Pierwsze dni stycznia minęły jej w miarę spokojnie. Dzięki pieniądzom skoczka nie musiała się martwić o jedzenia dla brata. A ojciec tak jak zawsze na początku miesiąca, pił trochę mniej. I nie rzucał się na nią z pięściami. Wiedziała , że to tylko chwilowy spokój, spowodowany po prostu brakiem kasy na alkohol.
Dziewczyna kilka razy dziennie, zmieniała położenie pieniędzy. Oby tylko nikt ich nie znalazł. Bo ojciec niby omijał jej pokój szerokim łukiem. Ale wolała nie ryzykować.
Ciągle gdzieś tam w głębi dręczyły ją wyrzuty sumienia. Które znikały , jak tylko widziała zadowoloną minę swojego brata.
Dziś zaraz po szkole planowała zabrać go na zakupy. Bo chłopiec zaczął wyrastać już z kurtki. A stan jego starych butów pozostawiał wiele do życzenia.
Dlatego stała teraz pod jego szkołą. Czekając aż wyjdzie. Zignorowała docinki kilku dziewczyn, przechodzących obok. Udając , że nie robią na niej żadnego wrażenia.
Odetchnęła z ulgą, gdy pojawił się przed budynkiem. I podbiegł do niej z radosnym uśmiechem. Chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę centrum handlowego.
-Możemy teraz pójść na lody?- bąknął nieśmiało , gdy zaopatrzyła go już w zimowe buty i ciepłą kurtkę. Już chciała mu odmówić. Był środek zimy. A on zbyt często ostatnio chorował. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie w jego stronę, że pokiwała twierdząco głową. A oczy chłopca momentalnie zabłysły.
Dziewczyna kilka razy dziennie, zmieniała położenie pieniędzy. Oby tylko nikt ich nie znalazł. Bo ojciec niby omijał jej pokój szerokim łukiem. Ale wolała nie ryzykować.
Ciągle gdzieś tam w głębi dręczyły ją wyrzuty sumienia. Które znikały , jak tylko widziała zadowoloną minę swojego brata.
Dziś zaraz po szkole planowała zabrać go na zakupy. Bo chłopiec zaczął wyrastać już z kurtki. A stan jego starych butów pozostawiał wiele do życzenia.
Dlatego stała teraz pod jego szkołą. Czekając aż wyjdzie. Zignorowała docinki kilku dziewczyn, przechodzących obok. Udając , że nie robią na niej żadnego wrażenia.
Odetchnęła z ulgą, gdy pojawił się przed budynkiem. I podbiegł do niej z radosnym uśmiechem. Chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę centrum handlowego.
-Możemy teraz pójść na lody?- bąknął nieśmiało , gdy zaopatrzyła go już w zimowe buty i ciepłą kurtkę. Już chciała mu odmówić. Był środek zimy. A on zbyt często ostatnio chorował. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie w jego stronę, że pokiwała twierdząco głową. A oczy chłopca momentalnie zabłysły.
Zaśmiała się, patrząc jak mały z apetytem pochłania trzecią gałkę lodów. Oblanych czekoladową polewą. Siedzieli na ławce w pobliżu jakiegoś sklepu z ciuchami. A ona z zainteresowaniem zerkała na jego wystawę.
-Powinnaś też coś sobie kupić- pokręciła tylko przecząco głową, po słowach brata. Przecież nie mogła sobie na to pozwolić. Bluzka na wystawie, jednak tak bardzo kusiła. Mimowolnie wstała i podeszła bliżej, przyglądając się jej z uwagą. Jej wzrok zatrzymał się na pasujących do niej jeansach. Dziewczyna zacisnęła ręce w pięści. Dlaczego to właśnie ona? Dlaczego nie może mieć normalnego życia? Dlaczego nie może jak inne dziewczyny w jej w wieku, po prostu wejść do środka i zrobić zakupów?
-Powinnaś też coś sobie kupić- pokręciła tylko przecząco głową, po słowach brata. Przecież nie mogła sobie na to pozwolić. Bluzka na wystawie, jednak tak bardzo kusiła. Mimowolnie wstała i podeszła bliżej, przyglądając się jej z uwagą. Jej wzrok zatrzymał się na pasujących do niej jeansach. Dziewczyna zacisnęła ręce w pięści. Dlaczego to właśnie ona? Dlaczego nie może mieć normalnego życia? Dlaczego nie może jak inne dziewczyny w jej w wieku, po prostu wejść do środka i zrobić zakupów?
