niedziela, 19 kwietnia 2020

27



    Nie miała pojęcia kiedy minęły jej następne dni w domu bruneta. Prawie codziennie po śniadaniu chłopak odwoził ją do Dominika. Czasem zostawał z nią. Ale częściej po prostu podwoził ją pod obecny dom jej brata i odbierał po kilku godzinach.
    Ich rozmowa sprzed kilkunastu dni wiele zmieniła między nimi. Przestali się ze sobą kłócić. Ale miała też wrażenie , że coraz mniej ze sobą rozmawiają. Że wyrosła między nimi jakaś dziwna bariera. Freitag traktował ją z sympatią , ale z dystansem. Był jakiś spięty w jej towarzystwie. Jakby wstydził się tego, że wtedy przez ten krótki moment dał jej się poznać z jakiejś innej strony. Której nawet on sam chyba nie znał.
  Sama nie miała pojęcia czy jej się to podobało, czy bardziej przeszkadzało. Czasem łapała się na tym , że chyba jednak to drugie. Bo przecież on ciągle jej się podobał. Ciągle pociągał ją tak samo jak wcześniej. I mimo tego, że wcześniej tak mocno broniła się przed bliższym kontaktem z nim. Teraz zwyczajnie jej tego brakowało.

   
  Uśmiechnęła się , słysząc dzwonek do drzwi. Wiedziała, że to Karl ze swoją młodszą siostrą. Przychodzili tutaj od kilku dni wieczorami. Polubiła ich. On wydawał jej się najnormalniejszy, z całego tego dziwnego skocznego świata. Jego siostra była od niej młodsza jakieś dwa lata. Ale się dogadywały. Dziewczyna nie zadzierała nosa, jak jej koleżanki ze szkoły. I Tina była nawet wdzięczna Karlowi, że poznał je ze sobą. Od dawna nie miała żadnej koleżanki. Trzymała się tylko z Jonasem. I czasem zwyczajnie brakowało jej takich zwykłych babskich ploteczek.


-Wchodźcie. Richard bierze prysznic- zaprosiła ich do środka, ciągle się uśmiechając.
-Ogarnij jakieś picie a my będziemy w ogrodzie- zarządziła Lucie i zanim Karl zdążył zaprotestować. Dziewczyna pociągnęła Tinę  za rękę w kierunku wyjścia na ogród.
-Dziękuję - odezwała się Tina, zajmując miejsce na huśtawce  pod drzewem.
-Za co? - młodsza dziewczyna rzuciła jej niezrozumiałe spojrzenie. Siadając przy niej.
-Tak ogólnie. Że przychodzisz tutaj z bratem. Gadasz ze mną. Choć pewno wolałabyś spotkać się teraz z koleżankami. I w ogóle nie dajesz mi odczuć, że jestem gorsza od Ciebie.
-A jesteś? Bo nie zauważyłam- Lucie zmierzyła ją od góry do dołu.
-Chyba tak. Wszyscy zawsze twierdzili, że jestem. Nie mam markowych ciuchów i kasy. Do tego ostatnio zostałam podpalaczką. I jeszcze prowadzę się z kim popadnie.
-Dziwni Ci wszyscy wiesz? Nie sądzę żebyś była jakaś inna, gorsza. Niezbyt interesują mnie Twoje ciuchy. I to co o Tobie mówią.  Poza tym przychodzę tutaj bo Cię lubię. A nie dlatego, że Karl mi każe.
-Naprawdę?
-Wiesz , że większość moich koleżanek leci na mojego brata i jego kumpli? Czasem mam wrażenie, że wszystkie. Że przyłażą do mnie tylko po to , żeby sprawdzić czy nie ma ich akurat u nas w domu -Tina parsknęła śmiechem po jej słowach.
-Przepraszam, ale to...
-Żenujące ? - Lucie weszła jej w słowa, śmiejąc się.
-Karl ma chyba dziewczynę? - Tina coś tam pamiętała z ich dawnej rozmowy.
-Myślisz,  że którejś  to przeszkadza?
-A jemu?- odpowiedziała pytaniem , bo akurat on wydawał jej się inny niż ta cała banda.
-Nie wiem. Nie spowiada mi się z tego co robi na wyjazdach. Wiesz, jestem tylko młodszą siostrą. Ale mam nadzieję , że nie robi nic głupiego. Franzi na to nie zasługuje. Jego dziewczyna- wyjaśniła, widząc pytające spojrzenie Tiny.
-No tak.
-Są już ze sobą kilka lat i to naprawdę coś poważnego. Więc oby on tego nie spieprzył.
-Nie no Karl chyba taki nie jest. Nie znam go zbyt dobrze. Ale on nie jest chyba taki jak ...
-Jak na przykład Richard ?- Lucie wbiła w nią wzrok , gdy przerwała w pół zdania. A ona nagle się zaczerwieniła.
-No choćby -bąknęła nie unosząc głowy. 
-Podoba Ci się.  Ale się boisz - Lucie raczej stwierdziła niż spytała. Tina wzruszyła ramionami i rozglądnęła się w około.
-A oni gdzie się zgubili? -prychnęła zmieniając temat.
-Też mu się podobasz. Wiem to, bo Karl opowiadał Franzi o dylematach Freitaga- parsknęła śmiechem piętnastolatka.
Tina czuła jak czerwieni się jeszcze mocniej. O ile mocniej było jeszcze możliwe. 
-Co mówił? - wyjąkała. 
-Raimund Ci tego nie wybaczy Richi - Tina uniosła gwałtownie głowę słysząc obcy głos. Zaklęła głośno , widząc Stephana , Constantina i Andreasa.  Jeszcze ich tutaj brakowało. 
-Mogłeś uprzedzić,  że masz gości- Wellinger  zaśmiał się zajmując miejsce z jej drugiej strony.
       Tina zdusiła kolejne przekleństwo.  Odszukała wzrokiem Karla, który właśnie nadszedł z napojami, szukając u niego jakiejś pomocy. Chłopak posłał jej tylko słaby uśmiech. Podniosła się , podchodząc do niego. Wzięła do rąk colę dla Lucie. Przez moment się zawahała co zabrać dla siebie. 
Szybko jednak doszła do wniosku  , że nie da rady znosić tego towarzystwa bez alkoholu. 
Usiadła z powrotem, z butelką piwa w ręce . Richard stał z boku. Wpatrując się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy . Upiła kilka łyków. 
 Rozluźnij się, może nie będzie tak źle, przemknęło jej przez głowę, może źle ich oceniam. Może są tacy jak Karl. Znów uniosła butelkę do ust. 
 - Jak się trzymasz po tym wszystkim ? - spróbowała się uśmiechnąć,  słysząc pytanie Andreasa. Chyba jej się udało bo chłopak,  odwzajemnił uśmiech.  
-Teraz jest już ok - znów się uśmiechnęła. Szybko opróżniła butelkę. Chłopak od razu wręczył jej kolejną. Powoli się rozluźniała. Z każdym kolejnym łykiem. Zapominała o swojej niechęci do niego. Do nich. Mijały minuty , a ona coraz lepiej się czuła w ich towarzystwie.

