Martina chodziła nerwowo po pokoju, czekając aż na dole w końcu zapadnie cisza. Kompletnie nie spodziewała się dzisiaj zawodów w Oberstdorfie. I dopiero Dominik uświadomił ją, że odwołany w grudniu konkurs. Przenieśli właśnie do nich . I teraz zamiast godzinnych kwalifikacji. Musiała znosić wrzaski z dołu przez o wiele dłuższy czas.
Od kilkudziesięciu minut była ubrana i gotowa do wyjścia. A na dole zapanował w końcu upragniony spokój.
Jeszcze raz przejrzała się w lustrze. Makijaż trochę poprawił jej dzisiejszy wygląd. Niestety samopoczucie nadal nie było najlepsze. Uśmiechnęła się jednak , spoglądając na nową sukienkę. Freitag miał rację. Pasowała na nią idealnie.
Przeszła do pokoju brata po swój telefon . Chłopiec zabrał go jej wcześniej żeby móc śledzić dzisiejsze zawody.
-Obiecaj , że będziesz na siebie uważać- westchnął Dominik , przyglądając jej się z boku.
-Obiecuję- uniosła dwa palce do góry. I zaśmiała się - a Ty zmykaj do łóżka.
Zmierzwiła mu włosy i szybko wyszła z pokoju. Po cichu zbiegła po schodach, nasłuchując czy ojciec na pewno już zasnął. Odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała jego chrapanie.
Właśnie zakładała buty, gdy usłyszała za sobą czyjś głos. Odwróciła się przerażona, nie mając pojęcia że ktoś tu jeszcze jest.
-Randka?- facet dzięki któremu jakiś czas temu uniknęła kolejnego uderzenia . Opierał się o ścianę . I lustrował ją z góry do dołu.
-Powiedzmy- chciała się zaśmiać. Ale jego obecność, jakoś ją krępowała. Miała wrażenie, że rozbiera ją wzrokiem. I wcale jej się to nie podobało - co pan tutaj jeszcze robi?
-Mów mi Chris. Chyba nie jestem jeszcze taki stary- zrobił krok w jej kierunku, zmuszając ją do oparcia się o drzwi. Zacisnęła dłonie w pięści, szykując się na najgorsze- chyba się mnie nie boisz?
-A powinnam? - zmrużyła oczy wpatrując się w niego z coraz większym strachem. Bała się go. Bardziej niż własnego ojca. Bo do bicia już się przyzwyczaiła. A teraz zaczęła się obawiać czegoś znacznie gorszego. Niż kolejny siniak na jej ciele.
-A jak myślisz?- nachylił się nad nią. Stał tak blisko niej. Że czuła jego oddech na swoim policzku. Wzdrygnęła się . Błagając w myślach , żeby sobie poszedł.
-Muszę już iść- wydukała. Poruszyła się nerwowo. Próbując dosięgnąć do swojej kurtki - i pan chyba też powinien.
- Mam nadzieję , że niedługo się spotkamy - rzucił jeszcze , nadal nie spuszczając z niej wzroku.
Odsunął się od niej w końcu , pozwalając jej otworzyć drzwi. Poczekała , aż wyjdzie. I popędziła do okna. Wyszła z domu dopiero wtedy, gdy jego sylwetka zniknęła w oddali.
-Spotkałaś go od tamtych zawodów?- głos Jonasa wyrwał ją z zamyślenia. Ciągle myślała o całym tym Chrisie. I aż ciarki przechodziły jej po plecach. Jak przypomniała sobie wzrok jakim na nią patrzył. Dlatego nie bardzo wiedziała , o kim on mówi.
-Ale kogo?
-No Freitaga. Pytam czy widziałaś go od tej akcji w klubie - na samą myśl o skoczku oblała się rumieńcem. Dobrze , że szli akurat jakąś ciemną uliczką. I chłopak nic nie zauważył. Jeszcze tego jej brakowało , żeby zaczął się z niej nabijać.