Richard nie mógł uwierzyć własnym oczom. Gdy zobaczył dziewczynę wpatrzoną w sklepową wystawę. Od zawodów w Oberstdorfie minęły ponad dwa tygodnie. I gdy tylko był na miejscu. Ciągle się za nią rozglądał.
Nie myśląc wiele ,postanowił zaryzykować . Podszedł do niej szybkim krokiem. I zacisnął ręce na jej biodrach. Przyciągając do siebie. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie. Wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie zmieszane z przerażeniem. I chyba tylko to uratowało go przed spoliczkowaniem .
-Wyglądałabyś w niej idealnie - szepnął jej na ucho, niby przypadkiem dotykając jest policzka ustami. Oczami wyobraźni już widział brunetkę w obcisłej czarnej sukience z wystawy. A może raczej widział jak szybko pozbywa się jej, z ciała dziewczyny.
Odskoczyła do tyłu tak gwałtownie, że przez moment myślał że rozwaliła sobie głowę .
- Ty faktycznie sama robisz sobie krzywdę- uśmiechnął się do niej. Gdy nie odpowiedziała , zrobił krok w jej kierunku praktycznie dociskając ją do wystawowej szyby. Pochylił się nad nią, całując ją w szyję . Wsunął ręce pod jej kurtkę. I siłą musiał się powstrzymywać, żeby od razu nie zaciągnąć ją w jakieś ustronne miejsce.
-Wszystko ok?- głos małego chłopca sprawił, że oprzytomniał. Odsunął się od niej nieznacznie i spojrzał ze złością na dzieciaka. Który śmiał mu przeszkodzić. Już miał go spławić. Gdy dobiegł go głos dziewczyny.
- Tak, Domi. Wszystko w porządku- na twarzy dziewczyny pojawił się troskliwy uśmiech. Gdy spojrzała na chłopca. A mały w tym czasie nie spuszczał z niego wzroku. Jakby dopiero teraz zauważył z kim stoi jego siostra.
Freitag uśmiechnął się. I wyciągnął do niego rękę.
- Ty zapewne jesteś bratem Tiny? - sam był zaskoczony że nadal pamięta jej imię.
-Tttak - wyjąkał dzieciak podając mu swoją rączkę - A Ty, to znaczy , pan...
-Richard - skoczek zaśmiał się, kucając przy chłopcu - kumple mówią do mnie Richi. Więc jak chcesz, też możesz. Bo chyba się zaprzyjaźnimy, co ?
-Dominik - na twarzy chłopca pojawił się szeroki uśmiech. Za to Tina prychnęła nieznacznie.
-Zaproponowałbym Ci lody. Ale patrząc na Twoją buzię już jadłeś. Więc Twoja siostra pewno urwałaby mi głowę za kolejną porcję - mały pokiwał głową zawiedziony. Że akurat dzisiaj Tina zgodziła się mu ulec. Freitagowi samemu zrobiło się jakość dziwnie. Na myśl, że ta dwójka zaraz sobie pójdzie. W tylko sobie znanym kierunku. Więc niewiele myśląc zaproponował obiad. Na co dziewczyna znów prychnęła. Ale mały od razu się ożywił.
-A może być McDonald? Bo wszystkie dzieciaki w klasie już były. A ja jeszcze nie- Richard zmierzył go zaskoczonym spojrzeniem. Naprawdę dzieciak nie był nigdy w McDonaldzie ? Może rodzice nie pozwalali im jeść fast foodów. Dlatego szybko odwrócił się w stronę dziewczyny.
-Zgodzisz się? Czy mały ma jakiś zakaz śmieciowego żarcia czy coś? Bo jeśli Wasza mama Wam nie pozwala. To zaraz wymyślimy coś innego.
-Nasza mama nie żyje- zanim dziewczyna zdążyła się odezwać, dobiegł go cichy głos chłopca. Freitag przez moment poczuł się jakby dostał czymś w głowę . Opanował się szybko. I uśmiechnął do małego .
