niedziela, 23 lutego 2020

23


 
   Od ich ostatniego spotkania minęły dwa miesiące, od tej bezsensownej kłótni. I słów których , od razu pożałował.
   Kompletnie się jej nie spodziewał pod tą galerią handlową. Tak naprawdę od dawna , nawet o niej nie myślał. Po kilkunastu dniach od zawodów w Oberstdorfie , prawie o niej zapomniał. Dopiero dzisiaj Karl sprawił, że Tina znów pojawiła się w jego głowie . A teraz nagle wpadł na nią na tym parkingu. Jeszcze w momencie jak okradła jego siostrę.
  Teraz zerkał na nią z boku. Jak wściekła, siedziała w jego aucie.  Wpatrując się w boczną szybę samochodu.


   -Chyba żartujesz?- odezwała się do niego po raz pierwszy odkąd weszła do auta. Gdy zatrzymał się pod swoim domem i otworzył jej drzwi. Zaśmiał się i pokręcił przecząco głową. Naburmuszyła się, ale bez słowa podreptała za nim.
    Przepuścił ją w drzwiach i dokładnie je zamknął, chowając klucz do kieszeni. Prychnęła, gdy popchnął ją lekko w kierunku salonu. Usiadła na brzegu kanapy wbijając wzrok w podłogę.
-Oddaj najpierw ten telefon- widział, że chciała zaprotestować. Zrezygnowała jednak z tego i wyciągnęła go z kieszeni podając mu do ręki. Odsunęła się gwałtownie, gdy dotknęła jego dłoni.
-Od razu wiedziałeś , że go mam?- odezwała się cicho, pokiwał tylko głową- dlaczego więc nie pozwoliłeś wezwać policji?
-Zamówię coś do jedzenia- wyszedł do kuchni , całkowicie ignorując jej pytanie. Zaklął cicho. To znów się działo. Znów w jej towarzystwie miał to dziwne uczucie, którego do końca nie potrafił sprecyzować. I nie, nie chodziło tu tylko o seks. Chodź nie mógł zaprzeczyć, że odkąd znów ją zobaczył, myślał o tym żeby wylądować z nią w łóżku.

  Westchnął i zamówił jedzenie. Powoli przygotował kawę w ekspresie. I rozlał do dwóch kubków. Jak najbardziej starał się opóźnić swój powrót do pokoju. Nie miał pojęcia jak z nią rozmawiać. O czym. Jak zachowywać się w jej towarzystwie. Zastanawiał się co mu strzeliło do głowy, że przywiózł ją do domu. Wiedział jednak, że nie mógł inaczej. Jeszcze po tej rozmowie z Karlem. Chciał jej jakoś pomóc.
 Do tego  musiał mieć ją przy sobie. W jakiś sposób potrzebował jej towarzystwa. Jej uśmiechu, którego dziś brakowało na jej twarzy. Jej spojrzenia niebieskich oczu, które dziś było tak przerażająco puste. Potrzebował jej całej.
  -Weź się w garść- prychnął pod nosem. Zabrał kawę i udał się do pokoju. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech gdy na nią spojrzał. A jego serce nagle zalała fala ciepła. Dziewczyna zwyczajnie zasnęła  na jego kanapie. Postawił cicho kubki na stole. I rozglądnął się za czymś do przykrycia. Gdy nic nie znalazł, szybkim krokiem przeszedł do sypialni i zabrał kołdrę.
 Okrył ją delikatnie, poruszyła się nieznacznie. Ale nie obudziła się. 
 Uśmiechnął się i zajął miejsce w fotelu na przeciwko.
 Chwycił do rąk telefon i próbował skupić się na przeglądanych mediach społecznościowych. Nie potrafił jednak. Ciągle zerkał w jej stronę. Uśmiechając się do siebie. Czuł się dziwnie szczęśliwy. Tylko dlatego , że była tak blisko. Że miał ją ją na wyciągnięcie ręki. 
  Jednak czuł też niepokój.  Martwił się o nią. Dziewczyna nadal kradła. Mógł przypuszczać, że nawet częściej niż wcześniej. Wzdrygnął się na samą myśl o tym, że mogła ten telefon zwinąć komuś innemu. Albo, że mógł przyjechać do tej cholernej galerii chwilę później. Co wtedy by się z nią stało. Kto by jej pomógł?
 Zaklął cicho gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Dziewczyna jednak nie poruszyła się. Wstał szybko i poszedł otworzyć. Wcisnął dostawcy pieniądze do ręki i nie czekając na resztę, zamknął drzwi. Położył jedzenie w kuchni i na powrót zajął miejsce w fotelu. 



