z nim się przespała.
 Ale najwidoczniej ona też potraktowała ich wspólną noc. Jak nic nie znacząca przygodę. Albo chodziło jej tylko o tą pieprzoną kasę.
  W sumie nie miał zamiaru dłużej zawracać sobie tym głowy. Mimo, że gdzieś tam w głębi czuł, że robi źle. Odpuszczając ją sobie. Mimo, że czuł się zazdrosny. Na samą myśl o tym, że Tina jest teraz z Philippem.
-Mówiłem, że sprzątnie Ci ją z przed nosa- szepnął Sev pochylając się nad nim.
-Daj spokój. I tak mi nie zależało.
-Odniosłem całkiem inne wrażenie , jeszcze kilka godzin temu.
-Nie będę za nią biegał. Przecież nie jest jedyna - prychnął. I na potwierdzenie swoich słów, z powrotem zajął się blondynką .



-Co to miało być? - Philipp w końcu odzyskał głos, wchodząc z dziewczyną do windy.
-No jak to co ?- zaśmiała się sztucznie. Wbijając wzrok w podłogę.
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Bo chciałam. I wydawało mi się że Ty też- prychnęła.
   Wyszła na korytarz i szybkim krokiem, podeszła do pokoju chłopaka. Nacisnęła klamkę. Szybkim wzrokiem omiotła pomieszczenie. Gdy dojrzała swoją kurtkę. Złapała ją i z powrotem wyszła na zewnątrz - będę uciekać.
-Tina!- podniósł głos i złapał ją za ramię.
-Daj spokój Philipp. Dziękuję za wszystko. Mam nadzieję , że jeszcze kiedyś się spotkamy- wyrwała mu się . I dopadła do windy.
- Nie wygłupiaj się . Jest środek nocy. Zostań do rana. Potem pomyślimy co dalej. 
Tina  przewróciła oczami. Ale propozycja chłopaka kusiła  ją jak diabli. 
-Miałeś mnie nie namawiać. 
- Nie namawiam. Po prostu nie chcę żebyś się gdzieś plątała po nocy- chwycił jej rękę i z powrotem wciągnął do pokoju - a poza tym, nadal nie dostałem odpowiedzi, dlaczego to zrobiłaś ?
- Mówiłam już. Bo chciałam. Ty chyba też ?- przysunęła się bliżej chłopaka. I nie spuszczała z niego wzroku. Philipp spuścił wzrok , nie potrafiąc wytrzymać jej spojrzenia. 
-Chciałaś żeby był zazdrosny - warknął cicho, urażony.
-Zazdrosny ?- parsknęła - przecież oboje dobrze wiemy, że nic go nie obchodzę. 
- Może miałaś nadzieję , że to go ....- nie pozwoliła mu dokończyć. Wspięła się na palce i kolejny już raz dzisiejszej nocy wpiła się w jego usta.
 Chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie , ciągle pogłębiając pocałunek. Dziewczyna po chwili wyswobodziła się z jego objęć. I odsunęła  do tyłu.
-I co ? Nadal myślisz , że chciałam wzbudzić zazdrość u Freitaga? - odezwała się cicho. Zawstydzona tym co przed chwilą zrobiła. Ale czuła ,że musiała to zrobić, że musiała pocałować go kolejny raz, żeby nie czuł się urażony. Żeby go nie straciła.
-Powiem szczerze , że sam już nie wiem co myśleć Tina.
-To nie myśl. Nie warto- usiadła na łóżku , wpatrując się pustym wzrokiem w ścianę. Znów zachciało jej się płakać.
-Ty też już nie myśl Tinka- chłopak od razu przy niej usiadł.
-Ja muszę Philipp. Nie mam wyjścia. Muszę ....
-Musisz tu zostać, choćby kilka dni- przerwał jej ze złością- musisz dojść do siebie. Razem coś wymyślimy.
-To nie jest dobry pomysł- prychnęła. Jednak nie była już tak mocno pewna swoich słów. Bo niby chciała zniknąć z ich życia, odciąć się od niego, Freitaga i całej tej reszty. Ale nie miała dokąd pójść. Nie miała pieniędzy , ani domu.  Nie miała też zwyczajnie siły. Po wydarzeniach z ostatnich godzin. Potrzebowała zwyczajnie odpocząć. Choć przez chwilę, nie martwić się o kolejne godziny. O to co zje i gdzie będzie spać. Philipp patrzył na nią w wyczekiwaniu. Uśmiechnęła się słabo - a ten Twój kumpel?
-Luca? Nim się nie przejmuj- twarz chłopaka , rozjaśnił uśmiech. Podniósł się i z szafy wygrzebał kilka rzeczy- a teraz pod prysznic i do łóżka.
-Ale tylko dwa, trzy dni- jęknęła i posłusznie pomaszerowała w stronę łazienki.