 

   Andreas śmiał się, opowiadając im jakieś historie z zakończonego sezonu.  Obie z Lucie raz za razem parskały śmiechem.
- Tak właściwie co Ty tutaj robisz ? -  pytanie Stephana zawisło w powietrzu. Tina nagle zamarła. Przestała się śmiać. Spojrzała na Richarda. Też się nie śmiał. Nie wiedziała czy z powodu pytania kumpla, czy z jakiegoś innego. Siedział koło Karla, wściekłym wzrokiem wpatrując się w Andreasa. 
- Tina tutaj mieszka -wycedził przez zaciśnięte zęby. W ogrodzie nagle zapadła cisza. Tina czuła jak wzrok trójki przybyłych skupia się na niej. Spuściła głowę i przymknęła oczy. Nienawidziła być w centrum zainteresowania. Nigdy. I to nie zmieniało się nawet po alkoholu. Poczuła jak Lucie wstaje. Chciała chwycić ją za rękę. Nie zdążyła. Miejsce dziewczyny było już zajęte. Uniosła  wzrok, czując jak ktoś ją obejmuje . Nie ktoś. Richard. Oblała się rumieńcem. 
-Mieszka z Tobą ? - Andreas zaśmiał się. Pociągnęła kolejny łyk z butelki. I aż się zakrztusiła słysząc kolejną odpowiedź bruneta.
- Jesteśmy razem - przyciągnął ją do siebie. Chciała coś powiedzieć. Zaprotestować. Nie zdążyła.  Chłopak zamknął jej usta pocałunkiem.  Czuła jak wiruje jej w głowie. I nie było to spowodowane alkoholem. 
  Nagle przestał. Nie odsunął się jednak. Ciągle tkwiła w jego uścisku. Wszyscy ciągle na nią patrzyli. Znów czuła , że płoną jej policzki. Lucie pierwsza przerwała ciszę. 
- Chyba zapomniałeś wcześniej powiadomić o tym Martinę.
- Lucie!!!- Karl zgromił ją wzrokiem.
- No co ? Wydaje się być zaskoczona - dziewczyna parsknęła śmiechem - nie tylko zresztą ona.
-To jesteście razem czy nie?  - Andreas odzyskał głos.
-A co jesteś zainteresowany?- brunet zmrużył oczy ze złością. 
-Może - chłopak zaśmiał się. Tina czuła awanturę wiszącą w powietrzu. Musiała to przerwać. Z Richardem policzy się później.
-Jesteśmy- odezwała się pewnie. Brunet jeszcze mocniej ją do siebie przyciągnął. Powodując u niej kolejny zawrót głowy. 
  
