wtorek, 29 stycznia 2019

7



 
    Martina chodziła nerwowo po pokoju, czekając aż na dole w końcu zapadnie cisza. Kompletnie nie spodziewała się dzisiaj  zawodów w Oberstdorfie. I dopiero Dominik uświadomił ją, że odwołany w grudniu konkurs. Przenieśli właśnie do nich .  I teraz zamiast godzinnych kwalifikacji. Musiała znosić wrzaski z dołu przez o wiele dłuższy czas.

 Od kilkudziesięciu minut  była ubrana i gotowa do wyjścia. A na dole zapanował w końcu upragniony spokój.
    Jeszcze raz przejrzała się w lustrze. Makijaż trochę poprawił jej dzisiejszy wygląd. Niestety samopoczucie nadal nie było najlepsze.  Uśmiechnęła się jednak , spoglądając na nową sukienkę. Freitag miał rację. Pasowała na nią idealnie.

  Przeszła do pokoju brata po swój telefon . Chłopiec zabrał go jej wcześniej  żeby móc śledzić dzisiejsze zawody.
-Obiecaj , że będziesz na siebie uważać- westchnął Dominik , przyglądając jej się z boku.
-Obiecuję- uniosła dwa palce do góry. I zaśmiała się - a Ty zmykaj do łóżka.
 Zmierzwiła mu włosy i  szybko wyszła z pokoju. Po cichu zbiegła po schodach, nasłuchując czy ojciec na pewno już zasnął. Odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała jego chrapanie.
   Właśnie zakładała buty, gdy usłyszała za sobą czyjś głos. Odwróciła się przerażona, nie mając pojęcia że ktoś tu jeszcze jest.
-Randka?- facet dzięki któremu jakiś czas temu  uniknęła kolejnego uderzenia . Opierał się o ścianę . I lustrował ją z góry do dołu.
-Powiedzmy- chciała się zaśmiać. Ale jego obecność, jakoś ją krępowała. Miała wrażenie, że rozbiera ją wzrokiem. I wcale jej się to nie podobało - co pan tutaj jeszcze robi?
-Mów mi Chris. Chyba nie jestem jeszcze taki stary- zrobił krok w jej kierunku, zmuszając ją do oparcia się o drzwi. Zacisnęła dłonie w pięści, szykując się na najgorsze- chyba się mnie nie boisz?
-A powinnam? - zmrużyła oczy wpatrując się w niego z coraz większym strachem. Bała się go. Bardziej niż własnego ojca. Bo do bicia już się przyzwyczaiła. A teraz zaczęła się obawiać czegoś znacznie gorszego. Niż kolejny siniak na jej ciele.
-A jak myślisz?- nachylił się nad nią. Stał tak blisko niej. Że czuła jego oddech na swoim policzku. Wzdrygnęła się . Błagając w myślach , żeby sobie poszedł.
-Muszę już iść- wydukała. Poruszyła się nerwowo. Próbując dosięgnąć do swojej kurtki - i pan chyba też powinien.
- Mam nadzieję , że niedługo się spotkamy - rzucił jeszcze , nadal nie spuszczając z niej wzroku.
   Odsunął się od niej w końcu , pozwalając jej otworzyć drzwi. Poczekała , aż wyjdzie. I popędziła do okna. Wyszła z domu dopiero wtedy, gdy jego sylwetka zniknęła w oddali.



-Spotkałaś go od tamtych zawodów?- głos Jonasa wyrwał ją z zamyślenia. Ciągle myślała o całym tym Chrisie. I aż ciarki przechodziły jej po plecach. Jak przypomniała sobie wzrok jakim na nią patrzył. Dlatego nie bardzo wiedziała , o kim on mówi.
-Ale kogo?
-No Freitaga. Pytam czy widziałaś go od tej akcji w klubie - na samą myśl o skoczku oblała się rumieńcem.  Dobrze , że szli akurat jakąś ciemną uliczką. I chłopak nic nie zauważył. Jeszcze tego jej brakowało , żeby zaczął się z niej nabijać.
-A nie mówiłam Ci? - starała się , żeby jej głos brzmiał normalnie. Nie miała pojęcia czy to jej się udało - zaprosił nas na obiad , jak wpadliśmy na niego w centrum handlowym.
-Obiad?- Jonas wybałuszył oczy i wpatrywał się w nią z niedowierzaniem.
-Wylądowaliśmy w McDonaldzie, bo Domi o to prosił.
-Wnioskuję więc, że się nie zorientował?
-Chyba nawet nie zauważył- parsknęła radośnie. A chłopak pociągnął ją za rękę. W zupełnie innym kierunku niż zamierzali na początku. Szarpnęła się, gdy doszło do niej o co chodzi- Ty chyba nie zamierzasz...
-A czemu nie? - przerwał jej ze śmiechem - Zwinęłaś mu trzysta euro, a on się nie połapał. Przecież te nadęte dupki nawet nie wiedzą ile mają w portfelu.
-No tak, ale...
-Nie panikuj. Nie zostawię Cię ani na moment. Tylko błagam, Freitaga zostaw już w spokoju. Z miejscowym to jednak większe ryzyko.
-Myślisz , że z kolejnym pójdzie mi tak samo łatwo?
-Myślę , że tak właśnie będzie- zaśmiał się mierząc ją z góry do dołu.
  A ona w sumie nie miała żadnego argumentu przeciw. A tak naprawdę jedyne na co miała dzisiaj ochotę, to pojawić się w hotelowym klubie. Mimo, że nie powinna. Mimo, że znów ryzykowała. Bardziej niż kiedykolwiek.



-Philipp będzie?- Jonas rozglądnął się po wnętrzu hotelowej dyskoteki. Po jego minie widziała, że ma nadzieję na nieobecność chłopaka. 
-A skąd ja mam to wiedzieć? - prychnęła.  Jej też nie na rękę było towarzystwo dawnego przyjaciela. Mimo, że gdy Jonas tylko o nim wspomniał. Zatęskniła za nim. 
-Myślałem że odnowiliście kontakt.
-Zwariowałeś? Po co niby miałabym to robić? - na twarzy chłopaka pojawił się słaby uśmiech po jej słowach. 
-Skoczę po coś do picia  - zaproponował  i zniknął jej z oczu. Zanim zdążyła zaprotestować.

     Tina z zaciekawieniem rozglądnęła się w około.  Pomału zaczęło do niej docierać , że nie ma co liczyć na porządną imprezę. Bo jutro miały się odbyć kolejne zawody. Więc raczej nikt nie będzie dziś zbytnio szalał . Pewno zawodnicy posiedzą chwilę w swoim towarzystwie. I tyle. 
  Przez moment zaczęła żałować, że tutaj przyszli. Bo tak naprawdę, dziś mogło jej się nie udać. 
Już miała się podzielić swoimi spostrzeżeniami z Jonasem , który właśnie wrócił. Gdy obok ich stolika przeszedł Philipp. Nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. A była pewna , że ją zauważył. 
Niewiele myśląc zerwała się i dogoniła chłopaka. 
- A Ty co ? Poznałeś mnie po siedmiu latach. A po miesiącu już nie ? - stanęła przed nim mrużąc oczy. 
- Nie mam dzisiaj czasu z Tobą rozmawiać Martina - rzucił, chcąc odejść. Nigdy nie zwracał się do niej pełnym imieniem. Więc od razu wyczuła, że jest wściekły. Tylko kompletnie nie miała pojęcia dlaczego. 
-Jasne , nie będę Ci się narzucać. W końcu teraz jesteś coraz bardziej znany. Więc po ci towarzystwo kogoś takiego jak ja- warknęła odwracając się.  W sumie to i lepiej. Nie będzie jej przeszkadzał. Nie odeszła nawet paru metrów, gdy chwycił ją za ramiona. I odwrócił do siebie. 
-I kto to mówi? Dziewczyna , umilająca czas sławniejszym  skoczkom. Mnie wolałaś olać, bo jestem jeszcze nikim - warknął. 
- Co Ty pieprzysz Philipp?- była wściekła. Siłą powstrzymywała  się, aby nie dać mu w twarz.  Nie chciała jednak niepotrzebnie wywoływać sensacji. 
-Naprawdę myślałem, że jesteś inna - prychnął i ją puścił. Zanim się odwrócił rzucił jeszcze ze złością- Twój kochaś powinien zaraz zejść.  Więc może powinnaś spławić kumpla?
 Zaśmiał się ironicznie i zostawił ją samą. Stała przez chwilę wpatrując się w jego plecy. Co to miało być do cholery? Jakaś scena zazdrości po latach , czy coś? I tak właściwie o co? Przecież do niczego większego nie doszło, między nią a Freitagiem. Bo to zapewne o to Philippowi chodziło. Zresztą nawet gdyby się z nim przespała. Philipp nie miał prawa , jej niczego wypominać.  Dopadła do niego i szarpnęła go za ramię. Chłopak był wyraźnie zirytowany jej widokiem.
-Co Ty odwalasz ? Chyba nie jesteś zazdrosny?  -warknęła wściekła.
-Zazdrosny ?- prychnął - zastanawiam się tylko dlaczego to robisz? Szukasz atencji? Chcesz pochwalić się przyjaciółkom? A zresztą nie moja sprawa. Jeśli podoba Ci się takie życie.
-Nie twoja sprawa co robię ze swoim życiem.
-A może Ty jesteś tak naiwna , że liczysz na jakąś wielką miłość z jego strony? Rozczaruję Cię. Jesteś tylko jedną z wielu. Jedną z kolejnych zabawek w karuzeli pucharu świata  - w oczach chłopaka widziała złość, zmieszaną z litością. Jego ostatnie słowa sprawiły, że czuła pod powiekami zbierające się łzy.
-Pieprz się Raimund - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Więcej nie była w stanie powiedzieć. Najzwyczajniej w świecie bała się, że się przed nim rozpłacze.
-Naprawdę się ucieszyłem spotykając Cię ostatnio. Myślałem , że nadal jesteś najfajniejszą dziewczyną w okolicy. Że znów zaczniemy się widywać....- przerwał, spoglądając na nią ze złością- ale wiesz co? Nie chcę. Nie mam ochoty na znajomość z Tobą.
 Znów odszedł zostawiając ją samą. Prychnęła wściekła. Powstrzymywane łzy , aż piekły ją pod powiekami.  Bez łaski, nie ma ochoty z nią rozmawiać, nie będzie się narzucać. Nadęty dupek. Myśli, że jest od niej lepszy. Odwróciła się na pięcie i wróciła do Jonasa. Usiadła, ocierając coraz bardziej wilgotne oczy. Miała ochotę wyć ze złości. Nie do końca wiedziała co zabolało ją bardziej. Cała ta kłótnia z dawnym przyjacielem. Czy jego słowa o Freitagu.
   Złapała do rąk piwo, wypijając je duszkiem. Jonas spojrzał na nią zaskoczony.
-Co jest Tina? Aż tak Cię wkurzył?
-Idiota. Myśli, że jest kimś bo coś tam już kiedyś wygrał - warknęła, chwytając jego piwo. Upiła kilka łyków gdy złapał ją za rękę.
-Odbiło Ci?
-Przepraszam - podsunęła mu piwo z powrotem- po prostu mnie wkurzył. Oddam Ci jak coś załatwię.
-To nie chodzi o piwo. Chcesz to wypij. Mam jeszcze parę euro.  Ale Ty prawie nic nie jadłaś przez ostatnie dni. Głodzenie się , raczej nie współgra z alkoholem.
-Nic mi nie będzie- westchnęła- jestem tak wściekła, że nawet nie czuję że to alkohol.
-Mam nadzieję, że się nie mylisz - pokręcił głową, gdy znów chwyciła jego piwo. Sam wstał i poszedł po kolejne.