- To może tata Wam nie pozwala?
- Tata się nami ....
-Idziemy - dziewczyna nagle szarpnęła chłopca za rękę. Broda małego zaczęły niebezpiecznie drżeć. A w jej oczach pojawiła się wściekłość.
-Poczekaj- złapał ją za ramię- przepraszam. O nic już nie będę pytał. Tylko zgódź się. Zobacz jak mu zależy.
Tina przymknęła oczy. Widział jak intensywnie myśli co zrobić. Był jednak pewien że małemu nie odmówi. Gdy pokiwała głową. Kamień spadł mu z serca. I przez moment ogarnęła go panika, któremu z nich bardziej na tym zależało.
Nie myśląc wiele ,postanowił zaryzykować . Podszedł do niej szybkim krokiem. I zacisnął ręce na jej biodrach. Przyciągając do siebie. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie. Wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie zmieszane z przerażeniem. I chyba tylko to uratowało go przed spoliczkowaniem .
-Wyglądałabyś w niej idealnie - szepnął jej na ucho, niby przypadkiem dotykając jest policzka ustami. Oczami wyobraźni już widział brunetkę w obcisłej czarnej sukience z wystawy. A może raczej widział jak szybko pozbywa się jej, z ciała dziewczyny.
Odskoczyła do tyłu tak gwałtownie, że przez moment myślał że rozwaliła sobie głowę .
- Ty faktycznie sama robisz sobie krzywdę- uśmiechnął się do niej. Gdy nie odpowiedziała , zrobił krok w jej kierunku praktycznie dociskając ją do wystawowej szyby. Pochylił się nad nią, całując ją w szyję . Wsunął ręce pod jej kurtkę. I siłą musiał się powstrzymywać, żeby od razu nie zaciągnąć ją w jakieś ustronne miejsce.
-Wszystko ok?- głos małego chłopca sprawił, że oprzytomniał. Odsunął się od niej nieznacznie i spojrzał ze złością na dzieciaka. Który śmiał mu przeszkodzić. Już miał go spławić. Gdy dobiegł go głos dziewczyny.
- Tak, Domi. Wszystko w porządku- na twarzy dziewczyny pojawił się troskliwy uśmiech. Gdy spojrzała na chłopca. A mały w tym czasie nie spuszczał z niego wzroku. Jakby dopiero teraz zauważył z kim stoi jego siostra.
Freitag uśmiechnął się. I wyciągnął do niego rękę.
- Ty zapewne jesteś bratem Tiny? - sam był zaskoczony że nadal pamięta jej imię.
-Tttak - wyjąkał dzieciak podając mu swoją rączkę - A Ty, to znaczy , pan...
-Richard - skoczek zaśmiał się, kucając przy chłopcu - kumple mówią do mnie Richi. Więc jak chcesz, też możesz. Bo chyba się zaprzyjaźnimy, co ?
-Dominik - na twarzy chłopca pojawił się szeroki uśmiech. Za to Tina prychnęła nieznacznie.
-Zaproponowałbym Ci lody. Ale patrząc na Twoją buzię już jadłeś. Więc Twoja siostra pewno urwałaby mi głowę za kolejną porcję - mały pokiwał głową zawiedziony. Że akurat dzisiaj Tina zgodziła się mu ulec. Freitagowi samemu zrobiło się jakość dziwnie. Na myśl, że ta dwójka zaraz sobie pójdzie. W tylko sobie znanym kierunku. Więc niewiele myśląc zaproponował obiad. Na co dziewczyna znów prychnęła. Ale mały od razu się ożywił.
-A może być McDonald? Bo wszystkie dzieciaki w klasie już były. A ja jeszcze nie- Richard zmierzył go zaskoczonym spojrzeniem. Naprawdę dzieciak nie był nigdy w McDonaldzie ? Może rodzice nie pozwalali im jeść fast foodów. Dlatego szybko odwrócił się w stronę dziewczyny.
-Zgodzisz się? Czy mały ma jakiś zakaz śmieciowego żarcia czy coś? Bo jeśli Wasza mama Wam nie pozwala. To zaraz wymyślimy coś innego.
-Nasza mama nie żyje- zanim dziewczyna zdążyła się odezwać, dobiegł go cichy głos chłopca. Freitag przez moment poczuł się jakby dostał czymś w głowę . Opanował się szybko. I uśmiechnął do małego .