  Obudziła się słysząc jakieś głosy na korytarzu. Wyswobodziła się z objęć Philippa i usiadła na łóżku. Łóżko obok było puste. Zrobiło jej się głupio , że przez nią chłopak , śpi gdzieś indziej.
  Głosy gdzieś za drzwiami nie milkły. Czyjś śmiech był nie do wytrzymania. Spojrzała na wyświetlacz telefonu. Dochodziła trzecia nad ranem. Zaklęła pod nosem i zrobiła kilka kroków w stronę drzwi. Uchyliła je i wyszła na korytarz. Odwróciła głowę w kierunku tego cholernego chichotu. Widok Freitaga i blondynki z klubu całkowicie ją rozbudził.  Bezwładnie puściła przytrzymywane ręką drzwi. Ich trzask na moment uciszył sprawców jej pobudki.
  Brunet odwrócił się w jej stronę, mierząc ją od góry do dołu. Na jego ustach błąkał się ironiczny uśmiech. Towarzysząca mu dziewczyna , szepnęła mu coś na ucho i znów wybuchnęła śmiechem. Martina zacisnęła ze złością pięści. Chciała się odwrócić i zniknąć w pokoju. Niestety , znów tak jak na dole nie potrafiła tego zrobić. Nie potrafiła się poruszyć. Nie potrafiła nawet odwrócić głowy. Wciąż wpatrywała się w bruneta i tą cholerną dziewczynę, czując łzy złości cisnące jej się do oczu.
 -Powinnaś chyba coś na siebie włożyć - drgnęła , słysząc koło siebie czyjś głos. Wysoki facet którego widziała już kilkukrotnie z Feitagiem , stał przy niej patrząc to na nią , to na rozbawioną dwójkę kilka metrów dalej. Martina dopiero teraz zorientowała się, że stoi przed nimi w samej koszulce swojego przyjaciela.
-A Ty mógłbyś nauczyć swojego kumpla  obsługi zegarka. Jest trzecia nad ranem, ludzie chcą spać- prychnęła ze złością.
-Przepraszam za niego. Obiecuję, że to już się nie powtórzy -  posłał w jej stronę uśmiech , wyminął ją i zbliżył się do tamtych- koleżanka już się zbiera, a Ty do pokoju.
Martina mimowolnie parsknęła śmiechem. Nadal nie potrafiąc zebrać się do odwrotu.
-Wyluzuj Sev - Freitag zaśmiał się, nie spuszczając z Martiny wzroku. Zrobił kilka kroków w jej stronę.  Dziewczyna która mu towarzyszyła, już kompletnie go nie interesowała. Tina drgnęła, gdy dotknął jej dłoni. I gwałtownie odskoczyła do tyłu.
-Nie dotykaj mnie- warknęła bojąc się, że jedno jego słowo, jedno dotknięcie jego dłoni sprawi , że znów zapomni o całym świecie.
-Boisz się, że Philipp nas zobaczy?- warknął zaciskając nerwowo szczękę.
-Nie powinno Cię to interesować.
-I nie interesuje. To kompletnie nie moja sprawa z kim się...
-Dosyć Richi.  Zamknij się , bo powiesz o jedno słowo za dużo- Sev stanął między nimi , ciągnąc bruneta za ramię- i za kilka godzin znów tego pożałujesz.
-Masz rację to nie Twoja sprawa- wycedziła przez zaciśnięte zęby, błagając siebie w myślach żeby się nie rozpłakać.
-Co Ty tu robisz Tina?- całą tą ich bezsensowną wymianę zdań, przerwało pojawienie się Philippa w drzwiach pokoju.
-Chyba szuka wrażeń, których Ty  zapewnić jej nie potrafisz- zaśmiał się Freitag. I tylko błyskawiczna reakcja Severina uchroniła go przed pięścią młodszego chłopaka.
-Powariowaliście oboje? Naprawdę potrzebne Wam kłopoty? - nie czekając na odpowiedź , wepchnął Freitaga do pokoju. I zatrzasnął za nim drzwi . A sam odwrócił się do Tiny- jeszcze raz przepraszam . Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło od pewnego czasu. 
-On zawsze był dupkiem Sev- warknął Philipp. 
-Uspokój się młody. Bo naprawdę oboje wpakujecie się w kłopoty- rzucił i zniknął w pokoju. 



- Po jaką cholerę się wtrąciłeś Sev ? - Freitag warknął do kumpla. Gdy ten tylko pojawił się w drzwiach. 
- Serio chciałeś się z nim bić na korytarzu o jakąś małolatę ? Naprawdę chciałeś w środku nocy obudzić Wernera żeby zobaczył Cię w tym stanie ? 
- W jakim stanie ? - prychnął urażony. 
-Przeginasz ostatnio i dobrze o tym wiesz. Ogarnij się bo kolejnego ostrzeżenia nie dostaniesz. Werner wywali Cię z kadry bez mrugnięcia okiem . 
- Już to słyszałem . I niepotrzebne mi Twoje umoralniające gadki. Nie mam już piętnastu lat.
- Serio? - Sev zaśmiał się kpiąco- bo zachowujesz się jak dzieciak spuszczony ze smyczy. 
-Daj spokój- Freitag walnął się ze złością na łóżko. Przed oczami pojawił mu się obraz dziewczyny w samej koszulce. Zaklął głośno,  na samą myśl o tym co teraz robi z tym gówniarzem - dlaczego w ogóle kazałeś tej pannie spływać? Popieprzyło Cię czy jak ?
-Bo po pierwsze nie miałem ochoty kolejnej nocy błąkać się po hotelu. A po drugie takim zachowaniem nie przyciągniesz do siebie tej małej. 
-Ta mała jak ją nazywasz.  Kompletnie mnie nie interesuje. A do tego teraz zapewne pieprzy się już z tym gnojkiem. 
-A Ty kompletnie nie jesteś o to zazdrosny- Sev wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Zgasił światło,  kończąc temat. I zostawił go z tysiącem myśli w głowie , na temat tego co dzieje się w pokoju obok .


-Przytulisz mnie ?- Tina położyła się na łóżku,  resztką sil powstrzymując łzy. Chłopak bez słowa zajął miejsce przy niej i zamknął w swoim uścisku. Dziewczyna od razu przylgnęła do niego całym ciałem. Philipp ze  świstem wciągnął powietrze. Próbował myśleć tylko o tym, że to jego przyjaciółka z dzieciństwa. Przyjaciółka która potrzebuje pomocy. 
Nie potrafił jednak wyrzucić że swojej głowy ich pocałunku.  Sytuacji nie poprawiał fakt, że leżała przy nim w samej koszulce. Przesunął rękę na jej plecy. Nie miała nawet stanika. 
Przygryzł wargi. Nie pomogło.  Jego dłoń mimowolnie zsunęła się niżej. 
  Uniosła głowę gdy to poczuła. Nie potrafił odgadnąć jej spojrzenia. 
-Przepraszam Tina. Chyba lepiej będzie jak zajmę łóżko Luci dopóki go nie ma - jęknął , odsuwając się.
-Nie zostawiaj mnie samej Philipp. Potrzebuję Cię- dziewczyna kurczowo zacisnęła palce na jego koszulce.
-Będę tuż obok Tina- szepnął. Ale nawet nie drgnął. Tak naprawdę nie miał najmniejszej ochoty się ruszyć. Miał ochotę na coś innego. Ale nie mógł tego zrobić. Nie jej. Nie mógł wykorzystać tego, że Freitag ją zranił, a ona potrzebowała jego bliskości. Jeszcze raz zagryzł wargi, skupiając swoje myśli na czymś innym. Oddychał głęboko, próbując się uspokoić.
-Dziękuję.  Za to , że jesteś. Że starasz mi się pomóc. Za wszystko Philipp.
-Postaraj się przespać - szepnął tylko, nakrywając ją kołdrą.