-Wydaje mi się, że przyjście tutaj dzisiaj, było bezsensu- rzuciła gdy wrócił, coraz bardziej wkurzona i zniecierpliwiona - tracimy tylko czas, powinniśmy chyba zmienić lokal.
-Może masz rację.
-Pójdę do łazienki. I będziemy się zbierać- westchnęła. Czas mijał, a ona nie załatwiła ani centa. Marnowała czas, na picie piwa. W prawie pustym dzisiaj klubie. Podniosła się i szybkim krokiem wyszła na zewnątrz.

 Stanęła przed lustrem, oddychając głęboko. Czuła się coraz gorzej. Było jej zimno i bolały ją wszystkie kości. Do tego zaczęło jej się nieprzyjemnie kręcić w głowie. Próbując opanować coraz większe zawroty głowy wyszła z toalety.
 Uśmiechnęła się gdy zobaczyła Jonasa, czekającego już na nią  przed drzwiami klubu. Chłopak podał jej kurtkę spoglądając na nią z niepokojem.
-Nie wyglądasz najlepiej. Powinnaś pójść do domu- dziewczyna skrzywiła się po jego słowach.
-Wiesz , że nie mogę- zaprotestowała cicho- zaraz pewno poczuję się lepiej.

  Ubrała kurtkę i rozglądnęła się szybko w okół siebie. Zamarła widząc Freitaga wpatrującego się w nią. Kilka metrów dalej. Posłał w jej stronę uśmiech, gdy zauważył jej spojrzenie.
-Idź, ja jednak zostanę- rzuciła do Jonasa, prawie siłą wypychając go w kierunku wyjścia.
-Zwariowałaś?- prychnął , podążając za jej wzrokiem- przecież mówiłem, że jego masz odpuścić.
-To może być moja jedyna szansa dzisiaj- szepnęła.
-Wiesz, ile ryzykujesz?
-A wiesz ile mogę  zyskać?- wysyczała. Kompletnie nie przejmując się coraz gorszym samopoczuciem i konsekwencjami. Była zdesperowana. Do tego wypity wcześniej alkohol. Dodawał jej odwagi. 
Była pewna, że pójdzie jej tak łatwo jak ostatnio. Poczekała, aż Jonas zniknie za drzwiami. I odwróciła się w stronę skoczka. Który zmierzał już w jej kierunku z triumfującym uśmiechem.




czwartek, 24 stycznia 2019

6


-Obejrzysz ze mną zawody?- Martina drgnęła na dźwięk głosu brata. Który nagle pojawił się za jej plecami.
-Zawody?- uniosła głowę wpatrując się w niego, nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi.
-No skoki. Zaraz zaczyna się konkurs.
-A ojciec?- dziewczyna nie miała pojęcia co robi. Słyszała jak wrócił z pracy. Ale teraz na dole panowała niczym nie zakłócona cisza.
-Wyszedł gdzieś- mały uśmiechnął się, ciągnąc ją za rękę.
-A lekcje zrobiłeś?- westchnęła ciężko, gdy chłopiec pokiwał twierdząco głową. I z rezygnacją wyszła za nim z pokoju. Uśmiechnęła się, gdy zadowolony rozsiadł się na kanapie i włączył telewizor.
-Zrobię nam coś do picia- rzuciła i oddaliła się w kierunku kuchni.  Naprawdę nie miała siły  tego oglądać. Ale nie chciała sprawić chłopcu przykrości. Który odkąd poznał osobiście skoczka, starał się śledzić na bieżąco wszystkie relacje.  Wyciągnęła z szafki dwa kubki i nalała mleka do garnka. Włączyła gaz i stanęła przy oknie .
  Z drugiej strony oglądając zawody. Znów go  zobaczy . Może tylko na ekranie telewizora, Ale go zobaczy. Wróciła myślami do ich ostatniego spotkania w McDonaldzie. Przymknęła oczy , przypominając sobie jego pocałunki. Zadrżała na samą myśl o jego rękach, przyciągających ją do siebie. Wsuwających się pod jej bluzę , pod spódniczkę. Czuła jak oblewa ją fala gorąca.

-Co tak śmierdzi?- odwróciła się gwałtownie, słysząc brata. Postawione na gazie mleko, wylewało się z garnka zalewając palnik. Zaklęła pod nosem. Co się z nią działo, do cholery?
-Przepraszam Domi. Zamyśliłam się- chwyciła garnek i wylała resztę mleka do zlewu. Umyła go i zajęła się czyszczeniem kuchenki.
-Pospiesz się , zaraz się zacznie- mały spojrzał na nią z uśmiechem i popędził do pokoju. A ona po raz kolejny zajęła się przygotowaniem kakao.
Tym razem nie spuszczała wzroku z garnka. I odpędzała myśli o brunecie wdzierające się jej do głowy.

 W końcu chwyciła kubki z gorącym napojem i skierowała swoje kroki do pokoju. Usiadła przy bracie, odstawiając kakao na stół. Przyciągnęła brata  do siebie i nakryła ich kocem.
 Z niecierpliwością wpatrywała się w ekran, czytając kolejne nazwiska na liście startowej. Większość z nich nic jej nie mówiła. Tak naprawdę znała tylko Philippa. Nigdy jakoś specjalnie nie interesowała się sportem.
-To już?- prychnęła gdy lista z nazwiskami zniknęła z ekranu. A ona nie zobaczyła na niej tego na którego czekała. Mimo, że usilnie starała się przed tym bronić.
-Ponad sześćdziesiąt zawodników to mało?- Domi przyjrzał jej się uważnie, na jego ustach błąkał się cwany uśmieszek. Jakby wiedział o kim myśli jego siostra.
-No nie. Tak tylko pytam, Nie znam się i ....- zaczęła się plątać. Czuła jak jej policzki pokrywają się rumieńcem.
-I szukasz Richiego. Prawda?- chłopiec wybuchnął niepohamowanym śmiechem. A ona zaczerwieniła się jeszcze mocniej.
-Wcale nie- prychnęła. Czy to co się z nią działo, było aż tak widoczne. Że zauważył to jej młodszy brat.
-Nie znajdziesz go- mały ciągle się śmiał. A ona spojrzała na niego z nagłym zainteresowaniem - to mistrzostwa świata juniorów.
-Juniorów?- jęknęła , a jej twarz wykrzywił grymas rozczarowania.

  Chwyciła do rąk kubek i upiła kilka łyków. Oparła się wygodnie. I mimo braku Freitaga , spróbowała skupić się na rozgrywanych zawodach.
  Ożywiła się gdy na belce startowej pojawił się Philipp. Zacisnęła kciuki , błagając  żeby dobrze mu poszło. Nawet teraz, po tylu latach, nadal go lubiła. I chciała żeby mu się udało.
 Stęknęła gdy zachwiał się przy lądowaniu. I mimo niezłej odległości , szans na podium w dzisiejszych zawodach raczej już nie miał.