 
  Odłożyła na bok pustą butelkę. Andreas podał jej kolejną . Powodując kolejne wściekłe  spojrzenie bruneta. Tina pokręciła przecząco głowa. Nie chciała więcej pić. Nie dzisiaj. Dwa piwa zdecydowanie jej wystarczyły. Chciała rozmówić się z Freitagiem na trzeźwo. Choć z tym i tak mógł być problem. 
  To był ich ostatni wolny weekend. Przed rozpoczynającymi się treningami . Wiec to , że ona będzie trzeźwa , nie znaczyło , ze i on będzie. 
 Westchnęła , patrząc jak kolejne puste butelki lądują na ziemi. Wstała , przy widocznym niezadowoleniu Freitaga. I usiadła przy Lucie, w kącie ogrodu.
-Zostaniecie z Karlem na noc ?  - zaśmiała się.
- Nie wolałabyś dziś być sama z Richardem ? Chyba powinniście sobie co nieco wyjaśnić.
-Serio myślisz , że rozmowa z którymkolwiek z nich  dzisiaj będzie miała sens? -przewróciła oczami, nie łudziła się,  że Freitag będzie wyjątkiem.
- Czeka nas długa noc - młodsza dziewczyna zachichotała i pociągnęła ją za rękę- chodź pomogę Ci przygotować jakieś spanie dla tej bandy idiotów . Bo raczej żaden z nich stąd nie wyjdzie. 
Tina jęknęła na sama myśl o tym. Ale Lucie miała rację.  Wypuszczenie któregoś stąd mogło zwiastować tylko kłopoty. 


-Wiesz , że wrócił i przeszukuje Oberstdorf ?- odwróciła się gwałtownie,  gdy zrozumiała , że Constantin mówi do niej.  Od razu wiedziała , że chodzi o Philippa. I miała to w dupie. Chłopak kompletnie ją nie interesował , po tym co zrobił.
-Nie interesuje mnie to - rzuciła szybko widząc grymas złości na twarzy bruneta.
-Zawróciłaś mu nieźle w głowie. Podobno Luca przez cały wyjazd słuchał tylko o Tobie.
Freitag wstał gwałtownie i zacisnął ręce w pięści. Chwiejnym krokiem podszedł do młodszego kumpla. 
-Czego nie zrozumiałeś? Wyraźnie powiedziała,  że jej to nie interesuje - warknął.
-Wyluzuj . Tina nie jest Twoją własnością - Consti z kpiącym uśmiechem stanął na przeciwko niego - powinna chyba o tym wiedzieć .  W końcu nie tak mało ich łączyło.
 Martina jęknęła gdy brunet rzucił się na młodszego skoczka.  Przyjemny wieczór zamienił się w kompletną katastrofę. A głupia przepychanka już po chwili  zamieniła się w zwyczajną bójkę.    
  Nagle wszystko w około niej zniknęło. Stała jak sparaliżowana.  Nie widziała przed sobą skoczków. Wspomnienia wróciły.  Widziała tylko ojca okładającego ją pięściami.
-Karl! Karl ! Rusz się do cholery - krzyk Lucie słyszała jakby z oddali. 
Dziewczyna szarpnęła ją za rękę. Nie zareagowała. Nie potrafiła się ruszyć. Trzęsła się , a  łzy całymi strumieniami spływały jej po twarzy.
Lucie szarpnęła ją kolejny raz. Poskutkowało. Wytarła twarz rękawem. 
-Dość- wrzasnęła stając pomiędzy nimi. Freitag zmierzył ją wściekłym  spojrzeniem - kompletnie Ci odbiło ? Wam obu ? Co jest kurwa ?
-Przepraszam -stęknął Constantin. 
-A Ty , co ? Zapomniałeś języka w gębie czy jak ? -warknęła na Freitaga.
-Sorry młody- burknął w końcu niechętnie.
-Do środka . Wszyscy - Lucie stanęła koło nich. Objęła ją ramieniem. Cała piątka posłusznie podreptała za nimi. Wszyscy nagle jakby wytrzeźwieli.

-Dziękuję  Lucie - szepnęła, gdy znalazły się w kuchni -Myślisz , że można zostawić ich na chwilę samych ?
-Mam nadzieję. Kawa chyba dobrze im zrobi- prychnęła , nastawiając ekspres -Wystraszyłaś mnie.. Myślałam , że coś Ci się stało. Przez moment nie było z Tobą kontaktu.
-Przepraszam. Po prostu przez moment znów wszystko do mnie wróciło. Mój ojciec. To jak okładał mnie pięściami. Jak.....- przerwała . Czuła czyjąś obecność za plecami. Odwróciła się gwałtownie. 
- Przepraszam Tina. To było głupie. Nie wiem co we mnie wstąpiło- była na niego wściekła. Nadal. Ale jak tak stał przed nią, jedyne na co miała ochotę to przytulić się. Kątem oka widziała ,że Lucie zostawiła ich samych.
-Constantina przeproś. Myślisz , że sorry młody wystarczy ?- burknęła i zajęła się rozlewaniem kawy.
-Karl powiedział że płakałaś. Nie chciałem żebyś....
-Karl powiedział - przerwała mu - bo Ty nawet nie zauważyłeś. Bo myślisz, że masz prawo... No właśnie o czym myślisz? Bo z dnia na dzień rozumiem mniej . Nie chcesz ze mną być , ale na sama myśl że mogłabym być z Philippem skręca Cię. Więc czego tak właściwie chcesz Freitag?
Nie odezwał się. Trafiła w samo sedno. Sam do końca nie wiedział czego chce. Lubił ją. Chciał ją mieć tylko dla siebie. Ale nie chciał się angażować. Nie chciał być przywiązany do tej jednej. Ale nie mógł znieść myśli że mogłaby być z innym.
- Twoje milczenie mi wystarczy - warknęła. Ułożyła kubki na tacy i poszła do salonu.