-A nie mówiłam Ci? - starała się , żeby jej głos brzmiał normalnie. Nie miała pojęcia czy to jej się udało - zaprosił nas na obiad , jak wpadliśmy na niego w centrum handlowym.
-Obiad?- Jonas wybałuszył oczy i wpatrywał się w nią z niedowierzaniem.
-Wylądowaliśmy w McDonaldzie, bo Domi o to prosił.
-Wnioskuję więc, że się nie zorientował?
-Chyba nawet nie zauważył- parsknęła radośnie. A chłopak pociągnął ją za rękę. W zupełnie innym kierunku niż zamierzali na początku. Szarpnęła się, gdy doszło do niej o co chodzi- Ty chyba nie zamierzasz...
-A czemu nie? - przerwał jej ze śmiechem - Zwinęłaś mu trzysta euro, a on się nie połapał. Przecież te nadęte dupki nawet nie wiedzą ile mają w portfelu.
-No tak, ale...
-Nie panikuj. Nie zostawię Cię ani na moment. Tylko błagam, Freitaga zostaw już w spokoju. Z miejscowym to jednak większe ryzyko.
-Myślisz , że z kolejnym pójdzie mi tak samo łatwo?
-Myślę , że tak właśnie będzie- zaśmiał się mierząc ją z góry do dołu.
A ona w sumie nie miała żadnego argumentu przeciw. A tak naprawdę jedyne na co miała dzisiaj ochotę, to pojawić się w hotelowym klubie. Mimo, że nie powinna. Mimo, że znów ryzykowała. Bardziej niż kiedykolwiek.
-Philipp będzie?- Jonas rozglądnął się po wnętrzu hotelowej dyskoteki. Po jego minie widziała, że ma nadzieję na nieobecność chłopaka.
-A skąd ja mam to wiedzieć? - prychnęła. Jej też nie na rękę było towarzystwo dawnego przyjaciela. Mimo, że gdy Jonas tylko o nim wspomniał. Zatęskniła za nim.
-Myślałem że odnowiliście kontakt.
-Zwariowałeś? Po co niby miałabym to robić? - na twarzy chłopaka pojawił się słaby uśmiech po jej słowach.
-Skoczę po coś do picia - zaproponował i zniknął jej z oczu. Zanim zdążyła zaprotestować.
Tina z zaciekawieniem rozglądnęła się w około. Pomału zaczęło do niej docierać , że nie ma co liczyć na porządną imprezę. Bo jutro miały się odbyć kolejne zawody. Więc raczej nikt nie będzie dziś zbytnio szalał . Pewno zawodnicy posiedzą chwilę w swoim towarzystwie. I tyle.
Przez moment zaczęła żałować, że tutaj przyszli. Bo tak naprawdę, dziś mogło jej się nie udać.
Już miała się podzielić swoimi spostrzeżeniami z Jonasem , który właśnie wrócił. Gdy obok ich stolika przeszedł Philipp. Nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. A była pewna , że ją zauważył.
Niewiele myśląc zerwała się i dogoniła chłopaka.
- A Ty co ? Poznałeś mnie po siedmiu latach. A po miesiącu już nie ? - stanęła przed nim mrużąc oczy.
- Nie mam dzisiaj czasu z Tobą rozmawiać Martina - rzucił, chcąc odejść. Nigdy nie zwracał się do niej pełnym imieniem. Więc od razu wyczuła, że jest wściekły. Tylko kompletnie nie miała pojęcia dlaczego.
-Jasne , nie będę Ci się narzucać. W końcu teraz jesteś coraz bardziej znany. Więc po ci towarzystwo kogoś takiego jak ja- warknęła odwracając się. W sumie to i lepiej. Nie będzie jej przeszkadzał. Nie odeszła nawet paru metrów, gdy chwycił ją za ramiona. I odwrócił do siebie.