  Uśmiechnęła się pod nosem, gdy po skończonych zawodach zerknęła na brata. Z błyszczącymi oczami wpatrywał się w podium . Na którego drugim stopniu stał jakiś niemiecki zawodnik. Szkoda, że to nie Philipp, przemknęło jej przez głowę. Ale srebrny medal zawodnika z jej kraju. Też ją cieszył. Wyłączyła w końcu telewizor i pogoniła małego pod prysznic. 


Zabrała puste kubki i poszła do kuchni. Liczyła na to, że uda jej się zrobić bratu kolację. Zanim wróci jej ojciec. Nie miała ochoty go oglądać. Nie chciała , żeby jego widok zniszczył jej dość dobry dzisiaj humor . Nie pamiętała już kiedy spędzili razem z bratem, popołudnie przed telewizorem. W ciszy i spokoju. Bez pijanego ojca za ścianą. I bez awantury.

  Już prawie skończyła , gdy usłyszała zgrzyt klucza w zamku. Przeklęła i chwyciła do rąk, talerz z kanapkami. I kubek herbaty.
- Zrobiłaś kolację-  prawie była za drzwiami , gdy dobiegł ją głos ojca.
-Dla Dominika -rzuciła nawet się nie oglądając.
-Możesz mu zrobić kolejną - szarpnął ją za ramię. Zabierając z jej rąk talerz. Skrzywiła się i chciała zaprotestować. Nie zdążyła jednak. Ojciec pchnął ją na ścianę.  Straciła równowagę, prawie się wywracając . Czuła gorącą herbatę spływającą po jej nodze. Syknęła i szybko się wyprostowała.
- Posprzątaj to.
- Nienawidzę Cię- wysyczała przez zaciśnięte zęby . Patrząc mu prosto w oczy. Nie spuściła wzroku nawet wtedy , gdy jego pięść wylądowała na jej twarzy.
  Kolejne uderzenie sprawiło jednak , że zgięła się w pół. Usłyszała brzęk rozbitego talerza. Kanapki rozsypały się po podłodze. Zacisnęła zęby i walczyła ze łzami. Czując następne uderzenia.
Nagle przerwał. Uniosła słabo głowę, podążając za jego wzrokiem.
-Zostaw ją - kilka metrów od nich stał Dominik. Na jego twarzy widziała złość i nienawiść. Chwyciła ojca za rękę.  Gdy zrobił krok w jego kierunku . Nie pozwoli mu na to. Ją mógł okładać ile chciał. Jego jednak nie pozwoli mu dotknąć.
-Kazałem Ci posprzątać ten burdel - szarpnął się.  I skręcił do swojego pokoju. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i osunęła się po ścianie na podłogę.
Dominik dopadł do niej ze łzami w oczach i zaczął sprzątać .
-Zostaw Domi.  Ja to zrobię  - jęknęła i podniosła się powoli.
Chłopiec jednak nie przestawał zbierać rozbitej porcelany i rozsypanego jedzenia.
-Nienawidzę go.  Nienawidzę. Tak bardzo chciałbym żeby umarł- zamarła słysząc głos brata. Łzy spływały mu po twarzy. 
-Nie mów tak. To nasz ojciec- zaprotestowała cicho. Wiedziała, że jej głos nie brzmiał przekonująco. Przecież sama tak myślała. Sama , tak często życzyła mu śmierci.
-Też go nienawidzisz Tina. 
-Domi...
-No co? Przecież mam rację - przerwał jej. Stanął przed nią zaciskając ręce w pięści- gdybym był starszy, gdybym miał więcej siły.
-Nawet nie myśl o takich rzeczach.
-Dlaczego on nas tak nienawidzi? Dlaczego pije i ciągle Cię bije? Dlaczego musisz przez niego robić te wszystkie okropne rzeczy?
-On po prostu pogubił się po śmierci mamy- próbowała go bronić. Tak właściwie nie wiedziała po co.
-Więc to moja wina?- mały uniósł głowę, spoglądając jej w oczy. Przeraziły ją jego słowa.Chwyciła go za ramiona, przytulając do siebie.
-Skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy?
-No bo mama umarła, jak się urodziłem. Umarła przeze mnie - odezwał się cicho, a jego twarz znów zalała się łzami.
-Nigdy więcej tak nie mów!- podniosła głos . Zaraz jednak go ściszyła- to nie Twoja wina Domi. To nie jest niczyja wina. 
-Ale...
-Mama nie umarła przez Ciebie. Niech Ci to już nigdy nie przyjdzie do głowy - pocałowała go w czubek głowy i posadziła na krześle - poczekaj tutaj. Dokończę sprzątanie. Zrobię Ci kolację i zjemy ją razem. Ok?
 Mały pokiwał głową. Miała nadzieję, że wybiła mu  te okropne myśli. Jak coś tak koszmarnego mogło wpaść mu do głowy.   Nie zwracając uwagi na ból, zamiotła podłogę i przetarła ją mopem.
Szybko przygotowała kolejne kanapki i wręczyła bratu talerz. Sama wzięła do rąk dwa kubki herbaty. I cicho przemknęli na górę.

Uśmiechnęła się lekko gdy już zjedli. A mały ułożył się wygodnie w kącie jej łóżka. Nakryła go kołdrą i na palcach wyszła na korytarz. Z pokoju ojca dobiegało ją chrapanie. Przeszła szybko obok i zamknęła się w łazience.
Spojrzała na siebie w lustrze, ścierając resztkę krwi z kącika ust. Pod okiem zaczął się tworzyć sporych rozmiarów siniak. Oparła się o umywalkę i odetchnęła głęboko. Miała dosyć. Nie miała pojęcia jak długo jeszcze to wytrzyma. Wiedziała, jednak że musi być silna dla brata. Dla niego musiała to przetrwać.


  Wzięła szybki prysznic i wróciła do pokoju. Zgasiła światło. I ułożyła się na brzegu łóżka. Wpatrując się w małego.
-To naprawdę nie moja wina?- odezwał się nagle, otwierając oczy. Przełknęła ślinę. I przysunęła się bliżej niego.
-Naprawdę Domi. To nie jest niczyja wina- szepnęła .
-To dlaczego mama umarła? Przecież była jeszcze młoda.
-Czasem tak się dzieje. Że młodzi ludzie umierają. I nic nie możemy na to poradzić.
-Ale Ty nie umrzesz?- głos zaczął mu niebezpiecznie drżeć. A ona sama walczyła z napływającymi łzami.
- Nie umrę. Obiecuję- chłopiec wtulił się w jej ramiona.  I po kilku minutach już spał. Martina jeszcze przez kilka godzin wpatrywała się tępym wzrokiem w sufit. Próbując znaleźć jakieś wyjście z ich beznadziejnej sytuacji. Wiedziała jednak , że dopóki nie będzie pełnoletnia. Nie może nic zrobić. I ta świadomość doprowadzała ją wprost do szału.




  Martina powoli zwlokła się z łóżka, próbując opanować zawroty głowy. Był początek lutego, a ona tydzień temu wydała ostatnie pieniądze zabrane Freitagowi. Planowała wybrać się gdzieś w zeszły weekend . Ale jakaś pieprzona grypa , unieruchomiła ją w łóżku.
  Dziewczyna przez ostatnie dni była tak słaba, że ledwo dawała sobie radę . Z przygotowaniem jedzenia dla brata. Więc o jakichkolwiek wyjściach nie mogło być w ogóle mowy.
 Ojcu starała się nie pokazywać na oczy. Co nie było zbyt trudne , zważając na to, że prawie nie wychodziła ze swojego pokoju. Wiedziała , że jedno jego uderzenie, zwaliłoby ją po prostu z nóg.
 Dziś czuła się już trochę lepiej , dlatego jak tylko została sama,  zadzwoniła do Jonasa, prosząc o przyjście. Chłopak właśnie zadzwonił do drzwi, a ona poczłapała w ich stronę.
-Zrób kawę, a ja szybko się ogarnę- rzuciła tylko przez ramię. Z powrotem wchodząc po schodach.

  Wyszczotkowała dokładnie zęby. I trzęsąc się z zimna wzięła szybki prysznic. Teraz stała przed lustrem z przerażeniem wpatrując się w swoje odbicie. Wyglądała jak jakieś zombie. Podkrążone oczy i prawie przeźroczysta cera. Do tego znów schudła parę kilo. Jęknęła , gdy wciągnęła na siebie jeansy.  Skrzywiła się i wyszła z łazienki trzaskając drzwiami.