  Od kilkunastu minut przyglądał się jej twarzy jak śpi. Sam prawie nie zmrużył oka wiercąc się na łóżku kilka godzin. Miał nadzieję, że Luca będzie dziś nocował w pokoju. Może przy nim , nie będzie myślał w kółko o jednym. Bo nie miał pojęcia jak długo jeszcze to wytrzyma.  Nie miał pojęcia co się z nim działo. Ale jej bliskość doprowadzała go do szału.
-Już nie śpisz?- zaczerwienił się gdy usłyszał jej głos. Przełknął ślinę i uśmiechnął się.
-Nie chciałem Cię obudzić.
Zaśmiała się. Jej śmiech zabrzmiał jednak jakoś smutno , wprost przerażająco.
-Zejdziesz ze mną na śniadanie?- podniósł się szybko, nie potrafiąc już dłużej wytrzymać jej bliskości.
-Nie chcę wpakować Cię w kłopoty, przecież...
-W nocy doszedłem do wniosku , że takie ukrywanie Cię nie ma sensu. Po co ryzykować, gdy mogę Ci tutaj po prostu wynająć pokój.
-Popieprzyło Cię?!- podniosła głos i spojrzała na niego z wyrzutem.
-Dwa, trzy dni . A potem sama zdecydujesz co dalej. Na razie jednak musisz dojść do siebie- zniknął za drzwiami łazienki, dokładnie w momencie gdy wylądowała na nich poduszka.


-Pójdziesz ze mną do domu?- spytała cicho , gdy oboje wyszli na korytarz. W czasie gdy brała prysznic, chłopak załatwił wszystkie formalności i oficjalnie była już hotelowym gościem.
-Odbiło Ci? Po jaką cholerę chcesz tam iść?- skoczek popukał się w czoło, dając jej do zrozumienia , że nie ma co na niego liczyć w tej kwestii.
-A myślisz jak długo mogę chodzić w tych samych ciuchach?- warknęła- przecież nic tutaj nie mam.
-I sądzisz , że tam coś nadaje się do użytku?
-Nie wiem. Dlatego muszę to sprawdzić. Z Tobą lub bez Ciebie.
-Serio? Nie możemy zwyczajnie podejść do sklepu i kupić potrzebnych rzeczy?
-Nie, nie możemy. Zwyczajnie mnie na to nie stać - prychnęła coraz mocniej zirytowana. Wchodząc do hotelowej restauracji.
-Tina, po prostu pójdziemy do sklepu. Weźmiesz co Ci jest potrzebne , a ja za to zapłacę. To nie jest dla mnie problem.
-A nie pomyślałeś , że dla mnie jest?- zatrzymała się gwałtownie, patrząc na niego z wściekłością- wystarczy, że płacisz już za ten pieprzony hotel.
Rozglądnęła się z niepokojem, gdy doszło do niej , że prawie wrzeszczy. Zawstydziła się i słabo uśmiechnęła się do chłopaka.
-Przepraszam Philipp. Nie chciałam być niemiła. Ja po prostu nie chcę , żebyś wydawał na mnie pieniądze. Wystarczająco dużo dla mnie robisz. Dlatego proszę , pójdź tam ze mną. Nie wejdę do środka, jeśli będzie to niebezpieczne. Obiecuję - wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. I była już pewna , że jej nie odmówi.
 





sobota, 19 października 2019

14



  -Nie chcę Cię poganiać. Ale od godziny wpatrujesz się w ten talerz. A z niego nic nie znika- Philipp szturchnął ją w ramię. Wyrywając z otępienia.
-Już kończę- westchnęła. I zamieszała widelcem po talerzu, nadal pełnym jedzenia.
-Kończysz?- prychnął lekko zirytowany- Ty nawet nie zaczęłaś.
-Możemy już iść?- odezwała się z nadzieją w głosie. Podniosła głowę. I spojrzała na chłopaka błagalnym wzrokiem.
-Tina!!!- podniósł głos. Po chwili jednak ściszył go i dodał już spokojniej- przecież nic nie zjadłaś.
-Nie mam teraz apetytu. Zjem później. Obiecuję- spróbowała się uśmiechnąć. Miała jednak wrażenie, że jej twarz wykrzywił jakiś dziwny grymas. Który na pewno nie był uśmiechem.
-Dopilnuję tego. Możesz być pewna - Philipp wstał i podał jej rękę. Tina chwyciła jego dłoń i podniosła się od stolika. Rozglądnęła się po restauracji. Która już zdążyła opustoszeć. Poczuła ukłucie zawodu, że Freitag już opuścił pomieszczenie. Otrząsnęła się jednak szybko. Zdając sobie sprawę z tego, że teraz jeszcze bardziej niż wcześniej. Nie ma prawa o nim myśleć. Szarpnęła się , gdy Philipp pociągnął ją w kierunku windy.
-Mówiłam już , że nie zamierzam zostać w hotelu- prychnęła.
-A czy ja Ci każę tu zostawać? - chłopak zaśmiał się i wepchnął ją do środka- posiedzisz dzisiaj trochę u mnie. Musisz odpocząć. I w końcu coś zjeść. Nic więcej. Nie zamierzam Cię tutaj trzymać na siłę. Nie bój się.
 Nie miała siły protestować. I chyba nawet jej się nie chciało. Perspektywa spędzenia następnych godzin w jego towarzystwie. Podobała jej się . Bez słowa więc podążyła za nim do pokoju.  Zatrzymała się jednak gwałtownie wpatrując się w jakiegoś chłopaka w środku. Widziała go już wcześniej. Siedział tutaj z Philippem rano gdy spała.
-Jestem Luca. A Ty zapewne jesteś Martina ?- chłopak podszedł do niej  z uśmiechem. Chciała odwzajemnić uśmiech. Zbyt dużo jednak z tego nie wyszło. Pokiwała głową, wchodząc niepewnie dalej. Usiadła na brzegu łóżka. Wpatrując się w podłogę.
-Lepiej będzie jak sobie pójdę- poderwała się nagle . Dopadła do drzwi zanim Philipp zdążył zareagować. Otwarła je i wyszła na korytarz. Ze swojej prawej strony nagle zauważyła Freitaga.  Przez chwilę miała wrażenie, że traci grunt pod nogami. Odetchnęła gdy zdała sobie sprawę z tego, że jej nie zauważył. Odwróciła się gwałtownie i z powrotem wpadła do pokoju.
-Mogę jednak chwilę zostać?- wydukała, znów siadając na łóżku. Philipp parsknął śmiechem. Siadając przy niej.
-Może trochę się prześpisz? Miałaś ciężki dzień- przytulił ją do siebie. Oparła głowę na jego ramieniu. Znów czuła łzy zbierające się jej  pod powiekami. Nie chciała się znów rozpłakać. Ale nie miała siły ich powstrzymywać. Szloch wstrząsnął jej ciałem. Nie potrafiła poradzić sobie ze swoim bólem i bezradnością. Z brakiem Dominika. Nawet ze śmiercią znienawidzonego ojca. Philipp mocniej przyciągnął ją do siebie. Łkała cicho wtulona w jego ramiona. Aż w końcu zasnęła. Całkowicie wykończona.