-I kto to mówi? Dziewczyna , umilająca czas sławniejszym skoczkom. Mnie wolałaś olać, bo jestem jeszcze nikim - warknął.
- Co Ty pieprzysz Philipp?- była wściekła. Siłą powstrzymywała się, aby nie dać mu w twarz. Nie chciała jednak niepotrzebnie wywoływać sensacji.
-Naprawdę myślałem, że jesteś inna - prychnął i ją puścił. Zanim się odwrócił rzucił jeszcze ze złością- Twój kochaś powinien zaraz zejść. Więc może powinnaś spławić kumpla?
Zaśmiał się ironicznie i zostawił ją samą. Stała przez chwilę wpatrując się w jego plecy. Co to miało być do cholery? Jakaś scena zazdrości po latach , czy coś? I tak właściwie o co? Przecież do niczego większego nie doszło, między nią a Freitagiem. Bo to zapewne o to Philippowi chodziło. Zresztą nawet gdyby się z nim przespała. Philipp nie miał prawa , jej niczego wypominać. Dopadła do niego i szarpnęła go za ramię. Chłopak był wyraźnie zirytowany jej widokiem.
-Co Ty odwalasz ? Chyba nie jesteś zazdrosny? -warknęła wściekła.
-Zazdrosny ?- prychnął - zastanawiam się tylko dlaczego to robisz? Szukasz atencji? Chcesz pochwalić się przyjaciółkom? A zresztą nie moja sprawa. Jeśli podoba Ci się takie życie.
-Nie twoja sprawa co robię ze swoim życiem.
-A może Ty jesteś tak naiwna , że liczysz na jakąś wielką miłość z jego strony? Rozczaruję Cię. Jesteś tylko jedną z wielu. Jedną z kolejnych zabawek w karuzeli pucharu świata - w oczach chłopaka widziała złość, zmieszaną z litością. Jego ostatnie słowa sprawiły, że czuła pod powiekami zbierające się łzy.
-Pieprz się Raimund - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Więcej nie była w stanie powiedzieć. Najzwyczajniej w świecie bała się, że się przed nim rozpłacze.
-Naprawdę się ucieszyłem spotykając Cię ostatnio. Myślałem , że nadal jesteś najfajniejszą dziewczyną w okolicy. Że znów zaczniemy się widywać....- przerwał, spoglądając na nią ze złością- ale wiesz co? Nie chcę. Nie mam ochoty na znajomość z Tobą.
Znów odszedł zostawiając ją samą. Prychnęła wściekła. Powstrzymywane łzy , aż piekły ją pod powiekami. Bez łaski, nie ma ochoty z nią rozmawiać, nie będzie się narzucać. Nadęty dupek. Myśli, że jest od niej lepszy. Odwróciła się na pięcie i wróciła do Jonasa. Usiadła, ocierając coraz bardziej wilgotne oczy. Miała ochotę wyć ze złości. Nie do końca wiedziała co zabolało ją bardziej. Cała ta kłótnia z dawnym przyjacielem. Czy jego słowa o Freitagu.
Złapała do rąk piwo, wypijając je duszkiem. Jonas spojrzał na nią zaskoczony.
-Co jest Tina? Aż tak Cię wkurzył?
-Idiota. Myśli, że jest kimś bo coś tam już kiedyś wygrał - warknęła, chwytając jego piwo. Upiła kilka łyków gdy złapał ją za rękę.
-Odbiło Ci?
-Przepraszam - podsunęła mu piwo z powrotem- po prostu mnie wkurzył. Oddam Ci jak coś załatwię.
-To nie chodzi o piwo. Chcesz to wypij. Mam jeszcze parę euro. Ale Ty prawie nic nie jadłaś przez ostatnie dni. Głodzenie się , raczej nie współgra z alkoholem.
-Nic mi nie będzie- westchnęła- jestem tak wściekła, że nawet nie czuję że to alkohol.