      Jonas zmierzył ją krytycznym spojrzeniem , kiedy usiadła przy nim upijając łyk kawy.
-Zjadłaś cokolwiek z tego co przynosiłem?- w jego głosie słyszała wyraźne pretensje.  Chłopak codziennie , przynosił jej coś ciepłego. Co akurat przygotowała jego mama. A ona, jak zwykle chowała wszystko dla brata. Który zjadał dopiero wtedy, gdy przysięgała , że jadła wcześniej.
-Zostawiałam dla Dominika- odezwała się cicho. Nie mogła nic na to poradzić. Tak już po prostu miała. On był najważniejszy. Nie ona i jej potrzeby.
-Musisz jeść Tina.
-On rośnie Jonas. I naprawdę bardziej potrzebuje jedzenia.
-On najbardziej potrzebuje Ciebie. Pomyślałaś o tym ?- warknął wyraźnie wściekły chłopak- jak długo dasz radę? Ile jesteś w stanie wytrzymać, nie jedząc?
-Zjem. Obiecuję. Jak tylko załatwię dzisiaj pieniądze.
-Dzisiaj? Całkiem Ci odbiło. Ledwo stoisz na nogach. Naprawdę myślisz , że dasz sobie radę?
-Muszę- jęknęła.
-Nigdzie dziś nie pójdziemy.
-Nie będziesz za mnie decydować Jonas. I tak pójdę- wstała wściekła i podeszła do okna. Odwróciła się w jego stronę i wycedziła przez zaciśnięte zęby- z Tobą czy bez Ciebie. Ale  pójdę.
   Wiedział, że nie ma sensu z nią dyskutować. I wiedział , też że pójdzie razem z nią. Nie mógł zostawić jej samej. Dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Musiał przynajmniej dopilnować, żeby coś zjadła. Zerwał się od stolika i wybiegł z mieszkania.

Martina westchnęła cicho pewna, że się na nią wściekł. Usiadła przy stoliku , upijając kilka łyków kawy.  Podniosła głowę ze strachem , gdy usłyszała trzask drzwi. Była pewna, że ojciec wrócił wcześniej. Uspokoiła się widząc przed sobą Jonasa.
-Nic więcej nie znalazłem w domu. Mama nie zrobiła jeszcze zakupów. Przepraszam- podsunął pod jej nos jabłko i jogurt- i będą stał tutaj tak długo dopóki nie zjesz.
  Westchnęła ciężko. Ale mimo wszystko , zrobiło jej się tak ciepło na sercu. Uśmiechnęła się  do niego. Był jedyną osobą, oprócz Dominika. Dla której coś znaczyła. Zerwała się z miejsca i uwiesiła mu się na szyi.
-Ogarnij się młoda- prychnął , próbując ją od siebie odsunąć. Szybko jednak zrezygnował, gdy nie chciała się od niego odkleić. Zaśmiał się w końcu , siadając przy stole z nią na swoich kolanach.
-Dziękuję Jonas- podniosła głowę, całując go w policzek. Chwyciła do rąk jabłko, odgryzając kawałek.
-Złaź, no już. Nie przesadzaj- prawie ją z siebie zrzucił, lekko zawstydzony. Dziewczyna znów się zaśmiała.  Nie mając zamiaru nawet się ruszyć.





wtorek, 15 stycznia 2019

5

  

  Pierwsze dni stycznia minęły jej w miarę spokojnie. Dzięki pieniądzom skoczka nie musiała się martwić o jedzenia dla brata. A ojciec tak jak zawsze na początku miesiąca, pił  trochę mniej. I nie rzucał się na nią z pięściami.  Wiedziała , że to tylko chwilowy spokój, spowodowany po prostu brakiem kasy na alkohol.

 Dziewczyna kilka razy dziennie, zmieniała położenie pieniędzy. Oby tylko nikt ich nie znalazł. Bo ojciec niby omijał jej pokój szerokim łukiem. Ale wolała nie ryzykować.
 Ciągle gdzieś tam w głębi dręczyły ją wyrzuty sumienia. Które znikały , jak tylko widziała zadowoloną minę swojego brata.
 Dziś zaraz po szkole planowała zabrać go na zakupy. Bo chłopiec zaczął wyrastać już z kurtki. A stan jego starych butów pozostawiał wiele do życzenia.

  Dlatego stała teraz pod jego szkołą. Czekając aż wyjdzie. Zignorowała docinki kilku dziewczyn, przechodzących obok. Udając , że nie robią na niej żadnego wrażenia.
   Odetchnęła z ulgą,  gdy pojawił się przed budynkiem. I podbiegł do niej z radosnym uśmiechem. Chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę centrum handlowego.

-Możemy teraz pójść na lody?- bąknął nieśmiało , gdy zaopatrzyła go już w zimowe buty i ciepłą kurtkę. Już chciała mu odmówić. Był środek zimy. A on zbyt często ostatnio chorował. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie w jego stronę, że pokiwała twierdząco głową. A oczy chłopca momentalnie zabłysły.

 Zaśmiała się, patrząc jak mały z apetytem pochłania trzecią gałkę lodów. Oblanych czekoladową polewą. Siedzieli na ławce w pobliżu jakiegoś sklepu z ciuchami. A ona z zainteresowaniem zerkała na jego wystawę.
-Powinnaś też coś sobie kupić- pokręciła tylko przecząco głową, po słowach brata. Przecież nie mogła sobie na to pozwolić. Bluzka na wystawie, jednak tak bardzo kusiła. Mimowolnie wstała i podeszła bliżej, przyglądając się jej z uwagą. Jej wzrok zatrzymał się na pasujących do niej jeansach. Dziewczyna zacisnęła ręce w pięści. Dlaczego  to właśnie ona? Dlaczego nie może mieć normalnego życia? Dlaczego nie może jak inne dziewczyny w jej w wieku, po prostu wejść do środka i zrobić zakupów?


    Richard nie mógł uwierzyć własnym oczom. Gdy zobaczył dziewczynę wpatrzoną w sklepową wystawę. Od zawodów w Oberstdorfie minęły ponad dwa tygodnie. I gdy tylko był na miejscu. Ciągle się za nią rozglądał.
  Nie myśląc wiele ,postanowił zaryzykować . Podszedł do niej szybkim krokiem. I zacisnął ręce na jej biodrach. Przyciągając do siebie. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie. Wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie zmieszane z przerażeniem. I chyba tylko to uratowało go przed spoliczkowaniem .
-Wyglądałabyś w niej idealnie  - szepnął jej na ucho, niby przypadkiem dotykając jest policzka ustami. Oczami wyobraźni już widział brunetkę  w obcisłej czarnej sukience z wystawy. A może raczej widział jak szybko pozbywa się jej,  z ciała dziewczyny.
Odskoczyła do tyłu tak gwałtownie, że przez moment myślał że rozwaliła sobie głowę .
- Ty faktycznie sama robisz sobie krzywdę- uśmiechnął się do niej. Gdy nie odpowiedziała , zrobił krok w jej kierunku praktycznie dociskając ją do wystawowej szyby. Pochylił się nad nią, całując ją w szyję . Wsunął ręce pod jej kurtkę. I siłą musiał się powstrzymywać, żeby od razu nie zaciągnąć ją w jakieś ustronne miejsce.


-Wszystko ok?- głos małego chłopca sprawił, że oprzytomniał. Odsunął się od niej nieznacznie i spojrzał ze złością na dzieciaka. Który śmiał mu przeszkodzić. Już miał go spławić. Gdy dobiegł go głos dziewczyny.
- Tak, Domi. Wszystko w porządku- na twarzy dziewczyny pojawił się troskliwy uśmiech.  Gdy spojrzała na chłopca. A mały w tym czasie nie spuszczał z niego wzroku. Jakby dopiero teraz zauważył z kim stoi jego siostra.
Freitag uśmiechnął się. I wyciągnął do niego rękę.
- Ty zapewne jesteś bratem Tiny? - sam był zaskoczony że nadal pamięta jej imię.
-Tttak - wyjąkał dzieciak podając mu swoją rączkę - A Ty, to znaczy , pan...
-Richard - skoczek zaśmiał się, kucając przy chłopcu - kumple mówią do mnie Richi.  Więc jak chcesz, też możesz.  Bo chyba się zaprzyjaźnimy, co ?
-Dominik - na twarzy chłopca pojawił się szeroki uśmiech. Za to Tina prychnęła nieznacznie.
-Zaproponowałbym Ci lody. Ale patrząc na Twoją buzię już jadłeś. Więc Twoja siostra pewno urwałaby mi głowę za kolejną porcję - mały pokiwał głową zawiedziony. Że akurat dzisiaj Tina zgodziła się mu  ulec. Freitagowi samemu zrobiło się jakość dziwnie. Na myśl, że ta dwójka zaraz sobie pójdzie. W tylko sobie znanym kierunku. Więc niewiele myśląc zaproponował obiad. Na co dziewczyna znów prychnęła. Ale mały od razu się ożywił.
-A może być McDonald? Bo wszystkie dzieciaki w klasie już były. A ja jeszcze nie- Richard zmierzył go zaskoczonym spojrzeniem. Naprawdę dzieciak nie był nigdy w McDonaldzie ? Może rodzice nie pozwalali im jeść fast foodów. Dlatego szybko odwrócił się w stronę dziewczyny.
-Zgodzisz się? Czy mały ma jakiś zakaz śmieciowego żarcia czy coś? Bo jeśli Wasza mama Wam nie pozwala. To zaraz wymyślimy coś innego.
-Nasza mama nie żyje- zanim dziewczyna zdążyła się odezwać, dobiegł go cichy głos chłopca. Freitag przez moment poczuł się jakby dostał czymś w głowę . Opanował się szybko.  I uśmiechnął do małego  .
- To może tata Wam nie pozwala?
- Tata się nami ....
-Idziemy - dziewczyna nagle szarpnęła chłopca za rękę. Broda małego zaczęły niebezpiecznie drżeć. A w jej oczach pojawiła się wściekłość.
-Poczekaj- złapał ją za ramię- przepraszam. O nic już nie będę pytał. Tylko zgódź się. Zobacz jak mu zależy.
  Tina przymknęła oczy. Widział jak intensywnie myśli co zrobić. Był jednak pewien że małemu nie odmówi. Gdy pokiwała głową.  Kamień spadł mu z serca. I przez moment ogarnęła go panika, któremu z nich bardziej na tym zależało. 
  Zabrał z ławki torby dziewczyny i pociągnął małego za rękę. Chłopiec spojrzał na niego rozpromienionym wzrokiem. I z uśmiechem na ustach dreptał za nim w stronę wyjścia z centrum handlowego.