- To może tata Wam nie pozwala?
- Tata się nami ....
-Idziemy - dziewczyna nagle szarpnęła chłopca za rękę. Broda małego zaczęły niebezpiecznie drżeć. A w jej oczach pojawiła się wściekłość.
-Poczekaj- złapał ją za ramię- przepraszam. O nic już nie będę pytał. Tylko zgódź się. Zobacz jak mu zależy.
Tina przymknęła oczy. Widział jak intensywnie myśli co zrobić. Był jednak pewien że małemu nie odmówi. Gdy pokiwała głową. Kamień spadł mu z serca. I przez moment ogarnęła go panika, któremu z nich bardziej na tym zależało.
Zabrał z ławki torby dziewczyny i pociągnął małego za rękę. Chłopiec spojrzał na niego rozpromienionym wzrokiem. I z uśmiechem na ustach dreptał za nim w stronę wyjścia z centrum handlowego.
Martina była spięta i zdenerwowana. Trzymała się z tyłu. Zastanawiając się czy to możliwe, że Freitag nie zauważył braku gotówki. On jednak co chwilę odwracał się w jej kierunku. A z jego twarzy nie schodził uśmiech . Co mogło sugerować, że jednak jej się upiekło. I może przestać się bać. Westchnęła cicho i przyspieszyła . Zrównując z nimi krok.
Richard zatrzymał się przed niskim budynkiem McDonalda i przepuścił ich w drzwiach. Mimochodem dotknął ręki dziewczyny. Na co lekko zadrżała. I odsunęła się nieznacznie. Uśmiechnął się, widząc jak dziewczyna na niego reaguje.
Poczekał cierpliwie , aż chłopiec się zdecyduje. I złożył zamówienie.
Richard zatrzymał się przed niskim budynkiem McDonalda i przepuścił ich w drzwiach. Mimochodem dotknął ręki dziewczyny. Na co lekko zadrżała. I odsunęła się nieznacznie. Uśmiechnął się, widząc jak dziewczyna na niego reaguje.
Poczekał cierpliwie , aż chłopiec się zdecyduje. I złożył zamówienie.
Spędził jeszcze chwilę na kłótni z dziewczyną , o to kto ma zapłacić. On nie miał zamiaru odpuścić, bo w końcu zaproszenie wyszło z jego strony. A ona upierała się , że niczego od niego nie chce. W końcu delikatnie, ale stanowczo chwycił ją za ramiona i przesunął obok. A sam zapłacił za wszystko. Przy jej widocznym niezadowoleniu.
Teraz wpatrywał się w nią , jak naburmuszona siedzi koło niego nad kubkiem kawy. Nawet nie patrząc w jego kierunku . Uśmiechała się tylko , gdy zerkała na brata. Który z wypiekami na twarzy pochłaniał hamburgera.
-Może jednak coś zjesz?- odezwał się, gdy na chwilę na niego spojrzała.
-Nie jestem głodna- prychnęła tylko i na powrót zajęła się piciem kawy. Uśmiechnął się do siebie. Dziewczyna czerwieniła się uroczo , za każdym razem gdy na nią spoglądał.
-Powiesz mi coś więcej o sobie?-rzucił. Mimo , że tak naprawdę mało go to interesowało. Nie musiał zbyt dużo o niej wiedzieć. Nie było mu to potrzebne , do tego żeby ją przelecieć. Ale denerwowała go cisza między nimi.
-Miałeś nie pytać- odezwała się cicho.
-Nie pytam o Twoją rodzinę tylko o Ciebie.
-Nie musisz udawać , że Cię to interesuje. Oboje dobrze wiemy, dlaczego teraz tu jesteś i na co liczysz - posłała w jego stronę ironiczny uśmiech. Zaśmiał się, że tak dobrze go wyczuła. Zerknął na małego, ciągle zajętego jedzeniem. Położył rękę na jej nodze . Pochylił się nad nią i delikatnie przygryzł płatek jej ucha.
-A Ty niby nie? - szepnął i przesunął dłoń do góry. Wsuwając pod jej spódniczkę. Dziewczyna stłumiła westchnięcie. Znów się zaśmiał. Odsunął się nieznacznie , ale ręki nie zabrał. Delikatnie przesuwał ją w górę i w dół, po jej udzie - skąd znacie się z Philippem?
