czwartek, 28 maja 2020

32

 
   

    W Hinterzarten nawet nie zszedł do klubu. Niedzielny wieczór spędził w pokoju. Wisząc na telefonie. I rozmawiając z Tiną. Nie zamierzał ryzykować. Że znów zrobi coś głupiego. Nawet tego nie chcąc. 
  Głupie komentarze kumpli po prostu olał . Nie zamierzał się nimi przejmować. Przecież w końcu im się znudzi. Nie mogą mu dogryzać cały sezon. Choć z nimi to nigdy nic nie wiadomo. 
  W Courchevel zrobił to samo. Zaraz po niedzielnej kolacji, zatrzasnął się w pokoju. I nawet walenie w drzwi Wellingera nie sprawiło,  że wyszedł na zewnątrz. 


  Nie uchroniło go  to niestety przed wyrzutami Martiny.  Był prawie pewny , że gdy tylko wyjeżdżał. W jego domu zjawiał się Philipp. I wbijał jej do głowy kłamstwa na jego temat. 
  W każde poniedziałkowe popołudnie,  gdy tylko przekraczał próg domu . Przez kolejne godziny musiał ją przekonywać,  że niczego nie zrobił. Że nawet nie wyłonił nosa zza drzwi pokoju. Że siedział na dupie , wychodząc tylko na skocznie i posiłki.
  W kolejne dni było normalnie. Tina nie wracała do tego tematu.  On zresztą też nie. Ale i tak miał wrażenie , że mu nie wierzy. Że patrzy na niego podejrzliwie. Jakby na jego  twarzy chciała znaleźć dowody na to , że ja zdradził.
  Męczyło go to. Z jednej strony rozumiał ją. On sam by sobie nie wierzył. Z drugiej,  przecież jak mówił że nic nie zrobił to tak było. No może oprócz tego incydentu w Wiśle. Ale o tym nie musiała wiedzieć. 
  
 
  W dniu kolejnego wyjazdu, atmosfera między nimi była, aż nazbyt napięta. Miał wrażenie,  że Tina tylko szuka zaczepki. Że cokolwiek by nie zrobił i czegokolwiek by nie powiedział. I tak będzie źle.   Wydawało mu się,  że ma w swoim domu , chodzącą bombę. Która tylko czeka żeby wybuchnąć. Od rana wolał więc schodzić jej z drogi. I nie narażać się na jej złość. 
Pierwszy raz odkąd razem mieszkali, odetchnął z ulgą widząc zatrzymującego się pod oknami busa. 
 -Już za Tobą tęsknię- mimo wszystko przytulił ją do siebie. Wkurzała go ostatnio , ale to i tak się nie zmieniło. Tęsknił za nią zawsze, gdy tylko znikała z jego pola widzenia. 
Wczepiła się w jego ramiona z całej siły. Jakby już nigdy więcej miała tego nie robić.
- Przepraszam.  Byłam dzisiaj nieznośna- odezwała się ledwo słyszalnym szeptem. Wydała mu się wprost przerażona.
-I tak będę tęsknić- przeciągłe trąbienie oznajmiło mu , że ma się pospieszyć.  Pocałował ją szybko.  I wyszedł na zewnątrz.
-Richi... -odwrócił się słysząc , że go woła. Miał wrażenie , że chciała powiedzieć coś innego. Poczuł się lekko zawiedziony gdy usłyszał tylko ciche "powodzenia".



   Sobota w Zakopanem nie do końca poszła po jego myśli. Ledwo zmieścił się w trzydziestce , co po poprzednich weekendach było sporym rozczarowaniem.  Jeszcze większym rozczarowaniem,  było nie powołanie go do drużynówki w niedzielę. Co tylko spotęgowało jego kiepski nastrój.
  Nie lubił być odstawiany na bok. Zresztą chyba nikt tego nie lubił. Co niestety przy obecnym poziomie ich drużyny. Mogło się zdarzać coraz częściej. Cala siódemka skakała dobrze. I każde niewielkie potknięcie, skutkowało brakiem występu w konkursach drużynowych.

 Cała irytacja tym cholernym weekendem. I napięta sytuacja pomiędzy nim a Tina. Sprawiła , że nikt nie musiał go nawet namawiać na niedzielne wyjście. Chciał odreagować kiepskie zawody. Odgonić od siebie myśli o Philipie, który na pewno zjawił się  w jego domu . O kolejnych bzdurach które zapewne będzie próbował wbić Martinie do głowy. Na samą myśl o jutrzejszym powrocie do domu miał dość. Znów będzie musiał słuchać jej bzdurnych oskarżeń . Kolejny raz będzie musiał się tłumaczyć. Z nie wiadomo czego.
    Miał nadzieję , że piwo w towarzystwie kumpli dobrze mu zrobi. I choć na moment zapomni o wszystkich irytujących sprawach.

   Krupówki jak zawsze tętniły życiem. Na ulicy plątał się tłum ludzi. Szukających nocnej rozrywki. 
 Drzwi zakopiańskiego klubu prawie się nie zamykały. Ciągle ktoś wlewał się do środka. Powodując coraz większy ścisk , w tym zawsze obleganym po zawodach miejscu.

   Nikt z nich nie liczył kolejnych piw pojawiających się na stoliku. Nikt też nie protestował , no może z wyjątkiem Karla i Seva. Gdy kolejne dziewczyny zajmowały miejsca przy nich. 
  Głośna muzyka i alkohol powodowały,  że z każdą kolejną minutą . Obraz Tiny gdzieś zanikał w jego głowie. Rozmywał się.  Ustępując miejsca szczupłej blondynce, która od kilku minut wisiała mu na ramieniu.

   Tej nocy nie słyszał ostrzegawczych chrząknięć Severina. Albo tak naprawdę nie chciał ich słyszeć. Nie myślał zbytnio nad tym co robi. Nie przejmował się konsekwencjami jakie to za sobą poniesie. Może był zbyt pewny siebie. Może myślał , że i tak mu się upiecze. A Tina o niczym się nie dowie.  A może w końcu chciał mieć powód do tłumaczeń.
   Ręce dziewczyny dość sprawnie lawirowały pod jego bluzą. A on nie pozostawał jej dłużny. Jego dłonie  dokładnie sprawdzały co znajduję się pod jej krótką sukienką. Ich usta raz za razem łączyły się w pocałunkach. Które z każdą minutą stawały się coraz bardziej zachłanne. I niezbyt odpowiednie na to przepełnione ludźmi miejsce. 
  Nie zaprotestował, gdy pociągnęła go za rękę. W stronę klubowej toalety. I nie zauważył też Constantina , który przyglądał się jego poczynaniom z kpiącym uśmiechem na ustach i telefonem w ręce. 




   Tina przez cały weekend starała się nie popadać w panikę. W zupełności wystarczył jej fakt , że w ostatni dzień była dla bruneta nieznośna i czepiała się dosłownie o wszystko.  Ale kompletnie nie potrafiła sobie poradzić z zazdrością. Niepewność tego, czy Freitag jest jej wierny wprost ją dobijała. Nie potrafiła przestać o tym myśleć. Nie pomagały jego zapewnienia. Ona zwyczajnie mu nie wierzyła. Bała się , że swoim zachowaniem tylko zniechęca chłopaka do siebie. Dlatego  tak bardzo chciała mu powiedzieć , gdy wychodził, że go kocha. Stchórzyła jednak w ostatnim momencie. Rzucając tylko ciche "powodzenia".

   W niedzielny, późny wieczór  zamknęła drzwi za Lucie. I udała się na górę. Dziś naprawdę zamierzała wziąć długą , gorącą kąpiel. I nie wychylać nosa z pod kołdry. Pamiętała swój ostatni wypad do baru z Jonasem. I nie zamierzała ryzykować kolejnego spotkania Chrisa. Wiedziała , że ona i alkohol to złe połączenie. A jeśli dołożyć do tego jeszcze jego. Wszystko mogło się skończyć kompletną katastrofą. 
  Chwyciła do rąk potrzebne rzeczy i udała się do łazienki.  W połowie drogi ostry dźwięk smsa, przerwał ciszę panującą w całym domu.
   Zmarszczyła nos widząc nadawcę wiadomości. Chciała ją zignorować. Ale imię byłego przyjaciela, aż raziło z wyświetlacza telefonu. 
-Czego chcesz ? - prychnęła pod nosem i otworzyła wiadomość.
"Teraz mi uwierzysz ?" Trzy krótkie słowa , nic więcej. Zmrużyła oczy wpatrując się w ekran. Była pewna , że to nie koniec. Nie pomyliła się. Kolejny dźwięk rozszedł się po domu. A później kolejny i kolejny. Jak sparaliżowana wpatrywała się w kolejne zdjęcia pojawiające się na ekranie jej telefonu. Były złej jakości , ale doskonale widziała co się na nich znajduje. Richard z jakaś blondynką. Jego ręce pod jej sukienka. Jego usta na jej. I ostatnie gdy razem odchodzą od stolika, nie przestając się całować.


   Jęknęła i osunęła się po ścianie. Nie potrafiła przestać patrzeć w ekran telefonu. Gapiła się w niego, sprawiając sobie coraz większy ból. Wyświetlacz gasł , a ona włączała go ponownie. I ponownie. I tak w kółko. Przez kolejne minuty.  W końcu przestała widzieć cokolwiek. Łzy całkowicie rozmazywały obrazy przed jej oczami. Ale one nie były jej już potrzebne. Zdjęcia wryły się w jej głowę. I przewijały  jak film w zwolnionych obrotach .