 Martina była spięta i zdenerwowana. Trzymała się z tyłu. Zastanawiając się czy to możliwe, że Freitag nie zauważył braku gotówki. On jednak   co chwilę odwracał się w jej kierunku. A z jego twarzy nie schodził uśmiech . Co mogło sugerować, że jednak jej się upiekło. I może przestać się bać. Westchnęła cicho i przyspieszyła . Zrównując z nimi krok.

    Richard zatrzymał się przed niskim budynkiem McDonalda i przepuścił ich w drzwiach. Mimochodem dotknął ręki dziewczyny. Na co lekko zadrżała. I odsunęła się nieznacznie. Uśmiechnął się, widząc jak dziewczyna na niego reaguje.
   Poczekał cierpliwie , aż chłopiec się zdecyduje. I złożył zamówienie. 
  Spędził jeszcze chwilę na kłótni z dziewczyną , o to kto ma zapłacić. On nie miał zamiaru odpuścić, bo w końcu zaproszenie wyszło z jego strony. A ona upierała się , że niczego od niego nie chce. W końcu delikatnie, ale stanowczo chwycił ją za ramiona i przesunął obok. A sam zapłacił za wszystko.  Przy jej widocznym niezadowoleniu.

 Teraz wpatrywał się w nią , jak naburmuszona siedzi koło niego nad kubkiem kawy. Nawet nie patrząc w jego kierunku . Uśmiechała się tylko , gdy zerkała na brata. Który z wypiekami na twarzy pochłaniał hamburgera. 
-Może jednak coś zjesz?- odezwał się, gdy na chwilę na niego spojrzała.
-Nie jestem głodna- prychnęła tylko i na powrót zajęła się piciem kawy. Uśmiechnął się do siebie. Dziewczyna czerwieniła się uroczo , za każdym razem gdy na nią spoglądał. 
-Powiesz mi coś więcej o sobie?-rzucił. Mimo , że tak naprawdę mało go to interesowało. Nie musiał zbyt dużo  o niej wiedzieć. Nie było mu to potrzebne , do tego żeby ją przelecieć. Ale  denerwowała go cisza między nimi. 
-Miałeś nie pytać- odezwała się cicho.
-Nie pytam o Twoją rodzinę tylko o Ciebie.
-Nie musisz udawać , że Cię to interesuje. Oboje dobrze wiemy, dlaczego teraz tu jesteś i na co liczysz - posłała w jego stronę ironiczny uśmiech. Zaśmiał się, że tak dobrze go wyczuła. Zerknął na małego, ciągle zajętego jedzeniem. Położył rękę na jej nodze . Pochylił się nad nią i delikatnie przygryzł płatek jej ucha.
-A Ty niby nie? - szepnął i przesunął dłoń do góry. Wsuwając pod jej spódniczkę. Dziewczyna stłumiła westchnięcie. Znów się zaśmiał. Odsunął się nieznacznie , ale ręki nie zabrał. Delikatnie przesuwał ją w górę i w dół, po jej udzie - skąd znacie się  z Philippem?
-Przyjaźniliśmy się dawno temu- nerwowym ruchem , chwyciła jego rękę i spróbowała zrzucić ze swojej nogi. Z marnym skutkiem . Chłopak ani myślał jej zabierać.
-Przyjaźniliście? Czy może coś więcej?
-Miałam dziesięć lat, a on jedenaście- parsknęła śmiechem trochę się rozluźniając. Czyli teraz ma siedemnaście, szybko przypomniał sobie  wiek młodszego kumpla.
-A potem? Przestaliście się nagle przyjaźnić?
-Tak wyszło- prychnęła. Miał wrażenie, że nie chce dłużej o tym rozmawiać. Po chwili nerwowo zerknęła na zegarek. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie - Domi , musimy się zbierać.
-Jeszcze chwilę , proszę- mały spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
-Dochodzi dopiero szesnasta- wstawił się za nim Freitag.
-Dominik wiesz, że musimy wrócić zanim..- przerwała, ale małemu to wystarczyło.
-Tylko pójdę do ubikacji- chłopiec podniósł się i popędził w stronę  toalet. A on zaraz przysunął się do dziewczyny. Jego ręka wciąż tkwiła na jej udzie. Drugą,  wsunął pod jej bluzę. Kompletnie nie zwracając uwagi na innych ludzi. Przyciągnął ją do siebie. Dziewczyna jęknęła, gdy gwałtownie wpił się w jej usta.
-To jak ? Bo po Twojej reakcji wnioskuję, że liczysz na to samo- dziewczyna zarumieniła się po jego słowach. Próbując się odsunąć. Skoczek niechętnie jej na to pozwolił. Wstał, zabrał jej zakupy i poczekał aż ubierze kurtkę. Chwycił ją za rękę, splatając ich  palce ze sobą  - poczekajmy na małego na zewnątrz. Chyba nam obojgu przyda się chłodne powietrze.

  Martina wyszła przed lokal, próbując opanować przyspieszony oddech, zanim Dominik do nich dołączy. Czuła jak płoną jej policzki. A miejsce na którym Freitag trzymał rękę przez ostatnie minuty, pali ją żywym ogniem.Wyszarpnęła swoją rękę z jego. Na co chłopak zaśmiał się nieznacznie.
  Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Ale nie podobało jej się to. Nigdy więcej nie mogła dopuścić. Do spotkania z nim. Bo już teraz była pewna, że nie skończyłoby się ono dobrze. Nerwowo wygładziła rękami spódniczkę i zapięła kurtkę.
-Dziękuję - uśmiechnęła się do skoczka. Bo może zapraszając ich tu liczył na późniejszy seks z nią. Ale nie dało się ukryć , że sprawił jej bratu ogromną przyjemność.
-Już drugi raz mi uciekasz- szepnął rozbawiony, przytulając ją- kolejnym razem Ci nie daruję.
Czuła, że znów się czerwieni. I przeklęła się w myślach. Czy on naprawdę musiał działać na nią w ten sposób?
 Freitag pożegnał się z jej bratem. Który właśnie przy nich stanął . I oddał jej zakupy.  Musnął ustami jej policzek. I szybko się oddalił. A ona stała jeszcze chwilę wpatrując się w jego coraz mniejszą sylwetkę.
-Tina. Tata wróci za niedługo. Musimy iść do domu- chłopiec pociągnął ją za rękę. Miał rację. Ojciec nie mógł zobaczyć ich  z zakupami. Mimo , iż czuła że ryzykuje . Pociągnęła go jeszcze w stronę centrum handlowego.
-Tylko na chwilę- rzuciła gdy spojrzał na nią zaskoczony.

 Bez zastanowienia wpadła do sklepu, szybko odnalazła sukienkę o której mówił skoczek.  I wyszukała swój rozmiar. Do drugiej ręki, chwyciła jeansy i bluzkę , które przyciągnęły jej wzrok na wystawie. Pobiegła do kasy bez mierzenia. I wygrzebała z kieszeni pieniądze.
-Od razu mówiłem , że masz sobie coś kupić- chłopak uśmiechnął się , gdy wyszli ze sklepu.  A ją już dopadły wyrzuty sumienia. Drżącymi rękami wyciągnęła resztę pieniędzy. Przeliczyła szybko i aż jęknęła. Zostało jej niecałe pięćdziesiąt euro.  Bo ten cholerny dupek   powiedział jej , że będzie idealnie wyglądać w tej sukience. Idiotka z niej. Zatrzymała się gwałtownie. Musiała to oddać. Dominik jakby czytał w jej myślach. Bo od razu popchnął ją w stronę wyjścia.
-Naprawdę będziesz w niej wyglądać idealnie.
-Nie stać nas na to Domi- jęknęła.
-Więc proszę . Oddaj też moje- tupnął nogą i włożył jej w ręce swoje zakupy. Ani myślał iść dalej.
-Ty potrzebujesz tych rzeczy Domi.
-A Ty niby nie? Kiedy kupiłaś sobie coś nowego? No kiedy Tina? Ciągle myślisz tylko o mnie. A Tobie też się coś należy- prawie wykrzyczał łamiącym się głosem- więc jeśli oddasz swoje, to musisz zabrać też i moje. Bo i tak ich nie włożę.
Martina przykucnęła przy chłopcu i wzięła go w ramiona. Zamrugała szybko , pozbywając się łez. Może mały ma rację. Może jej też się coś należało.
-Kocham Cię Domi- szepnęła i pociągnęła go za rękę. Co ma być to będzie. Dawała sobie radę do tej pory. To i teraz załatwi pieniądze , jak będzie trzeba.



wtorek, 8 stycznia 2019

4



    Richard walnął się na łóżko , gdy tylko zamknęły się drzwi za dziewczyną. Jęknął cicho i spróbował skupić swoje myśli na czymś innym. Co nie do końca mu się udawało. Ciągle miał przed oczami jak stoi przed nim zawstydzona w samej bieliźnie. I już na samą myśl o tym robiło mu się gorąco.
   Czemu do cholery zadzwonił ten jej pieprzony telefon?  Gdyby nie to, zapewne w tym momencie by ją z niej zrywał . Westchnął ciężko , zaciskając powieki. Jeszcze tego brakowało, żeby przez nią nie mógł teraz zasnąć.