 -Co dalej? Co zamierzasz? - szepnął Luca. Gdy dziewczyna w końcu zasnęła. Philipp odsunął ją od siebie powoli i położył na łóżku. Poruszyła się nieznacznie. Zwijając się w kłębek. Ale nie obudziła się.
-Nie mam pojęcia- chłopak podniósł się i zajął miejsce koło kumpla - chciałem , żeby tu została dopóki trenujemy na miejscu.
-Wiesz , że to ryzykowne?
-Wiem. Ona i tak nie chce. Więc nie mogę jej tutaj trzymać wbrew jej woli. Wkurza mnie to , że nie potrafię jej pomóc- warknął wściekły sam na siebie - nie wiem co mam robić. Z jednej strony wydaje mi się, że najlepszym wyjściem dla nie byłby jednak ten dom dziecka. To tylko kilka miesięcy. Jakoś dałaby radę . Z drugiej, mnie samego przeraża ta perspektywa.
-Ale ona nie ma tak naprawdę innego wyjścia. Wiesz o tym?
-Wiem. Ale przecież nie zmuszę jej do tego- prychnął.
-Wiem, że wkurzy Cię to co powiem. Ale może jednak powinieneś porozmawiać z Richa...
-Po cholerę? - Philipp przerwał mu ze złością.
-Nie wiem. Może on coś wymyśli? Może zależy mu na niej?
-Daj spokój- Philipp zaśmiał się kpiąco - Freitagowi miałoby niby na kimś zależeć ? Ty sam nie wierzysz w to co mówisz.
-Może warto byłoby jednak spróbować?
-Nie będę z nim rozmawiał o Tinie - wycedził przez zaciśnięte zęby. I podniósł się z łóżka. Kończąc temat.




  W pokoju panował półmrok.  Tina otworzyła oczy , gwałtownie siadając na łóżku. Zamrugała kilka razy  , próbując przyzwyczaić oczy do ciemności. Z łóżka obok dobiegło ją pochrapywanie Luci. Na fotelu obok zauważyła Philippa. Spuściła nogi i założyła buty. Wstała i zrobiła kilka kroków w kierunku drzwi.
-Uciekasz ?- zatrzymała się w pół kroku, słysząc cichy głos Philippa. Zaklęła cicho i odwróciła się.
-Po prostu wychodzę- prychnęła. Ale wróciła się i usiadła na przeciw niego.
-Jasne - zaśmiał się kpiąco. Wstał , sprawdzając godzinę na wyświetlaczu telefonu- zanim Cię stąd wypuszczę . Zejdziemy coś zjeść.
Tina przewróciła oczami. Już chciała zaprotestować. Wykręcić się . Powiedzieć , że nie jest głodna. Ze zdziwieniem poczuła jednak , że jest.
-O tej godzinie?
-Hotelowa restauracja jest pewno zamknięta. Ale w klubie zapewne mają jakieś frytki i inne śmieci- zaśmiał się . Wyciągając ją na korytarz.



  Richard odetchnął z ulgą gdy zamknęły się drzwi za Severinem. Nie miał dziś najmniejszej ochoty schodzić do klubu. I był mu niezmiernie wdzięczny , że nawet go do tego nie namawiał.
 Położył się na łóżku. Z kolejnym już drinkiem w ręce. Bezmyślnie gapiąc się w ekran telewizora.  Po godzinie bezsensownego przerzucania kanałów. Odłożył pustą szklankę na nocny stolik. I przymknął oczy, nakrywając się kołdrą.
  Z niespokojnej drzemki wyrwał go irytujący  dzwonek telefonu. Zerknął na ekran. I bez zastanowienia odrzucił połączenie. Widząc na wyświetlaczu imię Wellingera.
  Prychnął coraz mocniej rozdrażniony. Gdy dźwięk powtórzył się kolejny raz. Pośpiesznie wyłączył telefon. Próbując zasnąć kolejny raz.