  Nie miała pojęcia ile czasu spędziła na podłodze. Z otępienia wyrwał ją dźwięk telefonu . Przesunęła palcem po ekranie. Słyszała po drugiej stronie głos Philippa. Nie odezwała się jednak . Nie miała siły .  Jej ciałem raz za razem wstrząsał szloch. 
  Wiedziała jednak ,  że musi stad zniknąć. Nie mogła tu zostać ani chwili dłużej. Nie chciała tu mieszkać. Nie chciała z nim mieszkać. Nie chciała go nigdy więcej oglądać. Nie da mu się już kolejny raz omotać. Nie pozwoli mu na to. Nigdy już mu nie uwierzy. Nie będzie jego zabawką. 
  Podniosła się z podłogi . Weszła do pokoju i ze złością wrzuciła kilka ciuchów do plecaka. Na samo dno zakopała pudełko z pieniędzmi.
   Wybiegła z pokoju nawet się nie oglądając. Z telefonu pozostawionego  na podłodze nadal dochodził głos Philippa.


   Nie miał pojęcia o czym myślał wysyłając  jej zdjęcia, otrzymane chwilę wcześniej od Constantina. Chciał dopiec Freitagowi,  a nie pomyślał, że tak naprawdę bardziej uderzy w nią.
 Pożałował tego już po kilku chwilach. Siedział z telefonem w ręce. I zastanawiał się nad tym co najlepszego zrobił. 
  Nie napisała ani słowa. Choć tak naprawdę nie spodziewał się przecież żadnej wiadomości. Bo co niby miała napisać ? "Dziękuję. Przepraszam , że nie wierzyłam" .
 Wiedział , że to się nie stanie. Że Tina się nie odezwie. Więc siedział dalej, bezmyślnym wzrokiem wpatrując się w ten cholerny telefon.  Marząc by stanęła w jego drzwiach. By wtuliła się w jego ramiona . I pozwoliła sobie pomóc. 
 Z otępienia wyrwała go młodsza siostra. Wpadając bez zaproszenia do jego pokoju. 
- Nie powinnaś już spać?- warknął na nią,  wpatrując się w wskazówki zegara wskazujące  prawie północ. 
-Po Twojej minie wnioskuje , że zrobiłeś coś okropnie głupiego- zignorowała jego wściekły głos i usadowiła się na środku jego łóżka. 
Najpierw miał ochotę wywalić ją z hukiem.  Ostatnią rzeczą której teraz potrzebował była kłótnia z tą wścibską gówniarą. Po chwili zrezygnował jednak z tego. 
-Gdybyś kogoś bardzo kochała....
-Mam dopiero piętnaście lat - przerwała mu,  czerwieniąc się. Fakt, nie najlepszy temat na rozmowy ze swoją młodszą siostrą. Nie miał jednak teraz innego wyjścia. Była jedyną osobą z którą mógł pogadać. I była dziewczyną. 
-Mówię czysto teoretycznie.
-Niech będzie,  to co z tym kochaniem?
-Co czułabyś dostając zdjęcia chłopaka  którego bardzo kochasz  z inną ?
-A jestem z nim? Czy wzdycham do niego z ukrycia?
-Mieszkasz z nim . Od pewnego czasu. Myślisz , że to coś poważnego.  Kochasz go  I mu ufasz. I masz nadzieję ,  że on też Cię kocha.
-Nie wiem. Chyba .... Chyba bym się załamała.  Tak totalnie. Straciłabym chęć do życia. Wszystko straciłoby zupełnie sens. Zawaliłby mi się cały świat.
-Kurwa... 
Spojrzała na niego. Na telefon w jego rękach. Wyrwała mu go i przeglądnęła wiadomości.
-Porąbało Cię? Wysłałeś to tej całej Tinie? Co chciałeś tym osiągnąć idioto? Myślałeś że będzie Ci wdzięczna? Że wpadnie tu i rzuci Ci się w ramiona ?  Wiesz jak ona musi się teraz czuć? -wyrzuciła na jednym tchu.
-Nie chciałem, żeby on ją oszukiwał. Ja po prostu...
-Nie miałeś żadnego prawa tego zrobić. Jeszcze w taki sposób -przerwała mu- Zresztą może ona chciała być oszukiwana? Może nie chciała tego wiedzieć? To , że Ci na niej zależy , w żaden sposób Cię nie usprawiedliwia. 
- Co mam teraz zrobić?
- Teraz? Nie wiem . Dzwoń do niej. Idź jak masz taką możliwość. Cokolwiek. Nie pozwól jej być teraz samej.
Nie słuchał więcej, wybiegł z pokoju równocześnie wybierając jej numer. 
Odetchnął z ulgą gdy odebrała. Ulga za chwilę ustąpiła przerażeniu.  Słyszał tylko jej płacz. Nic więcej. Nikt po drugiej stronie nie odpowiedział na jego nawoływanie.








poniedziałek, 18 maja 2020

31

 
   Cały weekend kręciła się nerwowo po domu. Nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca. Bała się.  Cholernie się bała. Niby mu ufała,  ale i tak była przerażona.  Ciągle myślała o tym co robi. I z kim .
   Lucie próbowała ją zająć na wszystkie możliwe sposoby. Ale nic nie pomagało. Nie potrafiła przestać myśleć. Nie potrafiła przestać się bać. 
 W niedzielny wieczór jej strach osiągnął maksimum. Wiedziała,  że brunet zejdzie z innymi do klubu. Była wręcz tego pewna. I była pewna , że będzie się przy nich kręcić tłum chętnych dziewczyn. 
Przecież widziała to już kilkukrotnie na własne oczy . Wiedziała jak to wygląda. 


 Zamknęła drzwi za przyjaciółką . Zapewniając ją , że da sobie radę.  Że położy się spać. I wstanie gdy Richard będzie już w drodze do domu.
  Sama przez moment była pewna swoich słów. Naprawdę myślała,  że weźmie gorącą kąpiel i zagrzebie się na długie godziny pod kołdrą. Myliła się. 
 Chwyciła telefon gdy tylko znalazła się na górze. Drżącymi palcami , wybrała numer Jonasa. Musiała się stąd wyrwać. Musiała choć na chwilę wyjść z domu. 
  Wciągnęła na siebie dżinsy i bluzę. Nie zawracała sobie głowy makijażem. Ani tym jak wygląda. W końcu nie szła zdobywać pieniędzy. Chciała tylko napić się piwa z kumplem. Włosy spięła w luźnego koka i zbiegła po schodach. Wyszła przed dom. Akurat gdy Jonas wyłonił się zza rogu. Zmusiła się do uśmiechu i pociągnęła go za rękę w stronę pobliskiego baru. 


  Kolejne piwo to nie był dobry pomysł. A może był ? Zaczynało jej szumieć w głowie, już dawno nie czuła tego uczucia oszołomienia i zobojętnienia. Przestała myśleć . I przestała się bać. Zaśmiała się.
-Chodź. Odprowadzę Cię- Jonas był zdecydowanie trzeźwiejszy z ich dwójki. Pokręciła przecząco głową,  nie przestając się śmiać. Nie zamierzała iść do domu. Nie chciała znów siedzieć w czterech ścianach. Nie chciała na powrót myśleć. O tym z jaką dziewczyną brunet wylądował w pokoju.
 Na moment posmutniała. Na samą myśl o tym , że chłopak może być teraz z inną. W jej oczach zaszkliły się łzy.

  Pociągnęła kilka łyków piwa. Jonas zmarszczył brwi. Poczuła jak ktoś siada kolo niej. Odwróciła głowę. Chris. Od razu się spięła. Jego towarzystwo równocześnie ją drażniło i krępowało.
-Dawno Cię tutaj nie było- szepnął,  nachylając się nad nią. Czuła jego oddech na swoim policzku. Rękę wsuwająca się pod jej bluzę. Wzdrygnęła się czując jego palce na swojej nagiej skórze.
- Muszę do łazienki- podniosła się gwałtownie. Przez chwilę,  walczyła ze sobą, aby opanować zawroty głowy. Względnie jej się to udało. Przecisnęła się pomiędzy ludźmi w kierunku wyjścia.

  Słońce zaszło już jakiś czas temu. I temperatura w końcu trochę spadła. Odetchnęła świeżym powietrzem, opierając się o ścianę budynku. To było jej zdecydowanie potrzebne. 
-Nie miałaś iść do łazienki? - wzdrygnęła się słysząc koło siebie jego głos. 
-Bardziej chyba  potrzebowałam powietrza.
-Za dużo alkoholu? - zmniejszył odległość między nimi. Jeszcze mocniej przylgnęła do ściany. Przeklinała siebie w myślach. Za swoja głupotę. Co ją w ogóle  podkusiło , że wyszła na zewnątrz. W łazience byliby przynajmniej jacyś ludzie. 
-Chyba trochę przesadziłam - zaśmiała się, chcąc opanować rosnące zdenerwowanie.
-Zaczynałem się już o Ciebie martwić, tak długo nigdzie się nie pokazywałaś- znów się przysunął. Zaczęło jej brakować tchu. Był tak blisko, że nie mogła oddychać. Napierał na nią całym ciałem. Czuła jego dłonie na swoim ciele. Czuła jego podniecenie. Bała się. Chciała krzyknąć,  ale strach ją paraliżował.
-Tu jesteś- z ledwością powstrzymała się, by nie rzucić się Jonasowi na szyję, gdy usłyszała jego głos. Chris odsunął się od niej niechętnie. Ciągle nie spuszczając z niej oczu. Miała wrażenie, że rozbiera ja wzrokiem. 
Dopadła do przyjaciela i chwyciła go  za rękę. 
-Chcę do domu - szepnęła. Ciągnąc go w kierunku ulicy.