  Trzask drzwi oznajmił powrót Severina do pokoju. Nawet nie otworzył oczu  udając , że śpi. Nie miał ochoty odpowiadać na pytania, jaka była w łóżku. Bo i skąd niby miał to wiedzieć. Była pierwszą dziewczyną która, zwiała mu z pokoju. I na pewno nie zamierzał tego tak zostawić.

  Obudził się rano, mając wrażenie, że pęknie mu głowa. Uniósł się nieznacznie, rozglądając się po pokoju.  Łóżko obok było puste. Więc Sev na pewno wyszedł już pobiegać. Nieźle. Powinien do cholery być teraz z nim.  Powinien trenować. A nie leczyć kaca w pokoju hotelowym. Jęknął i chwycił do rąk butelkę wody. Wypił prawie połowę. I  zwlókł się z łóżka.  Powłócząc nogami skierował się do łazienki. I z głośnym hukiem zatrzasnął drzwi.
   Przed oczami znów pojawiła mu się ta mała. Zacisnął powieki, próbując pozbyć się jej ze swojej głowy i czym prędzej wszedł pod strumień zimnej wody.

   Po kilku minutach poczuł się odrobinę lepiej. Nie był jednak pewien, czy może się pokazać Wernerowi. Zerknął w lustro , nadal nie wyglądał zbyt dobrze. I wątpił czy ktokolwiek uwierzy w jakąś historię o dopadającej go grypie. Zważywszy na sporych rozmiarów malinkę na jego szyi. Zaklął głośno. Kiedy do cholery ją zrobiła?

 Gdy wyszedł, Sev siedział  na łóżku zerkając na niego z rozbawieniem. Freitag zmierzył go wściekłym spojrzeniem. Na co ten zrobił tylko minę, typu "to kompletnie nie moja sprawa". I zniknął w łazience. Po kilku minutach, usłyszał szum wody. Oznajmiający mu , że przyjaciel bierze prysznic. Usiadł na fotelu. Znów zobaczył ją przed sobą.
-Ogarnij się- warknął wściekły, sam na siebie. Obraz przed jego oczami, nie chciał jednak zniknąć. Przypomniał sobie jej rozciętą wargę. I liczne siniaki, na ciele. Które mogłyby sugerować, że  regularnie wdaje się w bójki. Prychnął pod nosem. To niedorzeczne. Nie wyglądała na dziewczynę która lubi się bić. Wydała mu się jakaś taka krucha i delikatna. Taka inna niż wszystkie.
 Jej tłumaczenie o roztrzepaniu. Też jakoś go nie przekonywało. Zostawała więc tylko jedna możliwość. Ktoś robił jej krzywdę. Mimowolnie zacisnął ręce w pięści.
-Idziemy?- Richard wzdrygnął się słysząc głos przyjaciela. Tak mocno się zamyślił, że nie zauważył nawet wyjścia, przyjaciela z łazienki.
-Taa, jasne- podniósł się ciężko. I wyszedł z pokoju, ciągle czując na sobie . Uważny wzrok kumpla.


  Gdy tylko zajęli miejsce przy stoliku .Cała reszta ekipy, obdarzyła go takim samym rozbawionym spojrzeniem. Jak Sev kilkanaście minut temu.
-Impreza się udała? - Andreas ledwo powstrzymywał śmiech, próbując nie udławić się sokiem.
-A co było nas słychać i nie mogłeś zasnąć?- odgryzł się  Freitag , chwytając kubek  z kawą. Pociągnął spory łyk, nie zwracając uwagi , że  gorący napój parzy mu język.
-Musiała być tego warta, że aż tak zaryzykowałeś - Wellinger nie potrafił już powstrzymywał śmiechu.  Zwijając się na krześle.
-I była. Założę się, że dawno nie miałeś takiego seksu  - Richard ani myślał  przyznawać się do tego, że nic między nimi nie było.
-Chyba nieźle go wykończyła, bo gdy wróciłem spał już jak dziecko- parsknął Sev.  Freitag zaśmiał się tylko. Na co  Philipp nerwowo zacisnął szczękę.
-Popatrz, a wyglądała na takiego dzieciaka- wtrącił się do rozmowy Stephan.
-Doświadczony z niej dzieciak- mrugnął do niego Freitag.
-Która to? Bo chyba coś mnie ominęło? - Karl z zainteresowaniem podniósł głowę.
-Ta mała do której próbował zarywać Philipp. A ten zwinął mu ją sprzed nosa- zaśmiał się Stephan. Na co młodszy chłopak, obdarzył go wściekłym spojrzeniem.
-Wcale do niej nie zarywałem.
-No skądże. To ja siedziałem  wpatrzony w nią jak w obrazek. Szepcząc sobie coś na uszko, A teraz wprost skręca Cię z zazdrości  -  Stephan nie miał zamiaru przestać żartować z osiemnastolatka,
-Odpieprz się . Znam ją od piaskownicy- burknął wyraźnie urażony chłopak, na co Freitag nagle się ożywił. Więc Philipp nie poznał jej wczoraj w klubie. Znali się wcześniej. Uśmiechnął się pod nosem. Na samą myśl o tym , że dziewczyna najprawdopodobniej jest miejscowa. I będzie ją miał na wyciągnięcie ręki.
-Znasz ją? Ona jest stąd? - Andreas dostał kolejnego napadu śmiechu, nagłym zainteresowaniem przyjaciela.
-No jest- prychnął Philipp. Nie mając ochoty mówić nic więcej. Był wściekły. Miał o Tinie, zupełnie inne zdanie. Nie sądził, że jest kolejną głupiutką dziewczyną gotową zrobić wszystko dla jego kumpli z kadry A.
  Ale w końcu przyjaźnili  się, gdy byli dziećmi. Ostatni raz rozmawiał z nią gdy miała dziesięć lat. Wtedy wydawała mu się najcudowniejszą dziewczyną na całym świecie. Mimo, że często sobie dokuczali. Był gotowy zrobić dla niej wszystko.
  Długo nie mógł pozbierać się po tym jak zmarła jej mama. A ona całkowicie odcięła się od wszystkich. Nawet od niego.  Z zamyślenia wyrwał go rozbawiony głos Andreasa.
-Nie wierzę. Laska naprawdę musi być niezła w łóżku, że Richiego interesuje coś więcej niż szybki numerek po zawodach.
-A kto powiedział , że coś więcej? - Freitag uniósł głowę - w końcu spędzamy trochę czasu w domu. Dobrze mieć w okolicy chętną, a do tego znający się na rzeczy panienkę.
  Philipp ze złością zmrużył oczy. Gdyby nie widok Wernera kilka metrów od nich, chyba by się na niego rzucił. A tak tylko , odsunął z hukiem krzesło. I szybkim krokiem opuścił towarzystwo.


-Przegiąłeś , młody nieźle się wkurzył - parsknął Stephan, rozbawiony całą sytuacją- chyba powróciły do niego dziecięce uczucia.
-Wyjdzie mu to na dobre. Powinien się skupić na skokach, a nie na uganianiu się za dziewczynami- prychnął Freitag.
-A Ty? Kiedy do cholery przestaniesz uganiać się za laskami i skupisz się na skokach?- nawet poważny ton Wernera nie powstrzymał, Andreasa przed kolejnym wybuchem śmiechu- jak Ty w ogóle  wyglądasz? Zdajesz sobie sprawę , że powinienem Cię dzisiaj odsunąć  ze składu?
-Przecież nic mi ....
-To, że dobrze Ci teraz idzie , nie znaczy , że nie mogę Cię wypieprzyć - Richard chyba nie widział go jeszcze tak wściekłego. Sam zdawał sobie sprawę z tego , że w nocy lekko przegiął - więc ogarnij się, albo wylatujesz.
-Jasne - burknął tylko pod nosem, wiedząc , że nie ma co z nim dyskutować.  Dokończył szybko kawę. I czym prędzej zniknął trenerowi z oczu.



   Na korytarzu minął Philippa i miał ochotę zapytać o tą małą. Ale chłopak zmierzył go tylko nieprzyjemnym spojrzeniem . I zatrzasnął drzwi swojego pokoju. Freitag zaśmiał się po nosem. Wielka afera, o jakąś małolatę. Jak mu tak zależy , niech sobie ją zabiera. Tylko wcześniej on musi ją jeszcze zaliczyć. Zresztą to może zrobić nawet wtedy, gdy będzie z jego kumplem. W niczym mu to nie przeszkadza .