    Niestety. Sen chyba dzisiaj nie był mu pisany. Bo po kilku minutach rozległo się uporczywe walenie do drzwi. I nim zdążył zareagować , Wellinger stał już na przeciwko niego. Szczerząc się głupkowato.
-Jak nie odbieram, to chyba logiczne że nie mam ochoty z Tobą rozmawiać- warknął , siadając na łóżku.
-Daj spokój chyba nie jesteś wściekły za to przy obiedzie - Andreas nie wzruszony zajął miejsce na fotelu.
-Nie . Po prostu ...- Freitag przerwał. Wellinger był chyba ostatnią osobą , której chciałby się tłumaczyć. Ze swojego dziwnego stanu.
-To dlaczego nie ma Cię jeszcze z nami na dole? - kumpel zmrużył oczy . Rozglądając się z uwagą po pokoju. Jego wzrok zatrzymał się na  pustej butelce - odkąd to uwielbiasz samotne picie w pokoju hotelowym?
-Andreas naprawdę nie mam dzisiaj....
-A może ta mała zabroniła Ci z nami wychodzić?- Wellinger z trudem powstrzymywał śmiech.
-A co ja mam z nią wspólnego?- Richard usilnie starał się nad sobą panować.
-Nie wiem. Ty mi powiedz. W końcu to Ty zawsze pierwszy leciałeś do klubu. A tu nagle, pojawia się ta mała. A Ty grzeczniutko zamykasz się w pokoju - kumpel parsknął śmiechem.
-Ogarnij się Wellinger. Chyba nie sądzisz , że dałbym jakiejś małolacie sobą rządzić?
-Tak to wygląda - kumpel parsknął rozbawiony.
-Więc udowodnię Ci ,  że tak nie jest- Freitag podniósł się z łóżka. Kierując się w stronę łazienki. Aby się ogarnąć. Po kilku minutach oboje wchodzili już do hotelowego klubu.



   Zajęła miejsce w najciemniejszym kącie hotelowej dyskoteki. Wzrok miała wbity w podłogę. Nerwowo stukała palcami w blat stolika. Czekając na Philippa. Składającego zamówienie przy barze. Minęła doba odkąd była tu ostatnio. Odkąd wykrzyczała Philippowi, że chciałaby śmierci swojego ojca. Skrzywiła się . Minęło dopiero kilkanaście godzin. A jej słowa wykrzyczane w złości stały się faktem. Nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać. Targały nią sprzeczne uczucia.
 Uniosła lekko głowę. Gdy chłopak podsunął jej pod nos talerz frytek i hamburgera. Bardziej zainteresował ją jednak kufel piwa. Wyciągnęła rękę. Philipp był jednak szybszy.
-Najpierw zjedz- usiadł przy niej ze śmiechem. Prychnęła. Ale posłusznie zajęła się frytkami na swoim talerzu. Gdy zjadła połowę, chłopak podsunął jej piwo. Upiła kilka łyków. Równocześnie odsuwając od siebie talerz.
-Wystarczy - jęknęła. Opierając się wygodnie. Znów chwyciła do rąk piwo. W końcu rozglądnęła się dookoła.
-Powinnaś jeszcze...- Philipp nagle przerwał. Widząc jak grymas bólu wykrzywił twarz dziewczyny. Zmrużyła oczy ze złością. Jej palce zacisnęły się na kuflu. Podążył za jej wzrokiem. Ciekawy, co tak nagle wyprowadziło, ją z równowagi. Zacisnął szczękę , widząc w co,  albo raczej w kogo się wpatruje. Kilkanaście metrów dalej. Siedzieli jego starsi kumple w towarzystwie kilku dziewczyn. Dla niego normalny widok. Do którego przez tyle czasu zdążył się już przyzwyczaić.
   Prychnął pod nosem, przypominając sobie słowa przyjaciela. Kilka godzin temu. Żeby porozmawiał o Tinie z Freitagiem.  Jak dobrze, że tego nie zrobił. Tylko by się ośmieszył. Starszy kumpel już chyba nawet nie pamiętał. O istnieniu kogoś takiego jak Tina. Całkowicie oddając się pocałunkom. Jakiejś nowo poznanej blondynki.


  Tina czuła jak robi jej się niedobrze. Jak zjedzone przed chwilą frytki podchodzą jej do gardła. Jak żołądek skręca jej się w supeł. Jak ogarnia ją coraz większa złość.  Zacisnęła mocniej palce na kuflu piwa. Miała wrażenie , że szkło zaraz pęknie pod naporem jej palców. Upiła trochę. I z trzaskiem odłożyła kufel na stoliku. Ciągle wpatrywała się w stolik kilkanaście metrów dalej. Nie potrafiła przestać patrzeć w tamtym kierunku. Mimo, że tak bardzo nie chciała tego oglądać. Mimo , że widok z każdą sekundą coraz bardziej wyprowadzał ją z równowagi.

  Podniosła się gwałtownie. Jej nogi automatycznie skierowały się w tamtym kierunku. Philipp zerwał się od stolika i zrównał z nią krok. Chwycił jej dłoń. Na co nawet nie zwróciła uwagi.
  Nagle się zatrzymała , dosłownie kilka metrów od stolika niemieckiej kadry. Freitag znienacka  oderwał się od ust blondynki i spojrzał na nią. Ich spojrzenia skrzyżowały się na krótki moment. Z głośników zaczęła płynąć jakaś wolna piosenka. Tina odwróciła się w stronę Philippa, oplatając jego szyję rękami. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony. Ale mimowolnie chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie.

  Tina czuła na sobie wzrok Freitaga. Który momentalnie przestał się interesować dziewczyną u swojego boku.  Skupiając całą swoją uwagę na scenie rozgrywającej się przed jego oczami. Znów czuł tą cholerną zazdrość odbierającą mu racjonalne myślenie. Zazdrość której nie powinien czuć. Której nie chciał czuć. A która z sekundy na sekundę robiła się coraz większa.
  Freitag zacisnął ręce w pięści . Wiedząc co za chwilę się wydarzy. Nie pomylił się. Choć błagał w myślach żeby tak było. Dziewczyna uniosła głowę, wpijając się w usta jego młodszego kumpla. Całowała go , tak jak jeszcze kilka godzin temu całowała jego. Zazdrość zamieniła się w złość.
 Blondynka z którą jeszcze przed chwilą, tak chętnie się całował, położyła rękę na jego ramieniu.  Strzepnął jej dłoń i podniósł się gwałtownie.