wtorek, 14 kwietnia 2020

26

 
 
   Kolejne godziny przeleżała wpatrując się w ściany.  Nie miała pojęcia kiedy zasnęła. Obudziła się, gdy na dworze było już jasno. 
 I znów była głodna. Prychnęła pod nosem. I wyszła na korytarz. Z łazienki dobiegał ją szum wody. Wiec poranna toaleta musiała poczekać. 
  Nastawiła wodę w czajniku. I czekając aż się zagotuje pochłonęła pełną miskę płatków.  
Z kubkiem kawy w ręce usiadła na krześle,  podciągając nogi pod brodę. 
 Richard wszedł do kuchni nawet na nią nie patrząc. Przewróciła oczami. Jak tak to ma wyglądać. To ona odpada. Miała dosyć. Po  jaką cholerę ją tutaj zabrał? Zerwała się i popędziła do góry.

   
    Ze złością zaczęła wrzucać swoje rzeczy do plecaka. Nie miała ochoty spędzić tu ani minuty dłużej. 
  Pociągnęła nosem. Łzy mimowolnie płynęły jej z oczu.  Nie panowała nad tym. Co jeszcze mocniej ja wkurzało. 
-Przepraszam  - drgnęła słysząc jego głos. Chwycił ją za ramiona i odwrócił do siebie. Wbiła wzrok w podłogę. Nie chciała na niego patrzeć. Nie chciała żeby zauważył łzy na jej twarzy. Co raczej było niemożliwe. 
-Zostaw mnie samą- szarpnęła się. Ale trzymał ją mocno. Coraz bardziej ja do siebie przyciągając.
-Nie wygłupiaj się Tina - odezwał się cicho. Był przerażony jak zobaczył,  że się pakuje. Nie chciał nawet myśleć o tym , że mogłaby sobie iść. Wkurzyła go . Ale przecież nie chciał,  żeby sobie poszła. Mieszkała u niego dopiero chwilę. Ale już wiedział , że bez niej nie będzie tak samo - wkurzyłem się. Ale nie chcę żebyś się wyprowadzała.
-Nie chcesz? Przecież traktujesz mnie jak powietrze. Jakby w ogóle mnie tutaj nie było. Jakbyś nie mógł znieść mojego towarzystwa.
-To nie tak Tina. Po prostu...- przerwał. Znów nie wiedział co ma powiedzieć.
- No to jak ? -warknęła.
Chyba nie miał wyjścia.  Musiał jej powiedzieć. Musiał przyznać się do tego , że był zazdrosny. Ale przyznanie się do tego świadczyłoby też o przyznaniu się do czegoś innego. Westchnął głęboko i nadal milczał.
-Dlaczego? -uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy - Dlaczego tak naprawdę zabrałeś mnie do siebie i chcesz mi pomóc?
-Bo...- znów przerwał. Dlaczego nie potrafił z nią porozmawiać? Może dlatego, że sam nie miał pojęcia co czuł i co się z nim działo - nie wiem Martina. Nie mam pojęcia dlaczego. Wiem tylko ,że tego chcę. Że muszę Ci pomóc. Że chcę Ci pomóc. Chcę żebyś tu była. 
-Chcesz żebym tu była?
-Lubię Cię. Nawet bardzo.Nie wiem czemu,  bo wkurzasz mnie czasem  okropnie- zaśmiał się trochę zakłopotany. Powiedział to. W końcu przyznał się do tego  przed nią. A co chyba najważniejsze,  przed samym sobą- Ale Cię lubię. Lubię twoje towarzystwo. Lubię jak jesteś blisko mnie. No i lubię twoje naleśniki. 
  Teraz ona się zaśmiała. Otarła twarz. I pociągnęła go w stronę  łózka. Usiadła,  krzyżując nogi , a on zajął miejsce przy niej.
-Lubisz? I nie mówisz tego bo...
-Nie - przerwał jej, doskonale wiedząc co chce powiedzieć- nie ukrywam , że chodzi mi to po głowie. Ale nie mówię tego dlatego.
-Przynajmniej jesteś szczery - znów się zaśmiała. Uwielbiał jej śmiech. Szkoda , że śmiała się tak rzadko. 
-Staram się. Tylko jak sama już wiesz nie zawsze mi wychodzi.
-Też przepraszam- szepnęła - za to w nocy. Po prostu nie chcę kolejny raz trafić do Twojego łóżka.
-Wiem. Nie jestem Philipem- warknął. Znów był zazdrosny. Znów się wkurzył. Na samą myśl o młodszym kumplu. I nie potrafił tego ukryć.
-Nie. To nie tak. Raimund to dupek.  I nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
-Więc ?- nie nadążał za nią. Kompletnie jej nie rozumiał.
-Co więc? Czego nie rozumiesz?- zaśmiała się nerwowo- nie potrafię tak jak Ty. Przespać się z kimś i zapomnieć. Udawać, że nic się nie stało. Dla mnie to za trudne. Boję się, że...
  Przerwała. Zagryzła wargi i spuściła głowę. Nie spuszczał z niej wzroku. Czekając aż zacznie mówić dalej. 
-Boję się, że dla mnie będzie to znaczyć co innego niż dla Ciebie.
-Boisz się, że się zakochasz?
-Że się zakocham?- zamyśliła się na moment - to chyba za wielkie słowo. A może nie? Może jednak tak jest. Boję się, że zacznie mi na Tobie zależeć. Że przywiążę się do Ciebie za bardzo. A to chyba właśnie prowadzi do zakochania, prawda?
-Nie wiem. Chyba- zaśmiał się - Nigdy na nikim mi jeszcze nie zależało.
-No właśnie - prychnęła- dla Ciebie jestem tylko kolejną. Jedną z wielu.
-Naprawdę myślisz, że gdybyś była tylko jedną z wielu. Zaproponowałbym Ci wspólne mieszkanie? Że martwiłbym się o Ciebie i Twojego brata?
-Nie wiem. Nie mam pojęcia. Nie znam Cię.
-Jak spotkaliśmy się pierwszy raz , chyba tak było. Chciałem się z Tobą przespać i tyle. A potem...- przerwał, wystraszony tym co chciał powiedzieć.
-Co potem?- ponagliła go. Zmrużyła oczy, wpatrując się w niego intensywnie. Nie potrafił wytrzymać jej spojrzenia.
-Nie wiem Tina. Nie chcę Cię okłamywać. Wymyślać czegoś. Wiem jedynie, że nie jesteś dla mnie jak te inne dziewczyny.
-Czego tak naprawdę ode mnie chcesz Richard?  Co chodzi Ci po głowie?
-Oprócz seksu?- przewróciła oczami po jego słowach. Czy on myślał o czymś innym. Przez chwilę w jej głowie zatliła się nadzieja. A on znów wyjeżdża z seksem. Już chciała coś powiedzieć. Ale zaczął mówić dalej- Mówiłem już. Lubię Cię. Bardzo. Ale nie chcę Ci obiecywać nie wiadomo czego.
-Rozumiem. Chyba- odezwała się cicho.
-To dobrze, że przynajmniej Ty rozumiesz. Bo ja sam do końca nie wiem o co mi chodzi- zakłopotany przeczesał włosy palcami. Tina zaśmiała się nerwowo. Krępowała ją ta rozmowa. Ale i cieszyła równocześnie. Miała wrażenie, że przez te kilka minut poznała inną stronę bruneta. Stronę której on chyba sam nie znał. Albo bardzo mocno ją ukrywał.
-Zrobię jakiś obiad- podniosła się po kilku minutach ciszy między nimi. Spojrzał na nią, zaskoczony tą całkowitą zmianą tematu.
-Ja zrobię. A Ty rozpakuj się ponownie - brunet wstał i szybko opuścił pomieszczenie. Zostawiając ją samą . Z natłokiem myśli kłębiących się w jej głowie.




