czwartek, 12 grudnia 2019

19



    Mijały tygodnie, na dworze w końcu zaczęło się robić cieplej. Noce nie były już tak przeraźliwie zimne , a śnieg leżał już tylko wysoko w  górach. Dni stały się dłuższe, a na drzewach zaczęły pojawiać się pierwsze zielone liście.  Jednak najważniejsze było to , że kilkanaście dni  temu nareszcie zakończył się sezon. I ekipy skoczków przynajmniej przez jakiś czas nie będą pojawiać się w miasteczku.

    Tina przeciągnęła się leniwie i zsunęła nogi z kanapy. Brzęk przewróconej butelki po winie rozniósł  się po pomieszczeniu. Zaklęła głośno i podniosła ją. Sprawdziła czy zostało jeszcze coś w środku. I gdy okazało się , że jest pusta odłożyła ją na bok koło kilku innych. Rozglądnęła się w okół siebie.
-Chyba przydałoby się tu trochę posprzątać- jęknęła. Ale na tym się skończyło. Nie miała na to ochoty. I nie chciało jej się. Zresztą i po co. Nikt oprócz Jonasa, tu nie przychodził. A jej w sumie ten bałagan, aż tak bardzo nie przeszkadzał.

   Sprawdziła godzinę na wyświetlaczu telefonu. Niedawno minęła szesnasta. Miała niecałą godzinę, żeby zdążyć się wykąpać u Jonasa. Później jego rodzice wrócą z pracy. Wiedziała , że nie będą mieli nic przeciwko. Ale ciągle było jej jakoś niezręcznie. Dlatego  wolała pojawiać się gdy ich nie ma.
  Naciągnęła na głowę kaptur i wyszła na ulicę. Zawsze lubiła wiosnę. Uwielbiała gdy na dworze, zaczynało się robić cieplej.  Niestety przez to też coraz więcej osób plątało się po ulicach Oberstdorfu.
   Jej najbliżsi sąsiedzi  doskonale wiedzieli, że mieszka w garażu. Że to tam się ukryła przed opieką społeczną. Przed policją. Przed wszystkimi. Nikt nie szukał jej nigdy w tak oczywistym miejscu. A Ci którzy wiedzieli, siedzieli cicho. Wiedząc co przeszła . Często znajdowała przy drzwiach paczki z jedzeniem i ubraniami. Czasem ktoś zostawił parę euro. Zawsze skrzętnie chowała je do pudełka za kanapą. Razem z resztą pieniędzy , które udało jej się zdobyć w ostatnich tygodniach.
   Bo wychodziła każdej nocy. Z Jonasem. Lub sama. Już się nie bała. Przestała. Chyba tamtej lutowej nocy , gdy zginął jej ojciec. A jej zabrali Dominika.
   Kradła w klubach, na ulicy, w autobusach , sklepach. Kradła gdzie tylko się dało. Dochodząc w tym co robi do perfekcji. I tylko Jonas ostrzegał , że ta pewność siebie kiedyś ją zgubi.




      Miała dosyć. Była zmęczona i śpiąca.  Po całej nocy bolały ją nogi. A wypity alkohol też robił swoje. Kręciło jej się w głowie. Jak prawie co rano ostatnio. Ale pijąc z nimi. Było jej później łatwiej. Nie targały nią aż tak straszne wyrzuty sumienia. Przynajmniej dopóki alkohol krążył w jej żyłach. Bo wyrzuty sumienia, to było jedyne co jeszcze odczuwała.
   Dziś była sama. Jonas nie mógł się wyrwać. Jego rodzice , już i tak zaczęli mieć pretensje , o conocne eskapady. Ona też mu obiecała, że nie pójdzie. Ale przecież nie mogła odpuścić. Musiała iść. Musiała zdobyć pieniądze.
     Ziewnęła. Zaczynało świtać. Jeszcze tylko kilka przecznic i będzie w domu.