   Pierwszy weekend z zawodami wypadł lepiej niż się tego spodziewał. Już po piątkowych kwalifikacjach wiedział ,  że będzie dobrze. Zajął w nich trzecie miejsce. I z wielkimi ambicjami przystąpił do sobotniego konkursu. 
 Przegrał tylko z Karlem. Dlatego nawet nie zmartwił go fakt, że do zwycięstwa zabrakło mu jedynie kilka dziesiątych punktu.
 Niedzielny konkurs drużynowy poszedł im równie dobrze. I na wiślańskiej ziemi znowu rozbrzmiał ich hymn. 
 W doskonałych humorach całą drużyną władowali się do busa, który miał ich odwieźć wprost do hotelu. 
-Chyba wszyscy się ze mną zgodzą, że należy nam się dzisiaj porządna impreza- zaśmiał się Wellinger. A on tylko przewrócił oczami. Sam się sobie dziwił , ale jakoś nie miał ochoty schodzić dzisiaj do klubu. 
 Wiedział jednak , że było to nieuniknione. Bo cała ekipa nie dałaby mu żyć. No może Sev i Karl daliby mu spokój. Ale cała reszta zapewne nie powstrzymałaby się od złośliwych komentarzy.
 Dlatego już kilka godzin później,  razem z resztą siedział w loży klubu, wiślańskiego hotelu. Kończąc kolejne piwo. 
  Ze znudzeniem wpatrywał się w grupę nastolatek,  tańczących coraz bliżej ich stolika. Prychnął pod nosem , gdy Wellinger w końcu je zagadał. A czwórka dziewczyn w mig  zajęła miejsce przy nich. Jakby tylko na to czekały. Przezornie przesunął się w stronę Karla. Przy rozbawionym spojrzeniu Andreasa. 
-Tiny tutaj nie ma. Co dzieje się na wyjazdach nie wychodzi stad . Zapomniałeś? 
-Daj spokój- burknął tylko. I na powrót zajął się piciem piwa. 
   Dziewczyna koło niego nie zauważała , ze nie jest nią zainteresowany. I z sekundy na sekundę była bliżej. Miał wrażenie,  że za moment będzie siedział Karlowi na kolanach.
-Chodź po kolejne- z ulgą przyjął słowa Seva i podniósł się od stolika.
-Możemy iść na górę,  jak nie chcesz tutaj siedzieć- przyjaciel próbował przekrzyczeć głośną muzykę,  gdy stanęli w kolejce po piwo- możesz też dzisiaj zapomnieć o Tinie.
-A ty zapominasz o Caren?- prychnął do przyjaciela. W sumie znał odpowiedź na to pytanie. Od kilku lat jeździli razem na zawody i Severinowi nie zdarzyło się nawet przez chwilę spojrzeć na inną.
-Kocham Caren - Sev wzruszył ramionami,  przecież to było oczywiste - A Ty kochasz Tinę ? I jesteś w stanie być jej wierny? 

  Freitag spojrzał na niego niepewnie. Nie wiedział co odpowiedzieć. Lubił ją . Bardzo. Tego był pewny. Ale czy mógł to nazwać miłością?  Nigdy ani on, ani ona nie rozmawiali na ten temat. Byli ze sobą. I było im ze sobą dobrze. Dogadywali się. Tęsknił za nią. I bezustannie o niej myślał. Wariował gdy widział ja w towarzystwie swoich kumpli lub jakichkolwiek innych facetów. Ale czy ją kochał ?
- Nie wiem - rzucił zgodnie z prawdą - lubię ją. 
-No a ta małolata? Nie masz ochoty zniknąć z nią na górze?- Sev wskazał głową na dziewczynę, która chyba stęskniona ich nieobecnością, zbliżała się do baru. Przyjrzał jej się uważnie. Była niezła. Krótka, obcisła sukienka podkreślała jej długie nogi i smukłą talie. Zawiesił wzrok na zbyt głębokim  dekolcie i dużym biuście.  
  Zauważyła jego wzrok i uśmiechnęła się. Oblizała zmysłowo usta i przygryzła delikatnie dolną wargę. Przeczesała palcami długie włosy.  Zrobiła krok w jego kierunku i bez słowa wpiła się w jego usta.  Oddał pocałunek,  całkowicie zaskoczony. Jego dłonie mimowolnie przejechały po jej biodrach. Po chwili zaciskając się na jej zgrabnym tyłku.
  Głośne chrząknięcie Severina sprawiło ,  że odskoczył od niej gwałtownie. Ona nie była przecież Martiną , a do tego nadal znajdowali się na środku klubu. Zaklął głośno, zabierając piwo z rąk przyjaciela. Pierwszy weekend zawodów, a on prawie dał plamę. 
-Wypiję to piwo na górze- warknął tylko i zniknął za drzwiami lokalu.


  Obudziła się koło południa z okropnym bólem głowy. Zdecydowanie przesadziła wczoraj z alkoholem. Gdy Jonas odprowadził ją wczoraj do domu. Nie potrafiła przestać myśleć o sytuacji z Chrisem. Strach spowodował,  że szybko opróżniła butelkę wina znalezioną w lodówce. A z kolejną zwyczajnie zasnęła na kanapie. Jęknęła,  podnosząc się. Musiała doprowadzić się do porządku, bo Richard powinien za niedługo wrócić. 
   Na samą myśl o chłopaku,  znów strach ścisnął jej serce. Przed oczami widziała go w hotelowej dyskotece. Z jakąś nowo poznaną dziewczyną. Nie potrafiła przestać o tym myśleć. Obraz wciąż pojawiał się w jej głowie.
   Szybko przeszła do kuchni. Postawiła wino na stole. Nastawiła ekspres do kawy i poczłapała pod prysznic. Stanęła pod strumieniem chłodnej wody próbując zmyć  z siebie zapach alkoholu. Nie chciała żeby brunet widział ją w tym stanie. Nie chciała żeby domyślił się,  że nagle przestała mu ufać. Przecież nie miała do tego powodu. A przynajmniej o tym nie wiedziała. Nie potrafiła jednak nic poradzić na to , że wyobraźnia podsuwała jej raz za razem nowe scenariusze. 


  Wyszczotkowała dokładnie zęby i ubrała się. Czuła się trochę lepiej. Wyrzuciła pustą butelkę po winie. Nalała sobie kawy i usiadła. Jej wzrok zatrzymał się na drugiej butelce, stojącej na stole.     Potrząsnęła głowa i zajęła się piciem kawy. Mimowolnie jednak ciągle,  zerkała w kierunku  wina. Dopiła szybko kawę i wstała.  Musiała się czymś zająć. Tylko czym?
   W ciągu weekendu z  nudów  wysprzątała już cały dom. Zrobiła pranie i umyła nawet okna. Jeśli będzie tak się zachowywać przy każdym wyjeździe bruneta. Po miesiącu będą mieszkać w warunkach , bardziej niż sterylnych. Prychnęła pod nosem. Wrzuciła kubek do zmywarki i wyszła z kuchni. 
   W połowie schodów wróciła się. Chwyciła wino i popędziła na górę. Walnęła się na łóżko i włączyła telewizor. Upiła kilka łyków i skrzywiła się. Znów przechyliła butelkę. Było zdecydowanie za słodkie. Nie przeszkodziło jej to jednak w szybkim opróżnieniu butelki.
   Odkąd zamieszkała z brunetem ograniczyła alkohol. Czasem wypijała lampkę wina do kolacji. Albo butelkę piwa gdy przychodził Karl . 
 Do wczoraj, nie pamiętała już o przyjemnym uczuciu oszołomienia po alkoholu. O tym zobojętnieniu jakie ją ogarniało , po kolejnej butelce piwa lub wina. O znikających problemach i głupich myślach.
  Zwinęła się w kłębek na łóżku, próbując zasnąć. Z płytkiego jeszcze snu wyrwało ją pukanie do drzwi. Uśmiechnęła się,  zbiegając po schodach. Była pewna , że to Richard.  
Zmarszczyła nos z niedowierzaniem wpatrując się w Philippa. Była równocześnie wściekła i szczęśliwa, że go widzi. 
-Czego chcesz ? -prychnęła wychodząc na zewnątrz.
-Zaoszczędziłem Ci drogi do mnie - uśmiechnął się cynicznie.
-Co Ty pieprzysz? Nie wybierałam się do Ciebie. Ani dziś, ani w  najbliższym czasie.
-Wiec jeszcze nie wrócił? Jeszcze nic nie wiesz ? -poczuła jak brakuje jej tchu. Jak znów ogarnia ją strach. Więc nie myliła się.
-Podobno impreza się udała. Jak zawsze zresztą. Freitag nawet się nie krył. Całował się z jakąś panną na środku klubu. Prawie ją tam rozebrał.  Potem nagle zniknął. Nie muszę ci mówić,  że ona też.
-Nie było Cię tam - warknęła- skąd możesz to wiedzieć?
-Constantin...
-Daj spokój. Ten dupek jest na mnie wściekły. Wymyśli wszystko byleby mi dopiec-przerwała mu. 
-Nie bądź naiwna Tina. On nie zmieni się dla Ciebie. Zostaw go. I daj sobie pomóc.
-I niby Ty mi pomożesz? Ty i Twoja matka ?- zakpiła. 
-Zdradził Cię. Wystarczył pierwszy weekend.
- Nie wierzę Ci Philipp. Idź stąd i zostaw mnie w końcu w spokoju- weszła do domu , trzaskając drzwiami. Rozpłakała się gdy tylko została sama. Nie myliła się. Wiedziała,  że tak to się skończy. 