   -Wyspałaś się?  - Freitag uśmiechnął się , gdy zauważył że Tina przeciąga się leniwie. I siada na kanapie.
-Dlaczego pozwoliłeś mi tu zasnąć ? - szepnęła,  lekko zawstydzona. 
-A niby dlaczego miałbym tego nie robić? - zaśmiał się i wstał- pewno jesteś głodna? Wszystko już dawno wystygło , ale zaraz to ogarnę. 
- Nie zawracaj sobie mną głowy, będę się zbierać- prychnęła. Założyła buty i popędziła w kierunku drzwi.
- Nie wygłupiaj się- chwycił ją za rękę  na co od razu odskoczyła jak opatrzona . Podniósł ręce do góry i zaśmiał się- rozumiem. Mam trzymać ręce przy sobie. Ale i tak Cię nie wypuszczę, dopóki nie zjesz.
-A jak zacznę wrzeszczeć? 
-Spróbuj- odwrócił się i zostawił ją samą. Martina szarpnęła za klamkę. Zamknięte. Przewróciła oczami i zrezygnowana podreptała za nim. 
-Jednak postanowiłaś zostać?- mrugnął do niej .
- Nie mam ochoty się z Tobą kłócić- rzuciła , usiadła przy stole ciągle się w niego wpatrując. 
Zaśmiał się, niezmiernie zadowolony z tego faktu. 
  

 -Teraz mogę już iść?- Tina odsunęła od siebie pusty talerz. I wstała od stołu.
- Zwariowałaś? Jest środek nocy- włożył wszystko do zmywarki i całkowicie ją ignorując poszedł do salonu. 
Dziewczyna zaklęła pod nosem. Co on sobie do cholery myślał. Nie zamierzała tutaj siedzieć. Do tego z nim. 
- Możesz mnie wypuścić?- zapytała idąc za nim, próbując zachować jeszcze spokój. 
-A co zaczniesz wrzeszczeć?- znów się zaśmiał. Jakby cała ta sytuacja niezmiernie go bawiła. Jej nie było do śmiechu. Wkurzał ją. Ogromnie.  Nie to było jednak najgorsze. Najgorsze było to , że równocześnie cholernie mocno ją pociągał. A wspomnienia wracały do niej że zdwojoną siłą. Wzbudzając w niej jednocześnie złość i pożądanie.