   Byli na Cyprze dopiero kilka dni , ale już miał dosyć. Tęsknił za Martiną. I zamartwiał się czy z nią na pewno jest wszystko w porządku. Nie miał jak się z nią skontaktować. I doprowadzało go to do szału. Przeklinał się za własną głupotę. Że nie zauważył momentu w którym wypadł mu ten cholerny telefon.
  Luca na wszelkie sposoby starał się czymś go zajmować, ale Philipp widział , że przyjaciel ma już go zwyczajnie dosyć.
-Możesz choć przez moment o niej nie myśleć?- kumpel spojrzał na niego z wyrzutem. Gdy skrzywił się na jego kolejny pomysł spędzenia wolnego czasu.
-Sorry , ale naprawdę nie mam na nic ochoty.
-Zachowujesz się jak dzieciak. Odnoszę wrażenie, że jestem na wakacjach z rozkapryszonym przedszkolakiem. A nie ze swoim kumplem. To nie, tamto nie. Serio nie mam pojęcia jak wytrzymam z Tobą tutaj do końca.
-Czy to moja wina , że się o nią martwię?
-Tina jest dorosła. I potrafi o siebie doskonale zadbać. Sądzę , że nawet lepiej niż Ty i ja. Dała sobie radę w tym garażu przez dwa miesiące. Da sobie radę jeszcze przez parę dni. Tym bardziej ,że zostawiłeś jej pieniądze. Wyluzuj w końcu.
-Może jednak spróbuję jeszcze raz zadzwonić do matki?
- Po co? Już dzwoniłeś. I nic to nie dało - Luca przewrócił oczami. Powoli zaczynał tracić cierpliwość. Philipp westchnął. W sumie kumpel miał rację. Kilka razy już dzwonił do domu, prosząc by mama przeszukała jego telefon i podała mu numer Tiny. Ale ta najpierw tłumaczyła się, że nie ma czasu bo spieszy się do pracy. Później nie potrafiła sobie poradzić z odblokowaniem jego iPhona. A w końcu telefon się rozładował. A ładowarka tkwiła przecież w jego walizce.
 Philipp miał nieodparte wrażenie, że jego matka za wszelką cenę nie chciała aby kontaktował się z Tiną. Nie wiedząc czemu wierzyła w te brednie o których mówili ludzie. Było to dla niego niepojęte. Przecież znała ją. Lubiła. Jakim cudem tak łatwo , uwierzyła w plotki. Zaklął cicho. Luca miał rację.  Dzwonienie do niej nie miało sensu. Musiał zwyczajnie poczekać,  aż wrócą do domu. Musiał wierzyć , że nic się Tinie nie stanie.  Że będzie w garażu cała i zdrowa. I co najważniejsze,  że będzie tam na niego czekać. 