   Nie słyszała kroków za sobą. Ale też nie zwracała na to uwagi. Z ledwością trafiła do dziurki i przekręciła klucz w kłódce. Weszła do środka. Już miała się zamknąć gdy ktoś szarpnął drzwi od zewnątrz. Wystraszyła się. Na moment jej oddech przyspieszył. Ale tylko na moment.
-Mogę wejść ? - z ust nieproszonego gościa, usłyszała pytania. Wzruszyła obojętnie ramionami. I skierowała swoje kroki w stronę kanapy. Usiadła, podciągając nogi , pod brodę. Jej sukienka , niebezpiecznie podwinęła się do góry. Mężczyzna od razu to zauważył. Nie spuszczał z niej wzroku. Tak jak ostatnio,  lustrował ją całą. Wtedy się go bała. Dziś , o dziwo już nie. Dziś nie czuła już niczego. Strachu, tęsknoty, nienawiści. Niczego. Miała wrażenie , że pozbyła się wszystkich uczuć. Że nie jest zdolna odczuwać czegokolwiek.
-Więc ludzie gadali prawdę. To tu się ukryłaś po śmierci ojca.
-Nie ukryłam się. Nie mogłam się przecież ukryć w tak oczywistym miejscu- burknęła- jestem u siebie. To przecież ciągle mój dom.
-Chyba masz rację -zaśmiał się. Zajął miejsce przy niej. Blisko. Zbyt blisko. Powinna się odsunąć. Kiedyś by się odsunęła.
-A śledziłeś mnie bo?
-Nie śledziłem . Szedłem do pracy. A tu taka niespodzianka.
Ziewnęła.  Nudziła ją ta rozmowa. Chciała się położyć. Chyba to zauważył.
-Śpiąca?
-Tak jakby -znów ziewnęła ostentacyjnie.
-Nie powinnaś mieszkać tu sama. Robi się ciepło. Różni ludzie zaczną się kręcić po nocy- dotknął jej twarzy. Po chwili przesunął rękę na jej plecy. Kiedyś wstałaby z wrzaskiem. Teraz nawet nie drgnęła.
-Nie boję się - parsknęła śmiechem.
-Odważna jesteś. Śliczna i odważna - jego ręką przysunęła się na jej udo. Uniosła głowę i spojrzała na niego. Nie odezwała się jednak. Nagle się podniósł. Wolnym krokiem przeszedł do drzwi garażu - zamknij drzwi młoda. 
  Też się podniosła. Choć w głowie tak bardzo jej wirowało. Zatoczyła się wpadając na niego. Zaśmiał się . Przytrzymując ją w pasie. 
-Pozwolisz , że znów Cię odwiedzę ? Wolę mieć pewność , że córce Erica nic nie grozi. 
Pokiwała głową. Było jej wszystko jedno. 



  Pojawił się znowu po kilku dniach. Martina akurat wróciła od Jonasa. I miała jeszcze sporo czasu do wyjścia. Dlatego bez słowa wpuściła go do środka. 
-Pomyślałem że jesteś głodna- uśmiechnął się i wręczył jej pojemnik z jakimś chińskim żarciem- lubisz chińszczyznę ?
-Może być - wzruszyła obojętnie ramionami, ale oczy aż jej się zaświeciły na widok ciepłego jedzenia. 
-Mam też coś do tego - uniósł w górę reklamówkę w której zabrzęczało szkło. Po chwili wyciągnął ze  środka dwie butelki wina.
-Wybacz ale kieliszków tutaj nie mam - prychnęła.
-Nie szkodzi - mężczyzna zaśmiał się i otworzył od razu obie. Podając jej jedną. Zmrużyła oczy, wpatrując się w niego z wahaniem - nie lubisz wina ?
-Nie wiem. W sumie jest mi obojętne - zabrała z jego rąk butelkę i pociągnęła spory łyk. Alkohol przyjemnie rozszedł się po jej wnętrzu. 
  Siedzieli przez chwilę w ciszy. Mężczyzna nie spuszczał z niej wzroku . Jadła zachłannie. Raz za razem popijając winem.
-Sporo pijesz -odezwał się w końcu ze  śmiechem.
-Nie muszę wtedy za dużo myśleć- odłożyła pusty pojemnik na podłogę i oparła się o ścianę. Prawie kończyła swoje wino. On zrobił dopiero kilka łyków. Usiadł blisko niej. Jego ręką od razu zawędrowała na jej udo. Przesuwał ją wolno w górę i w dół. Nie  reagowała. Ze spokojem opróżniła swoją butelkę do końca. 
-Nie lubisz myśleć ?
-Nie lubię bo to boli - drgnęła. Na moment w jej oczach pojawiły się łzy. 
-Chyba mam na to lepszy sposób- zabrał rękę.  Szukał czegoś w kieszeni. Po chwili na jego otwartej dłoni dojrzała małą foliową  torebkę.
-Zabieraj to -warknęła. Nie była ćpunką. Co to, to nie.
-Może kiedyś Ci się jednak przyda - położył paczuszkę na kanapie i się podniósł- możesz wypić też moje. 
Włożył jej butelkę do rąk i wyszedł z garażu. 