-Przyjaźniliśmy się dawno temu- nerwowym ruchem , chwyciła jego rękę i spróbowała zrzucić ze swojej nogi. Z marnym skutkiem . Chłopak ani myślał jej zabierać.
-Przyjaźniliście? Czy może coś więcej?
-Miałam dziesięć lat, a on jedenaście- parsknęła śmiechem trochę się rozluźniając. Czyli teraz ma siedemnaście, szybko przypomniał sobie wiek młodszego kumpla.
-A potem? Przestaliście się nagle przyjaźnić?
-Tak wyszło- prychnęła. Miał wrażenie, że nie chce dłużej o tym rozmawiać. Po chwili nerwowo zerknęła na zegarek. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie - Domi , musimy się zbierać.
-Jeszcze chwilę , proszę- mały spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
-Dochodzi dopiero szesnasta- wstawił się za nim Freitag.
-Dominik wiesz, że musimy wrócić zanim..- przerwała, ale małemu to wystarczyło.
-Tylko pójdę do ubikacji- chłopiec podniósł się i popędził w stronę toalet. A on zaraz przysunął się do dziewczyny. Jego ręka wciąż tkwiła na jej udzie. Drugą, wsunął pod jej bluzę. Kompletnie nie zwracając uwagi na innych ludzi. Przyciągnął ją do siebie. Dziewczyna jęknęła, gdy gwałtownie wpił się w jej usta.
-To jak ? Bo po Twojej reakcji wnioskuję, że liczysz na to samo- dziewczyna zarumieniła się po jego słowach. Próbując się odsunąć. Skoczek niechętnie jej na to pozwolił. Wstał, zabrał jej zakupy i poczekał aż ubierze kurtkę. Chwycił ją za rękę, splatając ich palce ze sobą - poczekajmy na małego na zewnątrz. Chyba nam obojgu przyda się chłodne powietrze.
Martina wyszła przed lokal, próbując opanować przyspieszony oddech, zanim Dominik do nich dołączy. Czuła jak płoną jej policzki. A miejsce na którym Freitag trzymał rękę przez ostatnie minuty, pali ją żywym ogniem.Wyszarpnęła swoją rękę z jego. Na co chłopak zaśmiał się nieznacznie.
Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Ale nie podobało jej się to. Nigdy więcej nie mogła dopuścić. Do spotkania z nim. Bo już teraz była pewna, że nie skończyłoby się ono dobrze. Nerwowo wygładziła rękami spódniczkę i zapięła kurtkę.
-Dziękuję - uśmiechnęła się do skoczka. Bo może zapraszając ich tu liczył na późniejszy seks z nią. Ale nie dało się ukryć , że sprawił jej bratu ogromną przyjemność.
-Już drugi raz mi uciekasz- szepnął rozbawiony, przytulając ją- kolejnym razem Ci nie daruję.
Czuła, że znów się czerwieni. I przeklęła się w myślach. Czy on naprawdę musiał działać na nią w ten sposób?
Freitag pożegnał się z jej bratem. Który właśnie przy nich stanął . I oddał jej zakupy. Musnął ustami jej policzek. I szybko się oddalił. A ona stała jeszcze chwilę wpatrując się w jego coraz mniejszą sylwetkę.
-Tina. Tata wróci za niedługo. Musimy iść do domu- chłopiec pociągnął ją za rękę. Miał rację. Ojciec nie mógł zobaczyć ich z zakupami. Mimo , iż czuła że ryzykuje . Pociągnęła go jeszcze w stronę centrum handlowego.
-Tylko na chwilę- rzuciła gdy spojrzał na nią zaskoczony.
Bez zastanowienia wpadła do sklepu, szybko odnalazła sukienkę o której mówił skoczek. I wyszukała swój rozmiar. Do drugiej ręki, chwyciła jeansy i bluzkę , które przyciągnęły jej wzrok na wystawie. Pobiegła do kasy bez mierzenia. I wygrzebała z kieszeni pieniądze.