 Wszedł do pokoju i pospiesznie zaczął pakować torby. Miał to zrobić wczoraj, ale przecież miał ważniejsze sprawy. Wrzucał wszystko jak popadnie, żeby nie musieli na niego czekać. Nie miał ochoty kolejny raz tego ranka, narażać się Wernerowi. Podniósł spodnie rzucone na podłogę . I od razu przypomniał sobie szczupłą brunetkę na jego łóżku. Zaklął , gdy na ziemię wypadł jego portfel, a jego zawartość rozsypała się po podłodze.
 Szybko wsunął karty oraz  pieniądze na swoje miejsce. I wcisnął portfel do torby.  Coś mu jednak  nie pasowało. Wyciągnął go z powrotem i przeliczył banknoty. Sto trzydzieści euro. Powinno być co najmniej o trzysta więcej. Trochę wczoraj wydał w hotelowym barze. No ale bez przesady.
  Przez myśl przeszło mu , że ktoś go okradł. Ale to było raczej nierealne. Przecież wczoraj bawili się w swoim gronie. A może, ta mała?  Nie, to niemożliwe. Nie wyglądała na złodziejkę. Poza tym przecież był z nią prawie cały czas. Zapewne  wypadły mu gdy płacił za alkohol.
  Wrzucił portfel z powrotem do torby i zasunął zamek. Nie zamierzał zaprzątać sobie tym głowy. To było tylko kilka euro.  A on zdecydowanie bardziej , wolał myśleć teraz o czymś innym.




  Kilka minut przed ósmą Martina odstawiła brata do szkoły. I skierowała swoje kroki do pobliskiego supermarketu. Miała wrażenie , że zdobyte w nocy pieniądze wypalają jej dziurę w kieszeni. Nie miała pojęcia, dlaczego to ją aż tak dręczy. Przecież on nawet nie uzna braku tych kilku banknotów. Dla niego to tylko kilka euro. A dla niej i brata to kilkanaście dni jedzenia.
 Wyrzuty sumienia zaczęły zanikać, z każdym kolejnym produktem wkładanym do koszyka. Na jej twarzy pojawił się nawet lekki uśmiech, na samą myśl o tym . Że będzie mogła przygotować bratu normalny obiad.

  Gdy przekroczyła próg domu, dopadły ją kolejne wątpliwości. Zrzuciła z siebie kurtkę i powoli zaczęła rozpakowywać zakupy. Przecież on jej nic nie zrobił. A ona go okradła. W sumie inni też jej nic nie zrobili. Więc dlaczego, to właśnie teraz ma jakieś głupie poczucie winy. Prychnęła pod nosem. Sam się o to prosił.  Po co  zabierał ją do pokoju. Poczuła oblewające ją gorąco na samą myśl po co.
 Zaklęła głośno gdy karton mleka wyleciał jej z rąk, lądując na palcach lewej stopy.
-Powinnaś się ogarnąć idiotko- mruknęła , zła na samą siebie- bujasz w obłokach , a obiad sam się nie zrobi.
 Nagle znieruchomiała przerażona. Co powie ojcu? Jakim cudem w domu znalazło się jedzenie. Gdy jeszcze wczoraj oberwało jej się za to , że nic nie ma. Szybko zgarnęła większość rzeczy z powrotem do torby i wyniosła do swojego pokoju. Ojciec nigdy do niej nie zaglądał. Poupychała co się dało pomiędzy ciuchami. I wróciła do  przygotowania obiadu.
   Wciśnie mu jakąś bajeczkę , że dostała kilka euro od Jonasa. I kupiła parę rzeczy na obiad. Najwyżej znów jej się dostanie. Nie dbała o to. Ważne , że Domi zje coś normalnego.


       






piątek, 4 stycznia 2019

3



   Richard uśmiechnął się do siebie, gdy dziewczyna wzięła do rąk piwo i szybkim krokiem weszła do hotelu. Był pewny , że się z nią prześpi już  w momencie gdy dojrzał ją z Philippem. Swoją drogą jakim cudem ten gówniarz zarwał taką laskę.  Kolejny raz zlustrował jej sylwetkę. Była całkiem niezła. Może trochę za chuda, ale jej tyłek i piersi były niczego sobie. Już wyobrażał sobie jak ściąga z niej ten mokry kawałek materiału.
-Mógłbyś przestać się na mnie gapić w ten sposób?- warknęła, zatrzymując się tak gwałtownie. Że prawie kolejny raz jego piwo znalazło się na niej.
-Ładna jesteś to się gapię- rzucił, na co tylko się zaczerwieniła. Nacisnął przycisk windy, nie mogąc się doczekać, aż w końcu znajdzie się z nią na górze.

-Masz jakieś imię?- odezwał się, wpuszczając ją do pokoju.
-A Ty? - zmierzyła go niezbyt przyjemnym spojrzeniem, gdy zamiast głównego światła, zapalił tylko nocną lampkę.
-Znasz Philippa , a mnie nie ?- zaśmiał się.
-A powinnam? - przewróciła oczami, siadając na łóżku.
-Richard - znów się zaśmiał podając jej rękę, patrzała na niego przez chwilę. Po czym w końcu podała mu swoją.
-Tina - przytrzymał jej rękę dłużej niż powinien i zajął miejsce przy niej na łóżku. Na co od razu odsunęła się nieznacznie - oferowałeś mi coś suchego.
-Myślałem , że poradzisz sobie bez tego- zaśmiał się , ale wstał i wygrzebał z szafy jakąś koszulkę.
-A coś na dół?
-To w zupełności zastąpi i dół- prychnęła po jego słowach, ale wstała i wyszła do łazienki.


  Martina powoli ściągnęła  z siebie mokrą sukienkę . Rozwiesiła ją na grzejniku i podkręciła temperaturę do końca. Zsunęła z siebie bieliznę i weszła pod prysznic. Musiała zmyć z siebie ten pieprzony zapach piwa. Odkręciła wodę i stanęła pod gorącym strumieniem.
  Próbowała robić wszystko jak najwolniej , żeby opóźnić swój powrót do pokoju. Freitag nie wyglądał na groźnego. Wystarczyła jej  jednak świadomość tego. Że zaprosił ją tutaj w jednym celu. Nie była przecież głupia. Wiedziała czego chciał.  Przecież prawie rozbierał ją wzrokiem. Dlatego trochę się bała. Nie znała go. I nie miała pojęcia czego może się po nim spodziewać. Gdy mu odmówi.

 Wyszła z pod prysznica i owinęła się ręcznikiem. Wiedziała, że nie może już zbyt długo  przeciągać momentu wyjścia. Wytarła się powoli. I założyła bieliznę. Powolnym ruchem ubrała koszulkę chłopaka i przejrzała się w lustrze. Przez kilka minut próbowała się pozbyć resztek makijażu. Który lekko rozmazał się pod prysznicem.  Zaklęła nerwowo widząc, że zmyty makijaż uwidocznił rozciętą wargę i pobladły siniak przy oku . Zresztą reszta jej ciała też nosiła ślady ostatnich awantur. Czego nie dało się ukryć pod samą koszulką.
 Westchnęła zrezygnowana i nacisnęła klamkę. Musiała zaryzykować, że chłopak nie rzuci się na nią od razu.


-Mówiłem , że wystarczy- rzucił, lustrując ją wzrokiem. Spróbowała się uśmiechnąć i zajęła miejsce w dalszej części łóżka. Chłopak skończył już swoje piwo i w rękach trzymał szklankę z jakimś ciemnym  napojem. Miała nadzieję, że to alkohol. Chwyciła piwo i przyjrzała mu się uważnie. Jak gdyby chciała coś w nim znaleźć. Chyba to zauważył bo odezwał się z lekką pretensją- chyba nie sądzisz, że coś Ci tam wsypałem?
-Nie znam Cię. I nie mam pojęcia czego mogę się po Tobie spodziewać.
-Daj- prychnął , zabrał kufel z jej rąk . Upił kilka łyków i podał go jej z powrotem- to Cię przekonuje?
-Powiedzmy - wydukała.
-Naprawdę nie muszę robić czegoś takiego , żeby się z Tobą przespać- zakrztusiła się piwem po jego słowach. Zaśmiał się tylko i przysunął do niej bliżej- bo przecież po coś tu przyszłaś.

 Zdusiła w sobie przekleństwo. Jego pewność siebie, doprowadzała ją do szału. Nie cierpiała takich nadętych dupków. Którzy myślą , że mogą mieć każdą. Przyjrzała mu się z uwagą. On nawet nie był w jej typie. Kompletnie jej się nie podobał. Był za niski i za chudy. A do tego ona wolała blondynów. Choć może oczy miał ładne. I uśmiech. I te dołeczki w policzkach, były takie urocze. Odwróciła szybko głowę bojąc się, że ujrzy coś więcej. Jeszcze tego jej brakowało. Ma wyciągnąć od niego kasę, a nie zakochiwać się.

 Wzdrygnęła się, gdy położył  ręką na jej udzie i przesunął ją w górę. Jej skóra jakby zapłonęła pod jego palcami.  Palce jego drugiej ręki dotknęły jej rozciętej wargi.
-Co Ci się stało?- jego wzrok powoli przesuwał się po jej ciele, rejestrując kolejne siniaki.
-Jestem trochę roztrzepana. Często na coś wpadam. Lub na kogoś. Co chyba zresztą dziś zauważyłeś- zaśmiała się cicho, próbując opanować rosnące zdenerwowanie.
-I aż takie sińce się od tego robią?- brunet dociekał dalej. Jakby w ogóle go to interesowało. Musiała zmienić temat.
-Chyba nie przyszłam tutaj rozmawiać o swoim roztrzepaniu?- uśmiechnęła się.  A on  bez  ostrzeżenia wpił się w jej usta.  Zamarła i chciała zaprotestować. Tylko, że zupełnie nie była w stanie. Jej ciało zareagowało odruchowo. Rozchyliła usta, oddając pocałunek. Wsunął rękę pod jej koszulkę. Jego palce wślizgnęły się pod jej stanik.  Jęknęła gdy dotknął jej piersi. Jednocześnie pozbywając się swoich spodni.

