wtorek, 19 marca 2019

12



 
-Zabierzcie ją stąd - ten sam głos, który nie pozwolił jej wejść do środka. Zwrócił się do kogoś za nią. Znów się szarpnęła. Uścisk jednak nie zelżał.
-Uspokój się Tinka - cichy głos Philippa, rozległ się tuż przy jej uchu. Jego ręce pociągnęły ją do tyłu. Nie miała siły dłużej się szarpać. Pozwoliła mu odciągnąć się na bok.
-Dominik. Gdzie jest Dominik?- odezwała się ledwo słyszalnym szeptem. Z jej oczu nieprzerwanie spływały łzy. Trzęsła się z zimna. Philipp nakrył ją kurtką, zabraną z pokoju.
-W szpitalu. Moja mama jest z nim. Jest przerażony. Ma złamaną rękę i jest trochę poobijany. Ale poza tym nic mu nie jest - odezwał się Jonas. Tina poczuła jak olbrzymi kamień spada jej z serca.
-Złamaną rękę?
-Wyskoczyłem z nim przez okno. Nie miałem innego wyjścia. Na dole  był ogień. Nie chciałem czekać na straż.
-Ty?- nic nie rozumiała. Skąd się tam wziął Jonas?
-Poszedłem do domu, gdy zostawiłem Was samych. Zagadałem się z mamą. I gdy wróciłem Ciebie już nie było. Spotkałem kumpla i plątaliśmy się po ulicach. Gdy zobaczyłem ogień.
-Dziękuję, że tutaj byłeś Jonas- znów zaczęła płakać. Czuła ogarniające ją wyrzuty sumienia. Jej brat potrzebował pomocy, a ona zabawiała się w tym czasie z Freitagiem. Mimo, że przeczuwała, że coś się stało.
-Tina... - Jonas przerwał nagle. Nie patrząc jej w oczy.
-Muszę do niego iść . Zaprowadźcie mnie - musiała go zobaczyć. Musiała na własne oczy przekonać się, że nic mu nie jest.
-Poczekaj - coś w głosie Philippa ją zaniepokoiło. Znów poczuła strach , ściskający jej serce. Nagle , przypomniała sobie o ojcu. Spanikowała. Nienawidziła go. Wiele razy  życzyła mu śmierci ,  ale..
-Co z tatą? - szarpnęła Jonasa za kurtkę.
-Przepraszam Tina. Ale nie miałem więcej czasu. Nie zdążyłem Tina - coś ścisnęło ją za gardło. Poczuła bezgraniczny strach, że zostali sami. Czuła jak ziemia osuwa jej się z pod nóg. A przed oczami robi się ciemno.



    Otworzyła oczy, tępym wzrokiem patrząc przed siebie. Była w pokoju hotelowym. Takim samym jak ten w którym spędziła dzisiejszą noc z Freitagiem. Nie był to jednak, pokój Richarda. Podniosła głowę, słysząc obok siebie czyjeś głosy .
  Przy jej łóżku siedział Philipp. Cicho rozmawiając z jakimś chłopakiem. Odwrócił się w jej stronę, gdy zdał sobie sprawę z tego, że się ocknęła. Wpatrywał się w nią zatroskanym wzrokiem. Nagle wszystko sobie przypomniała. I z jej gardła wydobył się cichy krzyk.
  Philipp od razu znalazł się przy niej. Zamykając w swoim uścisku. Gładził ją po plecach czekając cierpliwie aż się uspokoi.
-Gdzie Jonas?- odezwała się nagle cicho. Nie przestając płakać. Chłopak towarzyszący jej przyjacielowi. Szybko opuścił pokój.
-Pojechał do szpitala. Jego mama musiała iść do pracy - pokiwała tylko apatycznie głową, nawet się nie odzywając .
- Przykro mi Tinka. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić co czujesz - szepnął. Nie miał pojęcia co więcej może jej powiedzieć. Wkurzała go jego własna bezradność. Nie potrafił jej pomóc. Nie mógł zrobić niczego, żeby choć trochę jej ulżyć.
-Chcesz wiedzieć co czuję?- odezwała się tak cicho , że ledwo ją słyszał. Uniosła głowę, patrząc mu w oczy - strach bo zostaliśmy sami. Ale jednocześnie ulgę, bo już nikt nie będzie okładał mnie pięściami. I ta cholerne ulga sprawia , że czuję do siebie odrazę.
-To normalne Tinka....
-Normalne? - przerwała mu podnosząc głos- normalne jest , że w jakiś sposób cieszę się bo zginął mój ojciec? To jest wstrętne. Obrzydliwe. Ale ja nie potrafię inaczej. Nie potrafię, rozumiesz?

  Jej ramionami znów wstrząsnął szloch. Nagle poczuła ogarniający ją coraz większy  strach. Doszło do niej co tak naprawdę oznacza śmierć ich ojca. Zostali sami. A ona był niepełnoletnia. Zerwała się z łóżka.
-Muszę  iść po Dominika. Muszę go stamtąd zabrać. Zanim oni mi go zabiorą.
-Gdzie ? Gdzie go zabierzesz Tina? - zatrzymała się gwałtownie. Philipp miał rację. Nie miała dokąd go zabrać. Nie miała niczego. Domu, pieniędzy. Niczego. Nie miała niczego i nikogo. Osunęła się po ścianie na podłogę. Płacząc i krzycząc równocześnie.


   Od dwóch godzin chodził w kółko po pokoju. Nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca. Od momentu gdy zamknęły się za nią drzwi. Wciąż zadawał sobie pytanie co takiego się stało. Ani Philipp, ani ten drugi nie chcieli nic mu powiedzieć. Tylko od razu popędzili za nią.

   Nie potrafiąc dłużej wytrzymać. Wyszedł z pomieszczenia  trzaskając drzwiami. I skierował się w stronę pokoju młodszego skoczka. Mając nadzieję , że będzie w środku. Zapukał i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka. W momencie gdy dziewczyna osuwała się na podłogę. Dopadł do niej sekundę wcześniej niż Philipp. Gdy spojrzała na niego. Poczuł jej strach. I jej cierpienie.

  Nadal nie wiedział co się stało. Ale czuł , że to coś okropnego. Coś , w czym ani on. Ani Philipp , Nie będą mogli jej pomóc.
-To moja wina- odezwała się nagle. Słyszał w jej głosie nieznośny ból. Podniosła się z podłogi. Nie spuszczając z niego wzroku. Wzroku, w którym widział nienawiść. Nienawiść do wszystkich w okół  - nic by się nie stało. Gdybym nie poszła z Tobą na górę. Gdybym nie była taka głupia.
-To nie jest niczyja wina. A już na pewno nie Twoja Tinka - Richard z lekką zazdrością spojrzał na Philippa, gdy dziewczyna bez słowa dała mu się zaprowadzić na łóżko.
-Pójdziesz ze mną do niego? Proszę- zwróciła się do młodszego chłopaka. Kompletnie nie zwracając na niego uwagi.
-Dam znać tylko trenerowi, że nie będzie mnie na treningu- chłopak pocałował ją w czoło, wzbudzając w nim kolejne ukłucie zazdrości i wyszedł z pokoju. Zostawiając ich samych. Freitag niepewnie usiadł przy niej na łóżku. Podniosła na niego wzrok . Choć i tak miał wrażenie, że nie zwraca na niego żadnej uwagi.
-Mogę Ci jakoś pomóc?- nadal nie wiedział co się stało. Czuł jednak , że chce jej pomóc. Chce być teraz blisko niej.
-Ty mi?- prychnęła.
-Widzę , że coś się stało. Dlatego...
-Odczep się ode mnie- przerwała mu - to najlepsze co możesz zrobić.
-Ale....
-Dopiąłeś swego.Przespałeś się ze mną. Możesz pochwalić się kolegom.  Jest tak jak miało być od początku. A co do pieniędzy. Ukradłam Ci je. Nie miałam innego wyjścia. I nie żałuję. Zrobiłabym to jeszcze raz.  Więc jeśli chcesz. Wezwij policję. Już mi nie zależy- zakończyła, patrząc mu dumnie w oczy.
  Chciał coś powiedzieć. Coś zrobić. Najlepiej wziąć ją w ramiona. I sprawić żeby zniknęły wszystkie jej problemy. Nie zrobił jednak tego. Wystraszył się. Tych wszystkich uczuć , które nagle nim zawładnęły.
-Przecież to nie chodzi o policję i te marne parę euro.
-Marne parę euro? - warknęła. Spojrzał na nią zdziwiony- no tak. Wielki Richard Freitag. Dla Ciebie to tylko parę euro. A dla nas to było....
  Przerwała. Zeskoczyła z łóżka. I założyła buty. Nie do końca rozumiał jej wybuch. Położył jej rękę na ramieniu, zanim ubrała kurtkę. Spojrzała na niego z taką pogardą. Że od razu ją zabrał. Wyszła na korytarz. Nie pozostało mu nic innego jak podążyć za nią.
-Poczekaj- ostatni raz spróbował ją zatrzymać.
-Pieprz się Freitag. I daj mi święty spokój- wysyczała przez zaciśnięte zęby, chwytając za rękę Philippa. Który właśnie do nich doszedł.


  Z niepokojem przekroczyła próg szpitalnej sali. Buzia Dominika od razu rozpromieniła się na jej widok. Coś ścisnęło ją za serce. Usilnie starała się walczyć z nadchodzącymi łzami. Uśmiechnęła się w jego stronę. I zajęła miejsce na jego łóżku. Jonas podniósł się i wyszedł na korytarz , zostawiając ich samych.
-Przepraszam , że mnie nie było- przytuliła go, uważając na jego rękę.
-Bałem się. Ale Jonas po mnie przyszedł- odezwał się cicho.
-Gdybym tylko wiedziała...
-Nie przejmuj się. Wiem , że musiałaś wyjść- przerwał jej. Wyrzuty sumienia nie dawały jej jednak spokoju. Ona zabawiała się Freitagiem, gdy jej brat.... Zacisnęła ręce w pięści.
-Powinnam być z Tobą.
-Teraz już będziesz. Teraz gdy go nie ma, będziemy już tylko razem. I wszystko będzie dobrze- wyszeptał. Tina ukryła twarz w dłoniach. Jak miała mu powiedzieć , że tak nie będzie - powiedz coś Tina. Będziemy razem, prawda? Tylko ja i Ty.
  Uniosła głowę. Chłopczyk patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Jego broda zaczęła niebezpiecznie drżeć. Przełknęła ślinę.
-Domi...- przerwała i odetchnęła głęboko- wiesz , że nie jestem jeszcze pełnoletnia . I to wszystko nie jest takie proste.
-Ale to Ty zajmujesz się mną od dawna.
-Wiem. I nadal chcę to robić. Ale nikt mi na to teraz nie pozwoli- po policzkach chłopca zaczęły spływać łzy. Tina sama zaczęła szybko mrugać oczami. Byleby się tylko nie rozpłakać. Przyciągnęła go do siebie. A on od razu wtulił się w jej ramiona.


  Przez głowę przelatywały jej tysiące myśli. Miała ochotę zabrać go ze szpitala. Uciec daleko stąd. Tak żeby nikt nigdy ich nie znalazł. Wiedziała jednak , że to nierozsądne. I nie może tego zrobić. Bez pieniędzy i dachu nad głową .  Sama , poradziłaby sobie bez problemu. Ale z Dominikiem nie miała szans. Nie mogła , aż tak ryzykować. Musiała być odpowiedzialna. Musiała przede wszystkim myśleć o nim.
-Co teraz Tina?- chłopiec odsunął się od niej. Wbijając w nią wystraszone spojrzenie.
-Nie wiem, Domi. Naprawdę nie wiem- jęknęła. Raczej nie możliwe było. Żeby im obu udało się trafić do jakiejś rodziny. Wiedziała jednak, że Domi ma szansę. Był jeszcze dzieckiem. I na pewno szybko znajdzie się dla niego jakaś rodzina zastępcza. Ona nie mogła na to liczyć.
-Ale nie zostawisz mnie, prawda?- usta chłopca, znów wykrzywiły się w podkówkę. Chwyciła go za ręce i spojrzała mu prosto w oczy.
-Tylko na chwilę Domi. Na parę miesięcy, aż nie skończę osiemnastu lat. Później będziemy już razem.
-Nie!
-Trafisz na pewno do jakiejś fajnej rodziny. Gdzie będą inne dzieciaki w Twoim wieku. A czas szybko minie- starała się by jej głos brzmiał przekonująco.
-Możesz być tam ze mną- prychnął obrażony.
-Jestem już prawie dorosła...
-Właśnie . Jesteś prawie dorosła. Dlatego możesz się mną zająć- złapał ją za słowo.
-Prawie Domi. Dlatego musimy jeszcze trochę wytrzymać.
-Ale ja nie chcę!
-Zrozum, że tak będzie najlepiej. Obiecuję, że w końcu znowu będziemy razem. A Ty obiecaj mi, że będziesz dzielny - uśmiechnęła się do niego. Chcąc dodać mu otuchy.
-Obiecuję - szepnął w końcu. Znów się do niej przytulając. Przełknęła łzy. Nie mogąc pozwolić sobie na płacz, w jego obecności. Odetchnęła z ulgą, gdy w drzwiach pokoju pojawił się Jonas z Philippem. Mały rozpromienił się lekko, na widok tego drugiego.
-Posiedzicie z nim? Pójdę porozmawiać z lekarzem- podniosła się ciężko. Kierując się w stronę drzwi.
-A Richi, Tina? - dobiegł ją nagle cichy głos brata - może on nam pomoże.
-Nie Domi. On teraz nie ma czasu- szepnęła tylko. I najszybciej jak potrafiła wyszła z pokoju.


 Oparła się ścianę, głęboko oddychając. Schowała twarz w dłoniach, a jej ramionami wstrząsnął szloch. Była bezsilna. Nie miała pojęcia co robić. Nie wiedziała co ich czeka. I jak będą wyglądały kolejne dni. Westchnęła. I otarła twarz wierzchem dłoni. Musiała się ogarnąć.

 Rozglądnęła się w poszukiwaniu pokoju lekarzy. I od razu skierowała się w tamtym kierunku. Zapukała słabo i weszła do środka.  Przedstawiła się i zajęła miejsce na brzegu krzesła. W oczekiwaniu wpatrując się w jasnowłosą lekarkę po drugiej stronie biurka.
-Przykro mi z powodu Waszego ojca- Tina z obojętnością pokiwała głową na słowa kobiety. Interesował ją tylko Domi. Nic więcej - Twój brat miał dużo szczęścia. Gdyby nie Twój kolega mogłoby się to skończyć o wiele gorzej. Tak naprawdę Dominik już dzisiaj może stąd wyjść.
-Dzisiaj?- jęknęła. Z jednej strony ucieszyła się. Z drugiej wiedziała co to oznacza. To były tak naprawdę ich ostatnie chwile razem.
-Tak. Z tego co wiem, nie macie żadnej rodziny -  Martina bezwolnie pokiwała głową- dlatego skontaktowałam się już z odpowiednim ośrodkiem. W którym będziesz mogła zamieszkać. Za niedługo ktoś powinien się tutaj zjawić.
-A Domi?- mimo, że spodziewała się tego. Ze złością zacisnęła ręce w pięści.
-Pójdzie do rodziny zastępczej. Nie musisz się martwić. To naprawdę w porządku ludzie. Mają już u siebie dwójkę dzieciaków.
-Nie martwię, tylko...- Martina przerwała. Sama nie wiedząc co powiedzieć. Bo wiedziała, że nie ma innego wyjścia, niż to.
-Wiem, że jesteś bardzo zżyta z bratem. Rozmawiałam trochę z mamą Twojego przyjaciela. Wiem, że nie mieliście łatwo. Uwierz mi, że to najlepsze rozwiązanie. Ty za niecały rok będziesz pełnoletnia. I wtedy możesz starać się o opiekę nad nim. Tylko oboje musicie wytrzymać. Musicie dać radę.
-Wiem- pokiwała głową przełykając łzy- mogę z nim jeszcze chwilę posiedzieć?
-Jasne. I później też będziesz mogła go odwiedzać. Nikt Ci tego nie zabroni- Martina uśmiechnęła się słabo. I szybkim krokiem wróciła do pokoju brata.



4 komentarze:

  1. Ojejuś, to wszystko jest takie strasznie smutne :( Przyznam, że zaczynając to opowiadanie, nie spodziewałam się, że tak się skończy. Na zasadzie, jeszcze się nie skończyło, ale jednak...
    Biedny Dominik musiał być przerażony. Sam w płonącym domu. Dobrze, że Jonas pojawił się w odpowiednim momencie i uratował chłopca. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by się wydarzyło, gdyby Jonas nie uratował Dominika.
    Niestety ojciec Tiny nie miał tyle szczęścia. Z jednej strony był naprawdę strasznym człowiekiem, ale z drugiej... nikt nie zasługuje na śmierć.
    Tina znalazła się teraz w naprawdę trudnym położeniu. Tak jak przewidywała, zostanie rozdzielona z bratem. I chyba nic nie jest wstanie na to poradzić. W końcu nadal jest niepełnoletnia. Jedyna nadzieja w tym, że rodzina do której trafi Dominik okaże się być naprawdę porządna i nie będą starali się ograniczać kontaktu chłopca z siostrą. A gdy Tina skończy osiemnaście lat na pewno zrobi wszystko by odzyskać brata.
    Mam nadzieję, że Richard nie zostawi całej sprawy i będzie drążyć temat, że spróbuje dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja Tiny. I kto wie, może jakoś jej pomoże?
    W każdym razie teraz z jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogromnie współczuję Tinie i Dominicowi. 😕 Życie po raz kolejny bardzo boleśnie ich doświadczyło. Ten pożar w jednej chwili zniszczył wszystko, o co Tina przez cały czas walczyła. Nawet tą złudną namiastkę normalnego domu, który próbowała stworzyć dla swojego brata.
    Obydwoje doznali kolejnej straty i zostali na tym świecie sami. A co gorsza prawdopodobnie zostaną na dłuższy czas rozdzieleni. Co jest dla nich chyba najgorsze z tego wszystkiego. Biorąc pod uwagę, jak bardzo są ze sobą zżyci. Nic dziwnego, że Tina jest załamana i nie potrafi sobie z tym wszystkim poradzić. Nagle zawalił się jej cały świat, już nic nie będzie takie samo. Nie powinna się jednak o nic obwiniać. To był wypadek i nawet gdyby była w domu. Zapewne także nie zapobiegłaby temu pożarowi. Tak samo, jak nikt nie może się jej dziwić, że czuje tak przeciwstawne emocje po śmierci ojca. Nie był on dobrym człowiekiem, wyrządził im wiele krzywd, ale to wciąż była bliska osoba, której strata na pewno gdzieś w głębi siebie boli.
    Dobrze, że w tym wszystkim Tina może przynajmniej liczyć na wsparcie Jonasa i jego mamy, a także Philipa. Na pewno w najbliższym czasie ich wsparcie będzie dla niej nieocenione. Także Richard nie powinien zostawić jej teraz samej. Skoro dostrzegł, że Tina jest dla niego ważna. Powinien w miarę możliwości być przy niej. W innym przypadku bezpowrotnie może ją stracić.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, co tutaj się porobiło... :(
    Nawet sobie nie wyobrażam przez co teraz musi przechodzić Tina... W końcu cały świat w jednej chwili zwalił się jej na głowę. Tina zmaga się z wyrzutami sumienia, że nie było jej przy Dominicu, gdy wybuchł pożar, ale nie może tego robić, bo to nie jest jej wina! Życie jest nieprzewidywalne i wystarczy moment, by odwróciło się do góry nogami. Na całe szczęście Dominic wyszedł cało z pożaru i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Jednak... W pożarze zginął ich ojciec... Był okropnym człowiekiem i okropnie traktował swoje dzieci, jednak nikomu nie życzy się śmierci... Teraz Tina i Dominic zostaną rozdzielni, bo dziewczyna nie jest jeszcze pełnoletnia. Do tego czasu jej młodszy brat musi znajdować się pod opieką rodziny zastępczej. Nie mam pojęcia, jak rodzeństwo zniesie tę rozłąkę ze sobą, w końcu są bardzo zżyci... Strasznie to smutne :( Ale wierzę, że to przetrwają, a później, w końcu będą prawdziwie szczęśliwi :) Richard nie może teraz usuwać się w cień. Tina powiedziała mu, co o nim sądzi, jednak siedzą w nim uczucia do dziewczyny i nie może się poddawać, tylko musi wyciągnąć do niej pomocną rękę, bo tej pomocy teraz potrzebuje. Richard, nie zawiedź mnie!
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://te-entregare-mi-vida.blogspot.com/ zapraszam na dwunasty rozdział ;*

      Usuń