   Martina całkowicie nie panowała nad sobą. Nie kontrolowała tego co robi. I nie myślała o konsekwencjach. Widok chłopaka któremu w nocy oddała się bez reszty. Całującego inną, wstrząsnął nią . Mimo tego, że przecież Freitag niczego jej nie obiecywał. Że mogła się tego spodziewać od samego początku tej znajomości. Ale mimo tego, że to wszystko wiedziała. Widok Freitaga z inną bolał ją. Powodował tak nieznośny ból , że w jednej chwili przestała myśleć i działać racjonalnie.
 Zaczęła tańczyć z Philippem, chcąc zrobić na złość brunetowi. Chciała żeby był zazdrosny. Choć i tak była pewna, że nie będzie. Dlatego zupełnie bezsensu było to co robiła.
 Uniosła słabo głowę, wpatrując się Philipowi prosto w oczy. Zobaczyła w nich czułość i troskę. O nią. Patrzył na nią jakoś tak inaczej niż zwykle. Nie myśląc wiele złączyła ich usta w pocałunku. Chłopak jęknął zupełnie zaskoczony. Ale oddał pocałunek. Jeszcze mocniej ją do siebie przyciągając.
 Odsunęła się od niego równie gwałtownie. Jak gdyby wyczuła zbliżającego się Freitaga.
-Chodźmy stąd - pociągnęła ciągle zaskoczonego Philippa za rękę. Kątek oka widziała bruneta , dosłownie parę kroków od nich. Przyspieszyła. Chciała jak najszybciej stąd zniknąć. Z klubu, z hotelu. Z życia ich wszystkich.


Nie mam pojęcia czy ktoś tu jeszcze jest. Czy ktoś jeszcze czeka na kolejny rozdział. Ale postanowiłam go dodać. 
I chyba muszę się wytłumaczyć ze swojej nieobecności , zarówno tutaj jak i u Was. 
W maju w obudwu oczach stwierdzono u mnie zmiany jaskrowe , a że z jednym już wcześniej miałam problemy ( odwarstwienie siatkówki , pięć zabiegów itd) wystraszyłam się. Prawie całkowicie odstawiłam laptopa , nie chcąc nadwyrężać oczu. 
Ale jakoś tak ciągle mnie ciągnie do skończenia tej historii. Dlatego pomalutku postanowiłam wrocić. I chciałabym doprowadzić do końca to co zaczęłam.  Ale już na pewno nie w takim tempie jak wcześniej. I do Was też oczywiście postaram się zaglądać. 





środa, 3 kwietnia 2019

13



  -Muszę się zbierać Domi - Martina podniosła się niechętnie. Przy jęku Dominika. I zaskoczonym spojrzeniu dwójki przyjaciół.
-Już? - w oczach małego zaszkliły się łzy.
-Zaraz ktoś po Ciebie przyjedzie. I lepiej będzie jak już stąd pójdę- zaśmiała się. Czując jak nieznośny ból rozrywa ją od środka.
-Ale...- chłopiec już nie powstrzymywał łez , całymi strumieniami spływały mu po twarzy. Sprawiając , że pękało jej serce.
-Odwiedzę Cię jak to tylko będzie możliwe. Obiecuję- przytuliła się do niego. Jego ręce zacisnęły się na jej szyi. Z żalem oderwała go od siebie. Zwracając się do Jonasa- zostaniesz z nim?
-Tak, jasne- spojrzał na nią niczego nie rozumiejąc.
 Martina posłała w jego stronę uśmiech. Pocałowała brata w czoło. I wyszła na korytarz. Zanosząc się płaczem.

-Zaczekaj. Co Ty wyprawiasz? - Philipp dopadł do niej gdy wybiegała już przed szpital- gdzie się wybierasz? Przecież ktoś miał po Ciebie przyjechać.
-Zwariowałeś?- prychnęła, ocierając łzy.
-Mówiłaś, że...
-Naprawdę myślałeś, że dam się zamknąć w jakimś domu dziecka? - przerwała mu.
-Ale ...
-A Ty ? Dałbyś się zamknąć na moim miejscu?- przerwała mu kolejny raz ze złością.
-Nie wiem Tinka. Nie jestem na Twoim miejscu. Nie mam pojęcia co bym zrobił.
-No właśnie. Nie jesteś na moim miejscu- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-Przepraszam - rzucił cicho, przytulając ją do siebie- więc? Co zamierzasz?
-Nie wiem. Ale na pewno, nie dam się gdzieś zamknąć. Muszę zdobyć jakieś pieniądze. Mieszkanie.
-Odbiło Ci Martina? Masz siedemnaście lat. Jak chcesz zdobyć pieniądze? Mieszkanie?
-A myślisz jak to robiłam do tej pory?-warknęła.
-O czym mówisz?
-O niczym- prychnęła. Wciskając ręce do kieszeni jeansów. Coś zaszeleściło pod jej palcami. Wyciągnęła rękę wpatrując się szeroko otwartymi oczami w znajdujące się na niej pieniądze. Ponad dwieście euro. Przez chwilę nie potrafiła sobie przypomnieć skąd je ma.
-Freitag - ugryzła się w język . Gdy zorientowała się , że powiedziała to na głos. Philipp przyglądał się jej mrużąc oczy.
-Czy Ty? Czy on?- na jego twarzy malował się szok i niedowierzanie.
-Nie. Nie sypiam z Freitagiem za pieniądze- warknęła - bo o to chciałeś zapytać. Prawda?
-Przepraszam Tinka. Po prostu...
-Myślał, że chcę go okraść. Wściekł się. Wcisnął mi je do kieszeni. A ja całkiem o tym zapomniałam- szepnęła , trochę zawstydzona swoim wybuchem.
-Jak coś tak idiotycznego mogło wpaść mu do głowy? Jezu , co za dupek- chłopak  aż się zagotował ze złości. Martina spuściła głowę i przełknęła ślinę.
-Okradłam go wcześniej dwa razy. To właśnie po to przychodziłam do hotelu Philipp.
-Co zrobiłaś?!
-Okradłam go dwa razy. Tak jak wielu innych facetów wcześniej- uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy- I zrobiłabym to jeszcze raz. Gdybym musiała.
-Ale..
-Właśnie taka teraz jestem. I co nadal chcesz mnie nazywać swoją przyjaciółką?- zatrzymała się gwałtownie przed hotelem. W ogóle nie zauważyła , że zmierzają w tym kierunku.
-Na razie chcę Cię zabrać na obiad. A później przedyskutujemy sprawę naszej przyjaźni- posłał w jej stronę delikatny uśmiech. Chcąc dodać jej otuchy. Pociągnął ją za rękę wprowadzając do hotelu. Bo sama nie miała zamiaru się ruszyć.
-Nie jestem głodna. A Ty nie musisz udawać, że nadal chcesz się ze mną zadawać- prychnęła, gdy wprost siłą wepchnął ją do hotelowej restauracji. Rozejrzała się lekko spanikowana, po prawie pełnej o tej godzinie sali. Zacisnęła szczękę, widząc Freitaga z resztą niemieckiej kadry.
-A Ty nie musisz ciągle udawać, że z wszystkim sama dasz sobie radę- objął ją w pasie i zaprowadził do stolika najbardziej oddalonego od swoich kumpli. Za co była mu niezmiernie wdzięczna. Usiadła zrezygnowana. Wbiła wzrok w stolik , czekając na zamówione przez chłopaka potrawy.