 - To naprawdę przestaje być zabawne - prychnęła po kolejnych kilkunastu minutach. Siedziała na skraju kanapy. W jak najdalszej odległości od niego. Bojąc się już nawet na niego patrzeć. Nerwowo zaciskała palce , wpatrując się w podłogę.
-Gdzie teraz mieszkasz ? - zapytał. Jakby w ogóle nie słyszał, co powiedziała. Uniosła słabo głowę,  gdy poczuła,  jak siada obok niej. 
- Nie Twoja sprawa- Richard westchnął, po jej słowach. Łatwo nie będzie. Nie miał zamiaru jednak odpuszczać. Już nie. 
-Posłuchaj....
- Nie. To Ty posłuchaj- przerwała mu wściekła- nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. Nie chcę mieć z Wami nic wspólnego. Kiedy Wy to zrozumiecie? Kiedy w końcu odczepicie się ode mnie? Dając mi żyć w spokoju. Czy to naprawdę takie trudne? 
- Naprawdę chciałbym Ci jakoś pomóc. 
- Serio? - parsknęła - czego oczekujesz w zamian ? Mojej dostępności na każde zawołanie? Seksu na telefon ? 
-Wnioskuję po dzisiejszym,  że telefonu nie masz. Więc to odpada - zmrużył oczy, przyglądając jej się. Dziewczyna zgrzytnęła zębami. Była coraz bardziej wściekła. Jemu chciało się  zwyczajnie śmiać. 
-Jesteś... Nawet nie zaprzeczysz- warknęła.
-Powiedz mi po co ? Ty i tak wiesz swoje. 
-Bo tak jest.
-A gdyby jednak tak nie było? Gdybym tak zwyczajnie chciał Ci pomóc?- przysunął się bliżej niej. Błąd. Dziewczyna momentalnie wbiła się w róg kanapy.
-Dlaczego?
-Lubię Twojego brata. Fajny z niego dzieciak - na wspomnienie Dominika , po policzkach dziewczyny spłynęły łzy. Chciał ją przytulić. Nie poruszył się jednak. Otarła twarz wierzchem dłoni. 
-W garażu-szepnęła nagle. Nie do końca rozumiał o co jej chodzi- pytałeś gdzie mieszkam. Mieszkam w garażu. 
Spojrzał na nią z przerażeniem. Nie, ona nie mówiła poważnie. Przecież nie mogła mieszkać w garażu. To było nieodpowiedzialne i głupie.
-Powiedz, że żartujesz? Przecież to niemożliwe, że żyjesz z bratem w garażu. 
-Sama. Dominika zabrali do jakiejś rodziny zastępczej.
  Przyjrzał jej się uważnie. Nie wyglądała na kogoś kto ma ochotę na żarty. Po jej policzkach znów spływały łzy. Gdy tylko wspomniała o bracie.
-Idziemy - bez zastanowienia pociągnął ją za rękę. Spojrzała na niego lekko przestraszona. Ale bez słowa ubrała kurtkę i buty. Ciągle trzymając ją za rękę, przemierzali ciemne ulice Oberstdorfu.

  Nie musiała pokazywać mu drogi. Doskonale wiedział gdzie ma iść. W ciągu ostatnich tygodni, wielokrotnie mijał jej dom. Nie mając pojęcia, że ona tam jest. Zresztą nawet o niej nie pomyślał. Zaklął w myślach, że tak szybko wtedy odpuścił. Że tak szybko zapomniał. 
 Puścił jej dłoń , żeby otworzyła kłódkę na drzwiach. 
-Włączysz latarkę w telefonie? Nie mam prądu - odezwała się cicho.

   To był jakiś obłęd. Jakim cudem dziewczyna, wytrzymała tutaj tak długo. Wsunął się za nią do środka. Światło latarki słabo oświetliło pomieszczenie. W garażu czuć było nieprzyjemny chłód.   Wzdrygnął się na samą myśl o tym jak było tutaj zimno , gdy na dworze panowały jeszcze ujemne temperatury. 
-Zabierz swoje rzeczy - rzucił przez zaciśnięte zęby . Dziewczyna o dziwo, bez słowa sprzeciwu. Zaczęła upychać swoje ciuchy w plecaku.

  Był wściekły na siebie. To przez niego mieszkała w takich warunkach. Przecież mógł pomóc jej już wtedy. W lutym. To nie. Najpierw wypierał się , że zaczyna mu na niej zależeć. A potem obraził się jak dzieciak. Bo wyszła z Philippem. 
- Co teraz? Zaprowadzisz mnie na policję? Do opieki ? Gdzie ? - odezwała się cicho. Spojrzał na nią skołowany.  Stała przed nim z plecakiem i reklamówką w ręce. W których zmieściła całe swoje życie. W drugiej ręce ściskała małe drewniane pudełko.
-Pozamykaj tu - prychnął , nadal zły na siebie. I zabrał wszystko z jej rąk.

