wtorek, 25 grudnia 2018
1
Martina od kilku godzin siedziała z bratem w jej pokoju. Przysłuchując się podniesionym głosom ich ojca i jego kumpli. Miała nadzieję , że całe towarzystwo niedługo wyjdzie bo musiała skorzystać z toalety. A nie miała najmniejszej ochoty pokazywać się im na oczy.
Niestety nie zapowiadało się na to. Przed chwilą zaczęła się druga seria zawodów rozgrywanych w jej rodzinnym Oberstdorfie. I pomiędzy pijackimi okrzykami , dało się czasem usłyszeć głos komentatora.
Prychnęła pod nosem. Czemu nie poszli zwyczajnie na skocznie. Która znajdowała się kilkadziesiąt metrów dalej. Tylko wszyscy zwalili się do jej domu. Choć to w sumie było logiczne. Bilety kosztowały sporo kasy, którą teraz mogli wydać na alkohol.
Nie mogąc już dłużej wytrzymać , wyszła z pokoju. Mając nadzieję przemknąć niezauważenie. Niestety.
-Tina ! - krzyk jej ojca rozległ się gdy już dotykała drzwi łazienki. Chciała go zignorować. Ale mężczyzna pojawił się po chwili obok, szarpiąc ją za ramię- zrób nam coś do jedzenie.
-Ciekawe co- prychnęła pod nosem.
-Nie dyskutuj ze mną- szarpnięcie powtórzyło się. Martina przymknęła oczy. Licząc w myślach do dziesięciu- kazałem Ci zrobić coś do jedzenia.
-W domu nic nie ma . Ledwo starczyło na śniadanie do Dominika- odezwała się cicho. Skuliła się w sobie. Już wiedząc co nastąpi. Poczuła pięść ojca na policzku . I cienka strużka krwi spłynęła z jej wargi.
-Masz robić co Ci każę- warknął. Uniosła głowę , patrząc mu prosto w oczy. Łzy złości paliły ją pod powiekami.
-Nie będziesz mi rozkazywać- już w momencie wypowiadania tych słów przygotowała się na kolejne uderzenie. Nie spuszczała z niego wzroku, widziała jak już unosił rękę.
-Zostaw ją Eric. I tak nie jesteśmy głodni- jeden z mężczyzn stanął przy nich. I chwycił go za ramię. Martina odetchnęła z ulgą.
-Pieprzona gówniara- rzucił jeszcze w jej stronę, zanim wrócił do pokoju. Dziewczyna starła krew z ust wierzchem dłoni.
-Nic Ci nie jest?- dopiero teraz zauważyła , że facet który stanął w jej obronie ciągle przy niej stoi. Był sporo młodszy od jej ojca. I chyba najtrzeźwiejszy z całego towarzystwa.
-Wszystko ok- rzuciła tylko, odwracając się w stronę drzwi łazienki. Gdy wyszła po kilku minutach, wciąż stał w tym samym miejscu. Wbiegła po schodach przeskakując po dwa stopnie naraz, ciągle czując na sobie jego wzrok.
Gdy w końcu na dole zapadła upragniona cisza. Martina pocałowała chłopca w czoło. I okryła go mocniej kołdrą. Po cichu wyszła z pomieszczenia , kierując się ku schodom. Po chwili wróciła się jeszcze, wpadając do swojego pokoju. Zabrała swoją kołdrę i jeszcze raz weszła do brata. Mały uśmiechnął się przez sen , gdy owinęła go kolejnym przykryciem.
Zamknęła drzwi i zbiegła na dół. Szybko wciągnęła buty oraz kurtkę i wyszła na zewnątrz. Nerwowo spojrzała na zegarek. Dochodziła dwudziesta pierwsza. Mogła powiedzieć , że miała dziś szczęście. Całe towarzystwo zabrało się do domów. A ojciec zasnął wcześniej, niż się spodziewała. Do tego Dominik , też dał się zagonić wcześniej do łóżka i teraz już spał, nie martwiąc się o nią.
Wiedziała , że ojciec nie wstanie do rana. Więc miała sporo czasu żeby załatwić jakieś pieniądze.
Nie lubiła tego robić. Ale tak naprawdę nie miała innego wyjścia. Ona nie musiała jeść i nie potrzebowała nowych rzeczy. Przyzwyczaiła się już do ciągłego uczucia głodu i wyśmiewania przez rówieśników. Zresztą od dawna nie pojawiała się już w szkole. I nie zadawała się z nikim innym oprócz Jonasa.
Ale Dominik miał dopiero siedem lat. Potrzebował jedzenia. Nowych ubrań i książek do szkoły. Do tego ostatnio często chorował. I leki też kosztowały. A na ojca nie mogła liczyć. Wściekał się za każdym razem, gdy próbowała wyciągnąć od niego jakieś pieniądze na lekarstwa. Tak jakby to była wina chłopca, że chorował. Zresztą ostatnio, rzadko dawał jej nawet na podstawowe produkty. Z każdym kolejnym rokiem , po śmierci mamy. Pił coraz więcej. Tak jakby tylko on cierpiał. Jakby nie widział, że jej też jest ciężko. Że czasem zupełnie sobie nie radzi. Że ona razem, z mamą straciła też jego.
Kilka razy próbowała znaleźć normalną pracę. Ale nikt nie chciał przyjąć siedemnastolatki, bez szkoły i żadnego doświadczenia. Zresztą gdyby wyszło na jaw , że pracuje. Ojciec i tak zabierałby jej pieniądze. Do tego , chłopiec ostatnio opuszczał sporo lekcji. I nie miała sumienia zostawiać go samego na cały dzień w domu.
W nocy to było co innego. Mały spał. I nie musiała się przejmować, że coś głupiego wpadnie mu do głowy.
Dlatego mimo tego, że tak bardzo wstydziła się tego co robi. Przynajmniej raz w tygodniu chodziła z Jonasem do knajp lub dyskotek. Najczęściej jeżdżąc do pobliskich miasteczek. Żeby nie wpaść na kogoś miejscowego. Dziś mogła zaryzykować. I zostać tutaj. Oberstdorf aż pękał z nadmiaru turystów. Którzy przybyli na zawody.
Wiedziała, że jest ładna. I faceci się za nią oglądają. Jonas często jej to powtarzał żartując , że gdyby nie to, że traktuje ją jak siostrę chętnie by się z nią przespał. Czarne włosy sięgały jej prawie do połowy pleców, a duże niebieskie oczy były otoczone długimi rzęsami.
Niezbyt wysoka i szczupła, wyglądała czasem jak niewinne dziecko. Dlatego jeszcze łatwiej szło jej okradanie pijanych gości. . Czasem musiała znosić ich nachalne pocałunki i zbyt natarczywe ręce. Ale nigdy nie bała się , że któryś posunie się dalej. W końcu zawsze znajdowali się w miejscach pełnych ludzi. A jak już dochodziło do sytuacji, gdy któryś chciał ją wyciągnąć na zewnątrz. Jonas szybko ratował ją z opresji.
Czasem udało jej się zwinąć komuś pieniądze w pełnym autobusie. Lub jakieś jedzenie w sklepie. Ale to było o wiele trudniejsze i bardziej ryzykowne. A ona nie mogła, aż tak ryzykować. Miała Dominika. Dlatego , wolała jednak nocne wyjścia z Jonasem.
-Prawie tutaj zamarzłam- prychnęła gdy chłopak w końcu przy niej stanął. Zmierzył ją rozbawionym spojrzeniem i wybuchnął śmiechem.
-Trzeba było ubrać jeszcze krótszą sukienkę.
-Wiesz , że im krótsza tym łatwiej- też się zaśmiała. Mimo, że cała ta sytuacja jej nie bawiła.
-Tina , to kiedyś źle się skończy- Jonas spoważniał próbując ją zatrzymać.
-Jeśli się boisz, zacznę chodzić sama- rzuciła - puść. Nie będę tutaj stać bo mi zimno.
-Wiesz , że to nie o to chodzi. Ale jak kiedyś nie zdążę na czas? I któryś z tych napaleńców jeszcze zrobi Ci krzywdę?
-Daj spokój Jonas. Zachowujesz się jak Domi- zaśmiała się. Choć ją samą często dręczyły te obawy. Bała się , że będzie musiała posunąć się o krok dalej niż dotychczas. I wtedy nie będzie lepsza, od zwykłej dziwki.
-Nie myślałaś żeby to w końcu gdzieś zgłosić? To nie może trwać wiecznie- stanął na przeciwko niej i dotknął jej policzka- znów Cię uderzył prawda?
-Wiesz, że to niemożliwe. Rozdzielą nas wtedy. A Domi to wszystko co mam. Nie mogę pozwolić , żeby go gdzieś zabrali.
-Ale nie możesz też pozwolić żeby ojciec lał Cię bezkarnie. Kiedyś nie skończy się tylko na siniakach.
-Jeszcze tylko rok, Jonas. Później będę pełnoletnia i będę mogła się starać o opiekę nad bratem.
-A co potem? Myślisz , że wszystkie problemy znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ?Bez szkoły, pracy i pieniędzy? Z czego się utrzymacie?
-A Tobie co dzisiaj odwaliło?- gwałtownie zatrzymała się przed klubem, do którego wlewał się już tłum ludzi. Uśmiechnęła się pod nosem. Pierwszy konkurs Turnieju Czterech Skoczni sprowadził tłumy do ich miasteczka. Będzie sporo ludzi, którym nigdy więcej nie będzie musiała spojrzeć w twarz.
-To takie dziwne , że się martwię o swoją najlepszą przyjaciółkę?
-Jedyne czym ja się martwię, to to czym nakarmię jutro brata. Więc błagam , przestań truć i mi pomóż- chwyciła go za rękę i przeciskając się pomiędzy ludźmi weszli do środka.
-Skąd wziąłeś kasę? - uniosła wzrok gdy , chłopak postawił na stoliku dwa kufle piwa. Wiedziała, że w jego domu też się nie przelewało.Ale on miał przynajmniej oboje rodziców. I żadne z nich nie sięgało po alkohol i nie okładało go pięściami. Niekiedy gdy Dominic był w szkole. Przesiadywała u niego . Rozmawiając z jego mamą. Która zawsze była dla niej miła. I czasem wciskała jej trochę obiadu dla małego. Martina, zawsze miała opory przed przyjęciem czegokolwiek. Wiedziała , że Jonas miał jeszcze trójkę młodszego rodzeństwa. I ledwo wiązali koniec z końcem.
-Czy to ważne?- zaśmiał się, upijając kilka łyków. Uśmiechnęła się i poszła za jego przykładem. Z zaciekawieniem rozglądając się po sporej rozmiarów sali. Która dzisiejszego wieczora była wypełniona po brzegi.
W końcu wypatrzyła jakiegoś chłopaka, który nie spuszczał z niej wzroku. Uśmiechnęła się w jego kierunku. I kopnęła Jonasa pod stolikiem. Zawsze w ten sposób , oznajmiała mu , że ma ją zostawić.
Już po kilku minutach od zniknięcia Jonasa. Miała towarzystwo. Chłopak kilka lat starszy , podszedł do niej z dwoma drinkami. Przedstawił się, mieszając swój słaby niemiecki , z czymś co dla niej brzmiało jak norweski. I zajął miejsce obok. Zaśmiała się , gdy kolejny raz spróbował zacząć rozmowę w jej języku. Chłopak lekko się speszył. A jej już zrobiło się go żal.
-Może angielski?- zaproponowała. Nils z tego co zrozumiała, odetchnął z ulgą. Martina znów się zaśmiała. I podziękowała w myślach za to, że angielski był jedynym przedmiotem w szkole którego nie zawaliła.
Przez kolejne minuty przysłuchiwała się relacji chłopaka z dzisiejszych zawodów. Narzekania na dobrą formę innych skoczków, a słabszą Norwegów. Nils z każdym kolejnym drinkiem robił się coraz bardziej rozmowny. I przysuwał się do niej bliżej. Rozglądnęła się zdenerwowana , gdy poczuła jego dłoń wędrującą w górę jej uda. Lekko się uspokoiła widząc Jonasa w pobliżu. I sama przyciągnęła do siebie chłopaka. Chciała to jak najszybciej zakończyć. Chciała stąd wyjść i wrócić do brata. Wsunęła rękę do jego kieszeni, szepcząc mu do ucha. Sprawnym ruchem wyciągnęła pieniądze . Które chłopak kilka chwil wcześniej do niej włożył, jak wracał z baru.
Na początku zamierzała zabrać mu portfel. Ale Nils wydawał jej się dość miły i jakoś zaczęły ją ogarniać wyrzuty sumienia. W końcu był obcokrajowcem i miałby sporo problemów bez dokumentów w obcym kraju. Zacisnęła rękę w pięść, zgniatając kilka banknotów i szybko się podniosła.
-Przepraszam na chwilę, muszę do łazienki- posłała w jego stronę uśmiech i oddaliła się pewnym krokiem. Odetchnęła na widok Jonasa czekającego za rogiem z kurtką. Ubrała się szybko i oboje wybiegli na zewnątrz.
Dopiero kilka metrów dalej, spojrzała na banknoty trzymane w ręce. Przeliczyła je szybko i zaklęła ze złością.
-Dwadzieścia euro? Naprawdę?
-Nie zabrałaś portfela?- Jonas parsknął śmiechem spoglądając na jej minę.
-Jakoś żal mi się go zrobiło- jęknęła, no co chłopak prawie zwinął się ze śmiechu- idiotka ze mnie , wiem. Nie wystarczy nawet na kilka dni.
-Wymyślimy coś. Nie martw się- Jonas przestał się śmiać, widząc smutek na twarzy przyjaciółki. Przez chwilę myślał nad czymś intensywnie . Po czym pociągnął ją za rękę w tylko sobie znanym kierunku- chodź.
-Nie mogę tam wrócić. Gościu nie da mi spokoju- prychnęła , zatrzymując się.
-A kto mówi , że wracamy? - znów się zaśmiał- wiesz , że dzisiaj były zawody?
-Trudno było nie zauważyć- zatrzęsła się z zimna. Było jej coraz chłodniej. Nagle spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami- chyba nie chcesz ...
-A niby czemu ? Tam załatwisz zapewne więcej niż dwadzieścia euro- pociągnął ją za ramię. Ta jednak nadal stała , nie bardzo wiedząc co zrobić.
-Ale..
-Nad czym się zastanawiasz? Tacy jak oni nawet nie zauważą jak zniknie im parę euro- chwycił jej dłoń i pociągnął w kierunku hotelu w którym zatrzymywali się zawodnicy .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Po tym rodziale, jeszcze mocniej żal mi Tiny i Dominica. Niczym sobie nie zasłużyli na doświadczenie takich okropnych przeżyć. 😔 Ich ojciec nie ma do nich, ani grama szacunku. Wydaje wszystkie pieniądze na alkohol, zupełnie nie przejmując się losem swoich dzieci.
OdpowiedzUsuńJestem w stanie zrozumieć, że cierpi po starcie żony, ale to nie jest powód do wyżywania się na swoich dzieciach. One nie są niczemu winne. Jak on w ogóle mógł podnieść rękę na Tinę? Kiedyś jeszcze tego wszystkiego pożałuje, zostając sam.
Przez to wszystko Tina musi zniżać się do kradzieży pieniędzy i znoszenia upokorzeń ze strony innych mężczyzn. Jej zachowanie na pewno nie zasługuje na pochwałę, ale można je w pełni zrozumieć. Ona po prostu nie ma wyjścia, jeśli chce zapewnić jako taki byt swojemu bratu. Który jest dla niej najważniejszy. Dla niego byłaby w stanie zrobić wszystko. Dobrze, że w tym wszystkim Tina ma chociaż wsparcie w Jonasie. Gdyby nie on jej nocne wyjścia już dawno skończyłyby się przykrymi konsekwencjami.
Ten pomysł z wypadem do hotelu, gdzie zatrzymali się zawodnicy. Może nie skończyć się dobrze... Z niecierpliwością czekam na to, jak to wszystko się dalej potoczy. 🙂
Jestem i ja. Obydwa rozdziały przeczytałam już w wczoraj, ale że tak naprawdę cały czas jestem w rozkładach, to nie ma bardzo mam kiedy skomentować.
OdpowiedzUsuńStrasznie współczuję Martinie. Ma bardzo, ale to bardzo trudne życie. Ojciec alkoholik i młodszy brat, którego kocha, ale który wymaga bardzo dużo uwagi. Ledwo udaje jej się wiązać koniec z końcem i to jeszcze robi to nie do końca legalnie. Ale nie dziwię się, że posuwa się do kradzieży - W końcu musi jakoś wyżywić brata, zapewnić mu lekarstwa. Pozostaje jej tylko nadzieja, że gdy skończy osiemnaście lat coś się poprawi. Może gdyby dostała prawa do opieki nad Dominikiem, to dostałaby również jakąś pomoc od państwa? Ciężko powiedzieć, ale trzymam kciuki by sobie jakoś poradziła.
Na razie jednak musi kraść. I przez przypadek poznała przy tym Nilsa. W którym chyba się zatoczyła, bo inaczej by się nie chamowała przy kradzieży.
Pomysł z pójściem do hotelu może nie skończyć się dobrze. Ktoś ją rozpozna, ktoś połączy fakty... oj, będzie się działo.
W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ogromnie współczuję Tinie i Dominicowi ich sytuacji rodzinnej :( Niczym nie zasłużyli sobie, aby już od najmłodszych lat musieli liczyć tylko na siebie. Śmierć ich mamy zmieniła wszystko, a ojciec alkoholik nie dostrzega nic oprócz własnych potrzeb. Naprawdę nie rozumiem takich ludzi, którzy uciekają w alkohol, aby sobie ulżyć. Nie interesują go dzieci, nie interesuje go, czy będą miały co jeść, czy będą miały coś na siebie włożyć, ważne jest tylko to, aby był alkohol. W dodatku nadużywa również przemocy, co ani trochę mi się nie podoba. Tina i Dominic nie są niczemu winni. I dlatego nie dziwię się Tinie, że posuwa się do kradzieży. Musi z czegoś żyć, Dominic również. Tina kocha swojego brata i chce sprawić, by żyło mu się jak najlepiej poświęcając przy tym siebie. To na pewno nie jest dla niej przyjemne, że niektórzy ludzi posuwają się do obmacywania jej. W końcu ma tylko siedemnaście lat! Dobrze, że chociaż może liczyć na wsparcie Jonasa oraz jego mamy. Zawsze to jakaś iskierka nadziei na lepsze jutro.
OdpowiedzUsuńOho! Turniej Czterech Skoczni, skoczkowie... I Tina wkracza do akcji! Nie mam pojęcia, jak to się skończy, dlatego z niecierpliwością czekam na nowość :)
Pozdrawiam ;*