  Miał dosyć. Był niewyspany i zmęczony. Do tego targały nim wyrzuty sumienia . Przez ten cholerny pocałunek. Dziewczyna go zaskoczyła. A on na moment się zapomniał. Na kilka sekund. Wiedział jednak , że te kilka sekund może go drogo kosztować. Nie zamierzał  mówić Tinie.  I miał nadzieję,  że nikt inny tego nie zrobi. To była tylko chwila. Jeden cholerny pocałunek. Nie chciał  jej zranić. Nie zasługiwała na to. To nic dla niego nie znaczyło.
  Westchnął ciężko i wszedł do domu. Już na progu uderzyła go cisza. Wystraszył się. Jego serce przyspieszyło.  Wbiegł po schodach na górę. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył ją śpiąca na łóżku. Usiadł przy niej  i zmarszczył nos. Czuł zapach alkoholu. Na ziemi dostrzegł butelkę po winie. Pochylił się i pocałował ją w czoło. Od razu otworzyła oczy. Były zaczerwienione i opuchnięte od płaczu. 
-Coś się stało? Coś z Dominikiem ?- zaniepokoił się.
-Była przynajmniej ładna? Czy poszedłeś z pierwszą lepszą ?- wycedziła przez zaciśnięte zęby. Miał wrażenie,  że dostał w twarz. Przecież nie mogła wiedzieć.  Skąd do cholery?
-O czym Ty mówisz Tina ?- nie zamierzał jej mówić wcześniej . I teraz też nie zmienił zdania. 
-Nie udawaj. Podobno nawet się nie kryłeś. 
-Nie mam pojęcia o czym mówisz. Skąd w ogóle przyszło Ci to do głowy?
-Philipp..
-Do jasnej cholery Tina - przerwał jej wściekły, gdy tylko usłyszał imię chłopaka- jego tam nawet nie było.  Naprawdę wierzysz w brednie które ci opowiedział? Przecież on jest w stanie wymyślić cokolwiek , bylebyś do niego wróciła.
-Podobno najpierw się z nią przelizałeś na środku klubu. A potem razem zniknęliście.
-Kurwa Tina. Z nikim się nie przelizałem, jak to ujęłaś. Zniknąć, fakt zniknąłem. Sam. Nie chciało mi się tam siedzieć . Możesz spytać chłopaków.  Weź, zadzwoń do Karla. Wiesz , ze on Cię nie okłamie- wyciągnął telefon i włożył jej do ręki. Patrzył jej prosto w oczy. Brnął w to głupie kłamstwo. I nawet nie drgnęła mu powieka. Widział jak się waha. Jak nie wie co jest kłamstwem. A co nie.
- Nie będę robić z siebie idiotki - prychnęła w końcu.
-Wierzysz mi? Powiedz tylko czy mi wierzysz?
-Chcę Ci wierzyć - szepnęła.
-To uwierz Tina. Nie zrobiłem niczego głupiego. Niczego co mogłoby Cię skrzywdzić- kłamał. Skrzywdził ją. Tym pocałunkiem. Tym kłamstwem .  Nie mógł jednak się do tego przyznać. Nie potrafił. 




  Dziś wyszła kolejna wersja kalendarza nowego sezonu. Letnie skoki coraz bardziej się oddalają. I pomalutku zaczynam tracić nadzieję , że w ogóle się odbędą. 
  Jedyną dobrą informacją w ostatnich dniach jest Richard w kadrze 1a , bo po jego ostatnich występach nie byłam pewna czy do niej trafi ;)

poniedziałek, 11 maja 2020

30

 

    Lipcowe słońce wdzierało się do pokoju. Zmuszając Martinę do otwarcia oczu. Przyciągnęła się leniwie i usiadła na łóżku. Sprawdziła godzinę na wyświetlaczu telefonu, który brunet podarował jej jakiś czas temu. I uśmiechnęła się. Miała jeszcze kilka godzin zanim chłopak wróci z  ostatniego zgrupowania przed rozpoczynającym się za kilka dni nowym sezonem .
  Wstała i wyszła na korytarz. Z dołu dochodził zapach świeżo zaparzonej kawy. 
Potwierdzający że Lucie wstała przed nią. Dziewczyna spędzała z nią każdą wolną chwilę. A gdy Richard wyjeżdżał na zgrupowania,  często zostawała na noc, dotrzymując jej towarzystwa. 
 -Zjemy w ogrodzie ? - uśmiechnęła się do niej Lucie,  gdy tylko przekroczyła próg kuchni. 
-Jasne - Tina szybko pomogła jej dokończyć przygotowywanie śniadania. I już po chwili obie rozkoszowały się promieniami słońca.

   Martina wciąż nie mogła uwierzyć,  jak wiele zmieniło się w jej życiu od tego kwietniowego dnia, w którym postanowiła jeszcze raz zaufać Richardowi . Na samą myśl o nim uśmiechnęła się. Stęskniła się już. Nie widziała go od tygodnia. I nie mogła się wprost  doczekać,  aż w końcu stanie w drzwiach domu.
  Kochała go.  Teraz była już tego pewna. Przekonywała się o tym w każdej chwili spędzonej w jego towarzystwie. A gdy nie było go w pobliżu. Ogromna tęsknota za nim , jeszcze bardziej ją w tym utwierdzała. Nigdy mu tego jednak  nie powiedziała. Chyba ciągle bała się , że się wygłupi bo on nie czuje tego samego. 
-Niech zgadnę o kim tak intensywnie myślisz- na ziemię sprowadził ją chichot młodszej dziewczyny. 
-Nigdy Ci się to nie uda - Tina parsknęła śmiechem . Wiedząc ,  że odpowiedź jest oczywista dla młodszej dziewczyny. 
-Żałowałaś kiedyś, że podjęłaś taką decyzję? Że wybrałaś Richarda , a nie Philippa?
-Dobrze wiesz , że nie - odpowiedziała pewnie. Nigdy nie żałowała swojego wyboru. Nigdy też nie żałowała,  że mu zaufała.  Chłopak robił wszystko , żeby nie zawieźć jej zaufania. I doskonale mu się to udawało.       Czasem jednak dręczyły ją wątpliwości , czy na pewno postąpiła wtedy dobrze . Czy to  że mu ufa w końcu jej nie zgubi. Wciąż przecież pamiętała słowa Philippa. Jego wściekły głos, mówiący żeby nie przychodziła do niego z płaczem jak zacznie się sezon.  Posmutniała  na samą myśl o byłym przyjacielu. Od tamtego kwietniowego poranka, nie kontaktował się z nią.  I nie miała pojęcia co się z nim dzieje. 
- Muszę Ci się przyznać ,  że  nie wierzyłam w to. Nie wierzyłam,  że ktoś taki jak Richard potrafi się zmienić. 
-Wiem Lucie. Nikt nie wierzył. Ja też nie. Nawet teraz czasem się boję. Na samą myśl o zbliżającym się letnim cyklu. Ale ufam mu.  Przez ostatnie tygodnie udowodnił , że mogę mu wierzyć. I jestem niemal pewna , że się nie zawiodę.

 
   Od kilku godzin krzątała się po domu nie mogąc już usiedzieć na miejscu. Dochodził już wieczór , a Richarda nadal nie było. Zdążyła już posprzątać cały dom. Przygotować kolację. I wziąć okropnie długą kąpiel . Wszystkimi sposobami próbowała zagłuszyć coraz większy niepokój,  spowodowany przeciągającą się nieobecnością chłopaka. 
   Już setkę razy chwytała za telefon. Chcąc zadzwonić. Za każdym razem jednak rezygnowała. Nie chciała by poczuł się w jakikolwiek sposób kontrolowany. W końcu mu ufała.  
 A przecież gdyby działo się coś złego, Lucie na pewno dałaby jej znać. Karl przebywał na  tym samym zgrupowaniu. I na pewno już by coś wiedziała.

  Westchnęła i  wybrała numer Jonasa. Musiała się czymś zająć żeby nie zwariować. Ich kontakt był ostatnio słabszy, ale nadal go  ze sobą utrzymywali.
   Po prostu odkąd wszystko się zmieniło, przestała szwendać się po barach i klubach. Nie widziała takiej potrzeby. I nie chciała dawać  Richardowi powodów do zazdrości. A sąsiadom do gadania.