 Zacisnęła dłonie w pięści. Z całej siły wbijając sobie paznokcie. Musiała to przerwać. To było szaleństwo i czysta głupota z jej strony.  Odchyliła głowę do tyłu i zaśmiała się.
-Napiłabym się czegoś.
-Próbujesz udawać niedostępną - wychrypiał, niezbyt chętny do oderwania się od niej. Ale w końcu się podniósł. Opróżnił swoją szklankę i przygotował kolejne dwa drinki. Podszedł do niej lekko chwiejnym krokiem. Przez moment ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Przecież rano zawodnicy wyjeżdżali do GaPa, gdzie  popołudniu  miały się odbyć kwalifikacje. A on po dzisiejszej nocy, nie będzie chyba w stanie skoczyć w nich zbyt dobrze. Odrzuciła jednak szybko od siebie te myśli. To nie była jej sprawa, on był dorosły i wiedział co robi. A ona musiała dać bratu coś do jedzenia.  I tylko to się liczyło.

  Podał jej szklankę i poszedł  do łazienki. Jej wzrok zatrzymał się na jego spodniach leżących przy łóżku. Wahała się tylko sekundę. Drżącymi  rękami wyciągnęła jego portfel. Dokumenty , karty do bankomatów, jakiś paragon. W końcu sprawnym ruchem wyszarpnęła kilka banknotów z dość pokaźnego pliku . Odłożyła portfel na miejsce i doskoczyła do swojej kurtki. Chowając pieniądze w kieszeni.
Teraz musiała jakoś się stąd wydostać. Szybko wystukała na telefonie wiadomość do Jonasa. Prosząc o telefon. Błagała w myślach żeby jeszcze nie spał.


 Richard oparł czoło o chłodne lustro w łazience. W głowie zaczęło mu wirować i pomału zaczął zdawać sobie sprawę , że kolejny drink to nie jest dobry pomysł. Przecież Werner w najlepszym wypadku. Urwie mu jutro głowę gdy zawali kwalifikacje. W najgorszym, nie będzie chciał nawet słuchać żadnych tłumaczeń. I po prostu wywali go z kadry.
  Był faworytem turnieju, a upijał się z jakąś łatwą laską w pokoju hotelowym. Zamiast regenerować się przed jutrzejszym występem.
  Ochlapał twarz zimną wodą i odetchnął głęboko . Chyba czas kończyć imprezę. Mimo tego, że dziewczyna dość mocno go kręciła.
  Prychnął pod nosem, przecież nie jest jedyną. Jakoś przeboleje fakt , że się z nią nie prześpi. Reszta kumpli nie musi się dowiedzieć, że odpuścił jakiejś lasce. Nacisnął klamkę z ambitnym postanowieniem, że ją stąd wyprosi.

  Rzut oka w jej stronę sprawił jednak , że zmienił zdanie. Dziewczyna leżała na łóżku, wpatrując się w okno. Jego koszulka podwinęła się do góry ukazując, kolejne siniaki na jej plecach. Przez moment przeszło mu przez myśl , że ktoś notorycznie robi jej krzywdę. Jego wzrok zaraz jednak zjechał trochę niżej.  I w jednej chwili zapomniał zarówno o siniakach, jak i o tym , że miał się jej stąd pozbyć.

  Prawie się na nią rzucił. Kompletnie nie potrafiąc się opanować. Jednym ruchem pozbył się swojej koszulki z jej ciała. I zatopił się w jej ustach. Oboje oddychali coraz szybciej.A ich pocałunki z każdą sekundą stawały się gwałtowniejsze.
  Dziewczyna chyba chciała opanować jęk. Gdy po chwili zaczął całować jej piersi. Ale niezbyt jej się to udało. Uśmiechnął się pod nosem. Działał na nią tak samo, jak ona na niego. I tylko zgrywała niedostępną, nie mogąc się wprost doczekać aż się nią zajmie.

   Gdy rozbrzmiał dzwonek jej telefonu, spojrzała na niego zamglonymi oczami.
-Nie odbieraj , błagam- wychrypiał w jej szyję. Dziewczyna jednak odsunęła się od niego,  ciężko oddychając i złapała do rąk telefon.  Przez chwilę wsłuchiwała się w głos po drugiej stronie.
-Za chwilę będę - rzuciła do słuchawki. A do niego zwróciła się przepraszającym tonem- mój młodszy brat źle się poczuł. Jest sam. Muszę iść.
-Młodszy brat?- rzucił zawiedziony , nie spuszczając z niej wzroku. Zaczerwieniła się , gdy zorientowała się , że stoi przed nim w samej bieliźnie. A on mimowolnie, zaczął szukać siniaków na jej ciele. Ramiona, nogi , plecy. Praktycznie całe jej ciało było pokryte starszymi czy nowszymi śladami przemocy. Chyba zauważyła na co patrzy, bo wprost popędziła do łazienki.


 Zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki, budząc chyba całe piętro. Oparła się o ścianę głęboko oddychając. Nie wiedziała co przeraziło ją bardziej. To jak się zachowała. Nie potrafiąc się opanować, gdy zaczął ją całować. Czy to , że  zauważył jej siniaki . Widziała jak prawie liczył ślady pobicia na jej ciele.
Szybko naciągnęła na siebie rajstopy i wilgotną jeszcze sukienkę. Przeczesała palcami włosy. I wróciła do pokoju.
  Ubrała kurtkę oraz buty i zbliżyła się do drzwi. Dotknęła klamki, czując  za plecami obecność Freitaga. Zatrzymała się i odwróciła niepewnie.
-Przepraszam - wydukała. Jego pieniądze wypalały jej dziurę w kieszeni. Pierwszy raz czuła się tak podle. Choć on pewno nawet nie zauważy braku kilku euro w swoim portfelu.
-Może kiedyś będziemy mieli okazję to dokończyć- przyciągnął ją do siebie. Zaskakując zarówno ją i siebie, tym ruchem.
-Powodzenie w turnieju- rzuciła jeszcze i prawie wybiegła na korytarz. Zostawiając go samego.

Wybiegła przed hotel, zderzając się z Jonasem. Chłopak chwycił ją za ramiona, mocno zaniepokojony.
-Co tutaj robisz?- uśmiechnęła się, na jego widok. Cieszyła się, że nie będzie musiała wracać sama do domu.
-Przestraszył mnie Twój SMS. A Twój głos przez telefon brzmiał dosyć dziwnie- zaczerwieniła się, na samą myśl o tym czym była zajęta jak zadzwonił - nie powinienem zostawiać Cię samej. Przepraszam. Mam nadzieję , że nic Ci nie jest.
-Nie. Ale cieszę się , że zadzwoniłeś. Zaczynałam tracić grunt pod nogami- poczuła jak nagle robi jej się gorąco.
-Więc jednak nie odpuściłaś- prychnął- było przynajmniej warto?
-Nie wiem. Chyba - jęknęła. Drżącą ręką, wyciągnęła z kieszeni zwitek banknotów. Szybko je przeliczyła . I jęknęła kolejny raz. Nie miała pojęcia , że zabrała aż tyle - trzysta dwadzieścia euro. Chyba przegięłam. On na pewno się zorientuje.
-Daj spokój. Jeśli jeszcze jakimś cudem na  niego wpadniesz. Minie już sporo czasu. A tak właściwie, kto miał dzisiaj to szczęście ?- Jonas zwinął się ze śmiechu. Jej wcale nie było zabawnie.
-Richard Freitag- bąknęła cicho. Z twarzy chłopaka , od razu zniknął uśmiech.
-Prawie siedemdziesięciu zawodników w klubie. A Ty musiałaś  wybrać akurat kogoś stąd?
-Wiem, spieprzyłam. Ale sam się nawinął.
-Mogłaś go spławić. Zrezygnować. Coś byśmy wymyślili-warknął.
-Nie pomagasz- jęknęła. Nie musiał jej dobijać. Jeśli Freitag zauważy brak kasy, a zauważy na pewno. W końcu zabrała mu dość sporo.  Będzie miała przerąbane. Do tego jeszcze widział ją z Philippem. Może się połapać , że się znają. Że jest miejscowa. Zacisnęła ręce w pięści , zgniatając banknoty.
  Po chwili dołożyła do nich dwadzieścia euro od Norwega. Podzieliła pieniądze na połowę. I wsunęła jedną część chłopakowi do ręki.
-Weź. Przyda Ci się.
-Zabieraj to- warknął lekko urażony - Tobie są bardziej potrzebne. Ja dam sobie radę. A Ty jak dobrze pójdzie masz  miesiąc spokoju. Tylko dobrze je schowaj.
 Pokiwała głową, nie do końca jednak zadowolona. Przecież , zawsze jej pomagał. Płacił za alkohol. Czasem za wejścia do klubów. Nie miała jednak dzisiaj siły się z nim kłócić. Zwinęła pieniądze w rulonik. I wcisnęła głęboko w kieszeń. Niestety nawet  przez ubranie, nadal paliły ją żywym ogniem. Przypominając jej co właśnie zrobiła.