    Dzięki świętom coś tam udało mi się napisać i prawie wszystko nadrobiłam u Was :) Gdzie jeszcze nie doszłam, postaram się dojść jutro :) 

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

25

   


   Chodził w kółko po pokoju, ciągle zerkając w okno. Gdzie ona była, do cholery? Minęło już kilka godzin , odkąd wrócili od młodego. A jej ciągle nie było. 
   W końcu ją dojrzał przy końcu ulicy. I z westchnieniem ulgi zbiegł na dół. Otworzyć jej drzwi. 
-Nareszcie - prychnął , gdy stanęła w drzwiach.
-Co stęskniłeś się? -parsknęła śmiechem, ściągając buty. Zmarszczył nos.  Poczuł wyraźną woń alkoholu.
-Piłaś? 
-Nie jestem dzieckiem. Wyluzuj trochę.
-Pełnoletnia tez nie jesteś- prychnął.
-Nie przeszkadzało Ci to jednak gdy ze mną spałeś- zachichotała i zrobiła krok w jego kierunku - i wydaje mi się , że nie miałbyś  problemu żeby zrobić to kolejny raz.
Jęknął gdy wsunęła ręce pod jego koszulkę. I momentalnie wpił się w jej usta.
-A nie mówiłam - odskoczyła od niego ze śmiechem. I wbiegła po schodach na górę.  Zaklął pod nosem. Przeklęta gówniara. Co go w ogóle podkusiło, żeby zaproponować jej to wspólne mieszkanie.

 Westchnął ciężko i wspiął się za nią po schodach. Bez pukania wpadł do jej pokoju. Leżała na łóżku. Płacząc w poduszkę. Nie nadążał za jej zmianą nastroju. 
-Mogę? - nie czekając na jej odpowiedź usiadł przy niej.
-Pewno teraz myślisz,  po jaką cholerę wziąłeś  taka wariatkę pod swój dach? - zaśmiała się smutno, siadając. Wytarła twarz ręką, patrząc gdzieś w okno.
-Po prostu się martwię. Serio- odezwał się całkiem szczerze. Prawie jej nie znał. Spędzili ze sobą kilka przyjemnych godzin. Ale nic poza tym. Tak naprawdę była dla niego obcą osobą. Ale naprawdę się o nią martwił.
-Nie musisz się wysilać. Bo i tak nic Ci z tego nie wyjdzie - burknęła. Spojrzał na nią pytająco,  nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi - nie dam Ci się zaciągnąć kolejny raz do łóżka. Więc nie musisz udawać, że tak bardzo się mną przejmujesz.
-Chyba już to sobie wyjaśniliśmy -warknął. 
-Pozwól , że będę Ci o tym przypominać.
-Nie musisz . Nigdy nie sypiam dwa razy z ta samą. I nie rób sobie nadziei . Ty nie będziesz wyjątkiem.
-Wolałabym kolejny raz przespać się z z tym dupkiem Philippem niż z Tobą- wysyczała przez zaciśnięte zęby. Freitag zacisnął pięści ze złością. Zmierzył ją nienawistnym spojrzeniem. I wyszedł z pokoju głośno trzaskając drzwiami.
  Zbiegł po schodach. Wyciągnął piwo z lodówki i pociągnął spory łyk. Spała z nim. Spała z tym gówniarzem. Wyraźnie powiedziała kolejny raz. Zacisnął palce na butelce. Był wściekły. I cholernie zazdrosny. Choć tak naprawdę nie powinien. Co go do cholery obchodziło, z kim sypiała.  Mogła to robić z kim chce. To nie była jego sprawa. On też sypiał z innymi.
   Tylko , dlaczego świadomość tego, że Philipp z nią był doprowadzała go do białej gorączki. Ten dupek nie miał prawa. Nie miał prawa jej całować, dotykać.
 Zaklął pod nosem. Co się z nim działo? Czemu był o nią zazdrosny? Przecież ona była jedną z wielu. A może nie była? Coraz częściej zaczynał o tym myśleć. Coraz częściej łapał się na tym, że na samą myśl o niej, czuł coś innego, niż tylko pożądanie. Martwił się o nią. Lubił jej towarzystwo. I ją lubił. Chyba zbyt mocno, jak na jedną z wielu.  Przerażała go ta myśl. Sam nie wiedział, czy tego chce. I czy jest na to gotowy. 