-Od razu mówiłem , że masz sobie coś kupić- chłopak uśmiechnął się , gdy wyszli ze sklepu. A ją już dopadły wyrzuty sumienia. Drżącymi rękami wyciągnęła resztę pieniędzy. Przeliczyła szybko i aż jęknęła. Zostało jej niecałe pięćdziesiąt euro. Bo ten cholerny dupek powiedział jej , że będzie idealnie wyglądać w tej sukience. Idiotka z niej. Zatrzymała się gwałtownie. Musiała to oddać. Dominik jakby czytał w jej myślach. Bo od razu popchnął ją w stronę wyjścia.
-Naprawdę będziesz w niej wyglądać idealnie.
-Nie stać nas na to Domi- jęknęła.
-Więc proszę . Oddaj też moje- tupnął nogą i włożył jej w ręce swoje zakupy. Ani myślał iść dalej.
-Ty potrzebujesz tych rzeczy Domi.
-A Ty niby nie? Kiedy kupiłaś sobie coś nowego? No kiedy Tina? Ciągle myślisz tylko o mnie. A Tobie też się coś należy- prawie wykrzyczał łamiącym się głosem- więc jeśli oddasz swoje, to musisz zabrać też i moje. Bo i tak ich nie włożę.
Martina przykucnęła przy chłopcu i wzięła go w ramiona. Zamrugała szybko , pozbywając się łez. Może mały ma rację. Może jej też się coś należało.
-Kocham Cię Domi- szepnęła i pociągnęła go za rękę. Co ma być to będzie. Dawała sobie radę do tej pory. To i teraz załatwi pieniądze , jak będzie trzeba.
-Nie pytam o Twoją rodzinę tylko o Ciebie.
-Nie musisz udawać , że Cię to interesuje. Oboje dobrze wiemy, dlaczego teraz tu jesteś i na co liczysz - posłała w jego stronę ironiczny uśmiech. Zaśmiał się, że tak dobrze go wyczuła. Zerknął na małego, ciągle zajętego jedzeniem. Położył rękę na jej nodze . Pochylił się nad nią i delikatnie przygryzł płatek jej ucha.
-A Ty niby nie? - szepnął i przesunął dłoń do góry. Wsuwając pod jej spódniczkę. Dziewczyna stłumiła westchnięcie. Znów się zaśmiał. Odsunął się nieznacznie , ale ręki nie zabrał. Delikatnie przesuwał ją w górę i w dół, po jej udzie - skąd znacie się z Philippem?
-Przyjaźniliśmy się dawno temu- nerwowym ruchem , chwyciła jego rękę i spróbowała zrzucić ze swojej nogi. Z marnym skutkiem . Chłopak ani myślał jej zabierać.
-Przyjaźniliście? Czy może coś więcej?
-Miałam dziesięć lat, a on jedenaście- parsknęła śmiechem trochę się rozluźniając. Czyli teraz ma siedemnaście, szybko przypomniał sobie wiek młodszego kumpla.
-A potem? Przestaliście się nagle przyjaźnić?
-Tak wyszło- prychnęła. Miał wrażenie, że nie chce dłużej o tym rozmawiać. Po chwili nerwowo zerknęła na zegarek. Na jej twarzy pojawiło się przerażenie - Domi , musimy się zbierać.
-Jeszcze chwilę , proszę- mały spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
-Dochodzi dopiero szesnasta- wstawił się za nim Freitag.
-Dominik wiesz, że musimy wrócić zanim..- przerwała, ale małemu to wystarczyło.
-Tylko pójdę do ubikacji- chłopiec podniósł się i popędził w stronę toalet. A on zaraz przysunął się do dziewczyny. Jego ręka wciąż tkwiła na jej udzie. Drugą, wsunął pod jej bluzę. Kompletnie nie zwracając uwagi na innych ludzi. Przyciągnął ją do siebie. Dziewczyna jęknęła, gdy gwałtownie wpił się w jej usta.
-To jak ? Bo po Twojej reakcji wnioskuję, że liczysz na to samo- dziewczyna zarumieniła się po jego słowach. Próbując się odsunąć. Skoczek niechętnie jej na to pozwolił. Wstał, zabrał jej zakupy i poczekał aż ubierze kurtkę. Chwycił ją za rękę, splatając ich palce ze sobą - poczekajmy na małego na zewnątrz. Chyba nam obojgu przyda się chłodne powietrze.