  I tak po kilku minutach zastał ją Jonas.  Z butelką wina w ręce i foliową torebką pełną białego proszku przy jej nodze.
-Co Ty odpieprzasz Martina ?! - w jego oczach szalały błyskawice - dragi  serio ? Tak nisko upadłaś?
-Powaliło Cię ? - warknęła - nigdy nie brałam i nigdy nie będę brać. 
-Jasne. Kiedyś nie piłaś też tyle -zakpił.
-Daj spokój. Wypiłam trochę wina -zachichotała. 
-Trochę dziś. Trochę wczoraj i jutro też będzie trochę ? Nie zauważyłaś że pijesz codziennie ?
-A myślisz że bez tego potrafiłabym robić to wszystko ? Myślisz że to takie proste ? Lizać się z tymi obleśnymi typami i dawać im się obmacywać ?
-Wiem , że...
-Nie wiesz. Nic nie wiesz Jonas. To ja muszę znosić to codziennie. To ja zasypiam widząc ich twarze. Czując ich ręce. Ale muszę to robić. Muszę dla Dominika.
-Właśnie dla Dominika. Nie byłaś u niego ani razu. Ani razu Tina - dosadnie podkreślił ostatnie słowa- czasami się zastanawiam czy Ty serio robisz to wszystko dla niego.
-Wyjdź Jonas- wycedziła przez zaciśnięte zęby - wyjdź i daj mi święty spokój.
Chłopak zmrużył oczy ze złością. Nie chciał żeby tak to zabrzmiało. I nie chciał się z nią kłócić. Ale dziewczyna zmieniła się . Nie była już Tiną którą znał.
-Przepraszam. Nie powinienem...
-Masz rację nie powinieneś- warknęła.
-To jak zbieramy się?- uśmiechnął się do niej. Chciał załagodzić sytuację.
-Chcę dziś odpocząć Jonas. Zostaw mnie samą - przymknęła oczy i przestała zwracać na niego uwagę.





Rozdział bez moich skakajców ;) Musiałam Wam dać trochę od nich odpocząć ;) Ja od nich odpoczywać nie mogę i właśnie jestem w drodze  do miejsca, które zdobyło szczególne miejsce w moim serduszku :) Dosłownie miłość od pierwszego wejrzenia, prawie jak do Richarda :) Także jak zawsze proszę, o trzymanie kciuków ( Wy już wiecie za kogo) no i za pogodę. W moich cudownym Klingenthal. A ja obiecuję, że już następnym rozdziale powróci jeden z chłopaków :)

   

3 komentarze:

  1. Tina znalazła się niemal na samym dnie. Żyje w fatalnych warunkach, często nie ma nawet co zjeść. W dodatku zdecydowanie nadużywa alkoholu i notorycznie naraża się na niebezpieczeństwo kradnąc pieniądze niezbędne jej do życia. Stała się zupełnie zobojętniała na wszystko co ją otacza. Strasznie mi jej żal. Jest taka młoda, a los już postanowił tak okrutnie ją doświadczyć. Dziewczyna nie widzi nawet najmniejszych szans na poprawę swojego losu i wyjścia z problemów. W dodatku poza Jonasem nie ma nikogo na kogo mogłaby liczyć. Ten dawny kolega jej ojca ogromnie mi się nie podoba. Od razu widać, że chodzi mu tylko o jedno. W dodatku próbuje wprowadzić Martinę w jeszcze większe problemy. Powinna się od niego trzymać z daleka.
    Jonas ma rację, że Tina się zmieniła i podąża drogą do nikąd. Dominic na pewno bardzo za nią tęskni i na pewno nie rozumie, dlaczego siostra w ogóle go nie odwiedza. Mam nadzieję, że Tinie uda się ostrząsnąć i postanowi coś zmienić. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tina zdecydowała się pozostać w garażu i rozumiem ją, bo nie miała innego wyjścia. Jedynym plusem tej sytuacji jest to, że zaczęło się robić cieplej, ale ile dziewczyna ma zamiar tak żyć? Już nie jest jej lekko, w dodatku kompletnie się posypała i zdaje się, że nie ochodzi jej, co się z nią stanie. Stanowczo nadużywa alkoholu, prawie nic nie je... Takie warunki i tryb życia szybko mogą spowodować jakieś kłopoty ze zdrowiem :( W dodatku Tina cały czas naraża się na niebezpieczeństwo wychodząc w nocy i kradnąc... Oby nikt jej na tym nie nakrył! Nie podoba mi się pojawienie się tego typa. Wydaje się, że ma tylko jeden cel i jest gotów go osiągnąć. Tinie jest wszystko jedno, ale mam nadzieję, że nie popełni żadnego głupstwa. Może liczyć jedynie na Jonasa, który powiedział jej kilka przykrych słów, ale może były one po to, by Tina się otrząsnęła? Nie ma najmniejszych wątpliwości, że robi to wszystko dla ukochanego brata, ale musi pamiętać, żeby się nie zatracić w takim życiu. Mam nadzieję, że los się do niej uśmiechnie, bo jest stanowczo za młoda na taki bagaż doświadczeń, który już posiada...
    Jej sąsiedzi trochę zaplusowali u mnie tym, że jej nie wydali oraz tym, że jako tako starają się jej pomóc. Czekam z niecierpliwością na nowość i życzę dobrej zabawy! 😊
    Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Skakajców może i nie ma, ale rozdział i tak był bardzo, bardzo ciekawy. A raczej smutny, bo to co się dzieje z Tiną jest po prostu smutne. Nie dość, że straciła dom i brata, to jeszcze popadła w alkoholizm. Niewielka pomoc ze strony sąsiadów czy Jonasa niestety nie jest w stanie wyciągnąć jej z dołka. Dzięki tej pomocy jedynie egzystuje, przeżywa kolejne dni, ale nic z nich nie wyciąga. Do tego zaczęła jeszcze więcej kraść. Co też mnie martwi. Bo może się pomylić. Może jej się omsknąć noga. Ktoś może ją złapać. I wtedy będzie miała przerąbane.
    No i jeszcze ten alkoholizm. Nie spodziewałam się, że z Tiną będzie aż tak źle, by aż sięgała po wino. I to w takiej ilości. Już wcześniej wyciszała uczucia alkoholem, ale to co robi teraz... to jest nawet gorsze niż nałóg. Wpadła w ciąg i bardzo ciężko ją będzie z niego wyciągnąć. Boję się nawet, że to może być niemożliwe.
    Bardzo, bardzo nie podoba mi się pojawienie się kolegi ojca Tiny. Ten facet jest mocno podejrzany. Wspiera Tinę w jej nałogu i coś czuję, że w końcu ją wykorzysta. I to pewnie w najbardziej brutalny sposób. Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie i ktoś ją wcześniej uratuje z tego bagna.
    No nic, na razie nie pozostaje mi nic innego jak z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń