poniedziałek, 23 grudnia 2019

20

 
    Siedział w domu i wgapiał się w ekran laptopa szukając jakiegoś krótkiego wyjazdu. Niedawno skończył się sezon. Do tego udało mu się załatwić  wszystkie zaliczenie w szkole. I teraz cierpiał na nadmiar wolnego czasu, dlatego postanowili z Lucą wybrać się gdzieś na kilka dni. Przeskakiwał ze strony na stronę, nie potrafiąc się zdecydować. Teneryfa, Sycylia , albo Toskania? Przyciągnął się, znów przełączając stronę . Może jednak Cypr? Uśmiechnął się pod nosem , widząc jutrzejszą datę wylotu. Szybko zrobił rezerwację i zadzwonił do przyjaciela przekazać mu szczegóły. Umówili się, że Luca podjedzie po niego o szóstej .
   Odłożył telefon, gdy rozbrzmiał jego dzwonek. Był pewny , że to Luca. Zaśmiał się i na powrót wziął go do ręki.
Zmarszczył brwi wpatrując się w wyświetlacz. 
- A ten czego chce  -prychnął pod nosem , odrzucając połączenie.
  Zatrzasnął laptopa. Gdy telefon zabrzmiał ponownie. Zignorował go. Wyciągnął walizkę i zaczął się pakować. Powoli układał wszystko w środku. Kompletnie nie myśląc co robi. Wyjazd zszedł na drugi plan. Nie potrafił się na tym skupić. 
Włożył do walizki ostatnią rzecz i zamknął ją. Gdy jego telefon znów się rozdzwonił.
-Czego chcesz ?  - warknął, w końcu odbierając. 
-Ona Cię potrzebuje - te trzy słowa mu wystarczyły. Wspomnienia sprzed dwóch miesięcy nagle do niego wróciły. 
-A pomyślałeś, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego?
-Ona całkowicie się pogubiła. Potrzebuje pomocy. A ja nie potrafię do niej trafić.
-Jonas daj mi spokój- prychnął coraz bardziej zirytowany. Nie mógł jednak pozbyć się uczucia niepokoju. Tina miała kłopoty. Jego mała Tinka. 
-Przestań się zgrywać Philipp.  Dobrze wiem że Ci na niej zależy. Uciekła i okradła Cię wtedy. Ale nadal jest dla Ciebie ważna. 
- Nie dzwoń do mnie więcej- warknął . Już miał się wyłączyć. Gdy dobiegł go jeszcze głos Jonasa. 
-Mieszka  w  swoim garażu.
  Zacisnął usta w wąską kreskę. W garażu. Była tak blisko. Przez cały ten czas. Kilka razy , gdy już minęła mu pierwsza złość, był pod jej domem. Wpatrywał się w jej okna. Ale nie dostrzegł nigdy niczego , co mogłoby mu sugerować że tam jest. 
  Potem starał się skupić na treningach i zawodach. Żeby o niej zapomnieć. I gdy już myślał , że prawie mu się udało. Zadzwonił ten pieprzony telefon. Zaklął i założył buty. Po chwili już przemierzał ciemne uliczki Oberstdorfu.


  Stanął niepewny pod jej domem. Czy to naprawdę możliwe , że za chwilę znów ją zobaczy? Że naprawdę jest tam w środku? Westchnął i powoli podszedł do drzwi garażu. Uchylił je po cichu i wsunął się do środka. Zamknął je i dokładnie zasunął zasuwkę.  Rozglądnął się po  pomieszczeniu. Kilka świeczek słabo oświetlało wnętrze. Z prawej strony jakieś stare szafki. Na których walały się pojemniki po jedzeniu. Zrobił kilka kroków do przodu. Pod tylną ścianą stała kanapa, na podłodze przy niej kilka butelek po winie. Dziewczyna spała zwinięta w kłębek, cała zakryta kołdrą. Usiadł przy niej, delikatnie odsunął jej kosmyki włosów z twarzy i pogładził ją po policzku. Momentalnie otworzyła oczy.
-Nie chciałem Cię obudzić Tinka- szepnął.
-Philipp? Co Ty tutaj robisz?- dziewczyna usiadła gwałtownie. Patrzała na niego ze zdziwieniem i lekkim przerażeniem. Ubrana w króciutką sukienkę. Trzęsła się z zimna, gdy odsunęła kołdrę.
-Martwiłem się - odezwał się cicho. Nie spuszczając z niej wzroku. Dziewczyna przygryzła wargi. Podciągnęła nogi pod brodę i objęła je rękami. Uśmiechnął się do niej słabo i na powrót ją okrył.
-Nic mi nie jest jak widzisz. Możesz się już zbierać- prychnęła. Jej wzrok był jakiś pusty i pozbawiony wyrazu.
-Dlaczego wtedy uciekłaś? Dlaczego..
-Dlaczego Cię okradłam?- przerwała mu i zaśmiała się kpiąco- bo chciałam żebyś dał mi spokój. Żebyś mnie znienawidził. I żebyś się w końcu odpieprzył.
-Ale..
-I chyba mi się udało, co?- przerwała mu kolejny raz. Wzięła do rąk wino i pociągnęła kilka łyków. Po cholerę on tutaj przyszedł? Wspomnienia zaczęły do niej wracać. Powodując, że znów chciało jej się płakać. Znowu się napiła. Niech on sobie już idzie. Niech da jej święty spokój. Przecież już o nich zapomniała. Już nie tęskniła. Już przestało ją boleć.
-Tina, porozmawiajmy-  chwycił jej ręce. Chciała wyrwać dłonie ale przytrzymywał je mocno.
-O czym ? No powiedz mi o czym Ty chcesz ze mną rozmawiać? Bo ja naprawdę nie mam Ci nic do powiedzenia - rzuciła oschle. Miała nadzieję , że sobie stąd pójdzie. Że zostawi ją samą.
-O Tobie, o nas...
-O nas? Jakich nas Philipp?- przerywanie mu było chyba dzisiaj jej ulubionym zajęciem- przespałam się z Tobą. Raz. To chyba nie zobowiązuje mnie do bycia z Tobą aż do śmierci. Nie zapominaj przecież , że z Twoim kumplem też spałam. I jak mam być szczera, powinieneś się jeszcze sporo od niego nauczyć.
  Wiedziała, że to go zaboli. Ale tak bardzo chciała, żeby sobie stąd poszedł. Żeby dał jej spokój. Żeby nie mieszał w jej życiu. Bo to tak strasznie bolało. Chłopak zacisnął ręce w pięści. Ze świstem wypuścił powietrze. Podniósł się gwałtownie.
- Jesteś... - przerwał. Pokręcił głową i odwrócił się do wyjścia. A ona zamiast odetchnąć z ulgą, że sobie idzie. Bo przecież właśnie o to jej chodziło. Rozpłakała się. Skuliła się, a szloch wstrząsnął jej ciałem .
   Nawet się nie zastanawiał. Już po sekundzie , trzymał ją w swoim uścisku. I kołysał jak małe dziecko.
-Przepraszam- wychlipała- ja wcale tak nie myślę. Przepraszam. Ja po prostu chciałam żebyś sobie poszedł. Żebyś mnie znienawidził i zostawił mnie samą.
-Nie potrafię Cię nienawidzić Tinka- no bo nie potrafił, choćby nie wiem co się działo. Mógł się na nią wściekać i obrażać. Ale nie potrafił jej nienawidzić.
-Naprawdę?- podniosła wzrok. Patrzyła na niego oczami pełnymi łez, a jemu pękało serce.
-Naprawdę- starł łzy z jej policzków. Zaśmiała się cicho. Po chwili jednak spoważniała. Odsunęła się od niego. I zza kanapy, wyciągnęła małe drewniane pudełeczko. Zmarszczył czoło wpatrując się w pieniądze w środku. Martina wyciągnęła kilka banknotów. I wsunęła mu do ręki.
-Sto sześćdziesiąt euro. Tyle wtedy zabrałam- odezwała się cicho.
-Schowaj to - prychnął zirytowany- nie wracajmy do tego. Jakby ta noc nigdy się nie wydarzyła.
-Cała noc?- przekrzywiła głowę, wpatrując się w niego- naprawdę chciałbyś żeby to wszystko nigdy nie miało miejsca?
-Nie,  Tinka. Nie cała - szepnął.
-Więc schowaj to. Proszę- na powrót wcisnęła mu pieniądze. Pokręcił zrezygnowany głową i wsunął je do kieszeni spodni.
-Jesteś głodna? Zamówię jakąś pizzę albo może wyjdziemy gdzieś razem?
-To chyba nie najlepszy pomysł. Poza tym jadłam już dzisiaj.
-Jadłaś już dzisiaj? Za pewne raz. I mam niby uwierzyć, że to Ci wystarcza?- spojrzał na nią ze śmiechem.
-Naprawdę nie jestem głodna. Ale gdybyś miał ochotę mógłbyś ze mną posiedzieć- odezwała się cicho- oczywiście jeśli nie chcesz to ja zrozumiem, ale może...
-Jasne , że chcę Tinka- przerwał jej. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i z całej siły się w niego wtuliła.
-Cały czas tutaj byłaś?- odsunął ją trochę  od siebie, rozsiadając się wygodniej. 
-Mhm . Od momentu jak wtedy zwiałam. 
-Wiesz, że to niezbyt bezpieczne? 
-Daj spokój.  Nic mi tutaj nie grozi. Wszyscy okoliczni pijacy znali mojego ojca. Co mogą mi zrobić?
-Mam nadzieję,  że się nie mylisz.
-Powiedz lepiej co u Ciebie? Sezon się skończył,  masz trochę wolnego ?
-Dwa , trzy tygodnie. Nie mamy go za wiele. Potem wracamy do treningów. Siłownia,  skocznia i tak na okrągło. Nudy- zaśmiał się.
-Kochasz te nudy. I wydaje mi się , że już za tym tęsknisz.
-Za Tobą też tęskniłem Martina - spojrzał jej głęboko w oczy. Aż się zaczerwieniła.
-Wydawało Ci się -bąknęła zawstydzona. 
-Tęskniłem. Nawet nie wiesz jak bardzo. Za rozmowami z Tobą. Za Twoimi pocałunkami . I za tym co wydarzyło się między nami ostatniej nocy.
-Philipp ja....
-Dajmy sobie szansę Tina- przerwał jej szybko- nie mówię , że mamy być ze sobą do końca życia. Ale spróbujmy przynajmniej. Pozwól mi się Tobą zająć. Chciałbym być z Tobą. I Ci pomóc. Jako przyjaciel. I jako ktoś więcej. Zależy mi na Tobie Tina.
  Nie miała pojęcia co jej odbiło. Usiadła okrakiem na jego kolanach. I najzwyczajniej w świecie zaczęła go całować. Jęknął, całkowicie zaskoczony jej ruchem. Ale od razu oddał pocałunek.
- Za tym tęskniłeś? - odsunęła się od niego na sekundę. Aby już za moment na powrót zacząć go całować. Nie zastanawiał się ani chwili. Wsunął ręce pod jej sukienkę i pociągnął do góry. Zachichotała zawstydzona , znów się odsuwając.
-Jesteś piękna- szepnął , nie potrafiąc oderwać od niej wzroku. Gdy tak siedziała na nim w samej bieliźnie. 
-I trochę mi zimno . Więc może coś z tym zrobisz ?- przygryzła wargę,  całkowicie wyłączając racjonalne myślenie.


   Tej nocy to on obudził się pierwszy. Z szerokim uśmiechem , odsunął od siebie śpiącą dziewczynę i wstał z kanapy. 
  Jęknął gdy sprawdził , godzinę na wyświetlaczu telefonu. Za godzinę miał podjechać po niego Luca.
Szybko się ubrał. I oświetlając pomieszczenie latarką , spróbował znaleźć jakąś kartkę i długopis. Zaklął gdy nie dostrzegł niczego , na czym mógłby jej napisać,  kilka słów.  Nie chciał jej budzić. Dlatego postanowił później do niej zadzwonić.
   Wyciągnął z kieszeni pieniądze które mu wczoraj oddała. Z portfela wygrzebał jeszcze czterdzieści euro. Zaklął cicho, że nie odwiedził wczoraj bankomatu. Położył  je na poduszce przy jej głowie. Jemu nie były potrzebne. A jej pomogę przeżyć te kilka dni gdy go nie będzie.  Bo jak wróci. Zajmie się nią. I nawet nie pozwoli jej protestować. Jeszcze raz spojrzał na śpiącą dziewczynę i  wyszedł z garażu. 

  Wszedł po cichu do domu, nie chcąc nikogo obudzić. Nie udało mu się. Gdy tylko przekroczył próg swojego pokoju, jego matka stanęła w drzwiach.
-Wiem, że jesteś dorosły. Ale mógłbyś nas informować gdy znikasz na całą noc- spojrzała na niego z wyrzutem. Siadając na łóżku.
-Przepraszam . Koleżanka miała kłopoty i musiałem szybko wyjść.
-Selina?- w sumie o kim innym mogła pomyśleć jego mama. Była jedyną dziewczyną z którą się trzymał.
-Nie Selina, mamo- przełknął ślinę siadając przy niej- Martina. Pamiętasz ją , prawda?
-Tina? Ta Tina?- kobieta zmarszczyła czoło, a to nie wróżyło niczego dobrego. Pokiwał tylko głową , szykując się na zbliżające się kazanie- zdajesz sobie sprawę , że to nie jest towarzystwo dla Ciebie?
-No co Ty, mamo- prychnął oburzony- przecież znasz ją. Zawsze ją lubiłaś.
-Lubiłam Philipp. Małą dziewczynkę z którą się przyjaźniłeś. Minęło wiele lat. Ona się zmieniła.
-To ta sama Tina, mamo.
-Daj spokój . Myślisz, że nie wiem co ludzie o niej gadają? Szlaja się nocami po klubach z przypadkowo poznanymi mężczyznami . Do tego sporo pije. Zupełnie jak jej ojciec. Podobno to ona sama podpaliła swój...
-Przestań- przerwał jej ze złością podnosząc głos. Zupełnie nie przejmował się tym, że obudzi resztę domowników- jak możesz w ogóle myśleć w ten sposób? Znałaś ją. Myślałem , że jesteś mądrzejsza. Że nie wierzysz w okoliczne plotki.
-Uspokój się Philipp. Widziałam ją ostatnio. Rozumiem, że zawróciła Ci w głowie. Bo naprawdę ładna z niej dziewczyna. Ale nie możesz ...
 Ten cały bezsensowny wywód przerwał dzwonek jego telefonu. Odetchnął z ulgą , gdy na wyświetlaczu pojawiło się imię jego przyjaciela. Nie miał ochoty dłużej z nią dyskutować. Odebrał szybko, rzucając do słuchawki,  że zaraz będzie. Wsunął niedbale telefon do kieszeni bluzy. I chwycił do rąk walizkę.
-Luca czeka na mnie na dole- warknął tylko - nie będzie mnie kilka dni.
-Wyjeżdżacie? - spojrzała na niego podejrzliwie.
-Tak, skończył się sezon. Jakbyś nie zauważyła. Mam chyba prawo do kilku dni wakacji. I tak jadę tylko z Lucą. Żebyś nie musiała się martwić, że ktoś sprowadzi mnie na złą drogę- prychnął zbiegając ze schodów.
-Philipp! -  dlaczego ona nie mogła po prostu odpuścić. Dopadła do niego zanim wyszedł przed dom- po prostu się martwię.
-Nie musisz mamo. Jestem dorosły. Wyluzuj czasem- wrzucił walizkę do bagażnika. I z ulgą zajął miejsce pasażera, trzaskając drzwiami.



Obiecałam skakajca to jest ;) Przy okazji chciałam Wam wszystkim życzyć Wesołych Świąt 🎄🎄🎄

czwartek, 12 grudnia 2019

19



    Mijały tygodnie, na dworze w końcu zaczęło się robić cieplej. Noce nie były już tak przeraźliwie zimne , a śnieg leżał już tylko wysoko w  górach. Dni stały się dłuższe, a na drzewach zaczęły pojawiać się pierwsze zielone liście.  Jednak najważniejsze było to , że kilkanaście dni  temu nareszcie zakończył się sezon. I ekipy skoczków przynajmniej przez jakiś czas nie będą pojawiać się w miasteczku.

    Tina przeciągnęła się leniwie i zsunęła nogi z kanapy. Brzęk przewróconej butelki po winie rozniósł  się po pomieszczeniu. Zaklęła głośno i podniosła ją. Sprawdziła czy zostało jeszcze coś w środku. I gdy okazało się , że jest pusta odłożyła ją na bok koło kilku innych. Rozglądnęła się w okół siebie.
-Chyba przydałoby się tu trochę posprzątać- jęknęła. Ale na tym się skończyło. Nie miała na to ochoty. I nie chciało jej się. Zresztą i po co. Nikt oprócz Jonasa, tu nie przychodził. A jej w sumie ten bałagan, aż tak bardzo nie przeszkadzał.

   Sprawdziła godzinę na wyświetlaczu telefonu. Niedawno minęła szesnasta. Miała niecałą godzinę, żeby zdążyć się wykąpać u Jonasa. Później jego rodzice wrócą z pracy. Wiedziała , że nie będą mieli nic przeciwko. Ale ciągle było jej jakoś niezręcznie. Dlatego  wolała pojawiać się gdy ich nie ma.
  Naciągnęła na głowę kaptur i wyszła na ulicę. Zawsze lubiła wiosnę. Uwielbiała gdy na dworze, zaczynało się robić cieplej.  Niestety przez to też coraz więcej osób plątało się po ulicach Oberstdorfu.
   Jej najbliżsi sąsiedzi  doskonale wiedzieli, że mieszka w garażu. Że to tam się ukryła przed opieką społeczną. Przed policją. Przed wszystkimi. Nikt nie szukał jej nigdy w tak oczywistym miejscu. A Ci którzy wiedzieli, siedzieli cicho. Wiedząc co przeszła . Często znajdowała przy drzwiach paczki z jedzeniem i ubraniami. Czasem ktoś zostawił parę euro. Zawsze skrzętnie chowała je do pudełka za kanapą. Razem z resztą pieniędzy , które udało jej się zdobyć w ostatnich tygodniach.
   Bo wychodziła każdej nocy. Z Jonasem. Lub sama. Już się nie bała. Przestała. Chyba tamtej lutowej nocy , gdy zginął jej ojciec. A jej zabrali Dominika.
   Kradła w klubach, na ulicy, w autobusach , sklepach. Kradła gdzie tylko się dało. Dochodząc w tym co robi do perfekcji. I tylko Jonas ostrzegał , że ta pewność siebie kiedyś ją zgubi.




      Miała dosyć. Była zmęczona i śpiąca.  Po całej nocy bolały ją nogi. A wypity alkohol też robił swoje. Kręciło jej się w głowie. Jak prawie co rano ostatnio. Ale pijąc z nimi. Było jej później łatwiej. Nie targały nią aż tak straszne wyrzuty sumienia. Przynajmniej dopóki alkohol krążył w jej żyłach. Bo wyrzuty sumienia, to było jedyne co jeszcze odczuwała.
   Dziś była sama. Jonas nie mógł się wyrwać. Jego rodzice , już i tak zaczęli mieć pretensje , o conocne eskapady. Ona też mu obiecała, że nie pójdzie. Ale przecież nie mogła odpuścić. Musiała iść. Musiała zdobyć pieniądze.
     Ziewnęła. Zaczynało świtać. Jeszcze tylko kilka przecznic i będzie w domu.

   Nie słyszała kroków za sobą. Ale też nie zwracała na to uwagi. Z ledwością trafiła do dziurki i przekręciła klucz w kłódce. Weszła do środka. Już miała się zamknąć gdy ktoś szarpnął drzwi od zewnątrz. Wystraszyła się. Na moment jej oddech przyspieszył. Ale tylko na moment.
-Mogę wejść ? - z ust nieproszonego gościa, usłyszała pytania. Wzruszyła obojętnie ramionami. I skierowała swoje kroki w stronę kanapy. Usiadła, podciągając nogi , pod brodę. Jej sukienka , niebezpiecznie podwinęła się do góry. Mężczyzna od razu to zauważył. Nie spuszczał z niej wzroku. Tak jak ostatnio,  lustrował ją całą. Wtedy się go bała. Dziś , o dziwo już nie. Dziś nie czuła już niczego. Strachu, tęsknoty, nienawiści. Niczego. Miała wrażenie , że pozbyła się wszystkich uczuć. Że nie jest zdolna odczuwać czegokolwiek.
-Więc ludzie gadali prawdę. To tu się ukryłaś po śmierci ojca.
-Nie ukryłam się. Nie mogłam się przecież ukryć w tak oczywistym miejscu- burknęła- jestem u siebie. To przecież ciągle mój dom.
-Chyba masz rację -zaśmiał się. Zajął miejsce przy niej. Blisko. Zbyt blisko. Powinna się odsunąć. Kiedyś by się odsunęła.
-A śledziłeś mnie bo?
-Nie śledziłem . Szedłem do pracy. A tu taka niespodzianka.
Ziewnęła.  Nudziła ją ta rozmowa. Chciała się położyć. Chyba to zauważył.
-Śpiąca?
-Tak jakby -znów ziewnęła ostentacyjnie.
-Nie powinnaś mieszkać tu sama. Robi się ciepło. Różni ludzie zaczną się kręcić po nocy- dotknął jej twarzy. Po chwili przesunął rękę na jej plecy. Kiedyś wstałaby z wrzaskiem. Teraz nawet nie drgnęła.
-Nie boję się - parsknęła śmiechem.
-Odważna jesteś. Śliczna i odważna - jego ręką przysunęła się na jej udo. Uniosła głowę i spojrzała na niego. Nie odezwała się jednak. Nagle się podniósł. Wolnym krokiem przeszedł do drzwi garażu - zamknij drzwi młoda. 
  Też się podniosła. Choć w głowie tak bardzo jej wirowało. Zatoczyła się wpadając na niego. Zaśmiał się . Przytrzymując ją w pasie. 
-Pozwolisz , że znów Cię odwiedzę ? Wolę mieć pewność , że córce Erica nic nie grozi. 
Pokiwała głową. Było jej wszystko jedno. 



  Pojawił się znowu po kilku dniach. Martina akurat wróciła od Jonasa. I miała jeszcze sporo czasu do wyjścia. Dlatego bez słowa wpuściła go do środka. 
-Pomyślałem że jesteś głodna- uśmiechnął się i wręczył jej pojemnik z jakimś chińskim żarciem- lubisz chińszczyznę ?
-Może być - wzruszyła obojętnie ramionami, ale oczy aż jej się zaświeciły na widok ciepłego jedzenia. 
-Mam też coś do tego - uniósł w górę reklamówkę w której zabrzęczało szkło. Po chwili wyciągnął ze  środka dwie butelki wina.
-Wybacz ale kieliszków tutaj nie mam - prychnęła.
-Nie szkodzi - mężczyzna zaśmiał się i otworzył od razu obie. Podając jej jedną. Zmrużyła oczy, wpatrując się w niego z wahaniem - nie lubisz wina ?
-Nie wiem. W sumie jest mi obojętne - zabrała z jego rąk butelkę i pociągnęła spory łyk. Alkohol przyjemnie rozszedł się po jej wnętrzu. 
  Siedzieli przez chwilę w ciszy. Mężczyzna nie spuszczał z niej wzroku . Jadła zachłannie. Raz za razem popijając winem.
-Sporo pijesz -odezwał się w końcu ze  śmiechem.
-Nie muszę wtedy za dużo myśleć- odłożyła pusty pojemnik na podłogę i oparła się o ścianę. Prawie kończyła swoje wino. On zrobił dopiero kilka łyków. Usiadł blisko niej. Jego ręką od razu zawędrowała na jej udo. Przesuwał ją wolno w górę i w dół. Nie  reagowała. Ze spokojem opróżniła swoją butelkę do końca. 
-Nie lubisz myśleć ?
-Nie lubię bo to boli - drgnęła. Na moment w jej oczach pojawiły się łzy. 
-Chyba mam na to lepszy sposób- zabrał rękę.  Szukał czegoś w kieszeni. Po chwili na jego otwartej dłoni dojrzała małą foliową  torebkę.
-Zabieraj to -warknęła. Nie była ćpunką. Co to, to nie.
-Może kiedyś Ci się jednak przyda - położył paczuszkę na kanapie i się podniósł- możesz wypić też moje. 
Włożył jej butelkę do rąk i wyszedł z garażu. 


  I tak po kilku minutach zastał ją Jonas.  Z butelką wina w ręce i foliową torebką pełną białego proszku przy jej nodze.
-Co Ty odpieprzasz Martina ?! - w jego oczach szalały błyskawice - dragi  serio ? Tak nisko upadłaś?
-Powaliło Cię ? - warknęła - nigdy nie brałam i nigdy nie będę brać. 
-Jasne. Kiedyś nie piłaś też tyle -zakpił.
-Daj spokój. Wypiłam trochę wina -zachichotała. 
-Trochę dziś. Trochę wczoraj i jutro też będzie trochę ? Nie zauważyłaś że pijesz codziennie ?
-A myślisz że bez tego potrafiłabym robić to wszystko ? Myślisz że to takie proste ? Lizać się z tymi obleśnymi typami i dawać im się obmacywać ?
-Wiem , że...
-Nie wiesz. Nic nie wiesz Jonas. To ja muszę znosić to codziennie. To ja zasypiam widząc ich twarze. Czując ich ręce. Ale muszę to robić. Muszę dla Dominika.
-Właśnie dla Dominika. Nie byłaś u niego ani razu. Ani razu Tina - dosadnie podkreślił ostatnie słowa- czasami się zastanawiam czy Ty serio robisz to wszystko dla niego.
-Wyjdź Jonas- wycedziła przez zaciśnięte zęby - wyjdź i daj mi święty spokój.
Chłopak zmrużył oczy ze złością. Nie chciał żeby tak to zabrzmiało. I nie chciał się z nią kłócić. Ale dziewczyna zmieniła się . Nie była już Tiną którą znał.
-Przepraszam. Nie powinienem...
-Masz rację nie powinieneś- warknęła.
-To jak zbieramy się?- uśmiechnął się do niej. Chciał załagodzić sytuację.
-Chcę dziś odpocząć Jonas. Zostaw mnie samą - przymknęła oczy i przestała zwracać na niego uwagę.





Rozdział bez moich skakajców ;) Musiałam Wam dać trochę od nich odpocząć ;) Ja od nich odpoczywać nie mogę i właśnie jestem w drodze  do miejsca, które zdobyło szczególne miejsce w moim serduszku :) Dosłownie miłość od pierwszego wejrzenia, prawie jak do Richarda :) Także jak zawsze proszę, o trzymanie kciuków ( Wy już wiecie za kogo) no i za pogodę. W moich cudownym Klingenthal. A ja obiecuję, że już następnym rozdziale powróci jeden z chłopaków :)

   

niedziela, 1 grudnia 2019

18


 
  Smród spalonych rzeczy był nie do wytrzymania. Ale musiała wejść dalej. Musiała dostać się na górę. Miała nadzieję, że ocalały jakieś jej rzeczy.
 Delikatnie postawiła nogę na pierwszym stopniu schodów. Niepewna czy dość mocno nadpalona konstrukcja wytrzyma jej ciężar. Gdy upewniła się , że chyba tak jest. Weszła powoli na górę.
   Piętro wyglądało dużo lepiej, niż parter budynku. Na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. Na widok  prawie nietkniętych  rzeczy.
 Przemknęło jej przez myśl , że gdyby nie ten okropny odór mogłaby tu nawet zostać. Potrząsnęła głową. I szybko wrzuciła kilka swoich ubrań, do plecaka.

   Zeszła na dół i ostatni raz omiotła spojrzeniem swój dom. Otarła łzy zbierające jej się kolejny raz w kącikach oczu. I wyszła na zewnątrz. Jej wzrok nagle zatrzymał się na uchylonych drzwiach garażu.   Dopadła do nich i weszła do środka. Był w stanie nienaruszonym. Ogień nie zdążył się do niego dostać. A swąd spalenizny też był tu o wiele mniejszy.

   Od dawna nie mieli samochodu. A garaż służył im za składowisko starych rzeczy. Zrobiła kilka kroków, rozglądając się po zagraconym pomieszczeniu. Zatrzymała spojrzenie na starej kanapie w kącie. I nagle ją olśniło. Przecież mogła tutaj na razie pomieszkać. Nie tylko mogła. Ona musiała. Nie miała innej możliwości. A ta w sumie nie była taka zła.
 Rzuciła plecak w kąt. I usiadła na brzegu kanapy.  Na dworze zaczynało świtać. Było jej coraz zimniej. Objęła się ramionami. Próbując się rozgrzać. Niestety nie pomogło. Wstała i na powrót włączyła latarkę w telefonie.  Równocześnie rozglądając się za czymkolwiek do przykrycia. Na szafce w kącie, leżał jakiś koc.  Uśmiechnęła się  . Nie miała ochoty kolejny raz, po ciemku wchodzić do swojego pokoju. Tym postanowiła zająć się rano. Jeśli chciała tu zostać. Musiała tam iść ponownie. Sprawdzić , czy coś nadaje się do użytku.



  Otworzyła oczy, trzęsąc się z zimna.  Temperatura na dworze spadła sporo poniżej zera. I w całym pomieszczeniu dało się czuć przenikliwy chłód. Mocniej otuliła się kocem. Niestety niewiele to pomogło. Zaklęła pod nosem, przeciągając się. Spojrzała na wyświetlacz telefonu. Poziom naładowania baterii  niebezpiecznie zbliżał się do zera. Wymacała w plecaku ładowarkę. Znów przeklęła, zdając sobie sprawę, że w całym domu został odcięty prąd.  Musiała iść do Jonasa. I nie chodziło tylko o telefon. Potrzebowała prysznica. Gorącego.
  Wiedziała, że jego rodzice za chwilę wyjdą do pracy. Nie chcąc siedzieć bezczynnie. Opróżniła plecak i uchyliła słabo drzwi garażu. Gdy nie zobaczyła nikogo w pobliżu, przemknęła do drzwi domu.
   Weszła na górę, ładując do plecaka kolejne ciuchy. Z ledwością dopięła zamek i zarzuciła go na ramię. Chwyciła kołdrę i koc. I ostrożnie zeszła na dół.  Szybko rzuciła wszystko na kanapę w garażu. Ze sobą zabrała tylko czyste ciuchy . I pobiegła w kierunku domu Jonasa.




     Obudziło go walenie do drzwi. Ledwo przytomny otworzył oczy i poczłapał w ich kierunku.
-Wiem , że fajnie Wam się śpi , ale za godzinę mamy trening- Luca szczerzył się do niego głupkowato w progu - mogę wejść, czy zobaczę coś czego nie powinienem ?
Philipp dopiero teraz przypomniał sobie o Tinie. Na jego twarzy na wspomnienie ostatniej nocy pojawił się szeroki uśmiech.
-Poczekaj - rzucił i odwrócił się w kierunku łóżka, nie będąc pewnym czy Martina zdążyła się ubrać. Zamarł w pół kroku wpatrując się w puste miejsce . Nie było jej. Otworzył drzwi łazienki. W środku było jednak ciemno i pusto.
-Mogę? Nie będę stał w drzwiach swojego pokoju jak idiota - Luca parsknął śmiechem i wsunął się do środka.
-Nie ma jej . Widziałeś ją gdzieś ?
-Taaaaa. W nocy jak wychodziła z Tobą - Luca rozglądnął się po wnętrzu , jego wzrok zatrzymał się na białej kartce papieru. Na której nakreślone było kilka słów- " Przepraszam. Zapomnij. I nie szukaj mnie." To chyba do Ciebie.
-Kurwa- chłopak zaklął , przerażonym wzrokiem wpatrując się w jej równe pismo- kurwa.
-Pokłóciliście się? Zrobiłeś coś nie tak?
-Zwariowałeś? Było.... ja pierdzielę. Muszę ją znaleźć. Ona sobie nie poradzi.
-Ona chyba nie chce żebyś jej szukał - Luca jeszcze raz podsunął mu pod nos kartkę papieru.
-Ona sama nie wie czego chce. Ma mętlik w głowie, po tym wszystkim co działo się ostatnio.
-To jej decyzja Philipp. Podjęła ją sama. Nikt jej do tego nie zmuszał. Uszanuj to.
-Ale..
-Daj jej trochę czasu. Nie wiem co się wydarzyło między Wami. Choć chyba mogę przypuszczać. Dlatego daj jej sobie to wszystko spokojnie poukładać. Może ona potrzebuje pomyśleć trochę w samotności?
-Boję się , że coś jej się stanie. Bez dachu nad głową i pieniędzy- jego wzrok mimowolnie zatrzymał się na portfelu, leżącym na szafce. Był pewien, że nie było go tam jak kładli się spać.
-To duża dziewczynka. Potrafi o siebie zadbać.
  Philipp już go nie słuchał. W szoku wpatrywał się w zawartość portfela. A tak właściwie w pustkę w nim. Okradła go. Kurwa, przecież mogła poprosić . Dałby jej te pieniądze. Nawet oferował jej to wcześniej. Nie musiała kraść. A jednak to zrobiła. Nie miał pojęcia co o tym myśleć.
-Zapewne potrafi- wycedził przez zaciśnięte zęby i rzucił portfelem w kąt pokoju.



-Co Ty tutaj robisz?- chłopak patrzył na nią półprzytomnym wzrokiem, gdy w końcu zdołała go obudzić waląc w drzwi przez dłuższą chwilę.
-Twoje powitania są ostatnio urocze, serio - uśmiechnęła się krzywo. Wyminęła go i weszła do kuchni - zrobisz mi kawę? A ja szybko wezmę prysznic.
   Nie czekając na odpowiedź , zatrzasnęła się w łazience. Stanęła pod strumieniem gorącej wody, próbując się rozgrzać. Gdy stwierdziła, że jest jej już wystarczająco ciepło. Zakręciła wodę i mocno wytarła całe ciało ręcznikiem. Ubrała się szybko. Pociągnęła nosem. Trochę zalatywało spalenizną. Ale przynajmniej było czyste. Będzie musiała poprosić chłopaka o pranie w najbliższym czasie.

-Dowiem się w końcu co Ty tutaj robisz?- Jonas stanął nad nią, gdy usadowiła się już wygodnie na kanapie i szczelnie owinęła  kocem.
-Uciekłam. Okradłam go i uciekłam- szepnęła.
-Kogo? Freitaga? Wiem, że leci na Ciebie  ale  w końcu się wścieknie.
-Gorzej Jonas- wbiła wzrok w podłogę - Philippa. Zabrałam wszystko co miał i po prostu spieprzyłam stamtąd.
-Odbiło Ci? Nie przepadam za gościem. Ale sporo Ci pomógł. I chyba na to nie zasłużył.
-Wiem, zachowałam się okropnie. Ja .... po prostu chciałam żeby mnie znienawidził. I wydawało mi się, że to najlepszy pomysł.
-Co teraz Tina? Twoja miejscówka w hotelu jest już chyba spalona. Co zamierzasz?
  Dziewczyna przełknęła ślinę. Wiedziała , że gdy mu powie to się wścieknie. Ale chyba nie miała wyjścia. Jonas musiał wiedzieć. Potrzebowała go.
-Tylko się nie drzyj- zaczęła niepewnie- garaż jest w dobrym stanie.
-Garaż? Czy Ty siebie słyszysz? - wrzasnął - zamarzniesz tam.
-Nie ma tak źle. Naprawdę.
-To niebezpieczne Tina. Nie wiadomo jakie menele będą się tam kręcić po nocy.
-Będę się zamykać. Od środka jest zasuwka. I  załatwię jakąś kłódkę. Nic mi nie będzie .
-Nie podoba mi się to Tina.
-Daj spokój. Tylko potrzebuję Twojej pomocy. Moje ciuchy trochę śmierdzą. Przyda im się pranie, Do tego nie ma prądu i ciepłej wody- pociągnęła nosem i uśmiechnęła się.
-Zastanawiam się czy będę potrafił Ci kiedyś odmówić- prychnął i zajął miejsce przy niej.


  W ciszy gapili się w telewizor, przeskakując pomiędzy kanałami. Nagle chłopak odezwał się cicho.
-Rozmawiałem z mamą. Podobno jutro jest pogrzeb.
Tina zacisnęła ręce w pięści.  Nie interesowało ją to . Nie chciała tam iść. Nienawidziła go. Cieszyła się, że zginął. Ale był jej ojcem. Dawno temu kochała go. Gdy żyła jeszcze mama, był jej ukochanym tatusiem. Przełknęła łzy. Nie potrafiła wydusić słowa.
-Jeśli będziesz chciała pójdę tam z Tobą , Tina - przytulił ją do siebie. Już nie powstrzymywała  łez. Swobodnie spływały jej po policzkach.





  Kolejnego ranka, gdy tylko zamknęły się drzwi za jego rodzicami. Nastawił wodę w czajniku i zaczął robić kanapki.
 Tak jak się spodziewał już po dosłownie kilku minutach , rozległo się pukanie do drzwi. Dziewczyna od razu zniknęła w łazience. A już po chwili słyszał szum pralki i lejącej się wody.
  -Musisz jeszcze o czymś wiedzieć Tina- usiadł przy niej  , gdy ta wprost pochłaniała przygotowane przez niego jedzenie.
-Tak?- przerwała na chwilę i uniosła głowę.
-Tylko się nie wściekaj- zaczął niepewnie, nie do końca wiedząc jak jej to powiedzieć- ludzie gadają, że to Ty.
-Co?- nie zaskoczyła. Nie miała pojęcia o czym mówił.
-Że tak bardzo go nienawidziłaś , że podłożyłaś ogień.
-Że co?- wrzasnęła. Podniosła się gwałtownie , rozlewając kawę- przecież wiesz , że to nie ja. Że nigdy bym tego nie zrobiła. Przecież tam był Domi. A nawet gdyby go nie było. Kurwa to jednak był mój ojciec . Nigdy bym nie zrobiła czegoś takiego.
-Ja to wiem Tina- położył jej ręce na ramionach i posadził z powrotem- ale ludzie gadają. Muszą o czymś gadać. Wiesz jak to jest.
-Ale jak w ogóle mogło komuś wpaść coś tak strasznego do głowy?-jęknęła.
-Nie wiem Tina. Policja  dojdzie do tego jak było. A ludzie pogadają i przestaną.
  Pokiwała wolno głową. Wstała i włożyła do zlewu pusty talerz. Wytarła rozlaną kawę. Z nieobecnym wyrazem twarzy wyjęła pranie i rozwiesiła je na suszarce.
-Pójdziesz ze mną na ten cmentarz ?-odezwała się nagle cicho. Chłopak tylko pokiwał głową. I w ciszy wyszli z mieszkania.



     Już z oddali widziała małą grupkę ludzi i księdza w tylnej części cmentarza. Zatrzymała się gwałtownie kilkanaście metrów od nich . Niezdolna iść dalej. Jonas chwycił jej dłoń, próbując dodać jej otuchy. Nie pomagało. Łzy mimowolnie spłynęły po jej policzkach. Pociągnęła nosem. I odezwała się cicho.
-Nienawidziłam go. Wiele razy życzyłam mu śmierci. Nawet kilka godzin przed tym pieprzonym pożarem. Więc dlaczego to i tak boli Jonas?
-Był Twoim ojcem Tina. To zupełnie normalne- przytulił ją do siebie. Stali tak w ciszy przez dłuższą chwilę. Dopóki grupa ludzi przed nimi nie zaczęła się zbierać do wyjścia.  Ktoś na nią spojrzał. Widziała jak szepczą między sobą. Pokazując ją sobie palcami. Westchnęła cicho. Miała wszystkiego dosyć.  Omiotła wzrokiem wszystkich zgromadzonych, szukając Dominika. Gdy nigdzie go nie ujrzała. Pociągnęła Jonasa z powrotem w stronę wyjścia.