   Obudziły ją promienie słońca wpadające do pokoju.  Przeciągnęła się zerkając na zegarek przy łóżku. Dochodziła jedenasta. Zaklęła.  Nie miała pojęcia,  że jest tak późno. To wszystko dlatego , że nie potrafiła wczoraj zasnąć. Ciągle rozpamiętując słowa tego idioty. Które niestety zabolały ja bardziej niż powinny. Zresztą ona też powiedziała coś czego nie powinna. Kompletnie tak nie myśląc.
  Podniosła się i poczłapała w kierunku łazienki. Szybko się rozebrala i weszła pod strumień gorącej wody. Próbując się rozluźnić.  
  Nie chciała schodzić na dół i na niego patrzeć. Nie wiedziała jak się zachować. I nie miała pojęcia jak on się zachowa.
  Po kilkunastu minutach w końcu wyszła z pod prysznica. Ubrała się i wyszczotkowała zęby. Rozczesała mokre  włosy i nacisnęła klamkę. Już dłużej nie mogła tu siedzieć.
   Zbiegła po schodach i weszła do kuchni. Odetchnęła z ulgą,  że go  w niej nie ma. 
Zrobiła sobie kawę i z kubkiem w ręce wróciła do pokoju. 

  Wzdrygnęła się,  gdy po kilkunastu minutach usłyszała trzask drzwi wejściowych. A później jego kroki na schodach. 
  Słyszała jak przechodzi korytarzem.  Ale nawet do niej nie zajrzał. Zaklęła ze złości. Choć może to i lepiej. 
  Zaczęła się robić głodna, od wczorajszego poranka nie miała nic w ustach. Najpierw zasiedzieli się u Dominika,  później ona uciekła do Jonasa. A po ich wieczornej kłótni,  jakoś nie miała ochoty na jedzenie. 
  Zeskoczyła z łóżka i uchyliła drzwi. Z pokoju bruneta dochodził dźwięk telewizora. Zeszła do kuchni.  Wyciągnęła z lodówki jogurt i chwyciła jabłko leżące na stoliku. 
   Drgnęła słysząc za sobą  kroki. Odwróciła się gwałtownie w tym kierunku. Chciała coś powiedzieć. Ale Freitag kompletnie ją zignorował. Przeszedł obok niej,  jakby była powietrzem. Zagryzła wargi i popędziła na górę.
-Dupek- warknęła trzaskając drzwiami - zachowuje się jak urażona księżniczka.


   Kolejny dzień mijał właściwie tak samo. Freitag kompletnie ją ignorował.  Przechodził koło niej jakby jej nie było. Jakby była powietrzem. 
 Nerwowo kręciła się po pokoju. Zerkając na wolne przesuwające się wskazówki zegara. Na dworze zaczął zapadać zmrok. Miała dosyć. Jedyne o czym myślała, to żeby się napić. Musiała stad wyjść. 
  Ubrała sukienkę i starannie się pomalowała. Zbiegła szybko po schodach, licząc że na niego nie wpadnie.
 Nie udało się. Stanął w drzwiach kuchni. Gdy zakładała kurtkę. Odwróciła głowę żeby na niego nie patrzeć. On , o dziwo nie potrafił oderwać od niej oczu. Czuła jego wzrok, prześlizgujący się po jej ciele. 
-Wychodzisz ? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Był wściekły. Ona nawet się nie odwróciła. Nie miała zamiaru mu  się spowiadać. Nie czuła takiej potrzeby. Wyszła szybko, trzaskając drzwiami. 


-Miałaś odpuścić- Jonas patrzył na nią z wyrzutem. Gdy stanęła w drzwiach jego domu. 
-Chce tylko wyjść na piwo. Nic więcej- uśmiechnęła się. Wiedziała że jej nie odmówi.
-I dlatego tak się ubrałaś? 
-Gdyby jednak  trafiła się okazja , szkoda byłoby nie skorzystać- zaśmiała się. Chwyciła go za rękę, wyciągając z domu.