   W ciszy wrócili do jego domu. On ciągle zarzucał sobie jakim był idiota.  Ona myślała gdzie ją odwiezie. 
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie- odezwała się cicho , ciągle stojąc przy drzwiach.
-Pytanie ? - nie miał pojęcia, że jakieś zadała. 
-Policja czy opieka ?
-O czym Ty w ogóle mówisz?- rzucił. Chyba zbyt oschle. Bo dziewczyna nagle skuliła się .
- No zwinęłam ten telefon. Wcześniej tą kasę - Tina była zrezygnowana. Nie miała siły się kłócić. Uciekać. Chyba było jej wszystko jedno. Zawaliła.
     Pokręcił głową. Co jeszcze głupiego wpadnie jej do głowy. Pociągnął ją za rękę w kierunku schodów. Otworzył drzwi pokoju i wpuścił ją do środka.
- Luksusów tutaj nie ma. Pokój stał nieużywany. Ale jest zdecydowanie cieplej niż w garażu.
-Ale , że co? Po co mi to mówisz? Odwieź mnie w końcu tam gdzie chcesz. I skończmy tą szopkę- prychnęła. Zaczynała się coraz mocniej denerwować. Chciała mieć to już za sobą.
-Naprawdę myślisz, że chcę Cię gdzieś odwieź? Serio?
-No , a niby po co kazałeś mi zabrać wszystkie rzeczy?
-Bo nie możesz mieszkać w garażu. To niebezpieczne. Naprawdę nie wpadłaś na to? - znów chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą- tu jest łazienka, druga jest na dole. Kuchnie już widziałaś. Ja śpię tutaj. Gdybyś miała ochotę pogadać. Potem dam Ci drugi komplet kluczy.
-Żartujesz? - otworzyła szeroko oczy i wpatrywała się w niego z niedowierzaniem- naprawdę sądzisz, że zostanę tu z Tobą?
-Miejsca jest dosyć- prychnął. Sam nie do końca wiedział dlaczego to zrobił. Wiedział jednak, że nie mógł pozwolić na to, by dalej mieszkała w tym cholernym garażu.
-Nie mogę tu zostać. I nawet nie chcę- warknęła. Gdy zniknęła wizja policji, odzyskała odwagę- mówiłam Ci już , nie chcę mieć z Wami nic wspólnego. Nie chcę być nic winna , żadnemu z Was.
-Nie jesteś. Niczego od Ciebie nie chcę- irytowała go. Ale równocześnie pociągała.
-Zapewne - zaśmiała się kpiąco- już widzę jak myślisz tylko o tym żeby znów mnie przelecieć.
-Przypominam Ci, że ostatnio to Ty chciałaś wejść mi do łóżka- uśmiechnął się bezczelnie, robiąc krok w jej kierunku. Jej twarz zabarwiła się na czerwono. A w oczach pojawiły się błyskawice.
-Nie zostanę tutaj- wysyczała przez zaciśnięte zęby. Odskakując do tyłu.
-Dobra. Przepraszam- chyba przegiął. Jeśli chce jej pomóc, musi nad sobą panować. Zero zbliżania się do niej. Nie mógł nawet o tym myśleć. Tylko jak miał to zrobić do cholery. Jeśli w jej towarzystwie tylko to chodziło mu po głowie- zostajesz tutaj. Przynajmniej na jakiś czas, potem pomyślimy co dalej.
-Czego oczekujesz w zamian?- zmrużyła oczy, wpatrując się w niego ze złością.
-Mówiłem już niczego. Nie musimy nawet ze sobą rozmawiać, jeśli nie masz na to ochoty. A teraz wybacz, ale pójdę się położyć. Nie wszyscy przespali całe popołudnie i połowę nocy- odwrócił się na pięcie i zniknął jej z oczu.