-Powiesz mi dlaczego to zrobiłaś?- chłopak odezwał się nagle , przerywając ciszę pomiędzy nimi.
-Potrzebowałam pieniędzy - Tina nawet nie uniosła głowy.
-Na co? Bo nie uwierzę, że na ciuchy lub jakiś kosmetyk.
-Na jedzenie dla Dominika- na samo wspomnienie brata, znów poczuła łzy zbierające jej się pod powiekami.
-Dlaczego do mnie nie przyszłaś?- dziewczyna mimo wszystko parsknęła śmiechem po jego słowach. On sam zaraz zorientował się jak to zabrzmiało.
-Nawet by mi to do głowy nie wpadło. Miałam stanąć w Twoich drzwiach po kilku latach i powiedzieć. Daj mi parę euro bo nie mam co jeść?
-Wiem, bez sensu - jęknął - nie mogę sobie darować, że nigdy do Ciebie nie podszedłem. Że nigdy nie spróbowałem nawet odnowić naszego kontaktu.
-Daj spokój.
-Co teraz Tina? Już nawet nie pytam o pieniądze. Ale gdzie będziesz mieszkać?
-Może uda mi się zatrzymać na parę dni u Jonasa. On też nie ma lekko. Ale z trzy, cztery dni jego rodzice jakoś mnie zniosą. A potem może wrócę do domu. Coś tam z niego zostało, przecież.
-Odbiło Ci?
-Żartowałam- uśmiechnęła się. Widział jednak , że chciała go tylko uspokoić. Że nie miała nastroju do żartów.
-Kadra A wylatuje w czwartek do Finlandii. My z chłopakami odpuszczamy najbliższe zawody w Stanach. A kolejne są u nas.
-No i?- spojrzała na niego, nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi. Niezbyt interesował ją kalendarz zawodów w skokach narciarskich.
-Jeśli wytrzymasz trzy dni w jednym miejscu z nim - kiwnął głową w stronę Freitaga - to masz miejscówkę na kolejne dwa tygodnie.
-Co?!
-Będę z kadrą B trenował tutaj. Jakoś dam radę Cię tutaj ukrywać.
-Zwariowałeś? Przecież gdy ktoś się zorientuje, wpakujesz się w niezłe kłopoty- ściszyła głos. Bo kelner właśnie podał im zamówione danie.
-I co mogą mi zrobić?
-To bezsensu Philipp. Nie możesz dla mnie aż tak ryzykować- pokręciła głową . Pomysł przyjaciela był absurdalny. Niemożliwe było, żeby nikt się nie zorientował , że ukrywa ją w pokoju. Przecież zajmował go razem z jakimś kumplem.
-I tak nic mi nie zrobią. Nie musisz się martwić- uśmiechnął się do niej delikatnie. Ona jednak była nieugięta. Nie miała zamiaru się godzić.
-Nie nalegaj. I tak nie zmienię zdania- chwyciła do rąk widelec. Próbując przemóc się do zjedzenia czegokolwiek. Czuła jednak jak wszystko podchodzi jej do gardła od samego patrzenia na jedzenie.
-To może zatrzymasz się u moich rodziców? Znają Cię przecież i lubią.
-Lubili Philipp. Kilka lat temu.
-Na pewno nic się nie zmieniło.
-Philipp nie jestem już małym dzieciakiem którego znali. Tylko całkiem obcą nastolatką- prychnęła i odłożyła widelec na stolik- nie stawiaj ich w takiej sytuacji.
-Może masz trochę racji.  A teraz zjedz przynajmniej trochę- chłopak ponownie włożył jej do rąk widelec. Potrząsnęła głową. Nie była w stanie. Philipp nie spuszczał z niej jednak wzroku, czekając aż zacznie jeść.