 Nie musiała długo czekać. Już po kilkudziesięciu minutach w lokalnym klubie, kręciło się przy niej kilku facetów. Prychnęła pod nosem. Każdy był taki sam. Każdemu chodziło tylko o jedno. Wystarczyło trochę pokręcić tyłkiem w zbyt krótkiej sukience. I każdy się nabierał. 
   Kątem oka zobaczyła znajomą twarz. Przy stoliku w kącie siedział Chris. Nie spuszczał z niej wzroku. Uśmiechnęła się do niego. Już po chwili stał przy niej. Wkładając do rąk drinka. Zaklęła w myślach. Nie o to chodziło. Musiała go spławić . 
-Jestem z kimś dzisiaj- odezwała się przekrzykując głośną muzykę . Wskazała głową na Jonasa, siedzącego kawałek dalej.
- Nie szkodzi. Chciałem tylko postawić Ci drinka- szepnął, nachylając się nad nią. Poczuła jego usta na swojej szyi. Jego ręka niby mimochodem znalazła się na jej tyłku. Odsunęła się. Próbując się zaśmiać.
-Dziękuję - przechyliła szklankę, wypijając wszystko za jednym razem.
-Mówiłem Ci już, że jesteś ...
-Mówiłeś- znów się zaśmiała, przerywając mu. A on znów się do niej przysunął. Był zbyt blisko. Czuła jego oddech na swoim policzku. Drażnił ją. Czuła jego dłoń wsuwającą się pod jej sukienkę. Zacisnęła ręce w pięści, kolejny raz się odsuwając- naprawdę muszę już iść.
-Do następnego razu --cmoknął ją w policzek odchodząc.

  Odetchnęła z ulgą. Przecisnęła  się pomiędzy tańczącymi ludźmi i usiadła przy Jonasie. Odechciało jej się tańczyć. Zdobycie jakichś pieniędzy już też ją nie interesowało. Nie chciała dłużej siedzieć w klubie . Mając świadomość tego , ze cały ten Chris tu jest. I zapewne nadal nie spuszcza z niej wzroku.
-Chyba będę się zbierać - dopiła piwo stojące przy stoliku i podniosła się. W głowie przyjemnie jej szumiało. 
-Wystraszył Cię? -Jonas spojrzał na nią gdy znaleźli się na zewnątrz.
- Nie boje się go. Już nie. Ale jest w nim coś , co do końca mi nie pasuje.
- Chodź. Odprowadzę Cię.
- Nie mieszkam już w garażu Jonas. Przynajmniej na razie - nie planowała mu mówić. Ale nie lubiła mieć przed nim tajemnic.
-Nie?- uniósł brwi pytająco.
-Freitag zabrał mnie do siebie.
-Żartujesz?!Ten Freitag?
-A znasz innego ? - streściła mu szybko jej wizytę w galerii. 
-Jak mogłaś tak ryzykować ? Co Ci w ogóle strzeliło do głowy ? A gdyby on się tam nie zjawił? Pomyślałaś o tym ? Co wtedy by się z tobą stało?
-Ale się zjawił. Rycerz na białym koniu -warknęła - zabrał mnie do siebie . A ja może mam być na każde jego skinienie.
-Wydaje mi się , że aż tak bardzo by Ci to nie przeszkadzało- chłopak parsknął śmiechem , doprowadzając ją do jeszcze większej złości.



   Dopiero pod domem zorientowała się, że przecież Freitag nadal nie dał jej kluczy. Było już sporo po północy.
W oknie na górze paliło się światło. Zaklęła głośno na samą myśl o tym , że będzie musiała się z nim zobaczyć. 
  Pożegnała się z Jonasem i nacisnęła dzwonek. Po dłuższej chwili, drzwi otworzyły się. Uniosła dumnie  głowę i weszła do środka. Spojrzenie bruneta paliło ją żywym ogniem. Chciała coś powiedzieć. Dopiec mu. Nie potrafiła jednak wydusić słowa. Zsunęła buty i odwiesiła kurtkę. 
  Freitag nadal stał w tym samym miejscu.  Nie potrafiła odgadnąć wyrazu jego twarzy. 
Spuściła głowę, czując jak się czerwieni pod jego spojrzeniem. Chciała go wyminąć.  Gdy chwycił ją za rękę. Odwróciła się gwałtownie. Bez zastanowienia oplotła jego szyję rękami .
Już po chwili poczuła jego usta na swoich. 
-Doprowadzasz mnie do szału , wiesz o tym ?- wyszeptał między kolejnymi pocałunkami.
Nie odpowiedziała. Nie zdążyła.  Bo znów zaczął ja całować. Nie przerywając,  weszli po schodach. Czuła jego ręce przesuwające się po całym jej ciele. Jęknęła.  Musiała to przerwać. Choć tak bardzo tego nie chciała. Tak bardzo pragnęła czuć go przy sobie. Z trudem wyswobodziła się z jego objąć. 
-Wyjdź stąd - odezwała się cicho. Spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem. Nie do końca zdając sobie sprawę z tego co do niego mówi. 
-Wyjdź stąd do cholery i zostaw mnie samą- podniosła głos. Chyba nawet zbyt mocno. Zmrużył oczy ze złością. 
- No tak zapomniałem. Nie jestem tym dupkiem Raimundem- warknął. Odwrócił się na pięcie i trzasnął drzwiami. Tina zacisnęła zęby, walcząc z nadchodzącymi łzami.



Niestety , ja w tym dziwnym czasie pracuję. Do tego mam wrażenie,  że więcej niż wcześniej. Nie mam na nic czasu. I siły. Co odbija sie tutaj i pod Waszymi blogami.  Staram się być na bieżąco , ale nie zawsze mi wychodzi więc wybaczcie. Pozdrawiam Was cieplutko i trzymajcie się zdrowo 😊