   I tak wiedziała,  że o niej mówią. Jak to z byle kogo,  stała się dziewczyną skoczka. Ignorowała ich. Czasem jej wychodziło. Czasem nie. I gdy zostawała sama , zdarzało jej się płakać w poduszkę.  
  Ale dawała sobie z tym radę. Z brunetem u boku, wszystko stawało się prostsze. 
  Znalazła nawet pracę. W dużej mierze dzięki opiekunce Dominika. Która mocno przejęła się jej losem. I popytała wśród znajomych.
   I tak od  kilku tygodni dojeżdżała do sąsiedniego miasteczka, pomagać w popularnej sieciówce.  Nie był to szczyt jej marzeń. Ale od czegoś musiała zacząć . Najważniejsze  , ze miała pracę i własne pieniądze. Bo mimo tego , że  o to ostatnie nie musiała się teraz martwic. Wolała mieć swoje. I co najważniejsze uczciwie zarobione.
 -Muszę kończyć- rzuciła tylko do słuchawki, słysząc podjeżdżający pod dom samochód.  Uśmiechnęła się i zbiegła na dół. Akurat w momencie gdy chłopak wszedł do środka. 
- Nie sądziłem, że będę kiedyś za kimś tak tęsknić- zaśmiał się zamykając ją w swoim uścisku. Czuła jak szczęście , że go widzi przepełnia ją od środka. Chciała wykrzyczeć całemu światu,  jak bardzo jest szczęśliwa.  Zamiast tego odsunęła się ze śmiechem i cmoknęła go lekko w policzek.
-Pewno jesteś głodny. Zrobiłam kolację- pociągnęła go za sobą do salonu. Zmarszczyła nos , przyglądając się zastawionemu stołowi- tylko wszystko zdążyło już wystygnąć.
-Przepraszam. Najpierw  przeciągnął się dzisiejszy trening , a później były ogromne korki.
-Postaram się coś z tego uratować- chciała się tym zająć, ale Freitag miał zupełnie inne plany. 
- Nie do końca mam ochotę na jedzenie - wyszeptał wprost do jej ucha. Poczuła przyjemny dreszcz rozchodzący się wzdłuż jej kręgosłupa. W sumie to ona też nie miała.



 Kolejny raz obudziła się sama w łóżku. Miejsce przy niej było zimne. Co znaczyłoby,  że brunet wstał już jakiś czas temu .
Prychnęła i podniosła się . Była zawiedziona. Po tylu dniach samotnego budzenia się, chciała w końcu obudzić się koło niego. Ciągle naburmuszona zeszła na dół. Uderzyła ją panująca w domu cisza. Zerknęła do ogrodu . Tam tez go nie było. 
Zaniepokoiła się. Nie mówił jej wczoraj , że gdzieś się wybiera z samego rana. Choć zbyt dużo czasu na rozmowy to w nocy nie mieli. Mimo złości,   uśmiechnęła się na samą myśl o ostatnich godzinach.

   Korzystając z samotności postanowiła posprzątać po wczorajszej nienaruszonej kolacji.  Akurat skończyła i zajęła się przygotowaniem kawy. Gdy usłyszała podjeżdżający pod dom samochód. Wyciągnęła drugi kubek i usiadła na krześle.
-Już wstałaś? - wydał jej się jakiś zmieszany,  zadając to pytanie. Poczuła nagły strach. Podszedł do niej i cmoknął ją w policzek. Nie patrzył jej w oczy.
-A miałam jeszcze spać? -rzuciła drżącym głosem.
-Po prostu miałem nadzieję,  że wrócę nim wstaniesz- zaśmiał się nerwowo . Niby nic. A jednak uczucie niepokoju nasiliło się. 
- To przepraszam,  że Ci w tym przeszkodziłam- burknęła. Wstała z hukiem odsuwając krzesło.
- No co Ty Tina - przyciągnął ją do siebie. Ciągle jednak unikał jej wzroku- chodź,  mam dla Ciebie niespodziankę. 
  Prychnęła. Nie chciała niespodzianek. Nie chciała żeby tak się zachowywał. Bała się wtedy. Bała się,  że coś ukrywa. Bała się,  że go straci.  
  Nie zważając na jej opór , pociągnął ją na dwór. Wyszła , ciągle naburmuszona. Nagle pisnęła. Rzucając mu się na szyję. Trwało to może sekundę, bo już biegła do Dominika siedzącego na ławce w ogrodzie. 
-Jak się tu znalazłeś?  - pisnęła , gdy już go wyściskała. 
-Serio siostra ? Mądrzejszego pytania zadać nie mogłaś? Logiczne że przywiózł mnie Richi - młody zaśmiał się. A ona zmierzwiła mu włosy. 
 Freitag stał z boku przyglądając się jej . Od kilkunastu dni dzwonił  do jego tymczasowej opiekunki, załatwiając wszystko.  Nie mówił o tym Tinie  bo bał się,  że to się nie uda.  
Gdy w końcu kobieta wyraziła zgodę na kilkudniowy pobyt chłopca u nich. Wiedział , że Tina wprost oszaleje że szczęścia. 
  Nie pomylił się. Tina wprost promieniała. A on uwielbiał, gdy była szczęśliwa. Jej szczęście sprawiało , że on tez był szczęśliwy. 
-Dziękuję- dopadła do niego i znów uwiesiła mu się na szyi- jak Ci się to udało ?
-Ma się ten urok - mrugnął do niej. Na co ze śmiechem walnęła go w ramie. 
-Kiedy musisz go odwieźć?
-W sobotę - zmarszczyła śmiesznie nos przyglądając mu się. Po chwili znów pisnęła. Ogarniając , że przed nią kilka dni z bratem. 
-Jesteś.....
-Najlepszy , wiem - przerwał jej ze śmiechem.
-I skromny - przewróciła oczami ciągle się śmiejąc.


Od godziny próbowała zagonić młodszego brata do łóżka. Co jak narazie nie przynosiło żadnego skutku. Chlopiec był tak podekscytowany tym , że może zostać u nich prawie tydzień. Że ostatnią rzeczą o której teraz myślał był sen. 
 Na dodatek Richard w ogóle nie miał zamiaru jej w tym pomóc. I obydwoje od dobrych kilku godzin sprawdzali swoje umiejętności w jakiejś durnej grze na Play Station. Kompletnie nie zwracając  na nią uwagi. Prychnęła zirytowana , gdy na jej kolejną prośbę , żaden nie oderwał nawet wzroku od telewizora. I ze złością po prostu wyłączyła im wtyczkę z kontaktu. 
-Oszalałaś?!!
-Tinaaaaa!!!!
Wrzasnęli oboje. Kierując w jej stronę mordercze spojrzenia.
-No co ? W końcu mnie  zauważyliście? Skąd to cholerstwo w ogóle się tutaj wzięło? -warknęła wskazując ręką na konsole.
-Kupiłem wczoraj dla Dominika - rzucił jak gdyby nigdy nic. 
- Co zrobiłeś? - prychnęła.  Miała nadzieję ,  że pożyczył od kogoś. I w najbliższym czasie to coś po prostu stąd zniknie. 
- No już nie złość się-  Freitag w końcu wstał z podłogi i przytulił do siebie ciągle naburmuszoną dziewczynę.
- To naprawdę dla mnie? - do chłopca chyba dopiero teraz doszedł sens słów Freitaga. I błyszczącym oczyma się w nich wpatrywał.
-W końcu będziesz nas chyba częściej odwiedzał? - Richard zmierzwił mu wlosy śmiejąc się- a teraz zmykaj sie kąpać, bo Twoja siostra zaraz urwie mi glowę.
Tina mimo złości uśmiechnęła się. Była szczęśliwa,  że Richard od samego początku polubił jej brata i znaleźli wspólny język. 
-Będę mógł kiedyś z Wami zamieszkać? -zamarła słysząc pytanie Dominika. Spuściła  głowę wbijając wzrok w podłogę. Nie wiedziała co odpowiedzieć . A nie chciała go okłamywać. Nigdy nie zastanawiała się jak to będzie gdy już skończy osiemnaście lat. Nie wybiegała w przyszłość. Bała się nawet o tym myśleć. Nigdy też nie poruszała tego tematu z Freitagiem.  
- Nie mogę się już tego doczekać - Richard uśmiechnął się do chłopca. A ten szczęśliwy popędził do łazienki.
-Przepraszam za niego -wyjąkała. 
- Za co Tina?
- Za to głupie pytanie. On po prostu.... Nie chcę żebyś czuł się w jakiś sposób zobowiązany- plątała się.
- Nie bardzo  rozumiem - poczuł lekką złość. Opanował się szybko i pociągnął dziewczynę w stronę łóżka.
- Wiem , że odpowiedziałeś tak bo nie chciałeś sprawić mu przykrości. Rozumiem to .
-Poczekaj . Ty myślisz, że go okłamałem? Że powiedzialem to na odczepnego , a za parę miesięcy zmienię zdanie ? I gdy dostaniesz opiekę nad nim. Po prostu Was stąd wyrzucę?
-Tak, znaczy nie. Po prostu...
-A może to Ty masz taki plan? -wycedził przez zaciśnięte zęby - jesteś ze mną , bo tak latwiej będzie Ci uzyskać prawo do opieki nad nim. 
- Dobrze wiesz , że to nieprawda!
- Teraz już nie wiem. Serio- wypuścił powietrze ze świstem. Starał się uspokoić . Nie chciał żeby chłopiec słyszał , że się kłócą.
- Nie chcę żebyś czuł się za nas odpowiedzialny. Wiem , że wzięcie pod swój dach siedmiolatka to obowiązek. Nigdy nie chciałam stawiać Cię w sytuacji, żebyś czuł , że musisz to zrobić tylko dlatego bo jesteśmy razem. 
-Od samego początku byłem tego świadomy Tina. Nigdy przez myśl nawet nie przeszło mi , że mogłoby być inaczej. Od początku wiedziałem o istnieniu Dominika. 
-Więc naprawdę...
-Naprawdę - przerwał jej - zależy mi na Tobie. Na Was. Lubię Twojego brata.I zrobię wszystko żeby mógł tutaj zamieszkać.
Uśmiechnęła się , oplatając jego szyję rękami. Pocałował ją w czubek głowy. Jeszcze mocniej ją do siebie przyciągając. Martina ufnie wtuliła się w jego ramiona. Zachłannie wpiła się w jego usta. Zapominając o całym świecie. Ktoś jednak szybko przywrócił ją do rzeczywistości. 
-Naprawdę ciągle musicie się całować? - Richard wybuchnął śmiechem. Odsuwając się od dziewczyny. Dominik jakby tylko na to czekał. Wskoczył na łóżko , kładąc się pomiedzy nimi. Tina przytuliła go do siebie. Czując rozpierające ją szczęście. Dwóch najważniejszych facetów w jej życiu,  było koło niej. I nic więcej tak naprawdę nie miało dla niej znaczenia.