Martina wyszła przed lokal, próbując opanować przyspieszony oddech, zanim Dominik do nich dołączy. Czuła jak płoną jej policzki. A miejsce na którym Freitag trzymał rękę przez ostatnie minuty, pali ją żywym ogniem.Wyszarpnęła swoją rękę z jego. Na co chłopak zaśmiał się nieznacznie.
Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Ale nie podobało jej się to. Nigdy więcej nie mogła dopuścić. Do spotkania z nim. Bo już teraz była pewna, że nie skończyłoby się ono dobrze. Nerwowo wygładziła rękami spódniczkę i zapięła kurtkę.
-Dziękuję - uśmiechnęła się do skoczka. Bo może zapraszając ich tu liczył na późniejszy seks z nią. Ale nie dało się ukryć , że sprawił jej bratu ogromną przyjemność.
-Już drugi raz mi uciekasz- szepnął rozbawiony, przytulając ją- kolejnym razem Ci nie daruję.
Czuła, że znów się czerwieni. I przeklęła się w myślach. Czy on naprawdę musiał działać na nią w ten sposób?
Freitag pożegnał się z jej bratem. Który właśnie przy nich stanął . I oddał jej zakupy. Musnął ustami jej policzek. I szybko się oddalił. A ona stała jeszcze chwilę wpatrując się w jego coraz mniejszą sylwetkę.
-Tina. Tata wróci za niedługo. Musimy iść do domu- chłopiec pociągnął ją za rękę. Miał rację. Ojciec nie mógł zobaczyć ich z zakupami. Mimo , iż czuła że ryzykuje . Pociągnęła go jeszcze w stronę centrum handlowego.
-Tylko na chwilę- rzuciła gdy spojrzał na nią zaskoczony.
Bez zastanowienia wpadła do sklepu, szybko odnalazła sukienkę o której mówił skoczek. I wyszukała swój rozmiar. Do drugiej ręki, chwyciła jeansy i bluzkę , które przyciągnęły jej wzrok na wystawie. Pobiegła do kasy bez mierzenia. I wygrzebała z kieszeni pieniądze.
-Od razu mówiłem , że masz sobie coś kupić- chłopak uśmiechnął się , gdy wyszli ze sklepu. A ją już dopadły wyrzuty sumienia. Drżącymi rękami wyciągnęła resztę pieniędzy. Przeliczyła szybko i aż jęknęła. Zostało jej niecałe pięćdziesiąt euro. Bo ten cholerny dupek powiedział jej , że będzie idealnie wyglądać w tej sukience. Idiotka z niej. Zatrzymała się gwałtownie. Musiała to oddać. Dominik jakby czytał w jej myślach. Bo od razu popchnął ją w stronę wyjścia.
-Naprawdę będziesz w niej wyglądać idealnie.
-Nie stać nas na to Domi- jęknęła.
-Więc proszę . Oddaj też moje- tupnął nogą i włożył jej w ręce swoje zakupy. Ani myślał iść dalej.
-Ty potrzebujesz tych rzeczy Domi.
-A Ty niby nie? Kiedy kupiłaś sobie coś nowego? No kiedy Tina? Ciągle myślisz tylko o mnie. A Tobie też się coś należy- prawie wykrzyczał łamiącym się głosem- więc jeśli oddasz swoje, to musisz zabrać też i moje. Bo i tak ich nie włożę.
Martina przykucnęła przy chłopcu i wzięła go w ramiona. Zamrugała szybko , pozbywając się łez. Może mały ma rację. Może jej też się coś należało.
-Kocham Cię Domi- szepnęła i pociągnęła go za rękę. Co ma być to będzie. Dawała sobie radę do tej pory. To i teraz załatwi pieniądze , jak będzie trzeba.
Za nami kolejne spotkanie Tiny i Richarda. Nie spodziewałam się, że dojdzie do niego tak szybko i w takich okolicznościach. Widać, że on nie może o niej zapomnieć. Wciąż o niej rozmyśla i szukał przez cały ten czas. Nie potrafię go tylko rozgryźć. Bo czy zadawałby sobie tyle trudu, aby tylko zaciągnąć ją do łóżka? Na razie wszystko na to wskazuje, ale liczę jednak, że za tym kryje się coś więcej. Coś z czego nawet Richard nie zdaje sobie jeszcze sprawy.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie przydałoby się mu ustatkowie i zmiana sposobu myślenia, bo na razie jest wprost straszne.