 Tina została sama na środku korytarza , nie mając pojęcia co o tym wszystkim myśleć.Zaklęła pod nosem i pomaszerowała do pokoju. Który rzekoma miał być teraz jej. Usiadła na łóżku. Po chwili usłyszała jego kroki na korytarzu i szum wody w łazience. Westchnęła. Jak on sobie to wyobrażał? Że co, zamieszkają sobie razem? Jak?  Nie znała go. A on jej. Oprócz tamtej nocy tak naprawdę nic ich nie łączyło. Byli dla siebie obcymi ludźmi. To nie miało prawa się udać.
    Nie mogła jednak zaprzeczyć, że zostanie tutaj kusiło ją. Przez jakiś czas mogła mieć chociaż namiastkę domu. Swój własny kąt. Wygodne łóżko, jedzenie i co najważniejsze , było ciepło. Tylko za jaką cenę? Nie uwierzyła mu, że niczego od niej nie oczekuje. Była pewna, że miało to swoją cenę.


 

     

sobota, 1 lutego 2020

22


   Nie miała pojęcia jak długo spała, chyba jednak niezbyt długo. Bo wciąż czuła alkohol krążący w jej żyłach. Ubrała bluzę i popędziła w kierunku domu Jonasa. Szybko się wykąpała i starannie wyszczotkowała zęby.
 Wyszła z łazienki, gdy chłopak akurat kończył przygotowywać kawę. Usiadła na brzegu kanapy i zerknęła na zegar, wiszący na ścianie. Nie było jeszcze dwunastej. Ziewnęła. Zrobiła kilka  łyków kawy , starając się rozbudzić. Nie pomagało.
 -Wyglądasz jakbyś w ogóle nie spała. Zrobię Ci może coś do jedzenia- chłopak zaśmiał się i skierował swoje kroki w kierunku kuchni.
-Zostaw. Zjem później- znów ziewnęła. Dopiła kawę i podniosła się- wrócę do siebie. Chyba faktycznie muszę się  jeszcze przespać. A potem muszę coś załatwić. Wpadnę do Ciebie  wieczorem.
Wybiegła najszybciej jak potrafiła, żeby tylko jej nie zapytał. Co tak pilnego ma do załatwienia. Wiedziała, że byłby wściekły. I wszystkimi możliwymi sposobami próbował jej wybić z głowy zdobycie telefonu.


  Dochodziło południe. A Karl nie potrafił wyrzucić ze swojej głowy Martiny . Ciągle powracał myślami do porannego spotkania z dziewczyną. Zastanawiając się, czy aby na pewno dobrze zrobił pomagając jej kupić ten alkohol. Przecież dobrze wiedział, że nie kupowała go dla ojca, który tamtej nocy zginął w pożarze. Zdawał sobie sprawę z tego, że był dla niej. A ona nie była pełnoletnia.
  Zaklął pod nosem, wstając od stołu. Jego młodsza siostra, leniwie uniosła głowę z nad telefonu. Wpatrując się w niego z zainteresowaniem.
-A Ty gdzie?
-Muszę coś załatwić- prychnął tylko wciągając na siebie bluzę .
  Szybkim krokiem , pokonał kilka przecznic. Dzielących jego dom , od domu kumpla. Stanął pod drzwiami i nacisnął dzwonek.
  Odpowiedziała mu cisza. Rozglądnął się w okół siebie. Samochód stał na podjeździe, więc Richard powinien być w środku. Jeszcze raz nacisnął dzwonek. Nerwowo przestępując z nogi na nogę.