środa, 6 maja 2020

29



   Kilka minut temu minęła siódma,  a cały dom był jeszcze pogrążony w błogiej ciszy. Martina nie miała już ochoty dłużej leżeć w łóżku. Przez całą noc i tak nie zmrużyła oka ,  rozpamiętując ostatnie godziny.
   Ciągle zastanawiała się czy kolejne ulegnięcie brunetowi , było dobrym pomysłem. Bała się,  że skończy się tak jak ostatnio. I Richard nadal nie będzie jej traktował poważnie.
  Delikatnie wyswobodziła się z jego objęć i wstała z łóżka. Wciągnęła na siebie jego koszulkę. Pozbierała swoje ciuchy rozrzucone po podłodze i cicho wyszła z pokoju.
  Na palcach weszła do siebie , nie chcąc obudzić śpiącej w swoim pokoju Lucie. Nie udało się. Dziewczyna otworzyła oczy,  gdy ta tylko otworzyła szafkę.
-Przepraszam,  nie chciałam Cię obudzić- szepnęła wyciągając czyste ubrania - pójdę pod prysznic , a Ty śpij dalej.
-Miedzy wami chyba  wszystko ok? - rzuciła Lucie z figlarnym uśmiechem, podnosząc się. 
-Mam nadzieję- Tina spłonęła rumieńcem i czym prędzej czmychnęła do łazienki. 
-Zdecydowanie potrzebuję dziś wanny - mruknęła pod nosem. Rezygnując z szybkiego prysznica , na rzecz długiej gorącej kąpieli. Przekręciła zamek w drzwiach i już po chwili oddawała się błogiemu lenistwu w pełnej wannie wody. 
  


   Odpływała , czuła jak jej powieki robią się coraz cięższe. Jak długa noc pozbawiona snu , zaczyna dawać o sobie znać. 
-Jeszcze minutka- jęknęła , słysząc pukanie.  Było jej tak przyjemnie. Znów przymknęła oczy. Pukanie powtórzyło się. Nie to już nie było pukanie . To było walenie w drzwi, z dodatkowym naciskaniem dzwonka.   
Usiadła gwałtownie, dopiero teraz uświadamiając sobie , że nikt nie dobija się do łazienki tylko do drzwi wejściowych. 
Zaklęła pod nosem i z ociąganiem wyszła z wanny. Pukanie powtórzyło się. Delikatnie i teraz już na pewno do drzwi łazienki.
- Tina, Tina wyłaź. Proszę - ton głosu Lucie , zaniepokoił ją. Owinęła się ręcznikiem i uchyliła drzwi. Kolejne słowa Lucie sprawiły , że miała ochotę zamknąć się w tej łazience na stałe - Philipp czeka na dole. Błagam,  pośpiesz się póki reszta jeszcze śpi. Bo zaraz znów wszystko się spieprzy.

 
   Nie trzasnęła jej drzwiami przed nosem. I nie zamknęła się w łazience na stałe. Mimo , ze tak bardzo chciała  to zrobić. Zamiast tego ubrała się szybko i po cichu zbiegła po schodach.
-Wpuściłam go  do kuchni- szepnęła jej Lucie czekając na dole schodów. Tina zaklęła cicho na samą myśl o tym , co będzie się działo gdy wstanie Richard. Odetchnęła głęboko i przekroczyła próg kuchni.
-Nawet nie wiesz jak się martwiłem - zanim zdążyła się odezwać. Chłopak chwycił ją i mocno do siebie przytulił. Minęła dłuższą chwila, aż Tina odzyskała mowę.
-Martwiłeś  ? - warknęła odsuwając się -  jak zostawiałeś mi pieniądze za seks czy jak informowałeś swoją matkę, że nie chcesz ze mną rozmawiać?
-O czym Ty mówisz? Zostawiłem Ci pieniądze żebyś dała sobie radę aż wrócę. A z tym co robi moja matka nie mam nic wspólnego.
- Nie masz nic wspólnego? - podniosła głos,  szybko zorientowała się jednak, że może kogoś obudzić i dodała ciszej - To niby jak wytłumaczysz mi to , że ona informuje mnie, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego A Ty znikasz na dwa tygodnie ? Przypadek?
-Tina wyjechałem z Lucą na wakacje - parsknęła po jego słowach.  Dobre sobie wakacje. Zaraz jednak przypomniała sobie wczorajsze słowa Constantina. Chłopak dokładnie powiedział, że  Philipp skądś wrócił. Może faktycznie go nie było. Ale przecież są jeszcze telefony , mógł zadzwonić, napisać. 
  Zaklęła pod nosem. Nie mógł. Przecież sama w przypływie złości rozwalił swój telefon.
-Uwierz mi Tina. Wyjechałem,  godzinę po wyjściu od Ciebie. Miałem zadzwonić. Tylko , że ten cholerny telefon wypadł mi jak wybiegałem z domu. A moja matka urządza jakieś chore jazdy. I za wszelką cenę próbuje mnie od Ciebie odciągnąć.
-Philipp...- przerwała.  Nie wiedziała co ma powiedzieć. Jego tłumaczenie nawet do niej trafiało. Czuła , ze chłopak jest szczery.Tylko teraz tak właściwie to nie miało żadnego znaczenia.
-Skąd się tu wzięłaś w ogóle? 
-A Ty ? - szybko odpowiedziała pytaniem.  Nie była gotowa mówić mu o tym co jest między nią , a Richardem. O ile coś jest w ogóle.
-Constantin dał mi w nocy znać.
-Kurwa- znów zaklęła. Pieprzony idiota , pewno chciał się odegrać za to jak go potraktowała.
-Myślałem ,  że się ucieszysz. Przecież...
-Philipp trochę się zmieniło- przerwała mu- byłam na Ciebie wściekła. Znalazłam te pieniądze i myślałam,  że... zresztą nieważne. A potem  Twoja matka odebrała ten pieprzony telefon. 
-Zmieniło się? O czym Ty mówisz? Czy jesteś tu bo...
-Co on tu do cholery robi ? - Tina drgnęła słysząc za sobą głos Freitaga. Odwróciła się gwałtownie w jego stronę,  próbując się uśmiechnąć.
-Constantin do niego zadzwonił - rzuciła,  jakby to miało wszystko wyjaśnić - Philipp przyszedł sprawdzić czy wszystko u mnie ok.
- No to sprawdził. Żyjesz i masz się dobrze - zakpił brunet i przyciągnął ją do siebie. Pocałował ją szybko i wbił wzrok w młodszego kumpla - Nie martw się.  Zajmę się nią . A Ty zajmij się sobą.
  Tina widziała jak zmienia się twarz Philippa. Jak radość z tego,  że ją widzi zmienia się we wściekłość.

  Dość już miała dzisiaj  awantur. Chciała stąd uciec i na powrót zaszyć się w wannie. Nie mogła tego jednak  zrobić. Bo zapewne nie skończyłoby się to dobrze.
-Przepraszam Philipp - wyszeptała- lepiej będzie jak sobie pójdziesz.
-Przepraszasz?  Serio wierzysz w to , że on się zmieni?- wycedził przez zaciśnięte zęby.
-A Ty serio choć przez chwilę pomyślałeś , że Tina mogłaby być z Tobą? - Freitag zaśmiał się kpiąco.
- Jak zacznie się sezon. Nie przychodź do mnie z płaczem - Tina przymknęła oczy. Po chwili usłyszała tylko huk wyjściowych drzwi. Wypuściła powietrze ze świstem. 
- Przepraszam ,  że go wpuściłam.  Ale...
-Daj spokój.  Prędzej czy później musiałabym się z nim zobaczyć Lucie- odsunęła się od Freitaga i zajęła się przygotowaniem kawy.


  Już po chwili w kuchni pojawiła się reszta skoczków. Tina odetchnęła z ulga nie widząc między nimi Constiego. Nie dość, że nie miała ochoty oglądać go po tym, co stało się w nocy. To obawiała się też, o reakcję bruneta na jego widok. Atmosfera po wizycie Philippa i tak była napięta. I niepotrzebne były jej jeszcze spięcia z nim.
 -A Constantin gdzie ? - Stephan nagle zainteresował się brakiem młodszego kolegi.
-Chyba gdzieś zniknął. Może przeszkadzały mu dość głośne odgłosy dochodzące z góry  - Andreas parsknął śmiechem. A Tina czuła jak czerwieni się aż po cebulki włosów - swoją drogą naprawdę nie mogę uwierzyć,  że postanowiłeś zostać przy jednej dziewczynie Richi.
  Tina zmięła w ustach przekleństwo. Nikt w to nie wierzył. Nikt. Tak naprawdę nawet ona w to nie wierzyła. Ktoś nie zmienia się tak nagle. To było niemożliwe.
- Zejdź ze mnie Wellinger - Freitag leniwie uniósł głowę z nad kubka kawy. Tina widziała,  że kompletnie nie ma ochoty na ten temat rozmawiać. Zagryzła wargi. Więc miała rację.  Znów dała się nabrać. Brunet od razu zauważył , że coś jest nie tak. 
-Musimy później  pogadać Tina - szepnął jej do ucha . Skinęła lekko głową.  Nie miała siły odpowiadać. Bala się,  że gdy otworzy usta zwyczajnie się rozpłacze. 