-Mam nadzieję, że się nie mylisz - pokręcił głową, gdy znów chwyciła jego piwo. Sam wstał i poszedł po kolejne.
-Wydaje mi się, że przyjście tutaj dzisiaj, było bezsensu- rzuciła gdy wrócił, coraz bardziej wkurzona i zniecierpliwiona - tracimy tylko czas, powinniśmy chyba zmienić lokal.
-Może masz rację.
-Pójdę do łazienki. I będziemy się zbierać- westchnęła. Czas mijał, a ona nie załatwiła ani centa. Marnowała czas, na picie piwa. W prawie pustym dzisiaj klubie. Podniosła się i szybkim krokiem wyszła na zewnątrz.
Stanęła przed lustrem, oddychając głęboko. Czuła się coraz gorzej. Było jej zimno i bolały ją wszystkie kości. Do tego zaczęło jej się nieprzyjemnie kręcić w głowie. Próbując opanować coraz większe zawroty głowy wyszła z toalety.
Uśmiechnęła się gdy zobaczyła Jonasa, czekającego już na nią przed drzwiami klubu. Chłopak podał jej kurtkę spoglądając na nią z niepokojem.
-Nie wyglądasz najlepiej. Powinnaś pójść do domu- dziewczyna skrzywiła się po jego słowach.
-Wiesz , że nie mogę- zaprotestowała cicho- zaraz pewno poczuję się lepiej.
Ubrała kurtkę i rozglądnęła się szybko w okół siebie. Zamarła widząc Freitaga wpatrującego się w nią. Kilka metrów dalej. Posłał w jej stronę uśmiech, gdy zauważył jej spojrzenie.
-Idź, ja jednak zostanę- rzuciła do Jonasa, prawie siłą wypychając go w kierunku wyjścia.
-Zwariowałaś?- prychnął , podążając za jej wzrokiem- przecież mówiłem, że jego masz odpuścić.
-To może być moja jedyna szansa dzisiaj- szepnęła.
-Wiesz, ile ryzykujesz?
-A wiesz ile mogę zyskać?- wysyczała. Kompletnie nie przejmując się coraz gorszym samopoczuciem i konsekwencjami. Była zdesperowana. Do tego wypity wcześniej alkohol. Dodawał jej odwagi.
Zaśmiał się ironicznie i zostawił ją samą. Stała przez chwilę wpatrując się w jego plecy. Co to miało być do cholery? Jakaś scena zazdrości po latach , czy coś? I tak właściwie o co? Przecież do niczego większego nie doszło, między nią a Freitagiem. Bo to zapewne o to Philippowi chodziło. Zresztą nawet gdyby się z nim przespała. Philipp nie miał prawa , jej niczego wypominać. Dopadła do niego i szarpnęła go za ramię. Chłopak był wyraźnie zirytowany jej widokiem.
-Co Ty odwalasz ? Chyba nie jesteś zazdrosny? -warknęła wściekła.
-Zazdrosny ?- prychnął - zastanawiam się tylko dlaczego to robisz? Szukasz atencji? Chcesz pochwalić się przyjaciółkom? A zresztą nie moja sprawa. Jeśli podoba Ci się takie życie.
-Nie twoja sprawa co robię ze swoim życiem.
-A może Ty jesteś tak naiwna , że liczysz na jakąś wielką miłość z jego strony? Rozczaruję Cię. Jesteś tylko jedną z wielu. Jedną z kolejnych zabawek w karuzeli pucharu świata - w oczach chłopaka widziała złość, zmieszaną z litością. Jego ostatnie słowa sprawiły, że czuła pod powiekami zbierające się łzy.
-Pieprz się Raimund - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Więcej nie była w stanie powiedzieć. Najzwyczajniej w świecie bała się, że się przed nim rozpłacze.