  Otworzył oczy, klnąc pod nosem. Komuś serio zebrało się na odwiedziny o tej godzinie? Był pewny, że za drzwiami stała jego młodsza siostra. Niech stoi, on na pewno przez najbliższe godziny nie zamierzał wychodzić z łóżka. Dzwonek rozbrzmiał ponownie. Zaklął i naciągnął na głowę kołdrę.
-Ktoś chyba usilnie próbuje się z Tobą zobaczyć- dopiero słysząc jej głos, przypomniał sobie ostatnie godziny. Alkohol. Impreza w klubie.  Przypadkowa dziewczyna. Usiadł gwałtownie, wpatrując się w dziewczynę w swoim łóżku. Jeszcze tego mu brakowało.
-Całkowicie wypadło mi z głowy , że umówiłem się z siostrą- jęknął.  Miał nadzieję , że to wystarczy. I jego towarzyszka szybko sobie pójdzie. Nie miał ochoty na wspólne śniadanie, ani nic więcej. To był tylko seks. I oby ta lalunia zdawała sobie z tego sprawę.
-Z siostrą? - blondynka zmrużyła oczy wpatrując się w niego. Kiwnął głową, zaciskając zęby.
-Taa obiecałem jej pomóc- nie miał ochoty się jej tłumaczyć. Tak naprawdę nie miał pojęcia, co ona tu jeszcze robi do cholery. Podniósł się i wciągnął na siebie spodnie- pójdę otworzyć. A Ty jakoś się ogarnij. Trafisz do drzwi?
  Nie czekał na odpowiedź i  nawet na nią nie spojrzał. Mógł sobie wyobrazić jej minę, po jego słowach. Ale nie miał najmniej ochoty na kontynuowanie znajomości . Więc, po jaką cholerę miał udawać, że będzie z tego coś więcej. Zbiegł po schodach, zakładając koszulkę. Otworzył , zaskoczony wpatrując się w kumpla.
-Ciebie się nie spodziewałem- zaśmiał się , wpuszczając Karla do środka. W sumie widok kumpla ucieszył go bardziej niż widok młodszej siostry. Znów by mu się oberwało za imprezowanie i kolejną panienkę w sypialni. Weszli do kuchni .  Gdy dobiegło ich trzaśnięcie drzwi. Odetchnął z ulgą. Karl spojrzał na niego z zaciekawieniem.
-Nie zawracaj sobie tym głowy- prychnął pod nosem i zajął się przygotowaniem kawy- gadaj lepiej co Cię sprowadza.
-Pamiętasz jeszcze Martinę?- dobiegł go głos kumpla. Odwrócił się gwałtownie. Zmarszczył brwi, wpatrując się w Karla- nie gadaj , że o niej zapomniałeś?
-Coś tam pamiętam- burknął pod nosem i znów odwrócił się w stronę ekspresu. Martina, mimowolnie uśmiechnął się do siebie. Nie zapomniał jej. Przez pierwsze dni nawet dość często o niej myślał. Karl, jednak nie musiał o tym wiedzieć. Wystarczyło mu, że Sev już wtedy zauważył jego zbyt duże zainteresowanie dziewczyną.
-Coś tam?- warknął Karl- to pamiętasz czy nie?
-A coś Ty taki nerwowy?- zaśmiał się lekko, rozlewając kawę do kubków. Zajął miejsce na przeciwko kumpla.
-Spotkałem ją dzisiaj- Karl przerwał, nie spuszczając z niego wzroku. Udał , że mieszanie kawy bardziej go interesuje.
-I przyszedłeś tu po to, żeby mi to powiedzieć?
-Właściwie nie mam pojęcia czemu przyszedłem do Ciebie. Chyba powinienem wybrać Philippa.
Freitag zaklął w myślach i zacisnął nerwowo szczękę, na samą myśl o młodszym skoczku. Jeszcze tego brakowało, żeby Karl poszedł do tego gówniarza. Nie miał pojęcia czemu wkurzała go ta perspektywa. Karl parsknął śmiechem na widok jego miny.
-Może jednak Ty byłeś dobrym wyborem. Chyba pamiętasz ją bardziej niż chcesz.
-Dobra co z nią?- rzucił zirytowany.
-W sumie to nie wiem- Karl streścił mu przebieg porannego spotkania, Richard nie spuszczał z niego wzroku chłonąc każde słowo- próbowała udawać, że wszystko jest ok. Ale nie opuszcza mnie wrażenie, że ona sobie nie radzi.
-Ale to chyba nie nasza sprawa Karl- prychnął, choć słowa kumpla zasiały niepokój w jego głowie. Przecież została sama z Dominikiem. Nastolatka opiekująca się siedmiolatkiem. Bez pieniędzy i dachu nad głową.
-Nie zachowuj się jak dupek Richi- chciał się odezwać, ale Karl nie dopuścił go do głosu-  Spałeś z nią. Sama wykrzyczała mi to w twarz.
-Serio mam się przejmować każdą z którą spałem?
-Ona nie jest dla Ciebie każdą. I dobrze o tym wiesz. Nie mam pojęcia czemu tak cholernie boisz się do tego przyznać- Karl odsunął krzesło ze złością i podniósł się - przemyśl to. Bo to naprawdę fajna dziewczyna. Tylko bez naszej pomocy, może wpakować się w jakieś bagno. O ile już tego nie zrobiła.