 Richard uniósł nieznacznie głowę, widząc ją z Philippem. Oboje przeszli obok ich stolika, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Dziewczyna szła z pochyloną nisko głową. Ale dostrzegł jej opuchnięte od płaczu oczy. Nie było w niej nic tej uśmiechniętej i radosnej osoby. Która jeszcze kilka godzin temu wzbudziła w nim tyle sprzecznych uczuć naraz.
-To jak to w końcu jest? Zaliczyłeś ją czy jednak nie?- zaśmiał się Wellinger podążając za jego spojrzeniem.
-To nie jest Twoja sprawa- warknął tylko, nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
-Nie moja? Ostatnio miałem inne wrażenie- uśmiech nie schodził z twarzy Andreasowi. Richard zacisnął nerwowo pięści. Ignorując słowa kumpla.
-Daj spokój Andreas - Sev odezwał się spokojnym głosem. Chcąc opanować wiszącą  w powietrzu kłótnię.
-Dziewczyna wczoraj ochoczo z Tobą wyszła . Więc mogę sądzić , że  w końcu się z nią przespałeś- Wellinger udał , że nie słyszy Severina. Dalej ciągnąc tą bezsensowną wymianę zdań.
-Nie przespałem się z nią. Ani wcześniej, ani wczoraj. Kłamałem.  Wystarczy ?- warknął Freitag podnosząc się gwałtownie. Zasunął krzesło ze złością. I wyszedł z hotelowej restauracji.


  Wszedł wściekły do pokoju. Huk zatrzaskiwanych drzwi, rozniósł się chyba po całym hotelu. Usiadł na łóżku myśląc co robić. Miał ochotę wrócić i z nią porozmawiać. Przeprosić za swoje nieprzemyślane słowa. Wypowiedziane w nocy, w złości. Za swoje zachowanie w stosunku co do niej.
  Chciał też  dowiedzieć się , co jej się stało. I czy jest w jakikolwiek sposób w stanie jej pomóc. Był jednak pewny , że dziewczyna, nie będzie miała najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Westchnął ciężko.  Rezygnując z ponownego zejścia na dół.
-Gadaj co się dzieje-  podniósł głowę zaskoczony  , słysząc nad sobą głos Severina. Nie zauważył nawet powrotu przyjaciela do pokoju.
-Nic- prychnął. Podniósł się i szybkim krokiem podszedł do hotelowego barku.
- Chyba nie zamierzasz teraz pić?- Sev spojrzał na niego zrezygnowanym wzrokiem. Freitag wzruszył ramionami. I odkręcił pierwszą z brzegu butelkę. Wlewając jej zawartość do szklanki. Pociągnął spory łyk i usiadł z powrotem na łóżku.

-Dobra, chcesz czy nie. Będę tutaj tak długo. Dopóki mi nie powiesz co jest grane. Bo jest. I przestań się wykręcać. Nie znamy się od wczoraj , więc daruj sobie te głodne kawałki  , że nic się nie dzieje - Sev przysunął sobie krzesło. I zajął miejsce na przeciwko niego.
-Nic się nie dzieje- wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Jak chcesz. Ja mam czas- Sev zaśmiał się, nie spuszczając z niego wzroku. Freitag prychnął zrezygnowany.
-Kiedy ja sam nie wiem co się dzieje- westchnął . Opróżnił szklankę i odstawił ją na podłogę- wszystko się nagle popieprzyło.
-Co z tą małą? Poważnie z nią nie spałeś?
-Z Tiną? - Richard poczuł dziwne mrowienie na wspomnienie dziewczyny. I ostatniej nocy spędzonej w jej towarzystwie. Przełknął ślinę i popatrzył na przyjaciela - Nie spałem.
-Ale Cię kręci? Bardziej niż inne? I coś między Wami jest?
-Właśnie chyba nic nie ma. Już nie ma. Spieprzyłem i tyle.
-Raczej nie chodzi o te historie które nam o niej opowiedziałeś. Bo mimo wszystko, ona dosyć chętnie wczoraj z Tobą wyszła. Więc? Co nawywijałeś później?- Sev zmierzył go uważnym spojrzeniem. Freitag czuł się jak dzieciak , na dywaniku u dyrektora w szkole.
-Ona zrobiła coś głupiego. Ja zbyt szybko ją oceniłem. Chyba trochę przegiąłem - przerwał na moment- nie trochę. Cholernie przegiąłem. Powiedziałem kilka słów za dużo.
-Zależy Ci na niej - Sev nie spytał. Stwierdził po prostu , zauważył to przed czym on sam ciągle się bronił. Nawet teraz.
-A tam od razu zależy. Głupio mi , że tak jak ją potraktowałem. Poza tym  polubiłem tą małą i jej brata. To tyle.
-Znasz nawet jej brata?- na ustach Severina błąkał się coraz większy uśmiech.
-Spotkałem ich kiedyś razem. Jezu , skończ się czepiać.
-A Ty skończ się wypierać- Sev parsknął śmiechem. Po chwili jednak uspokoił się i spojrzał na kumpla poważnie - może przeproś ją. Wydaje mi się , że jej też zależy. Przynajmniej wczoraj sprawiała takie wrażenie.
-Tak myślisz? - Freitag nie potrafił opanować entuzjazmu po słowach przyjaciela. Na co ten znów się zaśmiał.
-Nie potrafiła się od Ciebie odkleić. Zresztą Ty od niej też. Więc przestań się użalać nad sobą. I złaź na dół. Zanim Philipp naprawdę sprzątnie Ci ją z przed nosa.
-To chyba nie takie proste.
-Co nie jest proste? Wypowiedzenia krótkiego słowa przepraszam?
- W nocy chyba coś się stało. Młody przyszedł tu po nią z tym jej kumplem.
-To pogadaj najpierw z nim. Dowiedz się o co chodzi - Freitag prychnął po słowach przyjaciela. Jakby to było prostsze. Jego stosunki z Philippem, odkąd poznał Tinę. Znacznie się pogorszyły. Nigdy nie były jakieś super. I przyjaźnią by tego nie nazwał. Bo chłopak był jednak od niego sporo młodszy. Ale Philipp od dawna trzymał się z jego siostrą. Więc czasem rozmawiali ze sobą. Poza treningami i zawodami. Chłopak często przesiadywał u niego w domu. Gdy Selina trenowała w Oberstdorfie . Teraz jednak oboje patrzeli na siebie ze złością i schodzili sobie z drogi.  Nie chcąc przebywać ani chwili w swoim towarzystwie.