-Naprawdę się ucieszyłem spotykając Cię ostatnio. Myślałem , że nadal jesteś najfajniejszą dziewczyną w okolicy. Że znów zaczniemy się widywać....- przerwał, spoglądając na nią ze złością- ale wiesz co? Nie chcę. Nie mam ochoty na znajomość z Tobą.
Znów odszedł zostawiając ją samą. Prychnęła wściekła. Powstrzymywane łzy , aż piekły ją pod powiekami. Bez łaski, nie ma ochoty z nią rozmawiać, nie będzie się narzucać. Nadęty dupek. Myśli, że jest od niej lepszy. Odwróciła się na pięcie i wróciła do Jonasa. Usiadła, ocierając coraz bardziej wilgotne oczy. Miała ochotę wyć ze złości. Nie do końca wiedziała co zabolało ją bardziej. Cała ta kłótnia z dawnym przyjacielem. Czy jego słowa o Freitagu.
Złapała do rąk piwo, wypijając je duszkiem. Jonas spojrzał na nią zaskoczony.
-Co jest Tina? Aż tak Cię wkurzył?
-Idiota. Myśli, że jest kimś bo coś tam już kiedyś wygrał - warknęła, chwytając jego piwo. Upiła kilka łyków gdy złapał ją za rękę.
-Odbiło Ci?
-Przepraszam - podsunęła mu piwo z powrotem- po prostu mnie wkurzył. Oddam Ci jak coś załatwię.
-To nie chodzi o piwo. Chcesz to wypij. Mam jeszcze parę euro. Ale Ty prawie nic nie jadłaś przez ostatnie dni. Głodzenie się , raczej nie współgra z alkoholem.
-Nic mi nie będzie- westchnęła- jestem tak wściekła, że nawet nie czuję że to alkohol.
-Mam nadzieję, że się nie mylisz - pokręcił głową, gdy znów chwyciła jego piwo. Sam wstał i poszedł po kolejne.
-Wydaje mi się, że przyjście tutaj dzisiaj, było bezsensu- rzuciła gdy wrócił, coraz bardziej wkurzona i zniecierpliwiona - tracimy tylko czas, powinniśmy chyba zmienić lokal.
-Może masz rację.
-Pójdę do łazienki. I będziemy się zbierać- westchnęła. Czas mijał, a ona nie załatwiła ani centa. Marnowała czas, na picie piwa. W prawie pustym dzisiaj klubie. Podniosła się i szybkim krokiem wyszła na zewnątrz.
Stanęła przed lustrem, oddychając głęboko. Czuła się coraz gorzej. Było jej zimno i bolały ją wszystkie kości. Do tego zaczęło jej się nieprzyjemnie kręcić w głowie. Próbując opanować coraz większe zawroty głowy wyszła z toalety.
Uśmiechnęła się gdy zobaczyła Jonasa, czekającego już na nią przed drzwiami klubu. Chłopak podał jej kurtkę spoglądając na nią z niepokojem.
-Nie wyglądasz najlepiej. Powinnaś pójść do domu- dziewczyna skrzywiła się po jego słowach.
-Wiesz , że nie mogę- zaprotestowała cicho- zaraz pewno poczuję się lepiej.
Ubrała kurtkę i rozglądnęła się szybko w okół siebie. Zamarła widząc Freitaga wpatrującego się w nią. Kilka metrów dalej. Posłał w jej stronę uśmiech, gdy zauważył jej spojrzenie.
-Idź, ja jednak zostanę- rzuciła do Jonasa, prawie siłą wypychając go w kierunku wyjścia.
-Zwariowałaś?- prychnął , podążając za jej wzrokiem- przecież mówiłem, że jego masz odpuścić.
-To może być moja jedyna szansa dzisiaj- szepnęła.
-Wiesz, ile ryzykujesz?
-A wiesz ile mogę zyskać?- wysyczała. Kompletnie nie przejmując się coraz gorszym samopoczuciem i konsekwencjami. Była zdesperowana. Do tego wypity wcześniej alkohol. Dodawał jej odwagi.