  Tina ze ściśniętym żołądkiem zamknęła drzwi za Lucie i Karlem. Cała reszta wyszła już chwilę wcześniej. I w końcu została sama z Richardem. Nie cieszyło jej to jednak. Wiedziała,  że już za chwilę będzie po wszystkim. Że już za chwilę jej życie , kolejny raz się rozsypie. 
  Nie łudziła się. Może nie znała Freitaga zbyt dobrze . Ale tego była pewna. W nocy miała jeszcze nadzieję.  Ale od rana widziała to w jego spojrzeniu. Słyszała to w tonie jego głosu. On nie chciał stworzyć z nią niczego trwalszego. Chciał po prostu kolejny raz się z nią przespać.

  Powoli weszła po schodach. Z łazienki dobiegał ją szum prysznica. Więc miała jeszcze chwilę by pomyśleć co dalej. Wiedziała, że w zaistniałej sytuacji nie będzie mogła tu zostać.
 Nie dałaby rady dłużej przebywać w tym samym domu co on. Nie mogłaby patrzeć mu w oczy. Swobodnie rozmawiać. A nawet wypić z nim kawy.  Nie było po prostu takiej możliwości. 
 Usłyszała trzaśnięcie drzwi . Jej żołądek jeszcze mocniej się ścisnął. Miała wrażenie,  że zaraz zwymiotuje.
 Przełknęła łzy dławiące ją w gardle. Obiecała sobie , że się nie rozpłacze. Nie pokaże mu , ze jej zależy.  Zacisnęła dłonie w pięści.  Gdy usłyszała jego kroki za drzwiami . Przymknęła oczy. I próbowała się przygotować na najgorsze.
-Martwisz się Philipem ?- drgnęła gdy usłyszała jego głos. Uniosła powieki i przyjrzała mu się. Nie był nawet wściekły.
-Philippem  ? Nawet o nim nie pomyślałam.
-Źle się czujesz ? - pochylił się nad nią. Tina przez moment uwierzyła w troskę w jego oczach.
-Miejmy to już za sobą - prychnęła .
-Nie bardzo wiem o co Ci chodzi . Chyba za mało spałem -mrugnął do niej. Mimo , że nie chciała momentalnie się zaczerwieniła. 
-Po prostu nie przeciągajmy tego.  Więc  pozwól ,  że Cię wyręczę- wzięła głęboki oddech i kontynuowała- byłaś pijany , ja też coś tam wypiłam. Poniosło nas kolejny raz  i tyle.  Nie martw się, rozumiem. I wyniosę się jak najszybciej. Bo jak dla mnie zrobiło się trochę niezręcznie. 
 Richard wciągnął powietrze ze świstem.  Zatkało go.  Przez moment nie wiedział co ma powiedzieć. Bo gdy się obudził. Przeszło mu to przez myśl. Schodząc rano na dół. Sam zastanawiał się co zrobić i jak się zachować. Wahał się. Nie miał pojęcia czy jest gotowy na to wszystko. A później zobaczył w swojej kuchni Philippa. I większość wątpliwości zniknęła. 
-Więc byliśmy pijani i nas poniosło? 
-Można tak powiedzieć- szepnęła. 
-I chcesz się wyprowadzić?
-A widzisz inne wyjście? Jakoś nie potrafię sobie  wyobrazić nas teraz,  pod jednym dachem. I nie zaprzeczaj , że nie będzie to dziwne jak mieszkalibyśmy tu nadal razem i udawali , że nic się nie stało. 
-Masz rację,  nawet dla mnie udawanie , że nic się nie stało byłoby dziwne.
-Przynajmniej przyznałeś mi rację- odezwała się cicho. Błagała w myślach żeby już sobie poszedł. Żeby zostawił ją sama i żeby w końcu mogła się rozpłakać. Była pewna, że długo już nie wytrzyma. Czuła , że gula w jej gardle z minuty na minutę robiła się większa. 
-Kiedy się stad wyniesiesz? - otworzyła szerzej oczy. Nie miała pojęcia,  że jest aż tak wyrachowany. 
-Do jutra mnie tu nie będzie.
-Serio mam czekać do jutra? Naprawdę nie dasz rady zrobić tego dzisiaj? 
   Zatkało ją.  Dosłownie. Nie potrafiła wydusić z siebie słowa.  A on patrzył na nią i uśmiechał się głupkowato. 
-Naprawdę aż tak bardzo mi nie ufasz ? - nagle spoważniał.
-Chyba nie dałeś mi do tego powodu- wzruszyła ramionami.
-Coś ci powiedziałem.  I nawet jak byłem pijany. Doskonale to pamiętam. Nic się nie zmieniło przez te kilka godzin. Nie chcę się Tobą bawić Tina.
-Ale ... Przecież sam przyznałeś że udawanie byłoby dziwne. Że mam się wynieść.
-Bo byłoby. Tylko kto powiedział,  że mamy udawać  ? I kto pierwszy stwierdził że się wyniesie ?

   Nic nie rozumiała. Patrzyła na niego , do końca nie rozumiejąc o czym do niej mówi. Niby coś tam docierało do jej głowy , ale nie bardzo wiedziała czy nie interpretuje jego słów tak jakby chciała. 
-Chcę spróbować Tina.  Nie wiem co z tego będzie. Ale chcę. I mam nadzieję że ty też chcesz . I jesteś w stanie choć trochę mi zaufać. 
 Tina zmarszczyła nos. O czym on mówi,  do cholery ? To nie mogło być prawdziwe. Czy właśnie ktoś taki jak Freitag stwierdził , że chce spróbować? Z nią ? Była pewna , że śni. Może tak naprawdę zasnęła w tej wannie i jest tam do teraz. I cała ta wizyta Philippa i ta rozmowa toczy się tylko w jej śnie. 
-Powiesz coś?- teraz on się zaniepokoił. Może ona tak naprawdę tego nie chce. Może się wygłupił.  Może przemyślała wszystko i zdecydowała się jednak wrócić do Philippa. Wzdrygnął się na samą myśl o tym.
-A jak się nie uda? - wyjąkała. Bo była pewna , że się nie uda. Nie mogło się udać. 
-Postaram się zrobić wszystko żeby się udało. Tylko czy ty tego chcesz Tina?
-Boję się -przyznała szczerze. Bo cholernie się bała. Że coś nie wyjdzie. Że on się nie zmieni.  Że znów będzie cierpieć.






   Pięć dni wolnego jednak mi się przydało 😉 Już nie pamiętam kiedy tak szybko dodałam następny rozdział i kiedy miałam choć zarys kolejnych 😊




niedziela, 3 maja 2020

28



-Podwieź mnie od razu pod jej dom - Philipp od kilku minut nerwowo kręcił się na fotelu pasażera w samochodzie przyjaciela.
- Nie przesadzasz?-  prychnął Luca . Doskonale zdając sobie sprawę z tego,  że i tak jakakolwiek dyskusja z nim . Nie ma żadnego sensu.
- Serio nie potrafisz jechać szybciej? Moja babcia to potrafi - warknął coraz bardziej zniecierpliwiony.
-To na kolejne wakacje wybierz się z babcią. Może ona z Tobą wytrzyma. Choć raczej w to wątpię - Luca był coraz bardziej zirytowany. Nie dość, że przez cały pobyt na Cyprze słuchał o Tinie.  To teraz jeszcze musiał wysłuchiwał jego jęków w samochodzie.

 Z jednej strony go  rozumiał. W końcu Tina była taką pierwszą miłością jeszcze od piaskownicy. Z drugiej jak wytrzymali bez siebie tyle lat. To i wytrzymają jeszcze te kilkanaście minut. Jeśli Tina naprawdę chciała być z jego przyjacielem , to będzie. I nic tego nie zmieni. Prychnął pod nosem. Ale jednak trochę przyspieszył. 


-Poczekam tu - zdążył jeszcze usłyszeć głos przyjaciela , zanim trzasnął drzwiami samochodu i popędził do drzwi garażu.
 Zaklął głośno gdy na drzwiach zauważył zamknięta kłódkę. A z boku jakieś reklamówki z ciuchami i jedzeniem.  
Podszedł do drzwi domu i ostrożnie zajrzał do środka. W powietrzu ciągle unosił się smród spalenizny.  Stanął niepewnie nasłuchując. Niestety wszędzie panowała niczym nie zmącona cisza.
 Znów zaklął i ponownie podszedł do garażu. Nic się nie zmieniło przez te kilka chwil. Kłódka wciąż była zamknięta. A reklamówki tkwiły pod drzwiami.
Obszedł dom dookoła, rozglądając się.
- Nie ma jej - drgnął słysząc męski głos. Gwałtownie odwrócił głowę w kierunku z którego dochodził. Zza płotu przyglądał mu się starszy mężczyzna. 
- Nie ma jej-  powtórzył.
-Od dawna ? 
-Żona z dziesięć dni temu zostawiła dla niej ciuchy pod drzwiami. Wiesz po naszej wnuczce.  Zawsze były dobre na Tinę. Ciągle coś jej podrzucaliśmy.  To taka miła dziewczyna. Tylko życie jej się skomplikowało.
-Wie pan coś więcej? Gdzie może być? Cokolwiek?
-Kiedyś kręcił się tu ten Jonas. Pewno go znasz? Ten jej przyjaciel. Też chyba jej szukał. Ale później już go tu nie widzieliśmy. Nie wiem czy ją znalazł. Najlepiej jego pytaj. Może coś wie.
-Jasne . Dziękuję - Philipp przeczesał włosy palcami i odszedł do auta. Wszedł do środka ze złością trzaskając drzwiami. 
- Nie ma jej . Kurwa rozumiesz nie ma. Już prawie dwa tygodnie.