   Wpadła do garażu. I zdecydowała, że chyba jednak coś zje. Przygotowała sobie śniadanie. I z butelką wina w ręce usiadła na kanapie. Przeżuwała wolno, raz za razem popijając winem. Musiała dodać sobie odwagi. Nigdy jeszcze nie ukradła nikomu telefonu. Ale chyba nie mogło to być trudniejsze od zwinięcia komuś portfela.
 W końcu odłożyła opróżnioną do połowy butelkę i wyszła na zewnątrz. Przekręciła klucz w kłódce , naciągnęła kaptur i udała się w kierunku galerii handlowej.
   Sobotnie popołudnie sprawiło , że  po pasażu kręciło się sporo osób. Co powinno ułatwić jej zadanie. Stanęła przy wystawie jednego ze sklepów i z zainteresowaniem wpatrywała się w przechodzące osoby.
-Długo mam na Ciebie jeszcze czekać? Masz pięć minut żeby w końcu się tutaj pojawić- prychnęła do telefonu młoda szatynka , stając koło niej. Martina zmrużyła oczy przyglądając się jej z zainteresowaniem. Kogoś jej przypominała. Nie miała czasu dłużej się jednak nad tym zastanawiać. Jej uwagę przykuł telefon , który dziewczyna niedbale wsunęła do tylnej kieszeni spodni.
 Nie zastanawiała się długo, a wypity wcześniej alkohol dodał jej odwagi i całkowicie pozbawił myślenia. Zrobiła dwa kroki i niby przypadkiem wpadła na szatynkę. Dziewczyna prychnęła ze złością. A ona już wsuwała do kieszeni bluzy, jej telefon.
-Przepraszam- rzuciła przez ramię i szybko skierowała się w stronę wyjścia.       Uśmiechnęła się drwiąco. Było łatwiej niż myślała. Wybiegła na zewnątrz i parsknęła śmiechem.
-Stój- znieruchomiała gdy usłyszała jej głos. Szarpnęła się , ale ta mocno ściskała jej nadgarstek.
-Odpieprz się- warknęła, ciągle się szarpiąc.
-Telefon. Oddaj mi telefon- dziewczyna była wściekła. Z jej oczu sypały się błyskawice.
-Jaki kurwa telefon?- nawet się nie zająknęła. Wciąż patrzyła dziewczynie prosto w oczy. Nagle kątem oka dojrzała jakiegoś ochroniarza. Jej serce przyspieszyło. Musiała się stąd zwijać. Niestety szatynka wciąż mocno ściskała jej rękę. Na około nich zaczęli zbierać się jacyś ludzie, co nie polepszało jej sytuacji. Facet z ochrony był coraz bliżej. Martina zacisnęła rękę w pięść. Jeśli ta cholerna wariatka zaraz jej nie puści po prostu jej przywali.
-Masz mnie za idiotkę? Oddaj mi ten telefon , albo zadzwonię po gliny- dziewczyna była coraz bardziej wściekła.A ona mimowolnie parsknęła śmiechem. Ciekawe z czego zadzwoni?
-Co tu się dzieje?- poważny ton ochroniarza sprawił, że przestała się śmiać.
-Ta cholerna złodziejka ukradła mi telefon- uścisk nagle zelżał. A jej w końcu udało się wyrwać rękę. Odwróciła się z prędkością światła , wpadając wprost w czyjeś ramiona.
-Nie tak szybko- znała ten głos. Jej serce nagle przestało bić. Przestała oddychać. I miała wrażenie , że zaraz zemdleje. 