Przynajmniej Tina może odetchnąć z ulgą, że nie jest podejrzewana o kradzież tych pieniędzy. Nie dawało jej to w końcu spokoju. Choć wyrzuty sumienia nadal ją prześladują i zapewne jeszcze przed długi czas będą.
Dominic jest wspaniałym chłopcem. Widać, że bardzo kocha swoją siostrę i chce dla niej, jak najlepiej. Zresztą tak samo jak ona dla niego. Są naprawdę wyjątkowym rodzeństwem, które zasługuje na dużo więcej niż mają teraz.
Chłopcu musiał sprawić ogrom radości ten wypad do McDonaldu. Niby nic wielkiego, ale dla niego miało to ogromne znaczenie.
Widać, że i Tinę ciągnie coś do Richarda. W innym przypadku w życiu nie pozwoliłaby mu to wszystko. Nie kupiłaby też tych wszystkich rzeczy. Jestem strasznie ciekawa, co dalej z tego wyniknie.
Czekam więc z niecierpliwością na następny rozdział.
No i doszło do kolejnego spotkania Tiny i Richarda. Na szczęście w zdecydowanie milszych okoliczność. Może i jak na razie Richardowi zależy tylko na jednym, ale nie przeszkadza mu to zachowywać się przyzwoicie. W końcu zafundował Dominikowi obiad w MacDonaldzie i ogólnie starał się zrobić na chłopcu dobre wrażenie.
OdpowiedzUsuńCo oczywiście spowodowało, że Tina ma niezły orzech do zgryzienia. Oczywiste jest, że ciągnie ją coś do Richarda, ale jednocześnie nie chce być od niego uzależniona. I pewnie dalej boi się, że chłopak w końcu zorientuje się, kto ukradł mu pieniądze.
Ale dobrze, że udało mu się przekonać Tinę na kupienie sobie czegoś. Jej też się coś od życia należy.
Strasznie ciekawi mnie jak to się dalej potoczy. Czy Richard będzie nadal starła się zdobyć Tinę? I czy Tina mu na to pozwoli. I kiedy w końcu ktoś dowie się prawdy o jej ojcu.
W każdym razie z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Przyznam się szczerze, że nie spodziewałam się, że kolejne spotkanie Tiny z Richardem nastąpi tak szybko :D Ale to dobrze, dobrze ^^ Coś ich niewątpliwie do siebie przyciąga, tego faktu nie da się ukryć. Pytanie tylko co? Bo na razie wydaje się, że Richardowi chodzi tylko o jedno... Ale czy na pewno? :D Gdyby faktycznie tak było to, czy proponowałby Tinie i Dominicowi wyjście do McDonalda? Ciężko go rozgryźć :) W sumie Tinę tak samo ^^ Bo zapiera się nogami i rękami, że obecność i zachowanie Richarda w żaden sposób na nią nie działają, jednak reakcje jej ciała na dotyk skoczka mówią zupełnie co innego ^^ Ulżyło jej, że Richard nie podejrzewa ją o kradzież, jednak wyrzuty sumienia dają o sobie znać... Jednak musiała to zrobić dla siebie i dla Dominica. Richard sprawił chłopcu ogromną radość tym wypadem, za co ma ogromnego plusa. U Tiny na pewno też :) W końcu szczęście brata jest dla niej najważniejsze. Zresztą, Dominicowi również zależy na jej dobru i bardzo podobała mi się jego postawa na końcu :) Tina robi dla niego wszystko, więc i on postawił sprawę jasno. Dobrze, że dziewczyna zdecydowała się na te zakupy, jej również należy się od życia przyjemność :) Rodzeństwo stoi za sobą murem i to jest piękne :) Bardzo jestem ciekawa dalszego rozwoju sytuacji, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) I dziękuję za życzenia powodzenia, na pewno się przydadzą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Nowe rozdziały na https://te-entregare-mi-vida.blogspot.com/ i http://niewlasciwy-wybor.blogspot.com/ zapraszam ;*
Usuń