  Minął matkę w drzwiach nawet na nią nie patrząc. Postawił walizkę w przejściu i wpadł do swojego pokoju.  Szybko omiótł go wzrokiem w poszukiwaniu telefonu. 
Leżał na szafce. W pełni naładowany. 
-Znalazłam zapasową ładowarkę -jego matka stanęła w drzwiach jak gdyby nigdy nic.
-I nie mogłaś zadzwonić do Luci? Serio ? Kurwa tak ciężko było Ci zadzwonić i podać ten pieprzony numer telefonu ?
- Philipp!!!
- Co Philipp ? Kurwa co Philipp ? Wiesz jak mi zależało. Ile razy do Ciebie dzwoniłem? Ile razy prosiłem Cię o to?
-To nie jest dziewczyna dla Ciebie. Rozmawialiśmy już o tym.
-Wyjdź.  Zostaw mnie teraz samego - wypchnął ją na korytarz i trzasnął drzwiami. Ostatnie na co miał ochotę to głupia dyskusja z nią. 
Drżącymi palcami odblokował telefon. Wszedł w ostatnie połączenia. 
Dzwoniła do niego. Dzwoniła w poranek w który wyjechał. Zmarszczył brwi wpatrując się w długość rozmowy. Tym zajmie się później. Teraz musiał z nią pogadać. 
Wybrał jej numer. Beznamiętny głos po drugiej stronie poinformował go,  że abonent czasowo niedostępny. Spróbował jeszcze kilkukrotnie. Komunikat nie zmienił się. 
Żołądek ścisnął mu się że strachu. Czuł jak oblewa go zimny pot. Walnął telefonem o łóżko. Po chwili przypomniał sobie o Jonasie .Szybko odnalazł jego numer . Chłopak odebrał po kilku sygnałach.
-Gdzie jest Tina ?- nie zawracał sobie głowy przywitaniem. 
-Miło Cię słyszeć Raimund. 
-Przestań pieprzyć i powiedz gdzie jest Tina?
- Nie wiem. 
-Mam uwierzyć,  że nie wiesz gdzie jest twoja najlepsza przyjaciółka i tak spokojnie o tym mówisz?
-Możesz wierzyć w co chcesz Raimund.
-Gdzie ona jest !?
- Nie wiem. Nie mam pojęcia . Nie widziałem jej od pewnego czasu - przeciągły dźwięk oznajmił mu że połączenie zostało zakończone. 



   Postawiła kawę na stole. Ledwo się powstrzymując by nie walnąć tą cholerna tacą.
-Chodź.  Trzeba to przemyć- chwyciła Constantina za rękę i pociągnęła za sobą na górę. Udała że nie widzi wściekłego spojrzenia bruneta, wychodzącego z kuchni. Trzasnęła drzwiami łazienki i posadziła chłopaka na brzegu wanny. Sama stanęła pomiędzy jego nogami.
-To nic takiego . Zost... Auć- -syknął gdy dotknęła rozciętego luku brwiowego. Zaśmiała się.  Gdy znów się skrzywił.
-Jesteście jak dzieci.
-Moja wina że mu odbija?
-Często tak ?
-Pierwszy raz. Serio myślisz, że lejemy się za każdym razem jak coś wypijemy?
-A bo ja tam wiem. Przestań tak podskakiwać. Bo zaraz mnie wywrócisz - znów się zaśmiała.  Chłopak zacisnął ręce na jej pasie. Przez moment poczuła się niekomfortowo. Gdy jego dłonie dotknęły jej nagiej skóry pod krótką bluzą. To nic takiego, uspokoiła się w myślach,  jestem po prostu przewrażliwiona.
  Zajęła się jego rozciętą wargą. Nagle kilka rzeczy wydarzyło się na raz. Drzwi otwarły się z hukiem, a ona poczuła jak Constantin ją całuje. Jak jego język wpycha jej się do ust. Odskoczyła do tyłu. W drzwiach mignął jej brunet.
-Odbiło Ci? Co Ty kurwa odpieprzasz?
-Chciałem sprawdzić co Ty masz takiego w sobie , że nawet Freitag oszalał na Twoim punkcie- zaśmiał się kpiąco. Chwycił ją za ręce próbując do siebie przyciągnąć. Prychnęła pod nosem. Wyrwała się . Chłopak nadal siedział na brzegu wanny , uśmiechając się drwiąco. 
  Nagle też się uśmiechnęła. Zrobiła krok w jego kierunku. Nie spuszczając z niego wzroku.
-Serio chcesz wiedzieć?- szepnęła , przygryzając płatek jego ucha. Chciał ją pocałować, ale była szybsza. Popchnęła go tak, że wylądował w wannie. Odkręciła zimną wodę i zaśmiała się - lepiej ochłoń.
 Wybiegła z łazienki . Słyszała wiązankę przekleństw pod swoim adresem. Nie odwróciła się. Musiała znaleźć bruneta. Wyjaśnić mu wszystko. Zbiegła po schodach na dół. Wpadła do salonu. Andreas drzemał na fotelu. Stephan na kanapie. Przeszła do kuchni. Lucie siedziała z Karlem przy stole, pijąc kawę.
-Co jest?Co się stało?- Karl leniwie podniósł głowę z nad kubka.
-Ten dupek mnie pocałował - warknęła.
-To chyba nie nowość- zaśmiała się młodsza dziewczyna.
-Constantin mnie pocałował - wycedziła przez zaciśnięte zęby - a Richard nas widział.
-Gdzie on teraz jest? Przeżył to?- parsknął śmiechem Karl. Jej nie było do śmiechu.
-Wrzuciłam go do wanny i oblałam zimną wodą. Muszę znaleźć Richarda- odwróciła się na pięcie i z powrotem popędziła na górę.



   Odetchnęła głęboko stając pod drzwiami jego pokoju. Ze ściśniętym żołądkiem nacisnęła powoli klamkę. Brunet leżał na łóżku z szklanką whisky w ręce. Omiótł ją spojrzeniem jak weszła. I na powrót zapatrzył się w okno.
-To nie jest tak jak myślisz- odezwała się cicho siadając przy nim.
-Nie musisz mi się tłumaczyć. Przecież to nie jest moja sprawa - warknął.
-Ale chcę- zabrała z jego rąk szklankę i opróżniła ją szybko. Zmierzył ją nieprzyjemnym spojrzeniem , ale nie odezwał się. Tina skrzywiła się , czując jak brunatny płyn pali ją w przełyku- to on mnie pocałował. Nie chciałam tego.
-I myślisz , że mnie to interesuje?- zakpił. Zrobiło jej się przykro. Przełknęła ślinę.
-Myślałam, że .... Chciałam żebyś to wiedział. I tyle - podniosła się. Łzy zaczęły ją palić pod powiekami.
-Poczekaj - usiadł i szybko przyciągnął ją do siebie. Pocałował ją. Tina oplotła jego szyje rękami. Oddając pocałunek- myślałem , że zwariuje jak Was zobaczyłem.
-Jesteś zazdrosny- stwierdziła , kładąc się na łóżku. Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. 
-Miałaś rację, nie potrafię znieść Twojego widoku z innym.
-I co teraz?- szepnęła. Nie odpowiedział. Nachylił się nad nią i zaczął ją całować. Jęknęła. Tak bardzo jej tego brakowało. Opamiętała się jednak po krótkiej chwili. Zacisnęła dłonie w pięści. I odsunęła się od niego.
-Nie baw się mną Richard. Nie poradzę sobie z kolejną porażką- wyszeptała.
-Nie chcę się Tobą bawić- wychrypiał w jej szyję. Nie chciał się nią bawić. Chciał bawić się z nią. Teraz . Tutaj. W tej chwili był w stanie obiecać jej wszystko. Powiedzieć jej wszystko co tylko chciała usłyszeć. Byleby tylko mieć ją kolejny raz.
Poczuł jak zadrżała gdy wsunął rękę pod jej bluzę. Zwinnym ruchem pozbył się jej z ciała dziewczyny i przez chwilę mocował się z zapięciem jej stanika.
  Czuł jak się spięła , gdy szybko poradził sobie z paskiem jej spodni. Ale od razu uniosła biodra. Ułatwiając mu pozbycie się ich.
-Richard... 
Przerwał jej pocałunkiem. Ostatnią rzeczą na jaka miał teraz ochotę była rozmowa. 
 A patrząc na szybkość z jaką dobrała się do jego spodni, ona chyba też nie miała ochoty na pogaduszki. 
 Próbowała stłumić jęk gdy wszedł w nią bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Nie udało jej się. Jęknęła głośno zaciskając palce na jego ramionach. Był pewny,  że całe towarzystwo usłyszy ich tej nocy. Nie dbał o to. Wszystko inne przestało się dla niego liczyć. Ważne było tylko to , że kolejny raz miał ją w swoim łóżku.