 Jeszcze jego tutaj brakowało. Przez dwa miesiące nie spotkała , żadnego z nich.  Nagle w ciągu dwóch dni , wpadła już na trójkę. A w najgorszym, z możliwych momentów właśnie na niego. Spuściła niżej głowę.Kaptur zasłaniał jej prawie całą twarz.  Freitag chyba nadal nie miał pojęcia kto przed nim stoi.
-Drzesz się tak , że słychać Cię na drugim końcu parkingu- zaśmiał się zwracając  do kogoś innego. Wszystko wskazywało na to, że do tej furiatki od telefonu. Nagle ją olśniło. Już wiedziała, skąd ją zna. Była siostrą tego dupka.
-Bo ta tutaj ukradła mi telefon- warknęła znowu tamta.
-I o telefon robisz takie zamieszanie?- Freitag znów się zaśmiał.
-W dupie mam ten telefon. Ale wkurza mnie, że jakaś gówniara..
-Odpieprz się w końcu. Nic Ci nie wzięłam - przerwała jej ze złością. Uniosła głowę. Freitag w końcu zobaczył jej twarz. Wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami. A na jego ustach pojawił się uśmiech.
-Chcesz zgłosić kradzież i wezwać policję?- odezwał się nagle ochroniarz. Zbiegowisko było coraz większe. Pojawienie się Freitaga tylko je spotęgowało.
-Tak - warknęła szatynka.
-Nie- w tym samym momencie odezwał się Richard. Wzbudzając prychnięcie u siostry.
-Co się wpieprzasz? Nie Ciebie okradła.
-Jestem pewny, że wsadziłaś go gdzieś do torebki i nie potrafisz go znaleźć w tym bajzlu który w niej panuje- zaśmiał się,  jeszcze mocniej wkurzając siostrę- przepraszam za kłopot. Naprawdę nic się nie dzieje.
Z uśmiechem na ustach, zwrócił się do ochroniarza. Po czym ten szybko się oddalił. Martina też zrobiła dwa kroki w tył. Miała nadzieję, że zajęci kłótnią miedzy sobą . Dają jej spokój.
-My mamy do pogadania  Tina- chwycił ją za ramię  ciągnąc w swoim kierunku.
-Znasz ją? - szatynka z niedowierzaniem wpatrywała się w brata.
-Znam, nawet dosyć dobrze- chłopak zaśmiał się, nie puszczając Tiny.
-Dosyć dobrze? - prychnęła -  serio, upadłeś aż tak nisko, że zadajesz się z kimś takim?
-Odpieprz się ode mnie w końcu- Tina wyrwała się Freitagowi, doskakując do dziewczyny.
-Idziemy- Richard parsknął śmiechem , patrząc na minę swojej młodszej siostry i na powrót przyciągnął do siebie Tinę. Zapobiegając zbliżającej się katastrofie.
-Nigdzie z Tobą nie idę- Tina zmrużyła oczy wpatrując się w niego z wściekłością.
-Miałeś mi pomóc z prezentem do Christiana, a Ty jak zwykle wolisz zniknąć z pierwszą lepszą - prychnęła szatynka.
-Kolejny raz jej nie przytrzymam - wysyczał przez zaciśnięte zęby - a z prezentem poradzisz sobie lepiej ode mnie.
Odwrócił się , ciągnąc za sobą Martinę. A ona jak zwykle w jego towarzystwie. Mimo początkowego sprzeciwu. Teraz bez słowa dała mu się zaprowadzić do samochodu.



Ostatnio znów mam opóźnienia. I tutaj i u Was. Ale niedawno wróciłam z Zako. Poza tym moja wena ostatnio szwankuje , chyba tak samo jak forma tego na zdjęciu 😉
Mam nadzieję,  że on ogarnie się równie szybko jak ja ( A najlepiej jeszcze szybciej bo , aż mnie boli serducho jak patrzę na jego skoki 😭)